Walerya Marrene Morzkowska MĘŻOWIE I ŻONY Ty Elizo wykazała ś w Marcie wyraźnie wadliwości dotychczasowego kobiecego wychowania w obec materyalnych potrzeb , ja starała m się tutaj również wykazać te niedobory , w stosunku do moralnego świata . Obie więc wyszły śmy z jednego stanowiska , oby czytający połączyli wspólnym celem nasze nazwiska , tak jak złączone jesteśmy myślą i sercem . Przypisuję pracę . W skromnym domu przy ulicy Leszno , przed drzwiami drugiego piętra na których stał wyryty napis : " Konrad Dalecki patron Trybunału " stanęła około godziny - ej z południa , średnich lat kobieta . Była ubraną w grubą żałobę , krepowy welon osłaniał kapelusz , ale więcej jeszcze niż te powierzchowne oznaki , rysy jej świadczyły , że poniosła bolesną stratę . Oczy miała zaczerwienione od łez , czy niespania , usta zaciśnięte tłumionem cierpieniem . Czas jakiś stała pode drzwiami , odczytując wyryte nazwisko , jak gdyby namyślała się co ma uczynić , lub nie miała odwagi ważyć się na krok stanowczy . Aż wreszcie położyła rękę na dzwonku i nacisnęła go ruchem gorączkowym , bo mocny odgłos odpowiedział jej natychmiast . Pomimo to jednak , nikt nie otworzył , a kobieta raz i drugi napróżno powtarzała dzwonienie , gdy ze drzwi przeciwległych wyszła służąca , przez chwilę popatrzała na kobietę w żałobie i zapytała : — Pani zapewne chce widzieć się z panem adwokatem ? — Tak jest moja panienko . — To trzeba przyjść później , albo też rano , teraz adwokaci są na sądach . I udzieliwszy tej wiadomości , zeszła ze wschodów . Kobieta tak mało widać obeznaną była z rutyną prawną , iż szczegół ten był dla niej nowym , chciała więc odchodzić według otrzymanej rady , gdy jakiś młody mężczyzna , zatrzymał się przed drzwiami u których stała , wyjął klucz z kieszeni i otworzył je gotując się do wejścia . — Pan adwokat — wyrzekła drżącym głosem interesantka . — Tak pani — odparł zatrzymując się na progu i mierząc zdziwionym okiem kobietę , co tak nieśmiało przystępowała do niego . — Ja chciała m właśnie zasięgnąć rady — ciągnęła dalej , widocznie zdobywając się na odwagę . — A więc służę pani— odparł młody człowiek , który trafem o tej niezwykłej godzinie , powrócił do siebie . I wprowadził ją do skromnego gabinetu , wskazał fotel , a sam usiadł przed biurkiem , czekając co mu powie . Kobieta milczała , jakby nie wiedząc od czego zacząć . — Czy nie pani Skalska — zawołał przyglądając się uważniej swojej klientce . — Tak jest — odparła — pan mnie poznał eś . Zdaje mi się iż to tak dawno jak pan przychodził eś do mego męża od mecenasa X . — Jest temu kilka miesięcy zaledwie . Wstrząsnęła głową jakby te kilka miesięcy miały u niej znaczenie lat i patrzyła na adwokata załzawionemi oczyma . Wstęp ten w niczem nie mógł służyć za objaśnienie , dla tego też Dalecki zapytał : — W czemże pani użytecznym być mogę ? Ona spojrzała na swoje żałobne suknie , jakby zbierając myśli i wyrzekła : — Straciła m męża . Nie była to wcale odpowiedź na zapytanie prawnika ani wytłómaczenie powodu wizyty , adwokat jednak przyzwyczajony snadź do wielu słów próżnych , wysłuchał ich w milczeniu . — Pan znał eś go dobrze — mówiła dalej wdowa , zatrzymując się na wspomnieniu nieboszczyka , tu bowiem był początek jej nieszczęść . — Znał em pani , był to zacny człowiek . Łzy zakręciły się w oczach kobiety , zwróciła wzrok na prawnika , z pewnym rodzajem ufności i współczucia , jak gdyby ten sam fakt , stanowił moralny łącznik pomiędzy niemi . — Dla też — wyrzekła — zdecydowała m się udać do pana , bo nie śmiała m pójść do mecenasa X . , on taki zajęty . Słowa te nie były zbyt pochlebne dla Daleckiego , ale wdowa wymówiła je z taką szczerością , iż odparł : — Będę się starał odpowiedzieć zaufaniu pani , I patrzał na nią , jakby pragnął raz skrócić preliminarya , i dowiedzieć się w końcu , czego żądała . Ona zdawała się zupełnie zapominać o aksyomacie że czas stanowi pieniądz , i milczała pogrążona w myślach lub żalu . — Cóż panią sprowadza do mnie ? — spytał znowu . — Ah ! panie spotkało mnie tak wielkie nieszczęście , mąż . . . — Niestety — odparł adwokat wzruszony jej prawdziwym żalem — na nieszczęścia tego rodzaiu niema rady mv świecie , podzielam boleść pani , tylko nie widzę w czem tutaj pomocnym być mogę . Pani Skalska zrozumiała zapewne iż postąpiła niestosownie , dla niej śmierć męża , była wypadkiem od którego nie mogła odwrócić myśli . — Daruj pan — wyrzekła — chciała m mówić o czem innem . Została m się sama z dziećmi — sama nie mogąc sobie radzić , mąż zajmował się interesami , ja nic nie wiedziała m o niczem ; wraz z nim straciła m wszystko . Prawnik widząc iż nie potrafi naprowadzić rozżalonej kobiety na tor właściwy , zrezygnował się zapewne wysłuchać ją do końca , i czekał co dalej powie , z wyprobowaną cierpliwością człowieka , któremu żadna ludzka słabość obcą nie jest . — Straciła m wszystko — powtórzyła wdowa . — Jakto pani , wszak mąż pani był bardzo zamożny , interesa jego były w kwitnącym stanie . — A jednak — pochwyciła kobieta — jednak z jego śmiercią wszystko się zmieniło . — Nie pojmuję tego , zechciej mnie pani objaśnić . — Ależ — wybuchnęła kobieta — ja nic nie umiem objaśnić , ja właśnie chciała m zapytać pana , poradzić się bo czy być może ażeby m została z dwojgiem dzieci prawie w nędzy ? — W nędzy ! nie rozumiemy się zapewne , mąż pani sprzedał na kilka miesięcy przed śmiercią znaczny majątek . — Tak jest . — Wziął za niego przeszło pięć kroć sto tysięcy listami zastawnemi , wszak prawda ? był em wówczas jeszcze dependentem u mecenasa X . — Sprzedał majątek korzystnie , to wiem , bo słyszała m jak wspominał o tem , ale ilość więtych pieniędzy jest mi zupełnie niewiadoma , nie mieszała m się nigdy do jego interesów zajęta domem i dziećmi . A potem mąż w chorobie od razu stracił przytomność . Umarł na tyfus : Pani Skalska nie była w stanie skupić myśli do tyla by nie zbaczać od przedmiotu narady , do rzeczy leżących jej może więcej jeszcze na sercu . Co chwila zwracała się od interesów do szczegółów choroby i śmierci męża . Prawnik starał się na próżno ułożyć w pewien ład jej zwierzenia . — Cóż się stało a temi pieniędzmi ? — spytał znowu po chwili . — Otóż tego ja nie wiem , tego nikt nie wie . Zadanie było trudne , przechodzące zupełnie zakres jego działalności , prawnik powinien był ustąpić miejsca agentowi policyi . Jednak los tej kobiety wzruszył go . Jeśli nie mógł być tutaj pomocnym w urzędowym charakterze , chciał przysłużyć się jej radą przynajmniej , dla tego widząc że nie była w stanie zdać mu nawet sprawy z ostatnich majątkowych wypadków , ciągnął dalej badanie , które jedynie mogło mu jakkolwiek objaśnić położenie . — Czy po śmierci męża pani , sporządzono spis inwentarza , ustanowiono opiekę dla małoletnich , i kto się tem zajął ? — Zrobiono wszystko jak należy , była i rada familijna jedna i druga . — Któż jest przydanym opiekunem ? — Brat cioteczny mego męża , on nieodstępował go w ostatnich chwilach , zajął się pogrzebem i wszystkiemi formalnościami , których ja nie była m w stanie dopełnić . — I nie znaleziono pieniędzy ? — Nic wcale ! — A mąż pani czy nie wspominał o nich w chorobie ? — Był bezprzytomny . — W malignie czasem powraca myśl trapiąca , przypomnij sobie pani dobrze , czy nic nie mogło naprowadzić cię na ślad właściwy . — Ślad jest nawet wyraźny , tylko powiadają że to nie wystarcza . — Czemuż nie powiedziała ś pani tego od razu ? Jakiż to ślad ? mów pani wszystko . — Bo widzi pan odparła ośmielona kobieta , ja nigdy nie mieszała m się do interesów męża , tak na wsi jak w mieście dawał mi pewną summę na utrzymanie domu miesięcznie , zaspakajał potrzeby dzieci . Oh ! był to dobry mąż i ojciec , myślał o nas wszystkich , niczego nigdy nie zbrakło , nie żałował na żadną przyjemność , a ile razy zrobił dobry interes , kupował mi zawsze coś kosztownego . Ot i teraz naprzykład gdy sprzedał majątek kupił mi śliczną bransoletę . Tu łzy wstrzymywane głos jej zalały , i jednocześnie przypomniała sobie że to wszystko nie należało wcale do rzeczy . — Przepraszam pana adwokata — rzekła po chwili — czuję dobrze iż to nikogo nie obchodzi , chciała m tylko wytłumaczyć , że ja nic zgoła nie wiedziała m o czynnościach męża . Prawnik widząc iż nie zdoła , zapobiedz rozwlekłym opowiadaniom kobiety nie nawykłej streszczać myśli swoich , a chcąc zasięgnąć wiadomości o sprawie która zaciekawiała go coraz więcej , słuchał i czekał co z tego wyniknie , ona zaś otarłszy oczy mówiła dalej : — Od chwili sprzedania majątku rozmaici ludzi przychodzili proponując mężowi coraz nowe interesa , najczęściej jednak niepokoił go Herkner . — Urban Herkner — pochwycił adwokat uderzony tem nazwiskiem , zwracając uwagę na swoją klientkę . — Herkner , on dawniej był w stosunkach z moim mężem , i nieraz pożyczał od niego pieniędzy na krótkie terminy . — Pani wiedziała ś o tem ? — Czasem wiedziała m , czasem nie , mąż nie robił nigdy przedemną tajemnicy , tylko ja nie mieszała m się do tego czego nie rozumiała m . I znowu gotową była zboczyć z przedmiotu by opowiadać domowe stosunki , ale zatrzymała się w porę . — Na parę dni przed chorobą męża , Herkner nie dawał mu pokoju , proponował jakąś spółkę na bardzo korzystną spekulacyę , mąż wahał się , wiem o tem , aż wreszcie dzień czy dwa przed chorobą jego mieli długą bardzo konferencyę . Ja właśnie weszła m do pokoju męża , bo chciała m go zapytać . . . . — I cóż Herkner — przerwał Dalecki sprowadzając znowu panią Skalską na tor opowiadania . . — Herkner siedział i pisał , a na stole leżały rozłożone listy zastawne . — I nie zapytała ś pani męża , czy zrobił jaki interes ? — Me przyszło mi to na myśl , widziała m że był zajęty , wyszła m więc aby mu nie przeszkadzać , później w czasie jego choroby wszystko inne wypadło mi z pamięci . Ale gdy nie znalazły się pieniądze , przypomniała m sobie te okoliczności , tem bardziej że mąż wśród majaczeń maligny powtarzał często nazwisko Herknera , mieszając je z cyframi i interesami których nie mogła m zrozumieć . — A w papierach pozostałych nie znalazło się żadnego kwitu , żadnego śladu jakiej pożyczki lub tzanzakcyi . — Nic wcale , oprócz rozmaitych dawnych rachunków z Herknerem i zkwitowanych rewersów . — I nic więcej ? — Jest jeszcze list który Herkner pisał do rnęża w czasie gdy tenże wyjechał z Warszawy za interesami . W liście tym Herkner najformalniej proponuje mężowi , by użyć kapitał przez niego posiadany , na interes który chciał mu ustnie przedstawić , i prosi tylko o przyśpieszenie powrotu . — A data tego listu ? — Poprzedza o parę tygodni chorobę męża , powrócił on rzeczywiście wcześniej niż pierwiastkowo zamierzał z podróży . — Masz pani ten list ? Wdowa wydobyła go z pugilaresu i podała adwokatowi . Ten przeczytał go uważnie , a przeczytawszy złożył we czworo , i trzymał w ręku nic nie mówiąc . — Czy — spytał znowu po namyśle — Herkner odwiedzał męża w chorobie ? — Dowiadywał się i przychodził często , podzielał nasz niepokój , był nawet przy jego śmierci . — Był przy śmierci ? — powtórzył z namysłem adwokat — to nie bez przyczyny , o ile wiem Herkner nie jest wcale czułego usposobienia ; czy znasz go pani dobrze ? To proste pytanie zastanowiło kobietę , po raz pierwszy może pomyślała nad moralną wartością człowieka niespodzianie wmieszanego w jej życie . Nie była ona wprawną w odgadywanie ani definiowanie charakterów , dotąd żyła zamknięta zbyt wyłącznie w domowej sferze i nie wyjrzała nigdy na szerszy horyzont . — Czy go znam — powtórzyła zadane sobie pytanie — widywała m go oddawna dość często . — Chcę mówić czy masz pani jakie dane o jego uczciwości i sposobie postępowania ? Musiała przyznać zupełną niewiadomość w tym względzie . Dalecki zaś miał może szczególne powody kłaść nacisk na tę okoliczność , ale ona nie zrozumiała tego i nie mogła mu być wcale pomocną pod tym względem . — A rada familijna i opiekun przydany czy nic nie postanowili co do tego ? — Jakżeż mogli stanowić o rzeczy zniknionej , zapewne trzeba uważać ją za straconą . — Czy takie jest zdanie opiekuna ? — spytał naciskiem . — Tak , pan Horyłło ciągle mi to powtarza . — Horyłło , Leonard Horyłło — zawołał znowu coraz bardziej zajęty adwokat . — Tak jest , to cioteczny brat mego męża i mój opiekun . Pani Skalska tak czuła się niezdolną , samoistnie działać , iż opiekuna dzieci brała za własnego . Nie zauważyła tutaj znowu nacisku z jakim prawnik wymawiał imię i nazwisko Horyłły . — Wszystko to są smutne fakta ; pani widocznie padła ś ofiarą rozmyślnego oszttkaństwa , przyznam się jednak iż nie widzę o co tutaj sprawę zahaczyć można . — Ach ! — zawołała rozżalona wdowa — ja sądziła m że prawo powinno bronić mnie i dzieci . Wymówiła to z naiwną prostotą ludzi , którzy nie mieli sposobności zetknąć się ze światem , i mieszają z prawem abstrakcyjne pojęcia sprawiedliwości . Konrad spojrzał na nią litośnie , ta bezbronna istota i jej szczególne położenie budziło w nim coraz większe współczucie , ale trudne mu było wytłumaczyć że prawo nie miało tutaj żadnej zasady do uznania nawet istoty czynu i nie mogło nikogo zaczepić z pozorem sprawiedliwości , dla tego nie odpowiedział na jej bolesny wykrzyknik . — Więc pan nic nie możesz dla nas uczynić , nie dajesz mi żadnej nadziei ? — spytała po chwili oczekiwania — a ja . . . ja złożyła m w tej naradzie moje ostatnie nadzieje . Przez tę krótką rozmowę , adwokat zdobył zupełnie jej zaufanie . — Jestem na pani rozkazy — odparł — jednak nie będę taił , iż fakta jakie mi pani przedstawiasz są bardzo trudne do rozwikłania . Spuściła głowę i przez chwilę milczeli oboje . Dla Konrada ta cała sprawa przedstawiała psychologiczne zadanie , pani Skalska zdawała mu się biedną muchą , ujętą w potężne sieci , których nie domyślała się nawet . Ażeby rozwikłać tę trudną sprawę nie wystarczała ani znajomość ustaw , ani dyalektyczna wprawa , tutaj bystrość i przezorność musiała przewodniczyć jedynie w labiryncie wydarzeń , by zmusić przywłaszczycieli do oddania majątku wdowie i sierotom . Są ludzie którzy lubią walkę co roznamiętniają się do pokonania przeszkód i posiadają szlachetną , bezinteresowną miłość sprawiedliwości , Konrad do nich należał ; złe każde budziło w nim wstręt , oburzenie i chęć zniweczenia go koniecznie . Traf ślepy lub instynkt tej kobiety zaprowadził ją właśnie do człowieka co mógł wziąść do tyla jej sprawę do serca , by o niej nie zrozpaczyć od razu . — A pan Horyłło — zapytał Konrad nagle podnosząc głowę — czy wie o tem iż pani zgłosiła ś się do mnie ? — Nie — wyrzekła wdowa nieśmiało , jakby upatrywała w tem pytaniu naganę — opiekuna mego nie ma w Warszawie . — Czy pani masz go w podejrzeniu ? — Ja ! — zawołała poraz pierwszy tknięta podobną myślą — ja , jakżeż jabym mogła podejrzywać go o coś podobnego , to była by wielka zbrodnia pozbawiać całego mienia wdowę i sieroty , których właśnie bronić powinien . Konrad spojrzał na kobietę w żałobie , jakby ją zapytywał z jakiego świata pochodzi , skoro wierzyła iż ten najpowszedniejszy z grzechów ludzkich , skrzywdzenie słabych , było rzeczą wołającą o pomstę do nieba . Niestety słońce oświeca wiele czynów równie ohydnych , a żadna gwiazda nie zadrży pomimo to w swoich posadach , żadna wszechwładna ręka nie wystąpi widocznie , by bronić uciśnionych niesłusznie . — Pani — wyrzekł tylko — czy masz we mnie zaufanie ? — O tak — szepnęła wdowa z prawdziwem przekonaniem . — A więc nie mów nikomu o tem iż zasięgała ś mojej rady . — Uczynię jak pan żądasz — spytała wlepiając w niego strwożone oczy — ale nie pojmuję czemu . . . — Później wytłómaczę to pani wyraźnie . — Więc pan by ś sądził ? — zawołała nie śmiejąc dokończyć zaczętej myśli . — Ja nic nie przesądzam , żądam tylko swobody działania w sprawie której wątka dopiero szukać muszę , a bezwzględna tajemnica jest mi koniecznie potrzebna . — Nawet przed Horyłłą ? — Nawet i koniecznie przed nim . przyrzekła co żądał , ale fakt ten przenosił rzeczywiście jej pojęcie . Nie na próżno zachowała na twarzy pomimo siwiejących włosów charakterystykę dziecinną . Na czole jej leżała niezmącona pogoda niewinności , a czoło pokryte siecią drobniutkich zmarszczek , zdolne było zarumienić się za lada wzruszeniem . Widocznie ta kobieta przeszła przez życie , pod bezpieczną osłoną mężowskiej opieki nieświadoma i spokojna , dotąd uszanowały ją burze losu , nieznane jej były namiętne walki , porywy myśli , ani też żądza wiedzy . Z domu rodziców weszła w dom męża , z pod władzy ojcowskiej pod jego władzę , i spełniała ciche obowiązki nie wybiegając wzrokiem nawet , po za swój zakres , nie starając się rozszerzyć widnokręgu inteligencyi . Nie zapytała nigdy samej siebie , czego świat i ludzie mają prawo żądać od jednostki , ani społeczeństwo od członków swoich , nie pomyślała o tem , że forma może pochłaniać ducha .