Tadeusz Dołęga - Mostowicz Kariera Nikodema Dyzmy Właściciel wzruszył ramionami . — Nie nada się ? — lekko rzuciła blondynka . Zbliżył się tancerz . — A pan już gdzie tańczył ? — Ale gdzie ? — obojętnie zapytał właściciel restauracji . — W swoich stronach , w Łyskowie . Grubas roześmiał się . „ Ostatni ” — pomyślał . Zbliżył się do budki z papierosami . — Dwa grandpriksy . Była to wykwintna koperta z czerpanego papieru z adresem napisanym ręcznie : U dołu drobnymi literami podano : Przeczytał jeszcze raz adres : Al . Ujazdowskie 7 . — Pech . — Znowu … — Panie Dyzma , a nie lepiej by panu wrócić w swoje strony , do rodziny ? Zawszeć tamuj coś dla pana znajdą . — Poumierali ? — Poumierali . — Zapłacę — bąknął Dyzma . — Któż to taki pani Walentowej powiedział ? — O , wa , wielka tajemnica . Toć pan sam Mańce opowiadał . Zaległa cisza . Zresztą to było najciekawsze … Dziewczyna odezwała się pierwsza : — A odwróć się pan teraz , bo będę się przebierała . — Nie patrzę — odparł . — To i dobrze , bo od oskomy zęby się psują . — No co , klasa dziewucha ? — Poszła do cholery ! — wyrzucił z wściekłością . Nikodem Dyzma otworzył walizę i wyjął frak . — Na Kiercelak . Smalec skwierczał na patelni . Nikodem przełknął ślinę . — Niech będzie za psie . Myśl nie dawała się odpędzić . — Panie Walenty , dziś piętnasty ? — zapytał . — A piętnasty . — A która to godzina będzie ? — A będzie i dziesiąta , ale teraz siódma . Dyzma stał chwilę nieruchomo . Wyjął przybory do golenia i zaczął się przebierać . Barcikowie siedzieli przy stole , zajadając kartofle i popijając herbatę . Umył się nad zlewem , rozczesał szorstkie włosy i naciągnął krochmaloną koszulę . — Co nam do tego . — Jedzenie , dużo jedzenia — wyszeptał . — Co pan mówi ? — Nic . Do widzenia . „ Fajerant ” — pomyślał Dyzma . Uczuł się onieśmielony . Czy potrafi wśród nich się zachować ? … Zacisnął zęby i wszedł . Nikodem Dyzma otarł pot z czoła . „ Dzięki Bogu ! Tylko teraz śmiało … ” Jednocześnie dobiegł jego uszu głos : — Pan pozwoli , że z nim wypiję ? — Jestem Wareda . — Winszuję panu — pochylił się ku Dyzmie pułkownik . — Świetnieś pan tego Terkowskiego osadził . Widział em . Dyzmie wystąpiły rumieńce na policzkach . Wareda wybuchnął głośnym śmiechem . Pułkownik wyciągnął ponownie srebrną papierośnicę . — Od sałaty — podchwycił pułkownik Wareda . „ Ki diabeł , czego ten stary ode mnie chce ? ” — Ten pan prosi szanownego pana na sekundkę . — Leon Kunicki . — Nie ma za co . „ To się rozgadał ” — pomyślał Dyzma . — Jaką przysługę ? — zdziwił się Dyzma . — Z przyjacielskiej ? — zdziwił się szczerze Dyzma . — Ależ , panie ! — protestował Dyzma . — Oto nasz bohater dzisiejszego wieczoru . Kunicki niemal popchnął Dyzmę i zgiął się przed ministrem w ukłonie . Nie widząc innego sposobu , Dyzma wypalił : — Pozwoli pan minister poznajomić się z panem Kunickim . To mój stary dobry znajomy . — Bardzo mi przyjemnie . Podał rękę Dyzmie , Kunickiemu skinął głową i odszedł . — Zawsze — odparł na wszelki wypadek Dyzma . Tymczasem Kunicki chwycił go pod ramię . — Auto pana ministra Jaszuńskiego ! — We mnie ? — zdziwił się Dyzma . — Ale cóż ja panu mogę pomóc ? Przysunął krzesło i nagle zmienił ton : — Rzeczywiście . — O , tego chyba nigdy nie za dużo . — Jestem bezrobotny — blado uśmiechnął się Dyzma . — Skończył em trzydzieści sześć . — Hm — bąknął Dyzma — doprawdy nie wiem . — A pensja , powiedzmy … dwa tysiące miesięcznie . — Ile ? — zdziwił się Dyzma . Dyzma półprzytomnie uścisnął drobną dłoń staruszka . — Oto pięć tysięcy zaliczki , służę uprzejmie , a teraz … „ No , stary Kunicki , niechże ci ktoś powie , że nie potrafisz załatwić swoich interesów ” ! Nikodem Dyzma szedł ulicami , w których pustce klaszczące echo jego kroków brzmiało ostro i donośnie . — To ci forsa ! — powiedział głośno . „ Niech chamy znają inteligencję ” — pomyślał . — Dobry wieczór , panno Maniu ! — zawołał wesoło . — A czemu to panna Mania spać nie idzie ? — Chyba już pójdę — odparła z rezygnacją . „ Cóż ona może mieć — pomyślał — najwyżej siedemnaście lat ” . — Czemuż to panna Mania taka smutna ? — zapytał . Wzruszyła ramionami . — Ja pannie Mani pożyczę . Czy dwadzieścia wystarczy ? Nikodem