Aleksander Świętochowski Tragikomedya prawdy ON I ONA . Prawda jest niemoralnością naszych czasów . L . Feuerbach . — Łudzisz się pani . Z pewnością nie było dotąd człowieka , któryby prawdy swych przekonań nigdy kłamstwem lub milczeniem nie osłaniał i zawsze ją odkrywał . Więcej powiem : nie było matki , któraby się odważyła takiego człowieka urodzić . — Ja odważyłabym się pierwsza . — Tak , jak jabym majątek Rotschilda rozdał biednym . Łatwo pani poświęcać to , czego nie masz i co ci do serca nie przyrosło — dziecko . Podobnym zapewnieniom wierzyć można tylko wtedy , kiedy one są poświęceniem na cudzy rachunek . — Dziwaczna przesada ! — Bynajmniej , jeżeli tylko nie było by pani obojętnem , czy twoje dziecko udusi się w dymach chwały , czy w postronku szubienicy . Zresztą łatwo to sprawdzić przykładem . Wystawmy sobie , że pani masz małego synka , który jednego z gości pyta , jak ten przyczepia sobie perukę , drugiemu pokazuje rozpiętą kamizelkę , trzeciemu opowiada , jak mama z ciocią ośmieszały jego niezgrabność — co pani zrobisz , usłyszawszy te szczere wyznania ? Krzykniesz na malca , wyprowadzisz go z pokoju i pod surową karą zabronisz mu podobnych gadanin . Przypuśćmy dalej , że on zostanie przemysłowcem , kupcem , literatem , urzędnikiem , wodzem , ministrem , że do równych sobie , niższych i wyższych , zacznie mówić prawdę — co z nim się stanie ? Jako kupiec — odstraszy sobie klientów , jako urzędnik — straci posadę , albo nawet coś więcej . Zginie on wprzódy , nim mu się ustali barwa włosów . Zapewniam panią , że będąc agentem towarzystwa asekuracyjnego , nie ubezpieczył by m jego życia . Taki człowiek — to wilk , którego wolno każdemu , na każdym gruncie , o każdej porze zabić i jeszcze zażądać nagrody . — Zapewne , gdyby wszystkich obrażał ! . . . — Co to znaczy obrażał ? Jemu ust nie otwierała by złość , ale szczerość . A gdyby nawet często się pomylił , to czyż jego wina , że miał błędne przekonanie ? Ale on utracił by cześć , mienie , swobodę , życie , za słowa niewątpliwie słuszne . Pani nie uprzytomniasz sobie dostatecznie , jak dalece do utrzymania budowy społecznej potrzebnem jest kłamstwo . Tkwi ono tak głęboko w naturze ludzkiej , że nawet Mojżesz nie śmiał go zabronić w swych przykazaniach . Przykazanie zaś doby obecnej wyraził doskonale Feuerbach , którego słów nigdy nie zapomnę : » Kto teraz prawdę mówi , ten jest zuchwałym i nieobyczajnym ; kto jest nieobyczajnym , jest niemoralnym . Prawda jest niemoralnością naszych czasów « . » Gdyby m miał pełną rękę prawd — rzekł Fontenelle — bał by m się jej otworzyć « . Tak pani , to nie paradoks . — Gdyby wszakże pewnego dnia wszyscy ludzie zaczęli mówić do siebie szczerze . . . — Wiesz pani , coby z tego wynikło ? Rewolucya — i to powszechna . Powstała by gwałtowna walka śród rodzin , przyjaciół , znajomych , podwładnych i zwierzchników . Jeśli do tego kiedykolwiek przyjdzie , radzę pani wyjechać i zdala przeczekać burzę . — Masz pan więcej humoru , niż racyi . — Bynajmniej . Wierz mi pani , że nie wytrzymała by ś przez jedną godzinę słuchania prawdy — o sobie . — Mów pan , co myślisz , proszę . — Pani daj przykład , wszakże jesteś ode mnie odważniejszą . — Dobrze — tylko proszę o pobłażliwość . — Na to się zdobędę . — Kiedy pana zobaczyła m po raz pierwszy , zrobił eś na mnie wrażenie drzazgi , którą trzeba włożyć w ogień , ażeby się przekonać , że ona ma w sobie żywicę i pali się gwałtownie . Gdyby nie objaśnienia znajomych , dziwiła by m się pańskiej żonie , że wybrała sobie taki suchy preparat życiowy . Zwykle do naszego serca każdemu pierwsze drzwi otwiera wzrok . Jeżeli nasze oczy go powstrzymają , musi on chyba te drzwi siłą wyłamać . Pan mi się wydał eś bardzo brzydkim . Kobieta jest niezawodnie mniej zmysłową , niż mężczyzna , ale bardziej od niego wrażliwą . To też nietylko prostej owieczce , ale nawet rozumnej emancypantce podoba się w pierwszej chwili tęgi i piękny baran . Trwa to bardzo krótko , ale objawia się silnie . Pan jesteś za chudy , za żółty , za rzadkie masz włosy i za czerwone ręce , ażeby ś mógł podobać się kobiecie z wejrzenia . — Ponieważ doświadczamy skutków prawdomówności , więc muszę wyznać , że jakkolwiek nie miał em nigdy złudzeń co do swojej urody , słowa pani kłują mnie dotkliwie . — Wstydź się pan . — Proszę dalej . — Wskazując na mnie , powiedział eś pan do jednego ze swych przyjaciół tak nieostrożnie , że aż ktoś usłyszał : » Gdyby ją puszczono na loteryę , wziął by m bilet i pragnął wygrać « . Kobieta , jak wiewiórka : gryzie najtwardszy orzech pochlebstwa , wyłuskuje sobie przyjemne ziarno , a łupinę odrzuca . Chociaż więc uwaga pańska była brutalną , dowiedziała m się o niej z zadowoleniem i pragnęła m pana poznać . Po kolacyi usiadł eś przy mnie — mając na brodzie kawałeczek marchwi . Śmiej się pan i ja śmiać się będę , ale ta reszta jedzenia usposobiła mnie znowu złośliwie . Wszystko , coś pan mówił , wydawało mi się cudacznem , a gdyś odszedł , spytała m gospodyni domu , stojącej obok : » Czy on nie miał serwety ? « — »Ale miał — rzekła przestraszona — tylko troszkę filozof « . Filozof z marchwią — wszak to zabawne ! — Istotnie . — Nie podoba się panu to wspomnienie , ale przecie mam być szczerą . Nawiasowo zauważę , że skutkiem łamania się na pańskiej twarzy niezadowolenia z udaną wesołością wyglądasz pan teraz żałośnie . W kilka tygodni później spotkali śmy się na wsi u mojej siostry . Nie wiem , czy pan pamiętasz naszą przechadzkę w licznem towarzystwie do lasu , gdzie zroiły się pszczoły . Skutkiem sporu o niebezpieczeństwo drażnienia ich , pan , ażeby nas przekonać , wstrząsnął eś drzewkiem , na którem siedziały . Część roju obsypała pana . Widząc pańskie skoki i chwytania się za ukąszone miejsca śród rozpaczliwego krzyku , spłakała m się bardziej ze śmiechu , niż kiedykolwiek ze smutku . Opuchnięty pobiegł eś pan do dworu ; na polu jednak pies owczarski , spostrzegłszy uciekającego , puścił się w pogoń . I znowu rozpoczął eś pan komiczną walkę , po której pies wrócił do owczarza z płatem czarnego sukna w zębach , a pan poszedł eś dalej , błyszcząc białym śladem poniesionej na ubraniu krzywdy . Ach , jakże strasznie chichotała m ! Gdyby panu wówczas wystawiono pomniki w pięciu częściach świata , jabym nie przestała śmiać się , chociaż wieczorem wraz z innymi udawała m współczucie . — Więc z całej naszej znajomości zauważyła ś pani tylko : kawałek marchwi na mojej brodzie , zabawną walkę z psem i pszczołami ? — Bynajmniej , ale opowiedziała m panu moje wrażenia , które przyzwoitość taić każe . Owszem , wyznaję , że doznawała m innych . Po długiem niewidzeniu , spotkała m pana raz na koncercie , siedzącego przed nami , obok jakiejś pięknej kobiety . Mówił eś pan z nią dużo i znacząco . Dosłyszała m kilka zdań , które mnie zastanowiły . » Nauczył by m się po hiszpańsku — rzekł eś pan — gdyby m był pewnym , że w tym języku przeczytam jakiś cudowny , na inne języki dotąd nieprzełożony , poemat . Podobnie nauczył by m się miłości , gdyby m wiedział , że za jej pośrednictwem poznam jakiś piękny , na inne uczucia nieprzełożony utwór « . . . » Pewne wdzięki uczucia — zauważyła ona — tak jak pewne wdzięki poezyi poznać można tylko w oryginałach « . » Więc dobrze — odparł eś pan — czy dla jednej książki warto się uczyć języka , a dla jednej kobiety — miłości ? » Warto « — odpowiedziała . » Zgoda — zawołał eś pan — ale tylko co do książek , bo one przynajmniej nie wybierają swoich wieibicieli , ale jednako należą do wszystkich . Tymczasem kobiety . . . Gdyby m naprzykład pokochał panią , na cóżby mi się to zdało ? Szaleństw i daremnych westchnień nie łaknę , a wzajemności spodziewaćbym się nie mógł , gdyż ofiarowała ś pani swoje serce pewnie innemu « . — » Żegnam pana — rzekła z uśmiechem , wstając i podając rękę towarzyszącemu jej staruszkowi — bo zaczynasz rozbierać treść książki , której nie przeczytał eś i której znasz zaledwie okładki « . Odeszła . — » Kto to « ? — spytała m pana , gdyś się do nas zbliżył . — » Już rozwódka — szepnął eś pan — a jeszcze nie narzeczona « . — »Ale zawsze niebezpieczna — wtrąciła m — nawet dla żonatych « . — » Moja żona — powiedział eś pan — kocha tylko wszystkich świętych w niebie , a księży na ziemi , w każdym razie ja do koła jej miłości nie należę i jego granicę szanuję « . Nieopatrzna ta uwaga przekonała mnie , jak dalece przy pięknej znajomej zapomniał eś pan nawet o koniecznej wstrzemięźliwości . A oczy pańskie rzucały odblask wewnętrznego ognia , czoło fałdowało się zmarszczkami namysłu , a na ustach drgał czasami cierpki uśmiech . Uczuła m zazdrość . — O kogo ? — Zwolna . . . — Nie omijaj pani pytania . — Nie ominę . Zwolna udało mi się pana uspokoić i zająć . — » Kto rozmawiając z ładną i rozumną kobietą słucha muzyki — rzekł eś pan wesoło — ten ubliża sztuce i robi tak , jak gdyby na posągu Michała Anioła w swym salonie osadził lampę « . — » Czy pan — spytała m — wolisz zawsze ubliżyć kobiecie w oczy , niż sztuce za oczy « ? » Nie zawsze — odparł eś « . » Więc niechże się przynajmniej dowiem — zagadnęła m podrażniona — czy jestem według pana nieładną i nierozumną kobietą , czy też — lampą « . — » Żony moich przyjaciół — odpowiedział eś pan żartobliwie — stanowią osobną kategoryę istot bez odstręczających wad i bez przyciągających zalet . Lubię je z obowiązku nawet wtedy , gdy nie lubię ich z przekonania . Albo . . . odwrotnie « . Szczęście , że mąż mój zajęty był symfonią i wytupywał sobie jej takt , bo był by spostrzegł niezwykłe we mnie wzburzenie . Mężczyźni inteligentni i przyjemni , o ile bywają czasem śmieszni , gdy ruszają się i milczą , o tyle są niebezpieczni , gdy siedzą i mówią . Pan zaś mówił eś wtedy bądź namiętnie , bądź szyderczo , a zawsze tak odurzająco , że zwolna doznała m zawrotu głowy . Zdarzają się mężczyźni , do takich właśnie pan należysz , którzy nas ustawicznie , nieraz bez celu , hypnotyzują . Z ich słów dobywa się jakaś ponętna , ale ostra i upajająca woń , której kobieta oprzeć się nie może . Nie gruchał eś pan do mnie miłośnie , a jednak , gdyby ś , odprowadzając nas do domu , zażądał był ode mnie . . . zapomnienia o mężu , nie wiem , czy zdołała by m się na siłę powiedzenia panu , że kłamiesz , nazywając się jego przyjacielem . — Cóż panią uleczyło ? — Całą noc prawie spędziła m na rozmyślaniu i doszła m do wniosku , że gdyby społeczeństwo znało swych członków i ich wzajemne na siebie wpływy , powinno by usunąć jednostki panu podobne . Bo lepszy lis , niż piżmowiec , rozstrajający nerwy . Wierzyła m , że pan narkotyzujesz kobiety , nie kochając ich , nie pożądając , lecz po prostu bawisz się , napawasz ich obłędem , jak szatan ludzkim grzechem . Mimo to pragnęła m pana co prędzej zobaczyć . I zobaczyła m — znowu z piękną nieznajomą . Dostrzegłszy mnie , pożegnał eś pan ją . Była m z tego bardzo uradowaną , a jeszcze bardziej , gdyś pan rzekł : » Pytała ś mnie pani przed kilku dniami o tę śliczną istotę : jest to