Żaden z tych palących problematów dzisiajszych nie zaniepokoił jej snów . Ster życia swego zdała na drugich , i było jej z tem dobrze bardzo . . . dopóki nie uderzył grom nieszczęścia , i nie zdruzgotał jej bytu . Nie była ona nigdy towarzyszką męża w wysokiem tego słowa znaczeniu , ale raczej rodzajem niewolnicy , z którą pan jej obchodził się łagodnie . Nie dzieliła trosk jego i myśli , żyła po za kołem jego działalności , więc też śmierć męża , zastała ją zupełnie nie przygotowaną do walki bytu , której istnienia nie domyślała się nawet . Była to jedna z tych istot , co nie czują rwących prądów przyszłości , nurtujących ustrój społeczny , co nie rozumieją nowych potrzeb i żądz jakie powstają w głębi duchów ludzkich , ani tego że to co dziś jest dostateczne , jutro już wystarczyć nie może . Gdyby kto tę kobietę mógł cofnąć o wiek cały , ona dopiero znalazła by się na właściwem stanowisku , wówczas gdy życie było łatwiejsze , potrzeby nie tak złożone , a prawo i obyczaj strzegły więcej niż dzisiaj bezbronnej kobiety . Teraz zaś stanowiła rodzaj społecznej anomalii i musiała być zgniecioną wśród nieubłaganego starcia srogich żywiołów , jeśli tylko silniejsza ręka nie zasłoniła ją przed niebezpieczeństwem . — Więc nie podejrzywasz pani nikogo ? — spytał znowu po długiej chwili Dalecki . — Boże odpuść , rzuciła m może podejrzenia — odparła nieśmiało wdowa — ale . . . — Ale cóż ? — Po śmierci nieboszczyka rnęża wszyscy obecni powołani zostali do przysięgi że nic nie wzięli ani utaili z mienia jego , więc . . . — I Herkner przysięgał także — pochwycił ze szczególnym naciskiem prawnik . — Przysięgał , ale pomimo to . . . Zatrzymała się znowu nie śmiejąc dokończyć . — Mów pani wyraźniej w takich razach wszystko jest ważne . — W czasie gdy mąż mój konał jedna ze sług weszła do gabinetu jego i widziała jak Herkner wydobywał jakiś papier z szuflady w której on właśnie składał ważne dokumenty . — Jakim sposobem miał klucz od tej szuflady , kto mu ją . wskazał ? — Alboż ja mogę wiedzieć , w podobnej chwili któż mógł o tem pamiętać , traciła m męża . Mówiąc to pani Skalska zalała się łzami , a w konferencyi nastąpiła konieczna przerwa . — Czemuż — wyrzekł po chwili adwokat — nie powiedziała ś mi pani tego od razu , jest to nadzwyczaj ważna okoliczność . — Bo — odparła — opiekun upewniał mnie że to musiało być przywidzenie , a ta sama służąca później mniej wyraźnie opowiadała zaszłe zdarzenie . — Czy służąca ta jest dotąd u pani ? — Nie , musiała m ją oddalić jak wszystkich zbytkowych ludzi . — I nie wiesz pani gdzie się teraz znajduje ? " — Nie wiem . — A służąca ta czy także składała przysięgę ? — Nie umiem powiedzieć , Horyłło się tem zajmował , była to tak okropna chwila . — Czy pamiętasz pani przynajmniej jej imie i nazwisko , jest to jedyny ślad , po którym jak po nitce do kłębka trafićby można ? — Nazywała się Rozalia Polińska . — Więc Horyłło wiedział o tem co ona mówiła pani ? — Twierdził że tego widzieć nie mogła . Konrad namyślał się przez chwilę , dla niego sprawa ta była aż nadto jasną , ale pewność moralna nie stanowiła tutaj nic , a przynajmniej bardzo mało , miałże otwierać jej oczy , wykazywać jakiej haniebnej zmowy stała się ofiarą ? Czuł iż to nie przydało by się na nic , że kobieta ostrzeżona w ten sposób , nie potrafiła by zachować milczenia , a zatem popsućby mogła słabe szanse powodzenia . Tu trzeba było działać samemu , a nadewszystko odszukać służącej i wymódz na niej szczegółowe zeznanie . Na razie więc konferencya z Konradem Daleckim nie doprowadziła do żadnego widocznego rezultatu ; kobieta zrzuciła przed nim tłoczący ją ciężar a w zamian odebrała niepewne obietnice . Jednak pomimo całej nieświadomości swojej miała przecież pojęcie iż za poradę prawną tak samo jak i lekarską płacić trzeba , wyciągnęła więc nieśmiało rękę i położyła na stole dziesięciorublowy papierek , ale prawnik odsunął go napowrót . — Pani — wyrzekł — nie wiem czy będę mógł działać prawnie w tym interesie , nie mogę przyjąć wynagrodzenia . — Przecież panie — szepnęła zapłoniona wdowa nie wiedząc co ma uczynić . Konrad był nieporuszony , sprawa ta wychodziła po za powszechną normę tak samo jak ta kobieta różniła się od ogółu , obie zajęły go zarówno . Gdy pani Skalska wyszła z mieszkania młodego prawnika i znalazła się znów na ulicy zapełnionej tłumem przechodniów , opuściły ją gorączkowe siły , które utrzymywały ją dotąd , więc wolnym krokiem jakby przygnębiona swoim położeniem szła ze spuszczoną głową ku Chłodnej ulicy gdzie w głębi dziedzińca zajmowała od kilku tygodni dwa pokoiki . Biedna kobieta nie miała się czego śpieszyć ; dzień był wiosenny , słońce słało już na ziemię gorące promienie , a pąki drzew w ogrodach i skwerach rozwijały się przypominając mieszkańcom miast naturę i jej uśmiechy świeżą zielonością swoją . Ona patrzyła na to obojotnemi oczyma , umysł jej nie posiadał ani dość swobody ani dość siły , by pojąć , pokochać cuda przyrody . To młode kipiące życie roślinne , strojące ziemię w tak czarowną szatę nie przemawiało do jej serca , uwaga nawet więcej zwróconą była na sklepy i przechodniów , niż na klomby strojące gdzie nie gdzie zielone trawniki placów . Przechodząc przez Żabią ulicę , weszła do skromnego magazynu i kupiła dwa czarne słomkowe kapelusze , a potem już prędzej i śmielej dążyła do domu . Zastukała do nizkich drzwi mieszkania , u których brakowało dzwonka i weszła . Było to jedno z tych mieszkań ciasnych , wilgotnych , gdzie od wieków nie naprawiano nic zgoła . Widać gospodarz i lokatorowie zarówno , po macoszemu się z niemi obchodzili . Piec złożony ze starych kafli , kłócących się z sobą siną i żółtawą barwą , rozpękniony i zaczerniały od dymu , pochylał się widocznie ku jednej stronie , ściany niegdyś malowane , dzisiaj były tak brudne , iż trudno było dopatrzeć ich prawdziwej barwy , pod szerokiemi plamami wilgoci , które najciemniejsze u dołu , rozpływały się ku górze w jednaki szary koloryt . Nierówna podłoga zasłana odwieczną warstwą kurzu i drzwi domykające się z trudnością , dopełniały smutnej powierzchowności lokalu , gdzie pani Skalska schroniła się z córkami . Nie było to wcale czyste i skromne ubóstwo , ale nędza miasta , w którem brakuje niezbędnych warunków życia , przestrzeni i powietrza . Wśród tych smutnych ścian , stały porozstawiane rozmaite zabytki dawnej zamożności , pomięszane z domowemi sprzętami , które szczupłe gospodarstwo niezbędnemi uczyniło . Wszędzie znać było nawyknienia ludzi , przyzwyczajonych do innego bytu i nieumiejących dać sobie rady w obecnem położeniu . W pierwszym pokoiku była kuchnia , około której krzątała się służąca , z drugiego usiłowano zrobić coś na kształt salonu . Łóżka zasłoniono parawanem , a na najwidoczniejszem miejscu postawiono kanapę z fotelami i stolikiem , jakby oczekujące przybycia gości . Te eleganckie meble pozostałość dawnej świetności , kłóciły się powierzchownością swoją z prostym stołem pokrytym ceratą , stojącym opodal , który służył widocznie całej rodzinie do codziennych zajęć i posiłków . W pokoju tym znajdowały się dwie dziewczyny ; starsza Hortensya siedziała przy oknie , młodsza Ksawera leżała na wpół na kanapie , obie były bezczynne , ręce ich były założone , oczy Hortensyi wybiegały za okno na wązki dziedziniec ; Ksawera patrzyła w sufit . Siostry nie były wcale podobne do siebie , starsza liczyła lat siedmnaście , a jeśli nie można było nazwać ją pięknością , miała przecież ten zwykły zdawkowy wdzięk pierwszej młodości , który nadawał powab jej świeżym puszystym licom , ożywiał wigotny koral ust , i jaśniał w spojrzeniu iei niebieskich oczów . Nędza ani żałoba nie wywarła dotąd na nią niszczącego wpływu , na przekor otoczeniu podobną była do kwiatu rozkwitającego w słońcu pomyślności . Ksawera znowu była wątłą i bladą , czarne wielkie oczy świeciły posępnie wśród zapadłej twarzy , ciemne włosy zwieszały się w bogatych zwojach nad czołem , którego kształy świadczyły o sile inteligencyi . Chociaż mało co młodsza od Hortensyi , miała jeszcze wiele cech dziecinnych , tak że na pierwsze spojrzenie można jej było dać zaledwie lat cztemaście . Głowa obciążona warkoczami zdawała się za wielką na jej kibić nierozwiniętą , czoło rozszerzone ku skroniom było nieproporcyonalne do reszty rysów . A jednak gdyby tylko ożywiły się te smutne oczy , roztworzyły się uśmiechem jak usta siostry , i barwa krwi zaróżowiła blade policzki , ta dziewczyna przetworzyła by się do niepoznania i stała piękną nieledwie . Dzisiaj nikt na Ksawerę nie zwracał uwagi , było to szczególne dziecko , wiecznie zamyślone , matka i siostra znajdowały ją brzydką , a ona sama zapewne nigdy nie zatroskała się o swoje zewnętrzne powaby . — Ksawerko — odezwała się Hortensya znudzona milczeniem — mama idzie . — I cóż ztąd — odparła młodsza niedbale , nie ruszając się z miejsca . Hortensya ziewnęła szeroko , poprawiła się na krześle i zwracając znowu wzrok na dziedziniec , który widać stanowił jej jedyną rozrywkę , patrzyła z obwisłemi ramionami na kury grzebiące w śmietniku , i dzieci stróża bawiące się piłką . Tak obie zastała matka , żadna nie ruszyła się by ją powitać , zdjąć kapelusz i okrycie , lub pomódz w czemkolwiek , ona jednak snadź przywykłą była do tego obejścia , bo nie zwróciła na nie uwagi . — Cóżeście robiły tutaj ? — spytała spoglądając na córki wzrokiem pełnym miłości . — A cóż miały śmy robić ? — odparła cierpko Hortensya . — Czy nie był tu nikt ? — Alboż to u nas kto bywa — wyrzekła córka z wyraźną wymówką w głosie , rzucając przytem żałosne spojrzenie na fotele symetrycznie stojące przy kanapie — jedyną naszą rozrywką są krzyki i bitwy zasmolonych dzieci na tym dziedzińcu , gdybyż choć na ulicę był widok . Matka słysząc te narzekania córki westchnęła z głębi serca . — Moje dziecko — odparła łagodnie — wiesz dobrze iż gdyby śmy byli bogaci , mieszkali by śmy jak dawniej od frontu w pięknym apartamencie . Biedna kobieta nie znalazła innej odpowiedzi , bo koniecznem następstwem jej uległego charakteru i bierności w życiu , była zupełna niezdolność kierowania dziećmi . Nie zwróciła uwagi , iż ona równie i więcej może jak córki , dotkniętą była smutnem obecnem położeniem , że one zdradzały bezmyślność lub brak serca , nie starając się dopomódz jej w czemkolwiek i pogorszając swoją dolę próżnem narzekaniem . Smutek ich podwajał jej boleść , a każde westchnienie , lub cierpkie słowo rozdzierało jej serce . — Horciu — wyrzekła chcąc sprawić jej przyjemność i rozwijając z papieru swój sprawunek — kupiła m kapelusze takie jakich pragnęła ś . Dziewczyna podniosła się ze skwapliwością , której wcale nie okazywała matce i przybiegła oglądać kupno . Ale radość jej trwała krótko ; obejrzawszy kapelusz zamiast podziękować matce patrzącej na nią rozjaśnionym wzrokiem , rzuciła go na stół pogardliwym ruchem . — Oh ! — zawołała — widziała m u Lotha daleko ładniejsze , a potem gdzie ja to włożę — alboż mam nową suknię na wiosnę ? — Jesteśmy przecie w żałobie , moje dziecko — odezwała się matka ze łzami w oczach — jeszcze niema czterech miesięcy jak ojciec umarł . — To też przez cztery miesiące suknia dobrze zszarzać się musi , zwłaszcza kiedy się ma jedną tylko . Więc taką była jedyna myśl obudzona słowami matki . Dzieci ślepo kochane są zazwyczaj niewdzięczne , sądzą zbyt często że od rodziców należy im się wszystko , a one nie są obowiązane nic zgoła dać w zamian ; uważają się za rodzaj bóstw domowych którym powinno się składać dary i hołdy . — Ksawerko — odezwała się znowu matka zwracając się do młodszej — jest tu i dla ciebie kapelusz . — Ksawera nie poruszyła się z kanapy nie oderwała oczów od punktu w suficie który zdawał się skupiać całą jej uwagę . — Dziękuję mamie — odparła niedbale . Pani Skalska usiadła w milczeniu , dar jej został źle przyjęty , a przecież z jaką radością czyniła ten mały zakup dla córek , w nadziei że im sprawi niespodziankę , jak długo walczyła z sobą zanim zdecydowała się zrobić ten zbytkowy wydatek . A teraz kapelusze leżały porzucone na stole nie rozchmurzywszy nawet oblicza żadnej z nich . Tego było za nadto , wdowa wsparła czoło na ręku , i zamyśliła się smutnie . Zapewne nie była w stanie zdać sobie dokładanie sprawy z położenia , czuła jednak niewyraźnie że rodzinie jej wszystko nie szło tak jak iść powinno , że oprócz materyalnego nieszczęścia , ciążyło naft niemi coś więcej jeszcze . Ciszę przerwała służąca nakrywając do obiadu , dopiero gdy dymiąca waza stanęła na stole , Hortensya powstała , i przysunęła się do stolika . Obiad przerywał jako tako monotonię dnia , zmuszając ją koniecznie do pewnego ruchu i zajęcia . — Chodź tu Ksawerko — odezwała się do siostry — czy nie widzisz że rosół stygnie . Młodsza podniosła się leniwo z kanapy , i nie mówiąc słowa przyszła zająć zwykłe miejsce . Matka zaczęła rozlewać zupę . Hortensya czas jakiś przyglądała się swemu talerzowi z widoczną niechęcią , potem z rodzajem niedowierzania poniosła łyżkę do ust , i odrzuciła ją natychmiast . — Jaki szkaradny rosół — zawołała — jeść go nie można . Nie wiadomo czy rosół był zły w istocie , czy tylko wydawał się takim rozkapryszonej dziewczynie , bo matka i siostra jadły go w milczeniu . Sztuka mięsa i jarzyna doznały tegoż samego losu , Hortensya zaledwie raczyła je skosztować , krzywiąc się zawczasu . — Będziesz głodna — mówiła zafrasowana matka — spoglądając na nią z żalem i miłością . — Będę , i cóż ztąd — odparła wzruszając ramionami — Katarzyna tak niegodziwie gotuje . — Moje dziecko — szepnęła wdowa jakby usprawiedliwiając się z tego faktu — wiesz przecie że wychodziła m za interesami , nie mogła m dopilnować obiadu . Córka nic nie odpowiedziała , tylko okraiwała