wyciągnął do niej dwa papierki . — Proszę . Mańka zrobiła przeczący ruch głową . — No to i nie trzeba oddawać . — Nie chcę . — Zmarszczyła brwi . — Widzisz go , bankier . Odwróciła głowę i dodała cicho : — Eee — bąknął Dyzma i zarumienił się . Mańka spojrzała mu w oczy . — Nie podobam się panu ? — To nie , czemu ? … — Z pana to też mężczyzna ! — wybuchnęła niespodziewanie ze złością . — Uuuu … kalosz ! Przystanęła , a gdy zrównał się z nią , powiedziała : — Hotel też pięć złotych . — Dobrze — odparł . Szli wąskimi uliczkami w milczeniu . — Może by okno otworzyć ? — zapytała Mańka . — Znalazł pan miejsce ? — rzuciła obojętnie . — Zobacz — powiedział z uśmiechem . — Tyle forsy … tyle forsy … A to pięćsetki . Psiakrew ! Nikodem rozkoszował się efektem . Dziewczyna chwyciła go za rękę . — Słuchaj , miał eś „ robotę ” ? — zapytała z podziwem . Dyzma roześmiał się i ot tak , dla kawału , powiedział : — Aha ! Mańka ostrożnie dotknęła końcami palców pieniędzy . Skinął głową . — Nożem ? — zapytała . — Nożem . — Ciężko było ? — Phi — odparł — ani zipnął . Pokręciła głową . — Ale forsy miał … Może Żyd ? — Żyd . — Nie wiedziała m … — Nie wiedziała m , że ty taki … — To niby jaki ? — No taki … Nagle przytuliła się do niego . — A ciebie nie nakryją ? — Nie bój się , ja dam sobie radę . — Mnie nie złapią . — A powiedz , miał eś pietra ? Roześmiał się . — No , pewno . — Rozumiem . Ale wrócisz ? — Wrócę . No , powinszujcie mnie , państwo . Znalazł em dobrą posadę . — A gdzie ? — zagadnął Walenty . — Nie w Warszawie . Na prowincji . — Cicho , do cholery , nie widzisz : człowiek śpi . Odpocząć nie dadzą . — Wrócisz ? — Wrócę ! — odkrzyknął Dyzma i machnął kapeluszem . — Czy to wielmożny pan do państwa Kunickich ? — Tak . Usadowiwszy się w luksusowym wozie , Nikodem pomyślał : — Pozwólcie , przedstawię : pan Dyzma . Starsza , jasna blondynka , z uśmiechem podała rękę : — Bardzo mi przyjemnie . Wiele słyszała m o panu . — I jakże się panu podobało ? — Bardzo bogato — odparł po prostu Dyzma . — To , proszę pana , gust mojego męża . — Przestań , proszę — przerwała pani Nina . — Broń Boże — zaprzeczył Nikodem . Kunicki zaśmiał się cicho i zatarł ręce . Śmiał się kontent z siebie . Blondynka wstała i skinęła głową . — Nie przeszkadzamy panom — powiedziała zimno . Lokaj zameldował , że konie podano . — Ładne urodzaje — rzekł Dyzma . Nikodem roześmiał się . — Tak to pan powiedział , jakby to pana martwiło . — Zboże podrożeje . — A kto panu powiedział , że nie zacznie ? ! — Co pan mówi ? ! — podskoczył Kunicki . — Królu złoty ! Co pan mówi ? Czy to już postanowione ? — Na razie projekt … — Rozchodzi się tylko o pieniądze . Nie ma pieniędzy . — Mówili śmy już z nim wiele na ten temat i kto wie … Urwał , a jednocześnie pomyślał : — Dobrze , z przyjemnością . — Wie pan , że rzeczywiście … „ Ki diabeł ” — pomyślał Dyzma . — Kto pan jest ? Nie wiedząc , co zrobić , Dyzma wstał . — Jestem administratorem , nowym administratorem … — Nazwisko ? — Dyzma , Nikodem Dyzma . — Ale o kim pan hrabia mówi ? — zdziwił się Dyzma . — O kim ? No , przecie o tym chamie , o Leonie Kuniku . — O panu Kunickim ? … — Milcz pan ! Milcz , ty , ty ! … — Kunik — wybełkotał Dyzma . Ponimirski uspokoił się i usiadł , a nawet uśmiechnął się . Zamyślił się i dodał : Wybuchnął niespodziewanie śmiechem . Śmiał się dalej , a Dyzma skonstatował w duchu : „ To wariat ” . Dyzma wzdrygnął się . — Ależ bynajmniej nikt mi nic nie mówił . — Nikt ? — Słowo daję — zapewnił Nikodem . — Ale dlaczego ? „ Co za cholera ? ! ” — zaklął w myśli . — Proszę bardzo … — zaczął Dyzma . Hrabia skrzywił się w jadowitym uśmiechu . — Nie rozumiem . — Dobrze — odparł Nikodem z rezygnacją . Dyzma wyciągnął zegarek . — Pół do ósmej . — Dobrze , przyjdę . — Daję . Dyzma wstał z ławki i poszedł w kierunku pałacu . — Owszem , przejdę się z przyjemnością . — Uprawia pan tenis ? — spytała Kasia . — Ja ? Nie , proszę pani . Nie umiem . — To dziwne . — Dlaczego dziwne ? — No , bo dziś wszyscy panowie umieją . — Owszem , ładnie pachną — odparł zmieszany . — Pan musi być , swoją drogą , bardzo zarozumiały . — Ja ? Dlaczego ? — zdziwił się szczerze . — Czasami . — Ja ? — Ja właśnie lubię męskie gry . Nauczy mnie pan ? — Z przyjemnością . — Możemy zacząć choćby zaraz . — A to dobrze czy źle ? — zaryzykował . — Co ? — zapytała chłodno . — No , to , że jestem takim typem ? — Broń Boże . — Ale bliżej mnie to nie obchodzi . — Nie rozumiem . — Lubi pan kropki nad „ i ” ? — Co ? — Ja nie liczył em na to wcale . Nie wiedział sam dlaczego , ale czuł się dotknięty , i powiedział prawie bez namysłu : Kuniccy zawrócili i przyłączyli się do nich . — Proszę cię , Ninuś , lubisz nikotiany … — Po co te manifestacje ? — syknął , szepleniąc mocno . — A jednak muszę , muszę — powtarzał uparcie — muszę to rozgryźć , bo inaczej przepadnę . Znowu zaczął czytać i zrywał się znowu . — Nie , to na nic , łeb mi pęknie , a nic nie zrozumiem . „ Pomoże czy nie pomoże … ” „ Co robić ? ” „ Przeciągnąć jak najdłużej , a może tymczasem przyjdzie skądś ratunek ” . — To z pana zawzięta sztuka . No i jakże ? — A no , nic . Dyzma zdusił w gardle jakieś przekleństwo . — Rzeczywiście — odparł — bardzo porządnie prowadzony . Gdy weszli do jadalni , panie siedziały przy stole . — Blado pan wygląda — zauważyła pani Nina . — Głowa mnie trochę boli . — Chyba nie warto … — Niech pan weźmie , to dobrze panu zrobi . Kazała służącemu przynieść pudełko z proszkami i Dyzma musiał połknąć lekarstwo . — A pan dobrze gra ? — Średnio — odparł Nikodem — kiedyś grałem nieźle . — Może zaczniemy zaraz po śniadaniu ? — zaproponowała Kasia . „ Ona musi być bardzo dobra ” — pomyślał . Zaraz po śniadaniu Kunicki pożegnał się z nimi i drobnym kroczkiem wybiegł do oczekującego samochodu . — Będzie pani dobrze grała , tylko trzeba dużo praktyki . — Jak na pierwszy raz , bardzo pięknie . — Najtrudniejszy jest karambol . — Niech pan pokaże , jak się to robi . Dyzma rozstawił bile i powiedział : — Ależ to geometria — zdziwiła się pani Nina . — A może pani spróbuje ? — zwrócił się Dyzma do Niny . — Przepraszam . Tak sobie zamyślił em się . — Ciekawam , nad czym ? — Ee , nic . Po prostu dotknął em teraz pani ręki i pomyślał em , że tak delikatne ręce żadnej pracy pewno nie znają . Pani Nina zarumieniła się . — Oczywiście , po co pracować , gdy się ma tyle pieniędzy — powiedział Dyzma po prostu . Pani Nina zagryzła wargi i spuściła oczy . Dyzma nie zrozumiał i zaczął się głowić , o czym właściwie ona mówi . — To jednak jest zaletą rzadką — dodała Nina . — Ale pożyteczną . Wolę szorstką prawdę od nieszczerych komplementów . — Owszem . Jeżeli ktoś jest ładnym , mogę mu to powiedzieć . Kasia wybuchnęła śmiechem . — Owszem — odparł — ma pani ładne oczy . — Co jednak nie przeszkadza panu — uprzejmie powiedziała Nina — mieć gusty takie jak wielcy artyści . Kasia odłożyła kij i orzekła , że na dziś ma dość bilardu . — Bardzo dziękuję , ale mam jeszcze dużo roboty — odparł Nikodem . Gdy zniknęła za drzwiami , Dyzma powiedział : — Pani pasierbica kocha panią nie jak macochę … Pani Nina nagle odwróciła się i podeszła do okna . — Kochamy się jak siostry . — O , tak — potwierdziła Nina — i usposobienia , i charaktery , i poglądy nasze są diametralnie przeciwne . — A jednak panie się kochają . — Muszę już iść . Moje uszanowanie pani . Skinęła mu głowa i zapytała : — Może pan czegoś potrzebuje ? — O , dziękuję pani . — Dziękuję … — Psiakrew ! — klął . — Widać , jestem głupi jak but . Nagle zastanowił się : „ A żeby tak zachorować ? ” Ale co z tego ? „ A żeby tak reumatyzm ? … ” Ucieszył się . — I zamierza pani po ukończeniu uniwersytetu praktykować ? — pytał Dyzma . — Oczywiście . — Ty tak — odparła Kasia — ale pan Dyzma nie . — Na wojnie — odparł Nikodem . — Pan był oficerem ? — Nie , zwykłym szeregowcem . — Mundury były zielone — sprostował Dyzma . — Nie . Tylko reumatyzm zostawiła mi wojna na pamiątkę . — No i na pewno ordery ? — zapytała . Nikodem nie miał żadnych odznaczeń , ale skłamał : — Jak to ? — Ma pan jednak , widzę , miłe o niej wspomnienia . — Taki , dziki zwierz — potwierdził . Kasia wzruszyła ramionami . — Nie na wszystkie . — Niech się pan nie reklamuje — roześmiała się Nina . „ Jest ” ! — ucieszył się . — A , jest pan — zawołał ten z góry — to doskonale . Zeskoczył lekko na ziemię i skinął Dyzmie głową . — Nie zadenuncjował mnie pan przed Kunikiem ? — zapytał