encyklopedya dowcipów z powieści francuskich . Rozstawszy się z nią na koncercie , poszedł em do państwa . Otóż ona dziś przypomniała mi to z uwagą , że mężczyzna , który za odchodzącą od niego kobietą nie ogląda się lub nie postępuje kilku kroków , dowodzi , że ma dla niej tylko grzeczność . Filozofia czysto paryska « . — Ale jak pani pamiętasz doskonale moje słowa . — Bo zazdrościła m jej . . . pana . — Mnie ? Dziękuję . — Po raz pierwszy pocałował eś pan moją rękę . Pocałunki są to ogólne znaki algebraiczne , w które trzeba podstawić określone wartości , ażeby one coś wyraziły . Co pan . . . — Czego pani pragniesz ? — Czego ja pragnę . . . patrząc w pańską kuszącą twarz , w rozpłomienione oczy , czując przy tem rozkoszne omdlenie w całem ciele . . . — Tak . — Nie , nie powiem prawdy : wolę uledz pańskiej regule , niż . . . Przegrała m . Mąż zadzwonił . Jak to dobrze , że już wraca . — Nie mąż , tylko . . . gazeta . — Szkoda . — Co pani właściwie grozi ? — Wstyd . — Czego ? Żeś pani nie mogła domówić całej prawdy ? — Żem powiedziała za wiele . — Uspokoję panią , bo powiem więcej . — Na litość — nie . — Proszę mi nie odbierać głosu , gdyż w takim razie nasza rozmowa była by jedynie zwykłym romansem , nie zaś pouczającem doświadczeniem . — Brak mi odwagi . — Teraz ona tylko mnie potrzebna . Zresztą nie lękaj się pani : będzie to niewinna sobótka pogańska , w której nie rzucimy się w ogień , lecz przeskoczymy go . Pomogę . — Pomożesz pan ? — Panią to zdumiewa ? Sądziła ś , że padnę na kolana i wyznam moją miłość , a uniewinnię twoją ? Bynajmniej . Pani nie jesteś dla mnie ani boginią , ani grzesznicą , lecz wychowaną w kłamstwie a ośmieloną w powodzeniach kobietą , która sądziła , że wypowie bez omyłki cały alfabet prawdy a zająknęła się przy pierwszych jego głoskach . Półsłówka pani wystarczyły by dla uwodziciela , ażeby cię mniej lub więcej zbałamucił , ale nie dla mnie , ażeby m cię podziwiał . Jeżeli zaś moje oczy zdradzają namiętność , to naprzód ja jej rozkazywać umiem , a powtóre może ona być tylko powodem tryumfu dla kobiety , nie zaś — obawy dla żony przyjaciela . Chociaż , jak pani utrzymujesz — usta moje tchną piżmem rozdrażniającem , nie używał em nigdy względem was podstępu , a nie lubił em niewinności . — Szczególny gust . . . — Bardzo uzasadniony . Większość kobiet poświęca się , błądzi , łamie wiarę małżeńską naiwnie , nieświadomie . Dzięki im , każdy zakazany owoc jest mdły lub gorzki . Zwykle romans przebiega tak : mężczyzna naciera , kobieta się poddaje , ale po każdym jego ataku wpada w smutek , a po ostatecznem zwycięstwie — w rozpacz . Wyzywa na pojedynek śmiało , ale gdy ją przeciwnik ugodzi , ona ujrzawszy w ciele ranę , rozpłakuje się i woła : » nie sądziła m , że pistolet będzie nabity kulą « . Proszę pani , czy warto strzelać się z dzieckiem , które przypuszcza , że w wymierzonej do niego lufie tkwi gałka z chleba ? Podobnież , czy warto rozkochiwać kobietę , która mniema , że miłość zaczyna się westchnieniem przy świadkach , a kończy westchnieniem bez świadków ? Na wszystkich polach naszego życia dusi przepiórki gromada jastrzębi , które tem chętniej rzucają się na zdobycz , im ona mniej jest świadomą niebezpieczeństwa . Są to tolerowani złodzieje kobiecej niewinności , okradający z niej pensyonarki , usamowolnione panny lub żony starych mężów . Ich ofiary giną przez prostą nieświadomość tego , że pocałunek jest żądaniem a nie zaspokojeniem żądania , że mężczyzna rzadko bywa kiperem , kosztującym tylko wina rozmaitych prób , a najczęściej pijakiem , który rozkoszne czary do dna wychyla . — Jaki to ma związek ze mną ? — Bezpośredni . Serce pani