skórkę chleba i gryzła ją białemi ząbkami . — Mój Boże , zjedz cokolwiek — prosiła matka , przysuwając do niej wzgardzone potrawy — będzie ci szkodzić , widzę że jesteś głodna . — Pewno żem głodna , ale cóż kiedy niema nic do jedzenia — odparła Hortensya odwracając się z niesmakiem . — Cóźby ś ty jadła moje dziecko ? — pytała wdowa ze łzami w oczach . Ale nadąsana Hortensya nie raczyła odpowiedzić , wstała od stołu i powróciła na dawne miejsce koło okna . Żadna z tych kobiet nie musiała walczyć z niedostatkiem , ani myślić zawczasu o przyszłości , były to rozbitki rzucone bez steru na bezbrzeżne morze , które prędzej lub później pochłonąć je musiało , a zły los zamiast jednoczyć rozdzielał coraz bardziej . — A ty Ksawerko — wyrzekła rozżalona wdowa — czy i tobie nie smakuje kuchnia Katarzyny ? — Nie mamo , ja o czem innem myślała m . I nie dając żadnych objaśnień , wstała od stołu pocałowała matkę i poszła znów w swój ulubiony róg kanapy . Matka została na miejscu przygnębiona . Czuła dobrze iż córki nie były dla niej takiemi jak być powinny , i nie znajdowała na to rady . Dotąd nie nawykła zastanawiać się nad czemkolwiek , ani brać na siebie żadnej inicyatywy , była w praktycznych nawet kwestyach , rodzajem wiecznego dziecka , lub posłusznej maszyny której mąż nadawał kierunek . Rzecz prosta że gdy tego kierunku zabrakło maszyna pozostała bezczynną . Czas jakiś biedna kobieta siedziała przy pustym stole , aż wreszcie powstała i zaczęła sprzątać , pomagając Katarzynie , która prasowała kołnierzyki Hortensyi ; żadna z córek nie pomogła jej w tem zajęciu , a starsza nawet odezwała się z przekąsem : — Czegóż się tak mamo śpieszysz ze sprzątaniem , czy myślisz że tu kto przyjdzie ? Pani Skalska zatrzymała , się w swoim zajęciu i odparła łagodnie : — Nie spodziewam się nikogo moje dziecko , chciała m tylko by tu było trochę porządniej . — Oh ! to już daremna fatyga . I Hortensya powiodła okiem po brudnych ścianach i po brudniejszych jeszcze drzwiach i podłodze . — Może też — wyrzekła matka , chcąc czemkolwiek rozerwać rozkapryszoną córkę — powróci ze wsi wuj Horyłło . — To i cóż ztąd ? — Może zajrzy do nas . Starsza córka wzruszyła ramionami . — Ciekawam bardzo , po coby tu miał zaglądać ? I roześmiała się gorzko . — Przecież on jest naszym opiekunem i powinien o nas myślić . — Mamo — odezwała się Ksawera — wuj Horyłło za życia ojca rzadko u nas bywał . — Prawda moje dziecko , ojciec go nie lubił . — Dla czegóż więc — pytała dalej dziewczyna — zrobiono go naszym opiekunem ? — Dla tego że był dla nas bardzo dobrym w czasie choroby ojca , pamiętasz jak przesiadywał u nas dnie i noce , sprowadzał coraz nowych doktorów i okazał się z prawdziwem poświęceniem . A potem twój ojciec pochodził z Galicyi i nie miał tutaj bliższych krewnych . — A co to znaczy być czyim opiekunem ? — Dziecinna jesteś Ksawerko — odparła pani Skalska trochę zakłopotana pytaniem córki — to znaczy zajmować się interesami i majątkiem wdowy i sierot jakiemy my jesteśmy . — Powiadasz mamo że nie mamy majątku , a co do nas nie widzę wcale by wuj Horyłło zajmował się tem co robiemy . — Nie trzeba być niewdzięczną moje dziecko , przypomnij sobie tylko chorobę ojca . Ksawera umilkła na chwilę , potem jednak odezwała się znowu . — Mamo a co my będziem dalej robiły ? — Jakto ? — spytała pani Skalska , nie rozumiejąc dobrze córki . — Czy będzićm tak zawsze siedzieć bezczynnie , w tych brudnych pokoikach ? Matka westchnęła , a do rozmowy wmieszała się Hortensya zniecierpliwiona pytaniami siostry . — Doprawdy tej Ksawerze to Bóg wie co przychodzi do głowy . Przecież nie siedziemy tutaj z przyjemności ale z musu , a ty kiedyś taka mądra to kup sobie piękny pałac i zajmij w nim pierwsze piętro . — Ja nie o tem wcale chciała m mówić — przerwała młodsza . — Ciekawam o czem więc . — Ja myślała m — mówiła dalej zwracając się do matki — że są ludzie co umieją zapracować sobie na chleb i utrzymanie ? Więc czemże chcesz zostać — zawołała z oburzeniem Hortensya — czy guwernantką ; co do mnie wolała by m umrzeć . — Kiedy bo ja nic nie umiem — odparła Ksawera smutnie , pokornie prawie . — A cóż ty chcesz umieć więcej — spytała siostra . — Ja nie wiem , tylko nasz nauczyciel muzyki mówił mi iż jego córki są na pensyi ; pytała m go czego się uczą , wyliczył mi wówczas pełno przedmiotów których nie znała m nawet z nazwiska . Poszła m więc do ojca i prosiła m go aby mnie także oddał na pensyę . — A to po co ? — zapytał — dziewczętom najlepiej w domu pod okiem matki . — Chciała by m się uczyć — wyrzekła m . Ale ojciec się roześmiał i powiedział : — Nauka kobiecie nie potrzebna i bez tego możesz być dobrą żoną , jak twoja matka . — Twój ojciec miał słuszność , Ksawerko , ja nigdy nie zapotrzebowała m nauki . — Jednakże mamo — mówiła nie zupełnie przekonana córka — nasz nauczyciel muzyki kształcił córki na guwernantki . — To bardzo słusznie — wtrąciła Hortensya — córki nauczyciela powinny być guwernantkami , co innego my . . . — Dla czegóż co innego ? — Mój Boże , mamo , Ksawerka nawet tego zrozumieć nie może . — Horcia ma racyę — wyrzekła matka — wy miałyście majątek . . . . — Sama powiadasz mamo że go już nie mamy , więc ja nie moge dopatrzeć różnicy . — Zobaczysz mamo — zawołała śmiejąc się . Hortensya — że ona nie długo będzie chciała założyć magazyn , lub zostać szwaczką . — Ale kiedy ja nawet szyć nie umiem . — To się ucz — odparła siostra złośliwie . Ksawera wstrząsnęła głową . — Oh ! — zawołała — żeby m ja mogła się uczyć ! — To i cóżby ci z tego przyszło ? — Miała by m przynajmniej czem zapełnić te długie godziny , wiedziała by m dla czego wiatr wieje , dla czego latają ptaki , rozwijają się kwiaty , co było dawniej na świecie , jacy ludzie zamieszkiwali ziemię , co myśleli i cierpieli ? — Alboż to jest w książkach ? — Pan Bzowski mówił mi że tam jest wszystko — zawołała Ksawera z naiwną wiarą . — Oh ! gdyby m ja miała książki ! — Moje dziecko — wyrzekła matka , zachciewa ci się nie wiedzieć czego , widzisz przecie w jakiem jesteśmy położeniu , lada dzień zabraknąć nam może chleba . — Ja też o nic nie proszę mamo — szepnęła Ksawera — tylko tak mówię czego by m pragnęła , jak to czyni Hortensya wzdychając do kapelusza lub do sukni nowej . — To wcale co innego , ja pragnę rzeczy potrzebnych , rzeczy które mieć powinna m , gdy tymczasem ty . . . Nie dokończyła zaczętego frazesu a raczej dokończyła go pogardliwym ruchem i spojrzeniem . Ksawera nie zaprotestowała przeciw wyrokowi starszej siostry , jeśli sama nie była przekonaną , nie czuła się też na siłach wytłumaczyć słuszność swoich zdań i życzeń . Była ona tak młodą , otoczoną tak zamkniętym kołem , iż nie znajdując nigdzie poparcia , musiała zapytać samej siebie , czy marzenia jej nie były błędem ? i zwątpić o samej sobie . Przez czas jakiś trwała cisza , Ksawera przerwała ją znowu . — Co też się dzieje z żoną wuja Horyłły ? — Czy ty pamiętasz ją Ksawerko ? — O pamiętam dobrze , nawet kiedy pierwszy raz była u nas po ślubie , to bardzo dawno bedzie temu lat z ośm . Wujenka była młodziutka , śliczna jak anioł na tym obrazie co wisiał nad mamy łóżkiem . Przywiozła nam cukierków , zabawek , i tak bawiła się z nami , taka była wesoła i żywa . — Wszak widziała ś ją i później Ksawerko ? — Widziała m , ule później już ją sobie nie tak dobrze przypominam , siedziała pomiędzy starszemi straciła te śliczne rumieńce , oczy miała smutne , a twarz bledziutką . Spytała mi się czy poznaję ciocię Teresie , a ja spojrzała m na nią nie wiedząc ktoto taki . Gdzież ona jest teraz ? — Pan Horyłło mówił że jest w Warszawie . — Dla czegóż ona do nas nie przyjdzie mamo ? — Podobno jest cierpiącą . — To chodźmy do niej , chciała by m ją widzieć . — Wujenka Teresa — odezwała się Hortensya — musi mieć przyjemniejsze znajomości , niż kobiety takie jak my w ubóstwie i żałobie , to cóż że o nas nie pamięta . Hortensya uważała podobny postępek za bardzo naturalny ; być może iż postawiona w warunkach pomyślności , sama była gotową go spełnić . Ta uwaga jej zakończyła rozmowę . Ksawera zapadła znowu w swoją zadumę , Hortensya wyglądała przez okno , a pani Skalska wzięła robotę ; w pokoju było cicho , smutno , ponuro , tylko czasem dolatywał tutaj gwar uliczny , lub turkot powozu . Gdy się to działo w mieszkaniu wdowy , z bankhofu kolei gdzie właśnie nadszedł pociąg pośpieszny , wysiadł pan Leonard Horyłło , skinął na jedną z dorożek stojących szeregiem , rzucił się w nią , rozparł szeroko i obiecawszy podwójną zapłatę , kazał jechać co koń wyskoczy . — Był to człowiek w średnim wieku , zdradzający jednak w ubraniu i ruchach pewne młodzieńcze pretensye . Ubranie miał eleganckie ściśle zastosowane do mody i pory , a natwarzy tę szczęśliwą niedbałość właściwą pierwszej wiośnie życia , bytowi nie zachmurzonemu żadną doraźną troską , lub też płytkim umysłom nie pytającym o jutro , i zatopionym w egoistycznem użyciu . Pan Leonard , nie był dość młodym by wytłumaczyć ten wyraz zadowolenia i pewności siebie rozlany na całej postawie , być może więc iż wszystko w świecie szło po jego myśli , bo spoglądał w koło wesoły , oczyma nie zdradzającemi troski żadnej . Wyglądał on na zamożnego szlachcica , który rad z tego że jakiś interes zapędził go do miasta , gotuje się użyć czasu i pieniędzy bez żadnego niepotrzebnego skrupułu . Z tego więc zapewne powodu pan Leonard rad był z siebie i drugich . Zresztą fizyognomia jego nie miała żadnych cech szczególnych , był wysoki i barczysty dobrej tuszy , jakby na świadectwo że nie pogardzał wcale materyalnemi przyjemnościami bytu . Znać było po obwisłym podbródku i szerokich ustach jego które zawsze zdawały się coś smakować że musiał znać się doskonale na kuchni , a nos lekko zaczerwieniony dowodził że dobre wino uważał za konieczne dopełnienie smacznego obiadu . Twarz te dosć pospolitą zdobił wąs zawiesisty , czarny , starannie zakręcony i takaż hiszpanka , nadając jej troche sztucznej powagi i charakteru . Pan Horyłło kazał dorożce jechać prosto do Bocqueta , a tak mu było pilno się tam dostać , iż wyskoczył z dorożki , i rzuciwszy zapłatę woźnicy który mu się nisko ukłonił , z miną gęstą i zamaszystą , wszedł do handlu . Tu obejrzał się naprzód , czy nie spotka kogo ze znajomych , a ponieważ przypadek zdarzył , iż spostrzegł same nieznane twarze , zwrócił się do kontuaru , gdzie już wszyscy przyjaźnie spoglądali na niego . Pan Horyłło był tu widać jak w domu , usiadł na zwykł em miejscu , kazał sobie przynieść parę tuzinów ostryg , polędwicę z truflami , i wino które zwyczajnie pijał , poczem zatopił się w gastronomicznych rozkoszach . Kiedy dopijał ostatniego kieliszka paląc dwuzłotowe cygaro , weszło kilku młodych ludzi , którzy widząc go , powitali wesoło . — Horyłło , Horyłło ! — wołał jeden — z kądże się tu wziął eś ? — Przez cały tydzień szukali śmy cię daremnie — mówił drugi — znikł eś jak kamfora , a zjawiasz się jak duch Bańka przy uczcie . Właśnie wówczas grywano w teatrze " Macbetha " , ztąd zapewne nasunęło się owo klasyczne porównanie młodemu człowiekowi . — Tylko co wysiadł em z wagonu — odparł lakonicznie Horyłło . — Gdzież jeździł eś ? Horyłło uśmiechnął się gładząc , nieznacznie kieszeń , ale nie dał żadnego bliższego objaśnienia co do swojej wycieczki . — Czy wiecie — zagadnął jeden — Leonard teraz poświęca się na ołtarzu ludzkości . — Dogląda chorych , grzebie umarłych , bierze w opiekę wdowy i sieroty — dodał drugi . — Nie miał by m nic przeciwko temu ja także — pochwycił trzeci — byle wdowy były młode i ładne , a sieroty dorosłe . Horyłło litośnie wzruszył ramionami . — Alboż ja się bawię w podobne sentymenta — wyrzekł — znacie przecież moje zasady co do kobiet , — Jego zasady ! jest nieoszacowany ! — wołano chórem , — Ja sądzę — odezwał się dowcipniś towarzystwa — iż twoją zasadą , było właśnie nie miećżadnej . — Mylisz się młodzieńcze — odparł sentencyonalnie Horyłło — dowiedz się więc , iż unikam z przekonania kobiet które płaczą , jak to muszą czynić z obowiązku wdowy i sieroty . — Ba ! a od czegóż rola pocieszyciela ? — To się nie opłaca , nie cierpię próżnych ceremonii , ot niech żyje Alinka , dawnoście ją widzieli ? — Żartuj zdrów , alboż nie wiemy , że jesteś mentorem urzędowym pięknej Teodory Sumskiej , i serdecznym przyjacielem jej męża . Horyłło znowu wzruszył ramionami . — Nie bójcie się — wyrzekł z cynicznym uśmiechem — nie złapię się już na podobne szarmy , a mnie to po co , ot mówcie lepiej o Alinie . — Alinka robi się nieprzystępną od czasu jak dostała rolę wieszczki w nowym balecie , jakiś tryton zawrócił jej głowę . — Co tam Alina — rzucił ktoś z boku — czy wiesz , że pyszny cyrk zjechał do Warszawy , konie mają dzielne a przytem ładne kobiety , szczególniej jedna . . . osądzisz , — Trzeba będzie to zobaczyć — odparł Horyłło , który słuchając tych ważnych brukowych wiadomości wykałał sobie zęby białą pulchną rączką , na której błyczczał pierścień z wielkim brylantem . — Czy który z was ma lożę ? — Nie jeszcze , trzeba ztąd posłać . — A więc posyłajmy . Niebawem garson odebrawszy polecenie wesołego towarzystwa , poszedł je spełnić , jednak powrócił z niczem , bilety wszystkie były rozkupione . Wprawdzie ktoś godził się odstąpić lożę , ale żądał dwa razy jej wartość . To wcale nie drogo zapewniał garson , przed wieczorem i za dwadzieścia rubli loży nie dostanie . To dowodzenie przekonało zupełnie zgromadzoną młodzież , zrobiono więc składkę na lożę . — A teraz gdzie idziemy ? — spytał dowcipniś towarzystwa — dopiero piąta , do rozpoczęcia widowiska mamy jeszcze trzy godziny , a gdyby śmy je tu przesiedzieli , to z pewnością amazonki , dwoiły by nam się w oczach . — Idźmy na spacer — zaproponował drugi . — Dziękuję uniżenie — przerwał Horyłło — zapominacie jak widzę , że tylko co wyszedł em z wagonu , mam dość spacerów , jadę do domu przebrać się , zejdziemy się u Loursa . Załatwiwszy tę ważną sprawę , towarzystwo rozeszło się nie szczędząc głośnych uściśnień i wykrzykników ; a pan Leonard znowu wsiadł w dorożkę . Tym razem jednak nie obiecywał podwójnej płacy i zasunąwszy się w głąb powozu , jechał po mału jak zwykli śmiertelnicy . Dorożka toczyła się Marszałkowską ulicą a z tamtąd minąwszy aleje skręciła na Hożą , aż zatrzymała się przed lichym parterowym domkiem . Horyłło wysiadł , powoli zapomniawszy zupełnie o młodzieńczej żywości z jaką wyskoczył do Bocquet'a i wszedł na źle brukowany dziedziniec . Tam . w głębi był dom drugi z odrapanym ganeczkiem , parę wybitych szyb zaklejone było papierem . Horyłło minął jedne i drugie drzwi , aż wreszcie zastukał silnie do bocznego mieszkania . Nie otworzono zaraz , wewnątrz odezwały się naprzód głosy dziecinne , potem dopiero kroki jakieś , w końcu klucz obrócono w zamku a na progu ukazała się kobieta . — Cóż u djabła Teresko — odezwał się szorstko Leonard — każesz mi tak długo czekać podedrzwiami , czy nie widziała ś że idę . Ona nie odpowiedziała nic , stała na miejscu patrząc na niego blademi oczyma . Dzieci czepiały się jej sukni , ale przybiegły powitać ojca i nie okazały niczem radości z jego powrotu . W mieszkaniu znać było nędzę , wyglądała ona z nagich ścian , ubogich sprzętów , z szyb załatanych papierem , a nadewszystko z twarzy tej kobiety i jej dzieci . Pan Leonard