nieufnie . — Broń Boże . Zresztą nie ma go w domu . — To dobrze . Zdziwił się pan , że siedział em na drzewie ? — Nie , dlaczego … — Dyzma . — Aha , Dyzma . Głupie nazwisko , a imię ? — Nikodem . — Na jeden dzień . — Nic nie słyszał em — odparł Dyzma . — Jak to fikcyjną ? Taką na niby ? — A co na to mówi jego córka ? — Umarła ? — Kto ? — Pierwsza żona pana Kunika ? — Rozumiem — zgodził się Dyzma — a więc umarła ? — A dlaczego pana hrabiego usunęli z pałacu ? — Co ? — Pytał em , dlaczego pana hrabiego usunęli ? — Zdaje mi się , że będę pana potrzebował … — Mnie ? — zdziwił się Nikodem . — Przywidziało się panu hrabiemu . Nikogo tu nie ma . — Pst ! Brutus ! Szukaj szpiega , szukaj ! — Głupię bydlę ! — zirytował się hrabia — poszoł wont ! Wstał i skradającym się krokiem obszedł dokoła krzaki . Gdy usadowił się znowu na ławce , powiedział pouczająco : — Nie można nigdy przesadzić w ostrożności . — Mówił pan hrabia , że będzie mnie potrzebował — zaczął Dyzma . — Rzeczywiście … Ponimirski wykrzywił się ironicznie i dodał : — W jakiej sprawie ? — Rozumiem . — No , dobrze , ale … Gwizdnął na ratlerka i jednym susem znikł w krzakach . „ To wariat , nie ulega najmniejszej wątpliwości ” — pomyślał Dyzma . Po kwadransie zapukano do drzwi , a gdy powiedział : „ Proszę ” , usłyszał głos pani Niny . — Jakże się pan czuje ? — Źle , proszę pani . — Niczego panu nie potrzeba ? — Nie , dziękuję ! — No , to dobranoc . Mam nadzieję , że będzie jutro lepiej . — Dobranoc pani . „ Ta pani Nina to sympatyczna baba … Ba , hrabianka … ” Efekt tego był dlań niespodziewany . — O nie , nie trzeba — stanowczo odpowiedział Nikodem . — Cóż robić , kiedy nie ma komu . — Czy można wejść do pana ? — Ależ proszę bardzo . — Może coś Jacka Londona ? — powiedział . Uśmiechnęła się i skinęła głową . — Za chwilę przyniosę kilka jego książek . Dyzma nigdy nie czytał Jacka Londona , odparł jednak : — Czyżby ? — zapytał Nikodem . Dyzma pomyślał : „ A to się rozgadała ! ” . — Nic łatwiejszego , jak książkę otworzyć . Pani Nina spojrzała mu w oczy i odparła : — Ależ do otworzenia książki wystarczy sił niemowlęcia . — A jednak pan jest typem niezwykle silnego charakteru … — Ja ? — zdumiał się Dyzma . Dyzma milczał . — A niech pan powie , tylko szczerze , czy trafnie określiła m upodobania pana ? — Częściowo tak , częściowo nie . — I owszem . „ A jeżeli ona leci na mnie ? … Ee … niemożliwe ” . Przymknął oczy i nagle zadrżał . Wtem głos umilkł , by po pauzie odezwać się przyciszonym pytaniem : — Czy pan zasnął ? Dyzma otworzył oczy i uśmiechnął się . — Nie , proszę pani . — Minął panu ból ? Lepiej panu ? Nikodem znowu uśmiechnął się . — Ból mi nie minął , ale mi lepiej . Milczała . — Jak pani jest tutaj , to mi lepiej . — A pani ma zmartwienie jakie ? — Dlaczego jedynym ? Usta jej drżały , a w kącikach oczu zaszkliły się łzy . — I ucieknie pan na pewno … Zarumieniła się . — Mówi pan szczerze ? — A po cóż miał by m zmylić . Pewno , że szczerze . — Ach — przerwała — czy można nazwać to życiem ! Dyzma spojrzał na nią z ukosa . — Że to może mąż nie kocha ? Przygryzła wargi . — Zresztą , po co to panu mówię … — To dobrze , że pani mówi . — Bo ja wiem … Ja jestem sam na całym świecie . — Jak to ? Nie ma pan nikogo ? Rodziny ? … — Ano , nikogo . — I nie gnębi to pana ? — Jakoś nie . — A ma pani przecie pasierbicę . — Ach ! — rzuciła z niechęcią — Kasia … to kobieta … — Broń Boże . — Ale cóż moje obchodzą pana ? — Bardzo obchodzą . — Pan jest dla mnie bardzo dobry . — Pani dla mnie też . Niech się pani nie martwi , wszystko złe odmieni się , grunt nie przejmować się . Uśmiechnęła się . — Nie wolno poddawać się nieszczęściu , a trzeba myśleć , jak jemu zaradzić . Zasępiła się . — Tu nie ma żadnej rady . — Każdy człowiek jest kowalem swego losu — powiedział z przekonaniem . Z wolna cofnęła rękę i powiedziała : — Pan pewnie sądzi , że jestem egzaltowana . — Boli ? — Bardzo . — Biedny pan . Może by doktora sprowadzić ? — Nie , dziękuję . — Tak chciała by m panu pomóc . — Pani ma dobre serce . — I cóż mi z tego — rzekła ze smutkiem . Machinalnie wzięła książkę . — Będziemy czytali ? — A może to panią męczy ? — O , nie , lubię czytać głośno . Zapukano do drzwi i