jednak przywykły snadź do tego widoku nie zwrócił najmniejszej uwagi na stan swojej rodziny , wszedłszy rzucił kapelusz i laskę na fortepian , jedyny zbytkowy mebel zabierający prawie pół pokoju , a sam usiadł na starej sofie . — I czegoż tak stoisz jak skamieniała — wyrzekł do żony . Pani Horyłło jak automat w ruch wprawiony naciśnieniem sprężyny , powróciła na miejsce z którego tylko co powstała przy małym stoliku pod oknem . Leżały tam wszystkie przybory do szycia , wzięła porzuconą robotę i nie uważając na obecność męża , naprawiała dalej starą dziecinną sukienkę . Była to kobieta młoda jeszcze , twarz jej blada i Wywiędła , nosiła ślady niepospolitej piękności . Jasnowłosa , jasnooka , miała ona jedną z tych szczęśliwych fizyognomii , co zdają się stworzone do samych uśmiechów , którym nie przystoją łzy lub wyraz boleści . Jednak los nielitościwy nie uskąpił jej widać trosk i cierpień i życie wyryło się twardemi stygmatami na całej postaci pochylonej naprzód , jak gdyby przygniecionej moralnym ciężarem . Czoło jej niegdyś gładkie i białe nabrało żółtawej barwy , źrenice przedwcześnie straciły blask młodzieńczy i urok wesela , rumieńce zeszły z lica , a ślady łez palących podkrążyły sinemi znakami powieki . Usta wdzięcznego wykroju zaledwie odznaczały się bladą barwą na twarzy noszącej widoczne ślady pognębienia , bo spojrzenie jej było tak zmęczone , jak gdyby od bardzo dawna nie spoczęło na żadnym pocieszającym przedmiocie , a promienie nadziei zgasły dla nich na zawsze . Ubranie jej świadczyło o zupełnem zaniedbaniu , symptomat ten w kobiecie co tak niedawno musiała być młodą i piękną , był wymownym . Snadź wśród rozmaitych nędz naturalnych i moralnych zapomniała o samej sobie , i straciła nawet wzgląd na powierzchowność własną , zapewne czas w który była piękną , gdy z przyjemnością spoglądała w lustro strojąc głowę kwiatami , wydawał jej się oddalonym o całe wieki . Miała na sobie ciemną perkalową suknię , źle przystającą do wychudłej figury , koło szyi brakowało kołnierzyka , a bogate włosy gładko zaczesane i splecione nad karkiem , zwieszały się nad nim ciężarem swoim . Włosy te jasno - blond z popielatym odcieniem , stanowiły same przez się rodzaj piękności , ostatnią jaka pozostała tej kobiecie . Drobne jej delikatne ręce pracowały niezmordowanie , bo tez widać było w ubraniu dzieci złożonem z samych łat tylko , gwałtowną tego potrzebę . Dzieci było aż czworo , wszystko dziewczynki wiotkie i blade jak matka . Dwie starsze siedmio i sześcioletnia zajmowały się gorliwie najmłodszą Marylką , która chwiejąc się na drobnych nóżkach , czepiała się sprzętów i próbowała stawiać pierwsze kroki . Chwila podobna w życiu dziecka to epoka dla matki , zazwyczaj ona otaczając je rękoma zachęca i ośmiela uśmiechem , tutaj jednak pani Horyłło nie porzucała roboty i tylko czasem zwracała znużony wzrok na igraszki dzieci , częściej nierównie spoglądała na łóżeczko gdzie leżała średnia córeczka , chora zapewne bo słychać było w pokoju jej ciężki oddech , przerywany niekiedy kaszlem . Pan Leonard nie zwrócił wcale na to uwagi , poklepał po twarzy najstarszą dziewczynkę Michasię i na tem skończyły się objawy jego rodzicielskiej czułości ; prawda też że Michasia przyjęła je bardzo zimno . — Na honor — odezwał się nowo przybyły — osobliwie mnie tu witacie , dzieci się mnie boją , patrzą na mnie jak na raroga . Żona podniosła głowę , popatrzyła przez chwilę na męża szklannemi oczyma , wargi jej zadrgały , ale nie powiedziała nic . — Cóż , czyś oniemiała Tereska — krzyknął mąż zniecierpliwiony . — Natalka chora , mów ciszej — wyrzekła wówczas pokazując mu śpiącą córkę . — Chora , wielka rzecz , dzieci zawsze chorują , zwłaszcza gdy mają tak niedołężną matkę jak ty . Teresa połknęła tę gorzką obelgę w milczeniu , zapewne musiała nieraz słyszeć podobne , może tez słowa męża nie obchodziły ją zupełnie . Trudno było coś wyczytać z jej zmęczonej twarzy . Ten rodzaj rezygnacyi i biernego oporu do wściekłości przyprowadził Horyłłę . Miał on zbyt wiele na sumieniu względem żony , by mógł patrzeć na nią spokojnie , — A cóż za nieznośna kobieta — wrzasnął nie zważając na śpiące dziecko — cedzi słowa jakby za nie płaciła . Natalka poruszyła się gwałtownie w łóżeczku , matka pobiegła , nachyliła się nad nią i probowała uśpić na powrót . — Cóż u djabła jest temu dziecku ? Teresa wyprostowała się i podeszła do męża . — Ty pytasz mnie o to — wyrzekła , a na jej twarz wystąpił rumieniec oburzenia . — Tak , tak , pytam po raz dziesiąty . — Było głodne , nie miała m mu nic dać prócz chleba i trochy mleka , którego nawet przegotować nie " miała m przy czem , było zimno , nie było czem napalić . — Znowu chcesz pieniędzy , zkąd że ich wezmę ? — Zkąd powtórzyła — a w oczach jej zamigołał złowrogi płomień , jak dawna iskra rozdmuchana w popiele — zkąd ? a zkąd bierzesz na zbytki , na te piękne ubrania , na dorożki któremi jeździsz , na . . . : Teresa nie chciała lub nie mogła podejrzywać więcej niż dostrzegała i albo nie wiedziała o wy kwintnych śniadaniach u Bocqueta , ani o Alinie , ani o lożach na cyrk podwójnie płaconych , albo też nie chciała tego wypowiedzieć . Głos jej był cichy i drżący jak gdyby łzy wewnętrzne , odbierały mu właściwe brzmienie . Za całą odpowiedź Horyłło parsknął śmiechem . — Na honor ta kobieta oszalała — zawołał — cóż to myślisz że będę siedział w tej norze w łachmanach , jak ty co wyglądasz na ostatniego szurgota . Ja mam stosunki z ludźmi , względem których muszę okazać się przyzwoicie , inaczej naprawdę została by ś bez chleba . Ty bez rachunku wydajesz pieniądze , a ja myślę o utrzymaniu waszem i robię interesa o jakich nawet nie masz pojęcia . . . . rozumiesz ! — Tak rozumiem że ty żyjesz w dostatkach , w czasie gdy dzieci są w nędzy . I pochwyciła najmłodszą córeczkę i przycisnęła ją konwulsyjnie do piersi . — Pracuję na to ażeby m miał — ofuknął mąż — a ty co , siedzisz tutaj nie ubrana , nie uczesana , nie podobna do Bożego stworzenia , jak jaka wyrobnica . — Ha żeby m była wyrobnicą i miała silne ręce to by m przecie musiała zapracować na te biedne dzieci , bez pomocy niczyjej , i nie wyglądała by m twojej łaski , ale ręce moje zaledwie igłę utrzymać mogą . — Dajesz przecież lekcye muzyki , wiem o tem . — Tak , po złotemu za godzinę , a takich mam dwie zaledwie . — A któż ci winien żeś do niczego , inne kobiety umieją sobie radzić , a ty tylko potrafisz płakać i narzekać . — Radzić sobie , jak radzić ? — spytała wlepiając w niego zamglone oczy . Mąż zaczął się śmiać . — Głupia jesteś Teresko i kwita . Patrz ja sobie radzić muszę , inaczej ty i dzieci poszli by ście z torbami przy twojej muzyce . Pognębiona kobieta spuściła głowę na piersi . — A do tego — mówił dalej nielitościwy Horyłło — zbrzydła ś jak noc , zestarzała ś się jak kościelna baba . Ktoby też powiedział patrząc na ciebie żeś była wcale przystojną panną , a ja dalibóg kochał em się w tobie ; dziś wyglądasz starzej odemnie , z Tereni zrobiła ś się Terechą . Oho oszukali ście mnie ładnie nietylko co do posagu , muszę sobie oddać sprawiedliwość żem się dał wystrychnąć na dudka , i złapać na okrutny kawał . Żona przywykła widać do tych słodkich słów męża usiadła znów do roboty , nie odpowiadając na nie wcale . — Rzuć że raz te gałgany — zawołał Leonard — na które patrzeć obrzydliwie , a nagotuj mi świeżą bieliznę , przecież muszę się ubrać i wyjść , nie będę siedział tutaj . Powstała od razu ale nie ruszyła się z miejsca . — Musisz mi wprzód dać pieniędzy — wyrzekła cicho ale stanowczo . — Nie dam . — Dasz — syknęła — dzieci potrzebują ciepłej strawy . — Masz swoje zarobione tą głupią muzyką . — Czy sądzisz że gdyby m miała złamany grosz w kieszeni , odezwała by m się do ciebie , sama prędzejbym z głodu umarła , ale dzieci . . . dzieci . . . Było coś rozdzierającego w jej głosie , nie to jednak zapewne wzruszyło rnęża , zrozumiał że tym razem mu nie ustąpi , że ta zdeptana , pognębiona istota zdolną była w pewnych wyjątkowych razach do nieprzełamanogo oporu . Wyjął więc ze złością portmonetkę i starannie ukrywając jej objętość rzucił żonie trzyrublówkę . — Masz — wyrzekł z miną dobroczyńcy — a oszczędzaj , wiesz że nie mamy nic . Teraz dopiero schowawszy tak drogo okupione trzy ruble , Teresa zabrała się do wykonania rozkazów męża , dobyła z komody białą jak śnieg koszulę i położyła ją . na stole . Horyłło zbliżył się i zaczął ją przeglądać z uwagą , kobieta patrzyła na niego niespokojnie , lękając się widocznie jakiego objawu niezadowolenia . Jakoż obawa jej spełniła się , znalazła się niewidoczna plamka czy źle zaprasowany fałd , nad którym zmarszczyło się czoło Leonarda . Rzucił na żonę piorunujące wejrzenie i zgniótłszy w ręku koszulę zawołał : — Przecież ja takiej ścierki niewidzę . Czyż nie potrafisz nawet nic wyprasować porządnie ? Daj mi drugą . Los prześladował dnia tego biedną Teresę , czy też mąż rozgniewany porażką na pieniężnem polu , mścił się nad nią w ten sposób , bo druga koszula doznała losu pierwszej . Trzecia dopiero znalazła łaskę w jego oczach , bo gotował się ubrać , klnąc i mrucząc coś przez zęby gdy zastukano do drzwi . — Nie otwieraj — zawołał Horyłło — widząc że żona powstała z miejsca . — To moja uczennica przychodzi na lekcyę — szepnęła . — A mnie co u djabła do twoich lekcyj — niech zaczeka aż wyjdę . — Możesz przecie ubierać się w pierwszym pokoju , ta panienka czekać nie ma czasu . — A wiec to panienka , a czy ładna ? Teresa wzruszyła ramionami . — Rówiennica Michasi — odparła tylko . — Dajże teraz pokój tym bębnom i tym brzdąkaniom , wiesz żeś mi potrzebna . Stukanie do drzwi odezwało się znowu . — Słuchaj — zawołała gorączkowo Teresa — te lekcye to mój jedyny zarobek , nie mogę , nie chcę ich opuszczać . — Nie chcę — powtórzył Horylło — któż tutaj ma prawo rozkazywać ja czy ty . — Ale . . . — Żadnych ale , nie chcę mieć za twoją złotówkę rozklekotatych uszów . Teresa spuściła głowę z wyrazem rozpaczy . W tej chwili najstarsza córeczka która słuchała uważnie tej całej sceny , i zapewne oddawna była przyzwyczajona do smutnego stosunku rodziców , nie mogącego się w podobnych warunkach ukryć przed bystrem okiem dzieci , zbliżyła się po cichu do matki . — Mamo szepnęła , wszak to Józia przychodzi , ja wyjdę do niej , powiem że Natalka śpi , i pobawię się z nią pod oknami , a służąca co ją odprowadziła odejdzie sobie , widziała m że jej śpieszno . — Teresa nachyliła się i przycisnęła usta do włosów dziecka , a Michasia wysunęła się z pokoju ; ale nim wyszła , rzuciła na ojca jedno z tych wymownych spojrzeń , strasznych swoją , treścią . Ona w głębi swego serduszka wydała na niego wyrok nieodwołalny . Ojciec i matka nawet , zajęci swojem położeniem nie zwrócili na to uwagi , przecież była to jedna z tych chwil co na wieki zostają w pamięci i czasem w późnej przyszłości wznoszą pomiędzy ludzi niecofnione niczem zapory , rozrywając związki krwi i serca . Kiedy wreszcie Horylło wyświeżony , jak z igły , wyperfumowany , z wymuskanym wąsem , z elegancką laseczką w ręku , wyszedł z mieszkania , kiedy żona widziała jak minąwszy dziedziniec zniknął w bramie ulicznej , odetchnęła z głębi piersi , jakby zrzuciła tłoczący ją ciężar . Był to jednak jedyny objaw uczuć lub ulgi jakiej doznała , nawyknienie cierpienia stało się dla niej drugą naturą , niewola moralna w jakiej zostawała , obejście brutalne które zmuszoną była Znosić , wyryło już na niej niestarte piętno . Kiedyś , dawniej może , oburzała się na nie i buntowała , dzisiaj to minęło , była jak drzewo nachylone od podmuchów wichrów , jak rozbitek bez steru , miotany falami . Zresztą nie miała czasu zastanawiać się nad położeniem , zaledwie bowiem drzwi zamknęły się za Horyłłą , dzieci jak ptaki spłoszone zbiegły się do niej , nawet Natalka od dawna obudzona która ze strachu leżała cicho w łóżeczku , podniosła główkę i spoglądała dokoła , jakby chciała się przekonać że matka była samą , że minęła owa burza w jej pojęciu wcielona w ojca , wichrząca małym światkiem . Zaraz także Michasia prowadząc Józię wpadła wesoło z dziedzińca , a w czasie gdy matka zabierała się do lekcyi , ona sprzątnęła rozrzucone rzeczy i zaczęła bawić się z najmłodszą , siostrzyczką . Panowała więc pomiędzy dziećmi przynajmniej względna radość . Wiek ten jeśli potrafi rozumować i myślić , nie umie przewidywać , dla tego największa nawet burza losu nie spędzi na długo uśmiechu z ust , ani zakłóci pogody młodego umysłu . Ból , smutek cierpienia oddziaływa tylko na obecną chwilę nie odchylając wcale tajemniczej zasłony przyszłości , ani mącąc teraźniejszość wspomnieniem złego . Dla tego tego też Teresa patrzała osłupiałym wzrokiem na wesele dzieci , scena z mężem tysiączny raz może powtórzona , była dla niej zawsze jednako boleśną , łamała jej ducha jak tortura łamała jej członki , i odejmowała do reszty odwagę i wiarę w siebie . Ta ofiara brutalstwa męża , gotową była uwierzyć w swoją nieudolność , gotową była potwierdzić w głębi ducha obelgi których on jej nie szczędził . Otoczona miłością , spokojem , szczęściem , była by może odważną i energiczną , gdy tymczasem dzisiaj , zaledwie czulą się zdolną spełniać najpowszedniejsze obowiązki . W milczeniu usiadła na krześle przy swojej uczennicy , i szklannemi oczyma spoglądała na nuty rozłożone , usiłując do tej prostej czynności zebrać uwagę . Ale to było nad jej siły ; wstrząśnienie doznane było zbyt świeże i silne , co chwila myśli jej wymykały się przed kontrolą woli i biegły daleko w przeszłość niepowrotną . Był czas gdzie ona była szczęściem i weselem rodziców , ukochaną Terenią , pieszczotą matki i ojca , gdzie uśmiech jej rozweselał dom cały , a wszyscy na wyścigi starali się go wywołać . Czas tu był dalekim bardzo . Widziała siebie płochą , bezmyślną dziewczyną , piękną jak sama młodość , rwącą się do życia , nie pojmującą ani obowiązków i prawdziwych słodyczy jego , ani też przewidując bólów i zawodów . Wszystko to leżało po za granicami jej umysłu . Potem widziała siebie narzeczoną i żoną w pierwszych dniach miodowego miesiąca . Ah wspomnienia te nie były już tak jasne i czyste , w czarę życia jej odtąd poczynały mieszać się niekiedy krople goryczy , krople te spadały coraz częściej , aż w końcu stały się dla niej chlebem codziennym , aż od cierpienia do cierpienia , od zawodu do zawodu , doszła wreszcie do obecnej chwili . Czas to był krótki na lata , ale długi bardzo , jeśli go się mierzyło tłumionemi łzami , goryczą zebraną w piersi . Chwile młodości przeszły jak sen szybkie i niepowrotne , z niemi razem uleciała na zawsze piękność jej i wesele , znikły marzenia , rozwiały się nadzieje . Dziś nie mogła się już niczego spodziewać od przyszłości , ani dźwigać na powrót gmach życia . Ze wszystkich skarbów wyniesionych z rodzicielskiego domu , nie pozostało jej nic wcale , źle uzbrojona na walkę bytu została pokonaną od razu , roztrwoniła i zmarnowała dary losu bez pożytku , a teraz musiała dźwigać dalej jarzmo swoje jakkolwiek bezsilna i znękana . W życiu tem nic zmienić się już nie mogło , musiała znosić i cierpieć , musiała żebrać prawie u męża o kęs chleba rzucony z łaski dla siebie i dzieci , bo zapracować go nie była zdolną . Więc poniżenie miało być jej pokarmem aż do śmierci dzień po dniu godzina po godzinie , dopóki nie wyczerpie się zapas sił , nie zużyje tchnienie . Miała patrzeć na wzrastające potrzeby ukochanych istot , nie mogąc im niczem zaradzić , i przewidywać dla nich także życie męczeństwa , jak to co było jej udziałem . Tonęła myślą w tej strasznej przyszłości bez wyjścia , z wzrastającem przerażeniem , a tymczasem uczennica wygrywała fałszywie jej egzercycye i wprawy rozłożone na pulpicie . Czasem Teresa wracając chwilowo do rzeczywistości , poprawiała jej omyłki , najczęściej jednak słuchała machinalnie , znużenie silniejsze było od woli . Lekcya ta była źle płatną , a jednak porównawszy zapłatę z korzyścią nie można się było nią oburzyć ; nauczycielka nie umiała wiele , nie miała żadnej zdefiniowanej metody , a co ważniejsza była tak rozstrojona i zmartwiała , iż z trudnością zwracała uwagę na to co działo się przy niej . Uczennica odchodziła zazwyczaj , odegrawszy swoją godzinę , skoro przysłano po nią służącę , nie czyniąc prawie żadnych postępów . Teresa czasem witała ją i żegnała obojętnem skinieniem głowy , Czasem znów w gorączkowych chwilach energii , czując potrzebę własnej pracy , z zapał em brała się do lekcyi , ale w tym wyczerpanym duchu zapał nie trwał długo i kobieta znów powracała do swojej apatyi . Gdy tak Teresa z trudnością oddawała się powszednim obowiązkom , mąż jej zdążał śpiesznym krokiem ku miastu ; na cyrk było jeszcze zawcześnie , widać jednak Horyłłomiał inne interesa lub rozrywki na myśli , bo zatrzymał się przed wielkim domem w Jerozolimskiej alei , wszedł na drugie piętro i zadzwonił do mieszkania właściciela Urbana Herknera . Drzwi otworzył mu niebawem młody człowiek w uniwersyteckim mundurze . — Jak się masz panie Stanisławie — zawołał Horyłło witając go przyjaźnie — czy zastał em ojca ? — Ojciec powróci zaraz zapewne . — A mama ? — spytał uprzejmie Horyłło . — Mama w kościele . — Pozwolisz mi zaczekać na ojca mam do nie go mały interes . — I owszem— wyrzekł Stanisław , robiąc miejsce dla gościa , którego wprowadził do salonu . Było to ładne mieszkanie urządzone z wygodą i pewnym wykwintem , jak to zwykle bywa u właścicieli którzy mogą sobie pod tym względem , dogodzić ; zresztą salon ten jak tysiące innych nie miał żadnej właściwej fizyognomii , nie zdradzał niczem gustu ani zajęć swoich mieszkańców , meble , lustra , firanki i portyery zawieszone we właściwych miejscach , nie nosiły zgoła żadnego charakteru , nie kazały niczego się domyślać i nie zaciekawiały niczem . Młody Herkner wskazał miejsce panu Leonardowi , a sam wsparł się o krzesło naprzeciw niego , ale nie czując się zapewne w obowiązku bawić gościa ojca swojego milczał . Horyłło nie zrażony woale , ani lakonicznemi odpowiedziami Stanisława , ani jego obecnem milczeniem , rzucił okiem po pokoju jak gdyby szukając w nim wątku do zawiązania rozmowy . Nie znalazł go jednak , ściany obite ładnym papierem były zupełnie nagie , na stołach nie było nic prócz zaścielających je makat . Zawiedziony w tym względzie gość , naturalnie szukał w myśli własnej , czemby mógł trafić do przekonania młodego gospodarza domu , i zająć z przyjemnością , dla niego , a z pożytkiem dla siebie czas oczekiwania . Staś Hekner bowiem był jedynakiem , a zatem i dziedzicem wcale poważnej fortuny ojca , zaokrąglającej się z dniem każdym , z ludźmi zaś mającemi podobne stanowisko , pan Leonard starał się zawsze zostawać w przyjaznych stosunkach . Sądził więc że cyrk dzisiejszy , zainteresuje młodego człowieka , i dla tego zapytał go po chwili : — Nie wybierasz się pan na dzisiejsze widowisko ? — Na jakie widowisko ? — Jakto , nie wiesz pan nawet co się dzieje w Warszawie ? — Widowiska w ogóle obchodzą mnie mało . — Nawet cyrk , cyrk sławny z piękności swoich koni ? Pan Leonard chciał dodać coś o równej piękności kobiet , ale nie uczynił tego , było coś sztywnego w obejściu studenta uniwersytetu , co odejmowało swobodę języka jemu nawet , zatrzymał się więc na koniach , resztę zamierzając dopowiedzieć później , przy sposobności . Zapewne dobrze uczynił , bo Stanisław odparł obojętnie : — Nie znam się na koniach , a sztuk łamanych nie cierpię . — A to jakiś sensat — pomyślał sobie Horyłło , spoglądając z pod oka uważnie na młodego Herknera . Rzeczywiście powierzchowność jego zupełnie usprawiedliwiała te uwagę , na czole wysokiem wymodelowanem w wyraźne wypukłości , leżała dziwna powaga , zamyślenie i jakby troska tłumiona . Brwi ciemne delikatnie narysowane , schodziły się prawie nad orlim nosem , nadając surowy i energiczny wyraz całej twarzy . Pod temi brwiami jednak płonęły oczy pełne przepaścistych głębi , pełne wilgotnych połysków , oczy kryształowej czystości , jak źrenice dziewicze , przysłonione długiemi powiekami , i jedwabiem rzęs , oczy o zmiennem spojrzeniu ; czasem smutne jak noc jesienna , czasem łagodne jak powiew wiosny , to znów pełne przerażenia i trwogi , jak gdyby przed niemi roztaczały się jakieś straszliwe obrazy widne dla nich jednych . Może wówczas przyszłość stawiała mu sfinksowe zagadki , na które daremnie szukał odpowiedzi . Przecież życie jego zdawało się łatwem bardzo , syn zamożnych rodziców mógł zapewne iść za popędami myśli i uczuć , odrzucaiąc , na bok wszystkie troski . Widocznie w tym młodym duchu tkwiły jakieś niepokoje , jakieś wahania i rozłamy , one to nadały ten zmienny wyraz jego źrenicom . On zdawał się żyć zatopiony w abstrakcyjnym świecie , nie znając jeszcze żadnej namiętności . Różowe usta o wdzięcznym dziecinnym nie ledwie wykroju , sprzeczały się barwą i świeżością swoją , z surowym rysunkiem brwi i nosa , a martwa bladość lica z płomiennem spojrzeniem . Zresztą wysoki , szczupły i giętki miał w ruchach i podniesieniu głowy tę samą . powagę jaką uderzało jego czoło , połączone z pewną niedbałością , cechującą ludzi zabsorbowanych palącym problematem . Dla każdego głębszego badacza , student uniwersytetu mógł przedstawiać ciekawy przedmiot studyów , każden musiał zastanowić się nad tą znaczącą postacią , i zapytać samego siebie jaką miała być przyszłość jego , bo wszystko w nim zdradzało pełnię sił wzburzonych i nie poddanych jeszcze żadnemu sterowi . Człowiek ten w złem i dobrem zarówno nie mógł być pospolitym , a jakąkolwiek miał obrać drogę , musiał zawsze dojść do swego celu , jeśli tylko cel ten jasno i wyraźnie sformułuje się w jego myśli . Horyłło jednak nie był wcale fizyonomistą , a problemata rozbijające się w myśli młodego Herknera , leżały zupełnie po za kołem jego pojęć , szukał dalej czem podtrzymać rwącą się rozmowę i spytał znowu zaczynając z innego tematu . — Jak widzę pan chodzisz na uniwersytet . — Tak jest — odparł — na wydział prawny . — I dla czegóż to ? — spytał Horyłło , bez żadnej wyraźnej myśli . — Ojciec mój chce by m został adwokatem . — To piękne powołanie panie Stanisławie . Młody człowiek wzruszył ramionami jakby nie koniecznie był tego przekonania , ale wyrzekł obojętnie : — Być może . — I dla czegóż to ojciec przeznacza panu ten zawód ? Stanisław rzucił nieufne pytające spojrzenie na gościa i nic nie odpowiedział . — Przecież pan nie potrzebujesz pracować — mówił dalej Horyłło — ani ślęczyć nad kodeksami , możesz używać życia . — Każden człowiek pracować powinien . Słysząc to sentencyonalne zdanie , Horyłło z kolei spojrzał na studenta , jakby śledził czy on to mówi na prawdę , czy też uważa za stosowne , powtórzyć ogólnik w któren nikt nie wierzy , a niektórzy tylko w czyn wprowadzają z musu . Ale spotkał marmurowe niezbadane czoło i tajemnicze oczy Stanisława . Widocznie rozmowa z nim była niepodobną . Horyłło zaczynał to pojmować gdy powrócił sam Herkner . Był to człowiek około lat pięćdziesięciu , średniego wzrostu i średniej tuszy , szpakowate włosy krótko obstrzyżone , takież wąsy i faworyty , nadawały mu pozór wojskowego , tem bardziej że ruchy jego miały pewną rzutność , którą można było nazwać gorączkową , gdyby otwarta fizyognomia tego człowieka nie zacierała pierwszego wrażenia , i nie łagodziła szorstkości obejścia . Urban Herkner zarówno jak i syn jego , miał wysokie czoło , świadczące o rozwinięciu władz umysłowych . Regularne rysy którym wiek odjął delikatność młodzieńczą , zachowały jednak pewną harmonię , a jeśli jego wielkie inteligentne oczy , nie patrzyły wprost przed siebie , i chętnie przebiegały z przedmiotu na przedmiot , nie zatrzymując się nigdzie , można to było złożyć na karb żywości charakteru , która także przebijała się w ruchach . Twarz jego powleczona ceglastym kolorytem , przerżnięta była drobnemi zmarszczkami ; zmarszczki te jednak były w sprzeczności z rysami , zdawały się biedz nieprawidłowo , tworząc niejako drugą fizyognomię wyraźniejszą z dniem każdym i zacierającą coraz bardziej tę , którą obdarzyła go natura . Zresztą w tym człowieku tak samo jak i w salonie jego wszystko było przyzwoite . Herkner dbał o formy zewnętrzne , i starał się usilnie o to by niczem nie zwracać uwagi , i nigdy nie razić oczów ludzkich . Maksymę tę ściśle wprowadzał w czyn , nie wypowiadając ją daremnie . Wszedłszy do salonu powitał uprzejmie Horyłłę , rzucając na syna ukradkowe spojrzenie . Może ciekawy był o czem ci dwaj ludzie tak różni od siebie mówić mogli , ciekawości tej jednak nie zdradził niczem . Stanisław też , zobaczywszy ojca , natychmiast wysunął się z pokoju , jak gdyby dotrzymując towarzystwa Horylle , spełniał tylko przykry obowiązek gościnności . Po wyjściu jego nastąpiła chwila ciszy . Herkner i Horyłło słuchali aż zniknął odgłos kroków , albo też czekali nawzajem któren z nich przerwie milczenie . Pomiędzy niemi zdawał się panować pewien przymus . — Czy nie masz mi nic powiedzieć panie Leonardzie ? — zagadnął wreszcie z tłumioną niecierpliwością gospodarz domu . — Ja tylko co powrócił em ze wsi , dokąd jeździł em za interesami , ale tutaj w Warszawie czy nic nie zaszło nowego ? — A cóżby zajść mogło ? Horyłło uśmiechnął się nieznacznie sam do siebie . — Wiesz to zapewne lepiej odemnie panie Urbanie . Ci dwaj ludzie patrzyli długo na siebie badawczo , ale żaden nie potrafił nic wyczytać z twarzy drugiego . — Bądźmy lepiej szczeremi Horyłło — odezwał się Herkner . Horyłło zaśmiał się grubym głosem . — Ja zawsze jestem szczery — odezwał się rubasznie — skoro mi to korzyść przynieść może . Ten wstęp nie podobał się gospodarzowi , i na twarzy jego ukazał się teraz widocznie kontrast rysów z wyrazem , przecież po chwili odezwał się znowu . — Czy widział eś pan Skalską ? — A to po co , nie spieszył em się do niej . Herkner zagryzł wargi . — Podobno Skalska zamierzała radzić się prawnika ? — Ba ! i o cóż , z czemżeby się do niego udała ? — Powinien eś to pan wiedzieć . — Ja nic nie wiem , wracam ze wsi w tej chwili . Ktoby się tego mógł po tej babie spodziewać , zdawało się że nie umie trzech zliczyć i tylko potrafi płakać za nieboszczykiem mężem . Herkner słuchał go jak człowiek , który podejrzywał cudzą prawdomówność . — A więc — wyrzekł po chwili — dowiedz : się pan co to znaczy , ja potrzebuję to wiedzieć . Horyłło spojrzał na niego ze znaczącym uśmiechem , uderzając się znowu po kieszeni . — Nie potrzebujesz się niczego obawiać panie Urbanie — zawołał . — Ja się nie obawiam , — Więc cóż cię ta baba i jej adwokat obchodzi ? — Chcę wiedzieć co tam zaszło , lubię wiedzieć zawczasu jak rzeczy stoją i czego się mam spodziewać . — Dobrze , dowiem się jutro o wszystkiem , a dziś ja także przyszedł em tu z propozycyą . — Jaką ? — Trafia się dobry interes . Powiedziawszy to zatrzymał się , jak gdyby zostawiał resztę domyślności słuchacza . Ale słuchacz był niedomyślny . — Tylko trzeba za niego zapłacić . — Cóż to za interes ? — spytał Herkner — jeśli dobry na prawdę , to mogli by śmy go przedsięwziąść do spółki . — Hm ! do spółki , z ochotą ja się piszę na połowę zysków . Herkner milczał i słuchał . — Mam tu właśnie znajomego dzielnego chłopca co się zowie ; jak zwykle dzielne chłopcy więcej wydaje niż ma , tem bardziej że szalenie zakochany w żonie , a żona stroić się lubi , potrzeba mu więc pożyczyć nie wielką sumką , , ale majątek duży i czysty jak kryształ . — W takich warunkach łatwo dostanie . — Otóż pomyślał em zaraz o tobie , panie Urbanie . — Dla czegóżby nie , dać mogę , chodzi o warunki . — On chce wziąśó na hypotekę , gubernia Warszawska . — Powtarzam dać mogę , tylko nie widzę tutaj tych wielkich zysków . — Ale bo widzisz panie Urbanie jest tam mała trudność . Oczy Herknera zamigotały , jak psa gończego co poczuje zwierzynę . — Trudność — wyrzekł badawczo — a jaka ? — Jest tam stary ojciec . — I cóż z tego ? — Otóż hypoteka na jego imię uregulowana . — Hm ! — rzekł szyderczo Herkner — to zmienia trochę postać rzeczy , w takim razie nie ma co myślić o hypotece . — Niema i jest , syn ma to samo imię chrzestne co ojciec , gospodaruje w majątku od lat kilku , ojciec mieszka w drugiej gubernii , słowem każdy w najlepszej wierze pożyczyć może . — Tak pożyczyć zapewne — ale czy odebrać ? — Ależ syn jedynak — powiadam — oczko w głowie rodziców , gdyby zaprzeczyli długu , podali by tem samem syna za fałszerza . — Bywają rozmaici ojcowie . Ja sam . . . . — Nie o ciebie idzie , ten o którym mówię , jest dobrego gatunku , zaręczam . Herkner zamyślił się . — No cóż ? — pytał Horyłło . — Nie — odparł stanowczo gospodarz domu — ja tego interesu nie zrobię . — A to dla czego ? nie powiedział em jeszcze warunków : Józio Sumski zahypotekuje z chęcią dwa razy taką sumę jaką weźmie . Pożądliwy wyraz zamigotał na twarzy kapitalisty , ale pomimo to odpowiedział : — Nie panie Leonardzie , to nie dla mnie interes . — Jakto , czy uważasz pan za niepodobny ? — Uchowaj Boże , wiesz pan dobrze iż należę do ludzi , którzy nie wierzą , w niepodobieństwa , można zrobić wszystko na świecie , byle się umieć wziąść do rzeczy . — A więc o cóż chodzi ? — O wiele rzeczy ! domyślisz się ich pan sam bardzo łatwo . — Nie , na honor . — Naprzód — mówił Herkner — źle zrobił eś udając się do mnie . — Czemu ? — Bo jak sam trafnie powiedział eś , panie Leonardzie , interes ten można zrobić w dobrej wierze , a tam gdzie to jest możebne , nie należy nigdy działać inaczej ; dobra wiara to stały grunt pod nogami na którym się oprzeć można , potrzeba zawsze aby przynajmniej miała ją . jedna ze stron działających . A co więcej tutaj dobra wiara pożyczającego , będzie najlepszą gwarancyą odbioru sumy . Naprzód iż tym sposobem położy się nacisk moralny na rodziców twego klienta , powtóre że kwota jaką ja , lub każdy inny znający dokładnie stan rzeczy , musiał by zahypotekować dla skompensowania ryzyka , była by zbyt wielką , i mogła by doprowadzić do wybuchu . Ludzie co zacierają nieraz drobną plamę bez wahania , cofają się przed zbyt wielką ofiarą . Sądzę więc iż dla twego klienta , będzie daleko lepiej , jeśli wynajdziesz mu pan jakiego kapitalistę , lub lepiej jeszcze kapitalistkę , którychby to było jedynym funduszem , wszak hypoteka dobra . Rzecz więc trudną nie będzie , a ty panie Leonardzie , będziesz miał w takim razie , pełne prawo żądać nie małego procentu , za twoje skuteczne zabiegi , skoro klient nie nie straci , na wartości hypotekowanej sumy . Horyłło słuchał w milczeniu tej długiej przeniowy , musiał jednak uznać w duchu słuszność rozumowań Herknera , bo wyrzekł po chwili : — Trzeba