rozległ się głos Kasi : — Nino , mogę cię prosić na chwilę ? — Koszty ? Ależ to głupstwo . Służę panu zawsze gotówką . No , a jakże się pan u mnie czuje ? Nie nudzi się pan ? Dyzma zaprzeczył . Owszem , jest mu nawet bardzo miło . — Podobno jedzie pan do Warszawy , czy na długo ? — Warszawa — rzekła w zamyśleniu . — Lubi pani Warszawę ? — Tak … A pani ma tam przyjaciół , krewnych ? — Nie wiem … Nie — zaprzeczyła po chwili wahania . Nikodem postanowił zręcznie sprawdzić kwestię istnienia ciotki Przełęskiej . — A czy pani Przełęska nie jest pani kuzynką ? Na twarzy Niny odbiła się przykrość . — Tak — rzekł Dyzma . — Bywa pan u niej ? Zdetonowała się i zapytała cicho : — Czemuż pani tam nie wpadnie ? Odwróciła głowę i dodała niemal szeptem : — Tak jak i ja nie mogę sobie darować . Nikodem milczał . — Wstyd mi przed panem i za to , i za te moje zwierzenia … Jestem bardzo bezsilna … bardzo słaba … Bardzo nieszczęśliwa … — Nie potrafię — odparła patrząc na ziemię . — Hm , więc jednak przywiązała się pani do męża … W oczach Niny rozpalił się płomień . W głosie jej brzmiały nienawiść i wstręt . — Żartuje pani — przebiegle zaczął Nikodem — przecież Koborowo to grube miliony , są one pani własnością … — Myli się pan , Koborowo jest własnością mego męża . — Ależ sam mi pan Kunicki mówił … — Nie rozumiem ? — Wyłudził od pani ? — Aha ! … — Jak pani każe . Chociaż … Zerwała się nagle i wybiegła z pokoju . Dyzma jechał do Warszawy . George Ponimirski . — Dobry znak — powiedział półgłosem . — Każe pan do Europejskiego ? — zapytał szofer . — Do Europejskiego — potwierdził Dyzma . — Brawo ! Świetny pomysł ! Zje pan ze mną śniadanie ? — Już jestem po śniadaniu . — Prawda , że wy , wieśniacy , wstajecie z kurami . — Eeee , czyżby ? — A cóż porabia minister Jaszuński ? — To szkoda . — Miał pan do niego jaki interes ? — Niewielki , ale miał em . — No to posiedzi pan w Warszawie kilka dni . Przynajmniej zabawimy się . Jaszuński często pana wspomina … Dyzma spojrzał na pułkownika z nie ukrywanym zdziwieniem . Ten zaś dodał : Rozmowa przeszła na temat interesów Dyzmy i pułkownik zapytał : — Ach tak ? Co pan mówi ? Tej , tej hrabianki Ponimirskiej ? To taka przystojna blondynka , prawda ? — Tak . — Słyszał em coś , że ona tam nie bardzo z tym Kunickim . — Bardzo nie bardzo — roześmiał się Dyzma . — Ba , ale cóż robić ? — Proszę bardzo . — Che , che , z ogonkiem . — Ee tam ! — machnął ręką . — Pójdę , co mi zrobią ? — Czego ? ! — Ja do pani Przełęskiej . — Czego , pytam ? — Jakiego siostrzeńca ? — Hrabiego Ponimirskiego — odparł wyniośle Dyzma . — Co ? — zdziwił się Dyzma . Dyzma miał dość . Krew mu nabiegła do twarzy . — Co ? — Powiadam : oddać ! — Kto ? — zapytała z rosnącym zdziwieniem . — A jak pani myśli , kto ? Szach perski ? Sułtan turecki ? … Siostrzeniec pani , a mój przyjaciel . Pani Przełęska chwyciła oburącz głowę . Wyciągnęła ku niemu długą , szczupłą rękę , którą Nikodem ucałował , wymieniając swoje nazwisko . Wzięła list w palce i zawołała : Szanowny pan nic nie sądzi i odpowiedział półgębkiem : — Bo ja wiem ? Trzeba było by pogadać z adwokatem . — Nie , nie znam . A kto to ? — Tak . — A o której ? — O piątej , jeżeli pan łaskaw . — Dobrze . — Skądże — odparł — każdemu się zdarzy . „ U tych wielkich państwa — myślał Nikodem , schodząc ze schodów — to nigdy nic nie wiadomo ” . „ Nie taki głupi ten Kunicki , by dać się nabić na wszystkie boki . Sprytna jucha ! … ” W pobliżu baru wzrok Dyzmy uderzyła jaskrawa reklama świetlna . Kino . Jakże dawno nie był w kinie ! Spojrzał na zegarek , miał jeszcze pięć godzin czasu . Nie namyślał się długo , wszedł i kupił bilet . „ Moje auto ! ” — pomyślał i uśmiechnął się . — Ano nic , proszę pana . — Cóż pan porabiał ? — Trzeba dziś szyku zadać , żeby pułkownika skaptować . Postawię mu szampana . „ Za wcześnie przyszedł em ” — stwierdził Dyzma . Kazał sobie dać wódkę i przekąski . Kelner , tytułujący go per „ Jaśnie pan ” , natychmiast zastawił stół różnymi przyprawami , a dwaj inni raz po raz przynosili ogromne półmiski z wszelkiego rodzaju rybami na zimno , wędlinami , pasztetami itp . Wreszcie około jedenastej przyszedł pułkownik Wareda . Wraz z nim wszedł krępy brunet w