przyznać , panie Urbanie , iż masz zawsze doskonałe przyczyny odmowy . — Ba ! — odparł gospodarz domu — każdy interes ma swoją moralną stronę , a tej nigdy pomijać nie należy . Mówił to z najlepszą wiarą , tak dalece iż słuchając go i patrząc aa niego , można było przysiądz na niewinność tego człowieka . Zapewne wyrobił on sobie o wyrazach pojęcia sprzeczne z ogółem , bo nie było w nim żadnej hipokryzyi . W tem zapewne leżała tajemnica jego powodzenia . Posiadał ten bystry zmysł objęcia przedmiotu każdego z pierwszego wejrzenia i umiał zastosować należycie środki do tajemniczych obrachowań swoich . To właśnie nazywał moralną stroną interesu . Dla tego też rzadko bardzo mylił się w przypuszczalnych rezultatach , a grając niejako na pewno wygrywał prawię zawsze . W interesie przedstawianym mu przez Horyłłę trzeba było przyjąć rolę oszukanego , otóż ta rola nie przypadała wcale do smaku Herknera , czuł dobrze iż odegrał by ją nie osobliwie , bo miał rodzaj pogardy dla ludzi , co się oszukać dawali , i nie chciał być nawet dobrowolnie policzonym do nich . Miał reputacyę szczwanego lisa , której narażać nie chciał , wiedział zresztą że w podobnym wypadku , zdania były by zawsze podzielone co do jego osoby , i nie chciał podejmować się tak wielkiego ryzyka , dla stosunkowo marnej sumy kilkudziesięciu tysięcy . Horyłło nie nalegał , otrzymał on darmo dobrą radę od Herknera i postanowił z niej korzystać . A że godzina rozpoczęcia cyrku się zbliżała , pożegnał go i wyszedł . Idąc jednak rozmyślał nad sposobami wprowadzenia ją w czyn i zaraz od jutra zamierzał poruszyć znane sobie sprężyny by wynaleźć właściciela kapitału , posiadającego moralne cechy wskazane przez biegłego Herknera , gdy niespodzianie ujrzał idącego naprzeciw siebie drugą stroną ulicy człowieka w wytartym paltocie i zatłuszczonej czapce , na którego zawołał . — Panie Strzygalski , panie Strzygalski ! Zainteresowany w ten sposób przechodzień , podniósł głowę i obejrzał się w koło , a poznawszy Horyłłę , przeszedł bez wahania środkiem błotnistej ulicy , by się do niego zbliżyć . Powierzchowność tego człowieka nie zachęcała wcale do poufałości , znać było w każdym szczególe jego ubrania , zaniedbanie pochodzące może daleko więcej ze złych nałogów , gęste ciemne włosy wśród których przebijała gdzie nie gdzie siwizna kręciły się każden z osobna , wielki nos pochłaniający prawie całą fizyonomię , miał jednak delikatne odcienia zdradzające spryt lub raczej węch subtelny , a przebiegłe źrenice i sarkastyczny wyraz ust , świadczyły o pewnem lekceważeniu świata i wszelkich form przyjętych . — Upadam do nóg pana dobrodzieja — wyrzekł stanąwszy na trotuarze koło Horyłły z rodzajem ironicznej uniżoności . — Gdzież tak dążysz panie Strzygalski — spytał Horyłło . Zagadniony zrobił jakąś nieokreśloną minę , i splasnął ustami jak gdyby pytając , co to kogo może obchodzić , Horyłło też nie czekał odpowiedzi i mówił dalej . — Dobrze iż pana spotkał em , mam pilny interes , a nie wiedział em o tej godzinie gdzie pana szukać . — Tak samo jak i ja pana dobrodzieja , ale jestem na usługi . — Czy znasz pan Walnerowę właścicielkę kamienicy ze Starego Miasta ? — Walnerowa ! lat siedmdziesiąt , sucha , prosta , w kapeluszu oliwkowym zasłaniającym jej oczy jak dach , w chustce czarnej w zielone kraty . Baba ma grosze . — Właśnie — odebrała niedawno sumę ze sprzedanego domu , czy ma ją jeszcze do rozporządzenia . Strzygalski spojrzał z pod oka na Horylłe , jakby chciał mówić , więc to o to chodzi . — Baba kuta , chodzę ja już od dawna około tych pieniędzy , coż kiedy ani weź , nic wskórać nie można . — Czy nie chce ich pożyczyć ? — Gdzie tam , pożyczyć pożycza , ale słucha we wszystkiem jakiegoś tam swego stryjecznego wnuczka , adwokata . — A ten stryjeczny wnuczek , czy to jej spad kobierca . — Nie , Walnerowa ma dzieci . — A trafić do niego nie można ? — Nie , to uczciwy człowiek . Srzygalski wyrzekł to w ten sposób jak gdyby uważał że na ten smutny fakt , nie było żadnego lekarstwa , a potem dodał : — Walnerowa ma pożyczyć , zł . Puchalskiemu . — Czy przez pana ? — Gdzie tam , przez stryjecznego wnuczka . — A zkądże pan to wie ? Strzygalski uśmiechnął się pokazując dwa rzędy białych i ostrych zębów . — Ja wszystko wiem co mi potrzeba — odparł — ma się stosuneczki , i u starej jejmości w domu , i u stryjecznego wnuczka adwokata , umówili się co do warunków . — Trzebaby temu przeszkodzić — zawołał Horyłło . — Oho nie czekał em na pana by się o to starać , bo to straszna rzecz by pieniądze przechodziły nam tak przed nosem , nie dotknąwszy się nawet ręki , a od czegóż to są kantory , biura , informacye i faktorzy . — Pośrednicy — poprawił go Horyłło . — I . . . to na jedno wyjdzie — odparł Strzygalski — machając ręką . — Słuchaj panie Strzygalski jeśli tylko potrafisz przeszkodzić , by Walnerowa wypożyczyła sumę Puchalskiemu , masz u mnie zł . — A wiele dostanę jeśli nie przeszkodzę panu umieścić ją potem według woli ? Pytanie to było do przewidzenia , przecież Horyłło skrzywił się nieznacznie . Pozorna różnica pomiędzy nim a Strzygalskim , zacierała się coraz bardziej z każdą chwilą rozmowy , teraz byli zupełnie na równi , jak dwaj wspólnicy , nie zaś jak pryncypał i podwładny . Bystre przebiegłe oczy człowieka z gminną powierzchownością , badały z prawdziwą bezczelnością dziekana złotej młodzieży . Ten ostatni jednak szybko obrachował szansę powodzenia jakie mu pozostawały , z pomocą lub bez pomocy Strzygalskiego i zdecydował się od razu zużytkować jego zdolności , dla tego też odparł powoli : — To druga i ważna sprawa , w której będziesz mi pan także potrzebnym , zadługo jednak było by to objaśniać w tej chwili . — Rozumiem , panu Dobrodziejowi gdzieś pilno , a i ja także muszę pośpieszać , każden ma swoje przyjemności . A więc upadam do nóg . — Do zobaczenia panie Strzygalski . I Horyłło załatwiwszy szczęściwie tę ważną sprawę na rogu Jerozolimskiej alei i Kruczej ulicy , pośpieszył dalej . Herkner po odejściu swego gościa przechadzał się czas jakiś po pokoju jak to zwykł był czynić gdy znalazł się sam , ruchliwy jego umysł nie znosił fizycznej bezczynności , chodząc tak zapewne rozważał rozmaite bieżące trudności , tworzył plany , układał naprzód swoje stosunki i postępowanie . Gdy jednak ściemniło się zupełnie , zatrzymał się przy oknie , spojrzał na ulicę , gdzie paliły się tu i ówdzie latarnie , słabo oświecając profile drzew i postacie przechodniów . Herkner wówczas zawołał na syna , który w drugim pokoju z głową wspartą na obydwóch rękach , zdawał się cały zatopiony w książce leżącej przed nim pod światłym kręgiem lampy . — Gdzie matka ? — zapytał . — Matka nie powróciła jeszcze z kościoła . — Jednak późno już . Ale kobiety lubią się modlić mówił Herkner z pewnem zadowoleniem , i słusznie , religia koniecznie potrzebną jest kobiecie . — Ja sądzę mój ojcze — odparł poważnie Stanisław — iż religia potrzebną jest każdemu . Herkner podniósł znienacka wzrok na syna , jak gdyby chciał przeniknąć myśl w jakiej te słowa powiedział , ale młody człowiek stał w cieniu . — W takim razie dla czegóż nie towarzyszył eś matce ? — Nie miał em czasu , a potem . . . . — A potem co ? — Ja przez religię rozumiem coś więcej niż modlenie się bezustanne w kościele . — Niewiem czy masz słuszność , matka twoja nie rozdziela powierzchownych praktyk i wiary swojej od czynów . — Matka jest świętą — odparł syn z głębokiem przekonaniem . — Powinien eś nie zasmucać jej nigdy Stasiu . — Alboż zasmucił em ją kiedy dobrowolnie ? — Nie , nie , oddajemy ci oboje sprawiedliwość , był eś dobrym synem , spodziewam się iż zawsze takim pozostaniesz , pamiętaj iż czcić rodziców , jest jednem z pierwszych przykazań . — Będę się starał wypełniać je ściśle — wyrzekł Stanisław . Jednak gdy to mówił głos jego drżał , ojciec zauważył to może , bo nie śmiał dalej pytać gdy syn odezwał się znown . — Mój ojcze czem zasłużył em na to by ś mi owe przykazanie przypominał . Herkner nie odpowiedział od razu , czuł może iż pomiędzy nim a synem leżały jakieś myśli niewymówione ; przecież dotykać ich nie chciał , sądząc może iż one rozproszą się same z siebie jak chmury na błękicie nieba , ale pytanie syna było zbyt wyraźne by je mógł zbyć milczeniem . — Uważam od jakiegoś czasu — wyrzekł wreszcie — iż jesteś jakiś smutny , jakiś nie swój i gubię się w przypuszczeniach jaka może być tego przyczyna ? Gdyby światło padło w tej chwili na twarz studenta uniwersytetu , ojciec był by mógł zobaczyć z łatwością gorący rumieniec co oblał mu twarz i czoło , ale on stał w cieniu , więc ta oznaka potwierdzająca domysły Herknera była zupełnie stracona . — Jeśli czego pragniesz mój synu , jeśli masz jakie zachcenia a bogdaj nawet fantazye , powiedz otwarcie . Może chciał by ś używać więcej rozrywek lub widzieć więcej ludzi , niż w naszym klasztornym domu , życzenie to było by naturalnem w twoim wieku , ja chciał by m ci dogodzić we wszystkiem . — Jesteś zbyt dobry ojcze — odparł młody człowiek zwilżonym głosem — dziękuję ci , nic mi nie potrzeba , z łaski twojej mam tyle książek ile ich zapragnę . — Wiem że wszystkie twoje pieniądze obracasz na książki , że się uczysz z zapał em , ależ pomimo to masz prawd być młodym Stasiu . — Powiedz ojcze jakie są twoje życzenia , a zastosuję się do nich o ile to będzie w mojej mocy . — Tu nie chodzi wcale o moje życzenia tylko o twoje Stasiu , chciał by m je poznać . — Ja nic nie pragnę . — Te słowa nie mogą być szczere . . . . Kto wie może też serce twoje przemówiło . . . . może się kochasz Stasiu ? — O nie mój ojcze . — Wy młodzi nie lubicie zazwyczaj zwierzać się rodzicom , osłaniacie miłość tajemnicą , ze mną jednak bądź spokojnym Stasiu , nie zakłócał by m twoich radości , chciał by m widzieć cię szczęśliwym . Stanisław pochylił się na rękę ojca i ucałował ją z uczuciem , widać jednak domysły jego trafne nie były , bo milczał i dziękując za dobroć ojca nie chciał z niej korzystać . Pomiędzy niemi była jakaś niewidzialna zapora , coś co nie mogło zformułować się słowem , a co jednak obydwom ciążyło na sercu , pytania ojca nie odnosiły żadnego skutku , zdawał się szukać daremnie klucza do tego zamkniętego ducha , gdy dzwonek lekko poruszył się w przedpokoju , wydając ledwie słyszalne dźwięki . — To matka — wyrzekł Stanisław , któremu snadź pilno było przerwać rozmowę . Pobiegł otworzyć , a po chwili weszła do pokoju pani Herkner . Przed nią służąca wniosła zapaloną lampę i postawiła ją na stole . Pani Anna Herkner , była to kobieta nieokreślonego wieku ; ubranie jej złożone z ciemnej wełnianej sukni uszytej bez żadnej modnej ozdoby i gładkiego płóciennego kołnierzyka , zaczesanie włosów gładkie zupełnie , świadczyły że nie miała już wcale pretensyi do młodości , ie pozostawiła od dawna za sobą wiek marzeń , rwań i pragnień . Przecież pomimo to twarz jej nosiła niezatarte ślady niepospolitej piękności i nikt patrząc na jej płeć przezroczystą , na klasyczne rysy , i na głęboki szafir oczów nie był by się domyślił że miała dorosłego syna i czwarty krzyżyk skończyła . Postać jej wysoka i szczupła harmonizowała sztywnością swoją z surowym strojem . Głowa z pięknemi rysami matową bladością zdradzającą długie przebywanie w ciemnych , wilgotnych nawach kościelnych , przypominała ascetyczne głowy świętych niewiast Ary Scheffera , ale wzrok jej nie miał tego natężenia i wniebowzięcia , jakie natchniony mistrz odtworzyć potrafił , twarz jej przeciwnie miała ten klasztorny wyraz , konwencyonalnej skromności i nabożeństwa , sprawiający że wszystkie zakonnice , mają pomiędzy sobą jakieś nieokreślone podobieństwo ; wyraz ten odbijał się wydatnie na czole Anny , nie przerżniętem żadną bruzdą doczesnej troski . Uśmiech spoczywający niezmiennie na jej ustach , pełen był nieokreślonej pogardy dla wszystkich spraw tego świata . Znać było z roztargnionego spojrzenia , jakie rzucała w koło , iż całe jej życie skupiało się w abstrakcyjnych sferach , a do rzeczy ziemskich mieszała się o tyle tylko , o ile wymagała tego konieczność , obowiązki zaś swoje spełniała bez zamiłowania jako rzecz automatyczną , myśli jej i serce było gdzie indziej . W domu snuło się tylko ciało Anny , przykute cielesnemi węzłami . Z tego powodu wiał od niej chłód jakiś , a spokój niezmącony napiętnowany wiecznie na jej twarzy , mógł doprowadzić do rozpaczy . De facto nie należała ona ani do świata , ani do rodziny , a jedynem prawdziwem zajęciem było dla niej staranie się o zbawienie duszy , nieskończone litanie , nowenny , nabożeństwa , kazania , posty i umartwienia , któremi starała się odżegnać od słabego umysłu , widmo piekła ścigające ją nieustannie . Naturalnie mąż był tutaj zupełnie na drugiem planie . Anna wszystkie władze swego serca zestrzeliła w pobożności i oddawała się służbie Bożej z zapał em , którego ludzie pozazdrościć jej mogli . Jakim sposobem wyrobił się ten kierunek i zapanował samowładnie nad jej życiem , fakt ten należał do owych psychicznych tajemnic , jakich tyle spotyka się w życiu . Pakt ten zresztą był tajemnicą dla niej samej , a to przynajmniej dowodziło najzupełniejszej szczerości i dobrej wiary . Może Urban Herkner nie zupełnie odpowiadał dziewiczym ideałom Anny , może brutalnie otrząsnął pył jej marzeń i napełnił ją wstrętem do rzeczywistego życia ; może zrażona zbyt szorstkim dotknięciem , na zawsze zamknęła się w sobie i szukając godziwej drogi dla gorących omylonych uczuć , zwróciła się do Boga ? Wszystko to mogło stanowić bogate pole domysłów , domysły te jednak nie mogły nigdy zamienić się w pewniki , z tej prostej przyczyny , iż ani Herkner , ani jego żona nie nawykli byli badać siebie , i zwracać uwagę na psychiczne dramata odbywające się w ich wnętrzu . Dramata owe jeżeli istniały odgrywały się bezwiednie i bezświadomie , czuli może zmiany uczuć i pojęć , ale z pewnością nie byli w stanie zdefiniować je i zbadać zkąd pochodziły . Dotąd jednak Herkner był zupełnie zadowolonym ze swego losu i codzień patrząc na żonę , winszował sobie iż wybór uczyniony według wszelkich obrachowań , udał mu się najzupełniej . Anna nie mieszała się wcale do zajęć , ani interesów męża , nie rujnowała go na stroje , nie dała mu nigdy powodu zazdrości , nie miała nawet serdecznej przyjaciołki , przed którąby mogła odkryć domowe tajemnice , słowem ten gatunek kobiety , najkompletniej odpowiadał jego życzeniom . Rzeczywiście Anna o tyle tylko dbała o męża , o ile tego wymagały konieczne obowiązki , w razie choroby pilnowała go w godzinach wolnych od nabożeństwa , nie sprzeciwiała się jego woli , pamiętała o jego wygodzie , ale nie upomniała się nigdy o swoją duchową cząstkę , nie podzieliła jego trosk , myśli i starań , miała dla niego ten rodzaj zdawkowego przywiązania , jaki każdy bliźni w niej budził , de facto on nic nie znaczył w jej życiu , tak samo jak ona była niczem dla niego . Anna nie przeszkadzała interesom męża , a on w zamian zostawiał jej zupełną wolność w rzeczach praktyk religijnych . Tym sposobem panowała pomiędzy niemi zgoda , którą nic nie zakłócało nigdy , i nie dziw , zgoda ta opierała się w gruncie , na obojętności , małżonkowie byli nadto obcemi sobie , by dać powód do jakiej bądź sprzeczki . Jedynem ziemskiem uczuciem Anny , była miłość do syna . To ziemskie uczucie było powodem iż czasami zaświatowa pogoda jej podlegała zmąceniu . Uczucie to jednak miało także swój egoizm i łączyło się ze staraniem o zbawienie własne tysiącznemi niciami . Anna czuła się odpowiedzialną za zbawienie jego duszy , za zasady jakie w niego wpajano , a naturalnie ster wychowania chłopca nie do niej należał . Gdyby to była córka , Anna wiedziała by jak ją poprowadzić , brała by ją z sobą do kościoła , uczyła modlitw , litanii , słowem kierowała by ją swoim śladem . Tutaj jednak czuła iż wymagania były inne , rozumiała iż świat czego innego żąda od mężczyzny , dla tego też miała rodzaj żalu do syna za jego płeć , a przyszłość jedynego dziecięcia , napełniała ją nieokreśloną trwogą . Jednak trwoga owa objawiała się w następujący sposób : Anna odmawiała nieskończoną ilość różańców , koronek , litanii i nowenn na intencyę jego , a natomiast wkładała in petto , na Boga obowiązek czuwania nad jedynakiem i obdarzania go szczęściem ziemskim i niebieskim . Uczyniwszy zaś to sądziła w dobrej wierze , iż uczyniła wszystko co było w jej mocy . Trzeba też przyznać iż do tego czasu obawy jej były płonne i mogła sądzić iż Bóg opiekuje się Stanisławem . Anna powitawszy jak zwykle męża i syna zajęła spokojnie swoje zwykłe miejsce koło lampy , wydobyła robotę z koszyczka , i zaczęła pilnie wyszywać różnokolorowemi jedwabiami , jakiś pas kanwowy , którego przeznaczenie zdradzał deseń złożony z baranków trzymających chorągiewki w ustach , z kielichów otoczonych światłością , z krzyżów wieńczonych laurem i koron cierniowych . Nie zwróciła ona najmniejszej uwagi na wyjątkowe usposobienie męża , nie dostrzegła smutku syna , w tej chwili zdawało się iż jedynem zajęciem tej kobiety było wierne wykonanie deseniu , absorbującego jej wszystkie władze . Stanisław widząc to wysunął się po cichu i powrócił do swojej książki , mąż i żona zostali sami . — Anno — wyrzekł po długiej chwili Herkner , który trzymając machinalnie gazetę przypatrywał się żonie . Słysząc wymówione swoje imię , kobieta drgnęła lekko , jak gdyby głos ten budził ją do rzeczywistości , z innego świata . — Anno — powtórzył Herkner zniżonym głosem — dawno już chciał em rozmówić się z tobą . Fakt ten był tak nadzwyczajny w tem stadle , iż Anna spytała zdziwiona . — Ze mną ? — Tak jest , są rzeczy które niepokoją mnie coraz bardziej . — Ciebie mój mężu — wyrzekła z konwencyonalnem zajęciem , skrywającem zaledwie głęboką obojętność — o cóż to idzie ? — O to co nas wspólnie obchodzi , o Stasia . Tym razem twarz Anny , straciła swój stereotypowy uśmiech , powieki jej zadrgały , ale czekała dalszych słów męża . — Staś od jakiegoś czasu — mówił Herkner — jest smutnym , zamyślonym ciągle , czy nie domyślasz się co mu być może ? — Nie zauważyła m tego — odparła żona . Odpowiedzi tej mąż mógł się spodziewać , była ona w loice charakteru i usposobienia Anny . Przecież są rzeczy przewidziane z góry , a jednak zawsze nieznośne . — To źle — wyrzekł — matka powinna zwracać baczne oko na syna . — Sądziła m — odparła — iż to należy do ojca , alboż zostawili ście go pod moim wpływem , alboż nie oddał eś go do tych obrzydłych szkół , a teraz nie posyłasz do uniwersytetu , alboż ja znam się na takich rzeczach . W tych słowach przebijała gorycz , kontrastująca dziwnie , z przybranym uśmiechem ust . Herkner wzruszył ramionami . — Czy miał em go oddać do Seminaryum ? — zapytał cierpko . Pozorna zgoda tego stadła , pierzchła przy pierwszej poważniejszej rozmowie . — Sądzę iż Staś nicby na tem nie stracił . Na tej drodze nie było sposobu porozumienia , Herkner pojął widać iż zalety żony , ciągnęły za sobą pewne konieczne niedobory , więc wyrzekł po chwili . — Nie o to teraz idzie , trzebaby dojść przyczyny zmiany jaką w nim dostrzegł em . Anna zamyśliła się nad problematem postawionym jej przez męża . — Ja sądzę — wyrzekła po chwili — iż te wszystkie nauki do niczego dobrego nie prowadzą . Miała ona jak wszyscy przesiąkli doktrynami klerykalnerni , nieskończony wstręt do wiedzy i światła , które uważała w głębi ducha za zupełnie zbyteczne , a co więcej szkodliwe , i sąd jej nie różnił się bardzo od sądu kalifa Omara wydanego na Aleksandryjską bibliotekę , gdyby tylko Koran zastąpił Ewangelię , zgodziła by się z nim całem sercem . Herkner jednak wzruszył ramionami , pomimo wszystko był on zanadto człowiekiem swojego wieku , by nie widzieć doraźnych korzyści wiedzy , dla tego też odpowiedział żonie . — Kobiety nie rozumieją tych rzeczy . Anna nie obraziła się wcale tą sentencya , czuła w głębi ducha iż na nią zasługuje , a może i dumną była z tego . — W takim razie — wyrzekła spuszczając oczy z pokorą , dla czegóż mnie zapytujesz ? Czyniąc tę odpowiedź była loiczną , wszak ona nie mieszała się do postanowień rnęża , wszak od kobiety najzupełniej usuniętej od spraw ziemskich , nie można się było zdrowej rady lub pomocy spodziewać . Herkner zrozumiał to widać , bo wziął gazete i czas jakiś trwała cisza , Anna nie myślała przerywać jej pierwsza , wiedziała bowiem , że milczenie jest w danych , razach rodzajem potęgi , i daje przewagę tym co jej użyć umieją , przecież to co usłyszała o synu , niepokoiło ją widocznie , bo raz po raz odrywała oczy od świętobliwego wzoru , wyszywanego z taką gorliwością , i spoglądała ukradkiem na męża , czekając aż znowu sam wznowi ten przedmiot . Nie omyliła się , Herkner nie był w tej chwili w stanie zająć się polityką , lub jaką bądź kwestyą , szeroko rozbieraną w szpaltach gazety , on myślał o Stanisławie , i po długiej przerwie wyrzekł znowu : — Prawdziwie Anno nie pojmuję twojej obojętności w tej sprawie , sądził em iż modlitwa i nabożeństwa nie przeszkadzają miłości rodzicielskiej , sądził em iż równie jak ja kochasz syna . — Alboż ja go nie kocham — zawołała z namiętnym wyrazem głosu , zdradzającym głębie tej duszy , ukryte pod maską milczenia — alboż ' za siebie modlę się i pokutuję ? — To nie dość , powinna ś czuwać nad nim . — Poruczam go Bogu , który czuwać naci nim może tam , gdzie nie dosięgnie ani mój rozum ani oczy . Te mistyczne odpowiedzi coraz bardziej niecierpliwiły ojca , dając ma poznać aż nadto kompletnie bierną rolę żony jego w rodzinie . Prawda , Anna nie mieszała się do rzeczy które według niego nie należały do niej , ale za to nie mieszała się i do tych także , co powinny były leżeć jej na sercu . — Przecież — odparł z hamowaną , gwałtownością — są fakta które dostrzedz możesz . — Ja wiem — szepnęła żałobnym tonem — iż czas wielkanocny upłynął , a Staś dotąd nie był u spowiedzi . Mąż nie myślał tego faktu brać bardzo do serca . Anna westchnęła wznosząc oczy do nieba . — Zabili ście wiarę i pobożność w młodych sercach — wyrzekła mieszając widocznie rnęża z całą falangą bezbożników — i chcecie potem mieć z nich pociechę , teraz zbieracie to tylko , coście sami zasiali . — Przecież ja nic zabijał em — zawołał mąż zdumiony polemicznym tonem żony — ja zostawiał em całą wolność sumienia Stasiowi . — To źle bardzo , są prądy przeciw którym walczyć należy wszelkiemi siłami , a dzisiaj późno już , dzisiaj kiedy zgubił eś duszę twego dziecka , zwracasz się do mnie o wytłumaczenie smutku jego . W grzechu nie może być spokoju ani szczęścia , pamiętaj o tem . — Mówisz o rzeczach niebieskich jak kaznodzieja Anno , i zapewne znasz się na nich lepiej odemnie , tym czasem my żyjemy na ziemi , wśród świata , pomiędzy ludźmi . Staś z pewnością nie popełnił żadnej zbrodni , coby zatruwała mu spokój sumienia . — Są nizkie grzechy które spełniają się tylko w głębi duszy , mam prawo lękać się wszystkiego dla Stasia , ale drogi Opatrzności są niezbadane , a przyszłość leży w ręku Boga . Jemu ofiarowała m dziecię moje od kolebki , ufam iż On czuwać będzie nad niem i poprowadzi do zbawienia . — Przecież działania ludzkie nie przeszkadzają Opatrzności , ludzie powinni radzić sobie w troskach , nie spuszczając się jedynie na Jej pomoc . — Mój mężu , masz więcej rozumu odemnie — wyrzekła kobieta z pokorą spuszczając oczy — ale rozum ludzki jest omylny , a tylko słowo Boże nie zawodzi nigdy . Na takie dictum nie było co odpowiedzieć , Herkner przygryzł wargi , nie lubił on wdawać się z żoną , w teologiczne dysputy , bo naprzód nie upatrywał w nich żadnej doraźnej korzyści , a powtóre jeśli cenił pobożność w kobiecie , to pobożność cichą i potulną , a nie owo wojownicze usposobienie jakie niespodzianie odkryła mu Anna , nie miał też wcale zamiaru wprowadzać w życie jej klasztornych teoryi . Religia u niego był to rodzaj szyldu lub hamulca , sposób oszukiwania ludzi lub korzystania z nich . Chętnie więc wmawiał ją w innych , protegował w żonie , był by chciał widzieć w synie , ale co do siebie nie myślał wcale brać ją na seryo . Dla tego też nie miał nic przeciw drogom Opatrzności i niezbadanym wyrokom Bożym , byle te drogi i wyroki zgadzały się z jego interesem . Skoro jednak miały one krzyżować jego plany , skoro pierwiastek teologiczny występował czynnie i zakłócał porządek spraw domowych , Herkner gotów był odrzucić go bez najmniejszego skrupułu nie troszcząc się wcale o żonę . Wiedział on dobrze iż frazesa któremi go częstowała były jej jedyną bronią , wypowiedziawszy je mogła tylko pójść do kościoła modlić się i odprawiać nieskończone nowenny o których skutek nie myślał kłopotać się wcale . Opatrzność bowiem nigdy mu woli swojej nie objawiła wyraźnie , więc nic mu nie przeszkadzało sądzić iż to co on sam zrządził i nakierował , było w zgodzie z jej wyrokami . Rozumowanie to mogło nawet przekonać tak pobożną istotę jak Anna . Mąż jednak nie wdawał się z nią w rozumowania i robił swoje nie oglądając się na nic . Należał on w gruncie do gatunku zupełnych niedowiarków , tylko ze zdaniem swoim w podobnych materyach występować nie lubił , a wszelkie dowodzenia za i przeciw puszczał zwyczajnie mimo uszów , z najwyższą obojętnością , jako rzeczy nie obchodzące go wcale . Ponieważ nikt nie lubi sądzić , że jego krasomówstwo nie wywołało zgoła żadnego wrażenia , każden tłumaczył sobie jego milczenie wedle woli i chęci , a niejeden cieszył się nawet tem , że go przekonał . W swoim rodzaju Urban Herkner był wielkim politykiem , postępował on według planu z góry obmyślanego i zachowywał wiekuistą taktykę nie tylko ze światem ale i w pośród rodziny . Przed żoną , i synem taił się najstaranniej z myślami i zasadami swemi przedstawiając im się zawsze w roli zacnego obywatela , poświęconego ojca rodziny . Dotąd wszystko udawało mu się znakomicie , świat może sądził go surowo , może krążyły różne wersye o ciągłym wzroście jego majątku , w domu jednak panowała atmosfera czci i ufności , a nikt nie śmiał podawać w wątpliwość cnót męża i ojca . Herkner albowiem miał w tym względzie usposobienie patryarchalne nie zupełnie pasujące z powołaniem lichwiarza i dotąd godził z rzadką zręcznością sprawy rodzinne z interesami majątkowemi . Ale teraz coś zepsuło się w tej harmonii tak sztucznie utrzymywanej , jakieś rozkładowe żywioły wślizgnęły się w to szczupłe domowe koło , syn chodził zadumany i ponury , żona występowała z otwartą naganą . Fakt podobny w każdem położeniu zasługuje na uwagę , tutaj jednak miał nierównie większą doniosłość niż gdziekolwiek indziej , i Urban Herkner czuł to dobrze , ztąd pochodził jego niepokój badanie syna i rozmowa z żoną . Z tej ostatniej mógł się przekonać iż religijna pokora i posłuszeństwo Anny , kryły głębokie bunty , postępowanie jej me odchodziło na jedną linię od przepisów kościelnych , ale cóż ztąd , w skrytościach swego serca ona sądziła męża . Jakim , był sąd ten ? pytanie to nierozwiązane zaczęło dręczyć kapitalistę ; wiedział on z doświadczenia iż zasady żony daleko więcej pasowały do klasztornego życia niż do żywotnych kwestyi bytu , a według tych zasad nie mógł spodziewać się pobłażania ; w oczach Anny powodzenie nie mogło nic usprawiedliwić i nic osłonić , chodziło o to tylko , jak dalece była uwiadomioną o sposobie zarobkowania męża . Odkrycie to iż po dwudziestoletnim pogodnem pożyciu nie znał dokładnie własnej żony , było bolesnem dla Herknera ; teraz on pytał samego siebie patrząc na te spuszczone oczy i rysy ożywione wiecznie jednakiem uśmiechem czy to także nie była rola przybrana , czy wewnętrzna treść tej kobiety nie była równie różną od powierzchowności , jak to miało miejsce w nim samym . Pan Leonard Horyłło rozstawszy się na ulicy z zacnym pomocnikiem Strzygalskim poszedł spokojnie złączyć się z towarzyszami oczekującemi na niego u Loursa , a ztamtąd wszyscy razem udali się do cyrku . Była to piękna noc wiosenna , powietrze ciepłe i przezroczyste zdawało się napojone ową nieokreśloną słodyczą cechującą tę porę roku . Pomimo miejskiego kurzu przebijały się w nim wonie kwitnących bzów i jaśminów , które wiatr donosił z dalekich ogrodów . Tłumy zwabione świeżością wieczoru zalegały chodniki śpiesząc do zamiejskich przechadzek ; Horyłło jednak należał do rzędu ludzi , dla których piękności natury są na zawsze martwą księgą , nigdy w życiu nie przyszło mu na myśl spojrzeć w niebo lub na szeroki widnokrąg wiejski i dostrzedz owe tysiączne odcienia , które stanowią charakterystykę właściwą , każdej pory , dnia , godziny nawet i tak wyraźne znajdują odbicie w wyobraźni tych wszystkich co czuć i patrzeć umieją . Świat piękna i zachwytów jakie on budzić może w piersi , nie istniał wcale dla niego , a co więcej nie domyślał się nawet że on istnieje , Dla Leonarda Horyłły i jemu podobnych , dymna , duszna , ścieśniona atmosfera cyrku była stokroć milszą od najcudniejszych balsamów letniej nocy , niezbyt doskonała orkiestra przygrywająca skokom koni i amazonek przyjemniej dźwięczała w jego uchu niż srebrne nuty słowika . Zajął więc z zadowoleniem miejsce w loży , a rzuciwszy okiem na afisz i przekonawszy się że występ słynnego Herolda i niemniej słynnej Emmeliny jeszcze nie nastąpił , przyłożył do oczów lornetkę z kości słoniowej i zaczął rozpatrywać się po zgromadzeniu . Towarzystwo zbierające się w cyrku składali przeważnie mężczyźni , była tam cała tak zwana złota młodzież warszawska , a także i ta co sobie do tego tytułu opartego na pełnej kieszeni rościła urojone prawa ; był cały zastęp wielbicieli Klary , Rozyny , Jenny , a nadewszystko nieporównanej Emmeliny gaszącej wdzięki i zręczność pospolitych amazonek , jak słońce gasi gwiazdy na niebie blaskiem swoim . Słowem byli tam wszyscy co uchodzić chcieli za znawców sportu lub piękności kobiecej . Bo trzeba przyznać iż zarówno zwierzętami jak ludźmi mógł się pysznić antreprener cyrkowy , jednych i drugich wybór był tutaj znakomity . Kobiet stosunkowo było mniej nierównie pomiędzy widzami , a i te pochodziły z najrozmaitszych warstw społecznych . Jeśli w lożach znajdowały się strojne panie rozprawiające o wartości Herolda o zręczności Emmeliny i sile skoczków lub gimnastyków , były tam i matki rodziny prowadzące dzieci na budujące widowisko ludzi łamiących karki dla uciechy gawiedzi , były kobiety sprowadzone prostą ciekawością lub chęcią zabicia czasu , tu i ówdzie uśmiechały się ponętnie dwuznaczne piękności , co z każdego miejsca czynią sobie targowisko , wystawiając na pokaz malowane wdzięki , napiętrzone fryzury i wyzywające spojrzenia , wszędzie gdzie wcisnąć się mogą . Oczy pana Leonarda przebijały