cywilnym ubraniu . — Eee , nie , kwadransik — odparł Dyzma . — No ? Pułkownik wybuchnął śmiechem . — No i co dalej ? Dyzma i Szumski nie mogli powstrzymać śmiechu . — Jak to — zapytał Szumski — po prostu „ huuu ” ? — A Jaś co ? — Jaś ? Ano , jakby nigdy nic zabrał się do pieczystego . — A bubek ? Kończyli już kolację , gdy przyszedł Ulanicki . Wiechcie na twarzy poruszyły się gwałtownie . — Prześpię się tu u Wacka , pa , Nikodemciu , pa … — Ludzie jak ludzie , zawsze coś mówią . — O , nie przesadzajmy — zaprzeczył Krzepicki i podciągnął drugą nogawkę . Dyzma nie wiedział , co powiedzieć , i tylko chrząknął . — Chyba — potwierdził Dyzma . — Oczywiście ! — zawołała pani Przełęska . — Na pewno nie pójdzie — przytaknął Dyzma . — Hm … Twarz Krzepickiego nabrała złego wyrazu . Zapanowało milczenie . — Nie pali się — powiedział po chwili Nikodem — można przecie odłożyć sprawę na później … Krzepicki zerwał się z krzesła . — No więc postaram się znaleźć coś dla pana — nieśmiało bąknęła pani Przełęska . Pani Przełęska poczerwieniała . — Przepraszam — burknął od niechcenia . — Może panowie jeszcze kawy pozwolą ? … Napełniła filiżanki i dodała : — Tak , tylko jaki pan w tym miał by interes ? ! … — cynicznie rzucił Krzepicki . Krzepicki skrzywił się i strzepnął palcami . — Jak to ? — zapytał Dyzma . — No , czy pana zainteresował ? — Niby , czy obiecał mi zapłacić ? — A pułkownik Wareda ? — zapytał Dyzma . — Owszem , dawniej bywał . Zna go pan ? — Tak , to mój przyjaciel — odparł niedbale . — Nie mogę . Przyjdę na kolację . Pa ! … — Nie . Stara dobra znajoma . Z jej mężem był em w przyjaźni . — To mąż pani Przełęskiej nie żyje ? — Ze trzydzieści z ogonkiem — odpowiedział uśmiechnięty szofer , zatrzaskując drzwiczki . Gdy wreszcie młody człowiek wysiadł przy Politechnice , szofer odwrócił się do Dyzmy . — Musi to być cwaniak ! — rzekł Nikodem . — O-ho-ho — pokręcił głową szofer . Toteż gdy około drugiej Ulanicki stanął na progu zielonego gabinetu , minister wybuchnął : — Może by ś najpierw przywitał się — odparł wąsal . — Dzień dobry — odburknął minister . — Nie ma czego — odparł minister — jest to prawdopodobnie przedostatni dokument , jaki podpisał em . — Dlaczego przedostatni ? — No bo ostatnim będzie prośba o dymisję . Jaszuński wzruszył ramionami . — Tym gorzej , że pijesz . — Nieprawda , tym lepiej . — Więc gadaj ! Do ciężkiego diabła ! Nie jestem usposobiony do rozwiązywania szarad . — Żeby rząd magazynował ? — Rząd . — Bzdury ! Skarb nie ma pieniędzy . — Jak to ? — zdziwił się Jaszuński . — Gadajże ! — Nie jest zła ? Genialna ! — No , gadaj ! — Mnie ? — Tak . On do ciebie ma sentyment . — Czekaj no , więc jak on proponuje ? — Mogę zaraz do niego zadzwonić . — A on jeszcze jest w Warszawie ? — Ba ! … Na dzwonek drzwi otworzył woźny i , obrzuciwszy Dyzmę niechętnym wzrokiem , powiedział : — Pan czego ? Biuro jest nieczynne . Woźny zgiął się w ukłonie . Z pieczołowitością zdjął z Dyzmy palto . Obaj dygnitarze przyjęli Dyzmę z wylaniem . — Zbyt łaskaw dla mnie pan minister … — Oczywiście — wtrącił bas Ulanickiego . Dyzma podrapał się w głowę . — Dlaczego nie , i owszem … Jaszuński zamykał biuro . Ulanicki zadzwonił na woźnego . — Panie ministrze — zaczął — i ja mam interes . — No ? Służę ! — z zaciekawieniem spojrzał na ń Jaszuński . — Broń Boże . Tylko interesy … — Tak — skinął głową Dyzma . — Bez powodów . — Rzecz załatwiona . Moim zdaniem umiejętność kierowania polega na umiejętności natychmiastowej decyzji . — Pojutrze . Oburącz uścisnął dłoń Nikodema . WPan Dyr . Olszewski — Grodno . Jaszuński Starannie schował kartkę w pugilaresie . — Widzisz go , cholera ! — powiedział głośno . Był kontent z siebie . W hotelu czekała go niespodzianka . Uśmiechnął się . „ Popatrz ! Co też ona pisze ? ” Szanowny Panie Nikodemie ! Kiedy pan wraca ? Nina Kunicka Mańka . — Nikodem ! Nie poznajesz ? … — Tss … jutro przyjdę … — O której ? Mańka wychyliła się za nim i długo patrzyła . — Nie dasz ? Nie dasz ? — krzyknął głos męski . — Próżniak … takiego darmozjada … To szantaż ! … niewdzięcznik ! … — Nie dam ! — Przepraszam , że co ? Była już w rozpaczy , gdy przyszedł jej na pomoc Krzepicki . Stanął przed profesorem i rzekł z