wprawnym rzutem zwykłe towarzystwo cyrkowe przy zamianie różnorodnych ukłonów i poufałych kiwnień , aż zatrzymały się na przeciwległej loży w której siedziały tylko dwie osoby mąż i żona zapewne . — Aa . . pani Teodora Sumaka— wyrzekł sam do siebie kłaniając się kilkakrotnie ze szczególną uprzejmością i uszanowaniem . Kobieta zajmująca cały przód loży na której rozkładała się jej wyszukana tualeta , podniosła z niedbałością do oczów toczoną rękę uzbrojoną lornetką i przypatrzywszy się przez chwile Horylle raczyła skinąć mu głową , z wyrazem królowej zniżającej się do jednego z poddanych . Rzeczywiście posiadała ona majestat piękności , znała doskonale swoją potęgę , świadczyła o tem jej postawa i pewne siebie spojrzenie jakie wodziła po zgromadzeniu . Jasne złoto - ogniste włosy piętrzyły się jak korona nad jej białem czołem i spadały w pierścieniach na ramiona przysłonione zaledwie przezroczystą tkanką koronki , oczy niepewnego koloru połyskiwały jaskrawym blaskiem pod łukiem gęstych czarnych brwi stanowiących kontrast dziwny z kolorem włosów i nadając ostry wyraz pięknej twarzy , której miękkie , zaokrąglone kontury , miały coś dziecinnego w swoich mszystych zarysach . Pleć jej gładka jak marmur lub kość słoniowa , tez śladu rumieńca , nie potrzebowała kosmetyków ani pudrów , ale pod światłem lamp gazowych , gasiła białością narcyzy wpięte we włosy , a na tem tle , odcinały się wyraźnie małe , pełne , krwiste wargi , których uśmiech miał coś spragnionego i nienasyconego razem , z po za ciemnej purpury ust , ukazywały się za każdym słowem , dobrze szpiczaste zęby , niemiłosierne zęby , przypominające kształtem i białością drapieżne zwierzęta , co zdawały się gotowe kąsać i rozrywać , harmonizujące z kolorem ust , z matową białością , lica , i z tajemniczym wyrazem spojrzenia . Piękność ta miała jakiś charakter wyzywający i narkotyczny zarazem , snadź te oczy mogły upoić tych , coby śmieli spoglądać długo w ich głębie , odjąć im pamięć , wolę i siłę , spowić więzami namiętności , pociągnąć , rzucić gdzieby chciały i z ludzi uczynić niewolników ; , taką musiała być Dalila zwyciężająca Samsona , lub mitologiczna Cyrcea , zamieniająca jednem skinieniem rycerzy w zwierzęta . Ta kobieta miała ich potęgę , ich zimną stanowczość , a może i dziecinne okrucieństwo istot nieświadomych i samolubnych ; wszystko to stało wypisane w jej rysach . Musiała uganiać się za wszystkiem co błyszczy bez względu na nic i na nikogo , musiała pragnąć wszystkiego co ujrzała i wyciągać po każdą nowość pożądliwą rękę , z lodowatą wytrwałością tych co siebie tylko mają na celu . Wprawdzie w dzisiejszych czasach niema już straszliwych rycerzy którychby jednym uściskiem pokonać i rozbroić można , a jednak rola Dalilów , Judyt i Cyrceów nie skończyła się wcale ; w moralnym świecie są zawsze potwory do zwalczenia , olbrzymy które na karły zamienić i zwyczajni ludzie którym cechy człowieczeństwa odebrać można , przemawiając do ich żądz , rozdmuchując brudne namiętności , usypiając sumienie , a czarodziejki coby się tej roli podjęły , spotkać można na każdym szczeblu społecznej drabiny . Teodora była z nich jedną . Natura i wychowanie złożyły się by wyrobić w niej potęgę , jaki zaś użytek z tej potęgi uczynić miała , czy mogła użyć ją na złe lub na dobre , rozwiązanie tej zagadki leżało w przyszłości . Dotąd brakło jej sposobności wykazania dążeń swoich . Ale blask jej bezmyślnych źrenic , zdawał się świadczyć , iż obce jej były wyższe cele , a zwykłą koleją spraw ludzkich , drobne światowe żądze i pragnienia , musiały pochłonąć całą działalność kobiety , co za jedyne bóstwo miała siebie i nie pojmowała nic więcej nad błyszczenie i użycie . Obok Teodory był mąż jej , zwany Józiem przez wesołe grono kolegów i szampańskich przyjaciół , ale ten był tak zupełnie przyćmiony blaskiem małżonki , iż zaledwie w półcieniu loży , po za klejnotami , koronkami i włosami Teodory , znać było jego nieznaczącą postać . Zdawał się on rzeczywiście cieniem tej pięknej istoty , w które wlepiał zachwycone oczy , z wyrazem najzupełniejszego olśnienia . Nie miał on żadnego podobieństwa z legendami rycerzami , ujętemi w więzy czarodziejek , a jednak znać było iż zgubił w niej duszę i serce , że ona stała się wszechwładną panią jego myśli , woli , skłonności . Głos jej był jego echem , czyny przestały od niego zależeć , i szły za kierunkiem od niej nadanym . Dawniej ten człowiek mógł być złym albo dobrym , miał zapewne rozmaite skłonności i nawyknienia , słynął podobno z wesołego użycia lat młodzieńczych , ze świetnych hulanek w gronie towarzyszy i z rozrzutnej wspaniałości . Dzisiaj to wszystko minęło , dziś światem jego była Teodora , rozkoszą , uśmiechy zadowolenia których mu coraz więcej skąpiła , cierpieniem ściągnięcie jej brwi czarnych , lub ostre słówko często z koralowych ust wychodzące . Może dawniej istniało w nim sumienie , uczciwość , lub jakie bądź moralne poczucia , może dawniej oburzał się na złe każde , może pierś jego podnosiła się współczuciem dla tego wszystkiego co piękne i szlachetne , teraz te odrębne piętna zatarły się i zniknęły , nie pozostało z nich widomego śladu , moralne cechy jego zmalały do zera , teraz on był miękkim woskiem w ręku tej kobiety , która urobić z niego mogła dowolnie co zechciała tylko , bo człowiek był najzupełniej zanihilowany . Zachodziło jednak pytanie czy Teodora była w stanie zrobić iaki bądź rozumny użytek , z władzy którą widocznie posiadła nad mężem ; myśl jej zdawała się nie zdolną do innej rachuby , niż zadowolenie chwilowej zachcianki lub żądzy , potędze jej zbrakło równoważnika i kierunku , dla tego musiała ona zamknąć się w ciasnych ramach nierozsądnych pragnień , wybryków szalonej miłości własnej , zamiast zaciążyć na widowni świata , jakim bądź ważnym wypadkiem . Bądź jak bądź sfera w jakiej zamykała się z konieczności działalność Teodory , nie zmniejszała doniosłości moralnych faktów , tylko musiała określić je w stanowisku dramatu złożonego z najcodzienniejszych czynników , jak codziennym był umysł tej kobiety , i powszednia postać jej męża . Teraz Teodora przyglądała się z nadzwyczajnem upodobaniem widowisku . Atmosfera dusząca , przesiąknięta była kurzem i gwarem , muzyka grała zamaszyście jakąś trywialną nutę , której takt znaczyły skoki amazonek przebijających , w powietrzu zaklejone papierem obręcze , z wyzywającym uśmiechem na malowanych licach , z oczyma w których płonęło sztuczne uczucie i sztuczna energia . W tym obrazie było coś głęboko wstrętnego , jednak Teodora patrzała na ń z rodzajem upojenia , szychy i pstre ubrania kobiet , harmonizowały z wywoływanym efektem , znać było jakieś rozpasanie moralne w wyrazie ich twarzy , w cynicznej odwadze z jaką , narażały nieustannie życie , dla uciechy gawiedzi . W amazonkach zarówno jak w koniach , przymuszanych do mierzonego mchu , biło na jaw sztuczne podbudzenie tej chwili , i kryjące się po za niem znużenie . Teodora przecież na równi z publicznością sypiącą oklaski , patrzyła wychylając się z loży , jakby porwana objawem prawdziwego talentu lub bohaterstwa ; ten rodzaj odwagi przemawiał do jej zwierzęcych instynktów , odpowiadał pewnym stronom jej ducha , poruszał ją jaskrawością swoją . Pomiędzy nią a temi kobietami , istniało jakieś tajemnicze powinowactwo moralne , dla tego też to widowisko przenosiła nad wszelkie inne . Gdy tak była pochylona naprzód , spoglądając chciwie w arenę , drzwi loży otworzyły się i wszedł Horyłło . Ona nie zważała na niego , wargi jej krwią nabiegłe drgały , ogniste włosy zdawały się poruszać na ramionach gwałtownem tchnieniem piersi . — Józiu — szepnęła nie odwracając się do rnęża pewna iż zawsze usłyszaną , będzie — kup mi tego konia , ja chcę na nim jeździć . I wskazywała końcem lornetki , jednego z najpiękniejszych wierzchowców , przebiegających cyrkową arenę . Mąż zrozumiawszy to niespodziane żądanie , podskoczył na miejscu jak dotknięty gromem . — Zmiłuj się ! — zawołał , jak gdyby chciał protestować całą siłą przeciw nowej fantazyi . Ale nie sformułował nawet zaczętego frazesu , Teodora rzuciła mu przez ramie gwałtowne spojrzenie , a usta jej wymówiły tylko dwa słowa : — Cóż znowu ? Ton jakim je powiedziała był tak absolutny , tak zupełnie przecinał możność dyskusyi , iż Józio od razu pokonany spuścił głowę . Teodora odwracając się do męża , spostrzegła obecność Horyłły , i podając mu zlekka końce palców na powitanie , wyrzekła : — Jak się panu zdaje , wszak wyglądała by m dobrze na Bewerley'u . Idź pan z Józiem do właściciela cyrku — ja tego konia mieć muszę . — O ile wiem Bewerley nie jest do sprzedania — odparł Horyłło . Teresa wzruszyła ramionami . — Wszystko jest na sprzedaż , byle dobrze zapłacić . Widocznie w tej maksymie nie czuła potrzeby robić żadnych ograniczeń ani wyjątków , takiem było jej przekonanie i wypowiedziała je głośno . Pan Leonard spoglądał na nią z rodzajem uwielbienia , jakie podobne kobiety budzą właśnie w ludziach takich jak on . Zmysłowa piękność Teodory przemawiała do niego jedynem uczuciem jakie mógł zrozumieć , była to jednak kontemplacya zupełnie bezinteresowna , Horyłło wiedział dobrze iż nie posiadał nic wcale , czemby mógł pozyskać jej względy lub nawet zwrócić szczególną uwagę , powrócił więc niebawem do przyjacielskiej roli jaką odgrywał pomiędzy młodem stadłem . — Jutro — mówiła dalej kobieta — muszę sobie wybrać stosowną amazonką , siodło , kapelusz , musisz mi pan dopomódz w tych sprawunkach . Ona tak mało przypuszczała opór swojej woli , iż uważała konia na którego okiem rzuciła już za swoią własność , zresztą nie spostrzegła nawet pomieszania męża , który słuchał jej nie śmiejąc zaprzeczyć , ani sprzeciwić się w czemkolwiek . — Leonardzie — szepnął Sumski nachylając się do ucha Horyłły — muszę z tobą natychmiast parę słów pomówić . Zagadniony uśmiechnął się nieznacznie . Niebawem loża Teodory zapełniać się zaczęła , korzystając z tego Józef pociągnął towarzysza i wysunęli się w korytarz . Widząc odchodzących , kobieta zwróciła się raz jeszcze do Horyłły . — Jutro — wyrzekła — potrzebnymi pan jesteś do robienia sprawunków pamiętaj o tem . Pan Leonard znowu skłonił się z uśmiechem , i wyszukanym frazesem , w którym wyrażał szczęście swoje , z zaszczytu jaki go spotykał . Do tej odpowiedzi nie skłaniały go same wdzięki Teodory , robienie sprawunków stanowiło jeden z rozlicznych przemysłów za pomocą których utrzymywał się na wierzchu społecznym , bez żadnych materyalnych środków . Tym sposobem robił sobie znajomości w pierwszych magazynach , i otwierał kredyt na własny rachunek . Była to wymiana usług , Horyłło sprowadzał do sklepów bogatych nabywców , którym szyk nie pozwalał się targować , i którzy częstokroć wykupywali za bajeczne summy , resztki kilkoletnie , bynajmniej nie domyślając się tego ; kupcy znów nie mogli mu odmówić kredytu , i nigdy nie upominali się u niego za swoje rachunki . Zapewne więc rachunki te rozkładali na towarzyszących mu właścicieli opalonych twarzy i ładownych kieszeni , co tak chętnie płacili za wyszłe z mody kapelusze , materyały i garnitury . Z tej umowy nie stwierdzonej żadnym kontraktem wszyscy byli zadowoleni , i co dziwniejsza wiedzeni domyślnością kieszeni , która w wielu indywiduach , przewyższa domyślność serca , dotrzymywali jej święcie , nie porozumiawszy się nawet jednem słówkiem . Pan Horyłło uśmiechał się więc zarówno na propozycyę żony jak i męża , chociaż ten ostatni uczynił ją tonem różniącym się bardzo od wesołego rozkazu Teodory . Zapewne domyślał się treści rozmowy z Józiem , bo szedł za nim cierpliwie po korytarzach cyrku aż znaleźli się wreszcie sami w zaciemnionym kącie . Tylko od czasu do czasu dochodziły tutaj głośniejsze akordy orkiestry , okrzyk lub oklask publiczności . — Leonardzie — szepnął gorączkowo Józef Sumski — pieniędzy . . . . pieniędzy . . . . Horyłło nie zastanowił się wcale nad naiwnością tego wykrzyknika , on znowu uśmiechnął się tajemiczo sam w sobie . — Pieniądze mieć możesz — odparł powoli . Czoło Józefa rozjaśniło się . — Słyszał eś — wyrzekł — widzisz w jakiej jestem potrzebie . — Rozumiem , . . . rozumiem . . . . — Ale kiedy ? — pytał dalej niecierpliwie mąż Teodory . — Kiedy ? niedługo , tylko pamiętasz com ci mówił , — warunek niezbędny . I szepnął mu coś tak cicho , jak gdyby sam nie chciał słyszeć wymówionego słowa , ale Józef rzucił się i wzdrygnął , a pomimo ciemności można było dojrzeć że twarz jego pobladła . — To niepodobna ! — zawołał zaciskając ręce tak gwałtownie , że aż pękły mu rękawiczki . — Tak albo nie — odparł zimno niewzruszony Horyłło . — Ależ ja tego nie mogę uczynić , człowieku miej miłosierdzie . Na te słowa , pan Leonard wyprostował się dumnie , z całym majestatem obrażonej cnoty . — Alboż to ja pożyczam — zawołał — wiesz dobrze iż dał by m ci bez rewersu na słowo . — Prawda , przebacz mi — wyrzekł zmieszany Józio , który widział w towarzyszu jedyną deskę zbawienia , w położeniu w jakiem się znajdował — ależ sam widzisz dobrze że to niepodobna . — To już zależy od wyobrażenia — odparł Horyłło — nie namawiam cię do niczego , prosił eś mnie o pośrednictwo , powtarzam ci więc cudze żądania , za które nie biorę odpowiedzialności . — Cóż ja mam począć — mówił Sumski — trąc czoło z prawdziwą rozpaczą — Teodora potrzebuje wierzchowca , strojów coraz nowych . — Ma się rozumieć , tak piękna kobieta , bez podobnych rzeczy obejść się nie może . — Ależ ja nie mam , ja nie mam — powtarzał mąż . — Hm ! — mruknął złośliwie powiernik — trzeba się było wprzód obrachować z kieszenią , piękna żona to rzecz djable kosztowna , kiedy się chce samemu zaspakajać jej fantazye . Cynizm tej odpowiedzi uszedł przenikliwości Józefa . — Ja nie moge jej nic odmówić — szepnął sam do siebie . — Nie radzę ci tego próbować — wtrącił Horyłło — kobiety takie jak Teodora nie znoszą odmowy . — Sam to przyznajesz , nie prawdaż , więc cóż mam uczynić . . . . co uczynić ? Powtarzał te słowa machinalnie , jak gdyby wierzył iż z myśli Leonarda tryśnie dla niego jaka rada , mogąca go wybawić z położenia w jakiem się znajdował . Ale ten milczał , a uważny badacz , mógł był łatwo wyczytać z jego twarzy pogardliwą obojętność , z jaką przyjmował rozpaczliwe miotanie się Józefa . Stał on na równi pochyłej , z której wcześniej czy później stoczyć się musiał , więc utyskiwania jego i wahania były próżne ; Horyłło wiedział z góry w jaki sposób się one zakończą i uważał je za niepotrzebną komedyę lub słabość ducha . W każdym razie stanowiło to nudne preliminarya do dobrego interesu , i z tego powodu słuchał cierpliwie . — Bo widzisz — mówił dalej Józef — Teodora jest tak piękną , iż słusznie żądać może wszystkiego co tę piękność podnosi , ja sam chciał by m dać jej stroje , klejnoty , otoczyć zbytkiem by wiecznie widzieć na jej ustach śliczny uśmiech , co ją tak czyni zachwycającą . Słowa te do niczego nie prowadziły i nie zmieniały w niczem stanu rzeczy . Sumski nie zważał na to , on potrzebował się wywnętrzyć , lub też powtórzyć przed samym sobą , to co skłonić go musiało do przyjęcia propozycyi Horyłły . — A więc — spytał ten ostatni , chcąc prędzej przyjść do rezultatu . — Więc muszę mieć pieniądze — zawołał z gorączkową energią — muszę . . . . muszę koniecznie .