układnym uśmiechem : — Tara-tara - bum - cyk- cyk , stara fujaro ! Staruszek kiwnął głową i powiedział z przekonaniem : — A tak , tak , wieczory są już zimne . — Czekaj pan , i ja mu coś powiem . — Byle nie za głośno ! — ostrzegł Krzepicki . Nikodem zwrócił się do profesora : — Pies ci gębę lizał , łysa pało ! — Przepraszam , że co ? — Że lizał ! — Przepraszam , bo nie dosłyszę , że co ? — Pan chciał profesorowi opowiedzieć najnowszą anegdotkę ! — A słucham , słucham . — Serwus , Nikuś ! Że cię widzę ! — zawołał pułkownik . — Jak się masz , Wacuś ! — No co ? Jakże tam , załatwił eś swoje sprawy u Jaszuńskiego ? — Dziękuję . Wszystko w porządku . Gdy tak rozmawiali , zbliżyła się do nich pani Przełęska z zapytaniem , czy nie zagrali by w brydża . Pułkownik i Ulanicki zgodzili się chętnie . — Kto to jest ten pan Dyzma ? — Niestety … — Jak to ? — dodał Ulanicki — nie pamięta pan awantury z Terkowskim ? — Aha ! Już wiem . — Ziemianin ? … — Owszem , pochodzi z Kurlandii , a obecnie administruje dobrami mojej siostrzenicy . — I w ogóle byczy chłop — dodał Wareda . — Bardzo sympatyczny — zapewniła pani domu . — Dwa trefle — zalicytował Ulanicki , podnosząc krzaczaste brwi . — Przepraszam bardzo . Ja muszę już iść . — Jaka szkoda , czy musi pan koniecznie ? — Koniecznie . Jutro wyjeżdżam bardzo wcześnie . Trzeba się wyspać . — A tak chciała by m z panem jeszcze obszerniej porozmawiać w wiadomej sprawie … — Nic straconego . Wkrótce będę w Warszawie znowu . Porozumienie osiągnięto szybko . Jemu dadzą chyba więcej , bo zboże to przecie nie listy ! Ministrowie , hrabiowie ! Taka wielka pani jak ta Przełęska na obiad go zaprasza … — Ja do pana Olszewskiego . Jest pan Olszewski ? Dyzma podniósł głos : — Jestem Olszewski , niezmiernie mi miło … — Ależ naturalnie , że miło … Właśnie dziś rano otrzymał em telefonogram z ministerstwa . — Dziękuj pan Bogu , że nie otrzymał pan dymy . Kasia dość miała zmysłu obserwacyjnego , by to spostrzec . — Kasiu ! — Co ? — Twoja uszczypliwość jest zupełnie nie na miejscu . — Nino ! Nina uśmiechała się wciąż . — Nino ! Przestań ! — rzuciła książkę , którą przed chwilą czytała , i zaczęła chodzić po pokoju . Nina zbladła . — Kasiu , obrażasz mnie ! — Boże , Boże — szlochała Nina . — Brzydzę się tym , rozumiesz ! Nina zerwała się z krzesła . Jej wilgotne oczy rozpłomieniły się buntem . Kasia wzięła się za boki , wybuchnęła śmiechem . — Też znalazła ś sobie obiekt ! Sądziła , że zmiażdży Ninę swą ironią , lecz ta wyzywająco podniosła główkę . — Tak , znalazła m ! — Ordynarny brutal — wyrzuciła z pasją Kasia wulgarny typ „ griaduszczewo chama ” … Goryl ! — Samca — syknęła Kasia . Nina przygryzła wargi i zatrzymała oddech . — Chama — dodała Kasia . — Jakoś łatwo rezygnujesz z kulturalnych pretensji . Chciała jeszcze mówić dalej , lecz widząc , że Nina zakryła twarz chusteczką i zaczęła płakać , umilkła . W oczach Kasi zapaliły się ogniki . — Ja ? Bez serca ? I to ty mnie mówisz , Nino ! Nino ! Kasia nalała szklankę wody i przyniosła Ninie . — Wypij , Ninuś , musisz się uspokoić , no wypij , kochana . — Nie , nie , nie chcę … Zostaw mnie , zostaw … — Wypij , Ninuś — prosiła . — Nie chcę , idź , idź , jesteś bez litości … Po chwili światło jego reflektorów przesunęło się jaskrawą smugą przez półcień pokoju . — I tak nie zejdę na kolację — odparła Nina i zaszlochała znowu . — Ninuś , moja kochana Ninuś ! Do pokoju wpadł Kunicki . Był rozpromieniony i rozgestykulowany . — Co wam jest ? No ? Chodźcie . Dajcie spokój … — Wynoś się ! — Ależ … — Wynoś się w tej chwili ! — Co się stało ? — zapytał lokaja . Ten uśmiechnął się porozumiewawczo . — Pewnie panienka wyrzuciła jaśnie pana za drzwi . — No , niby tak . — Jak to niby ? — To mało . Trzy pięćset . — Czy to znowu nie będzie za dużo ? — Cztery ! — No ? — Ja ? — Komunikacji ? Hm … znalazły by się . — Pan już na tym robił ? — zapytał Dyzma . Kunicki zmieszał się . Uważnie przyglądał się Dyzmie , a że ten milczał , Kunicki zaniepokoił się . — Sądzi pan , że ten proces może nam teraz przeszkodzić w uzyskaniu dostaw ? — Pomóc nie pomoże . Zbliżała się już północ , gdy spostrzegł senność słuchacza . — Dziękuję — rzekł Dyzma i ziewnął . Dyzma przetarł oczy i ze zdumienia otworzył usta . — Nie przeszkadzam panu ? — zapytała swobodnie . — Niby mnie ? … Ależ … Co znowu . — Zapomniała m o papierosach — powiedziała niedbale . — A ja myślał em … — Co pan myślał ? — zapytała z akcentowaną wyniosłością . Zmieszał się . — Myślał em , że … że ma pani jakiś interes . Zapaliła papierosa i skinęła głową . — Owszem , mam . — Ja ? … Dyzma wzruszył ramionami . Była wzburzona i głos jej zaczął drgać niemal chrapliwie . Oczy iskrzyły się ciemnym połyskiem . — Tak ? Więc mam to rozumieć jako zapowiedź świństwa , do którego pan zmierza ? Ach , z jakąż rozkoszą obiła by m pana nahajem po tej kwadratowej twarzy ! — Że co ? — warknął Dyzma . — Że kogo ? Mnie ? Nagle Kasia zerwała się z krzesła i chwyciła go za rękę . — Nie ruszy pan jej ! Słyszy pan ! Nie śmie pan jej ruszyć ! Wargi jej dygotały . Nikodem jednym szarpnięciem uwolnił rękę . Przygryzła wargi i odeszła do okna . — To też coś takiego — doburknął Dyzma . — Pewno , że bardzo . — Ale mnie pan nie wyprosi ? Można usiąść ? — Czas spać — bąknął niechętnie . — Czy pan zawsze noc spędza tak cnotliwie ? Tak samotnie ? … — Co pani rozumie ? — zapytał niepewnie . — Rozumiem , dlaczego pan bałamuci Ninę . — Ja nie bałamucę — powiedział szczerze . — Dlaczego , owszem , pani mi się podoba . — Niech pan patrzy , niech pan patrzy … — No co ? Co ? Podobam się panu ? Kasia wybuchnęła cichym śmiechem . Dyzma bezradnie siedział z otwartymi ustami . Nie przestając śmiać się , zbliżyła się do samego łóżka . — No ! — No ! … — Precz , precz , proszę mnie puścić , ohyda ! … Precz ! … Smukłe ciało w spazmatycznych , rozpaczliwych rzutach usiłowało wyrwać się z grubych łap . Na próżno . Zrozumiała — za późno . Gdy szybko drżącymi rękoma nakładała pidżamę , Nikodem zaśmiał się : — Che , che , che … klasa z pani dziewucha . — Dobrze było ? Co ? — Ach , był pan łaskaw zauważyć to niezwykłe zjawisko . — Takie piękne ubranie ! Jaka szkoda ! Ślicznie zrobione , z takim smakiem . Czy pan ma krawca w Londynie ? — Nie — odparł po prostu — ja kupuję ubrania gotowe . Kasia zmięła serwetkę i wstała . — Ach , co mnie to obchodzi . Do widzenia ! — Jedziesz do Krupiewa ? — Tak . — Ale przed obiadem wrócisz ? — Nie wiem . Zobaczę . Gdy wyszła , Dyzma zapytał ostrożnie : — Czego się panna Kasia złości ? Nina skinęła głową . — Owszem . — Może przejedziemy się łódką ? — Dobrze . Wzięła szal i parasol , gdyż słońce piekło niemiłosiernie . — Wie pan , lepiej przejdziemy dalszą drogą . — Boi się pani przejść przez kładkę ? — Trochę . — Nie ma czego . Kładka mocna . — Ale ja dostanę zawrotu głowy i stracę równowagę … — Hm … czy warto obchodzić ? Ja panią przeniosę . — Nie wypada ! — uśmiechnęła się niemal figlarnie . — Oj , ostrożnie … — Ciężka jestem ? Jak długo mógł by pan mnie nieść ? Nikodem spojrzał w jej rozjarzone oczy . — Mógł by m ze trzy mile , z pięć mil … — Nie wszystkie kobiety — rzekł głośno . W jej głosie brzmiała nuta niechęci . — Co , pokłóciła się pani z panną Kasią ? — Za cóż to ? Zawahała się . — Panna Kasia mnie nie lubi ? — Nie to . Nina wybuchnęła śmiechem . — A on co ? — zapytała . Pani Nina zawołała : Dyzma był kontent z efektu . — Kim ? … — Dlaczego … owszem … — Owszem — bąknął . — Ach , pan nie lubi mówić o sobie . — Nie . Nie ma o czym . Chwilę milczał i dodał innym tonem : — Dobrze . Ale teraz ja będę wiosłowała , a pan przejdzie do steru . — Nie zmęczy się pani ? — Nie . Trochę gimnastyki nie zawadzi . — Umie pan pływać ? — zapytała . — Jak siekiera — odparł Nikodem i zaśmiał się . — I ja nie umiem . Musimy zatem zachować ostrożność . — Wysiądziemy ? — zapytała . — Może . Posiedzimy trochę w cieniu . — Tak , upał ogromny . — Ślicznie tu , prawda ? — zapytała Nina . — Niczego sobie . Siedli na mchu i Nikodem zapalił papierosa . — Czy bardzo zdziwił pana mój list ? — Za nic — upierał się Dyzma . Wyciągnęła rękę , lecz Nikodem podniósł list tak wysoko , że nie mogła dosięgnąć . — No , proszę , niech pan odda . — Nie oddam — zaśmiał się . To pracowały tartaki pana Kunickiego . — A po co potrafiać ? — Przecie go nie kochasz … — Nienawidzę , nienawidzę ! — No więc ? — Zagryzła wargi . — Może jeszcze i będę . Kto to może wiedzieć …