mógł by m łatwo ukraść — nie chcę . Jeżeli widzę , że kobieta , pod wpływem gorętszych słów , mimowoli mięknie , ulega i gotowa do ofiary , po której na twarzy czuć będzie rumieniec , a w sumieniu zgryzoty , opuszczam ją . Jest to małoletni , który potrzebując stu rubli , wystawia lichwiarzowi rewers na tysiąc . Istoty , które zdradzają swych mężów w wagonie lub na statku , a potem żałując za grzechy , są najwierniejszemi żonami , mogą być ponętą dla — kpów . Ja pokochał by m i poprowadził w miłości jak najdalej taką kobietę , któraby jasno wiedziała dokąd idzie i na przebytą drogę nie oglądała się z żalem . A właśnie pani do takich nie należysz . — Natura już mnie dawno stworzyła a pan chcesz stworzyć inaczej po raz drugi . — Pani za mało przypatrywała ś się sobie bez lustra , a kiedy ciebie zajmował kawałek marchwi na mojej brodzie , ja natomiast śledził em twoje słowa , uśmiechy i przemiany . Na tej samej wycieczce , która mnie naraziła , pani pozwoliła ś się okadzać swemu kuzynowi . Młodzieniec ten tak kłamał , jak dworak . Mówił np . , że przypominasz mu pani Żmiechowską , chociaż w usposobieniu twojem jest tyle poezyi , ile w napisanym do albumu siostry wierszyku , który wywołał to porównanie . Była ś mu pani wdzięczną , gdyż wycałowała ś . . . męża , który podczas tej chwalby nadszedł . Wtedy przekonał em się , jaką masę ocukrzonych i pachnących bredni rozumna kobieta zjeść może i jak tanio je nabywać pragnie . Zdawało by się , że po przyjęciu wszystkich pochlebstw i umizgów owego młodziana wypłacenie mu łask uczynisz pani zależnem tylko od dogodnej sposobności . Tymczasem , kiedy on prosił wieczorem na ganku , ażeby ś pani pozostała z nim dłużej , odpowiedziała ś mu : od czasu jak przysięgła m mężowi wierność przed księdzem , nie myślę nikomu ślubować miłości przed księżycem . — Pan to słyszał eś ? — Z balkonu . Zawiedziony kuzynek wrócił do pokoju , w którym razem mieli śmy nocować , i rzekł w zachwycie : » Boska kobieta ! « — » Przeciwnie , ludzka — odrzekł em — bo miłosne sieci robi nie z mocno wiązanych oczek , ale z szydełkowych zadziergnień , które każdej chwili za pociągnieciem nitki rozpruć można . » Zamyślił się , ale pewnie zapomniał o tej uwadze , bo dowód nie utkwi w miękkim mózgu , jak gwóźdź w najtwardszej wodzie . — Cóż ja według pana miała m robić ? — Powiedzieć mu wprost albo : chcesz pan mnie podnieść do nieba , ażeby m , upadłszy z wysoka , straciła równowagę na ziemi ? Jest to dosyć dla pańskiej naiwności , ale za mało dla mojej rozwagi . Albo : kocham cię bez złudzeń i bez wstydu . — Kiedyż ja go nie kochała m ! — Ani jego , ani artysty , przy którego skrzypcach omdlewała ś pani z upojenia , ani po nim literata , który pod twoje stopy podścielał wzorzyste kobierce tkane z wyrażeń Słowackiego i Musseta , ani innych wielbicieli , ani mnie . Wszyscy wprawiali panią w miły półsen , co to rozmarzonej wyobraźni na wszystko pozwala i za nic nie karze . Świat żąda od kobiety rachunku tylko z ciała , duszę pozostawia wolną : na pierwszej uwłaszcza męża , na drugiej zapewnia służebności znajomym . Nieraz serce wasze to wspólny pastewnik , na którym i myśliwy coś upoluje i wół trawy uskubie . — Moje także ? — Zbladła ś pani z oburzenia na samą myśl , że tak sądzę . Nie , tego nie utrzymuję , chociaż cieszy mnie chmura na twarzy kobiety , niedawno przekonanej , że przed najsilniejszym promieniem światła nie zmrużyła by oczu . Wiesz pani , dlaczego śmiało wyzywała ś z moich ust prawdę o sobie ? Bo spodziewała ś się , że ofiaruję bojaźliwie uwity bukiecik pochlebstw , za co otrzymam czarujący uśmiech . Szła ś pani dotąd szpalerem wielbicieli , którzy wydawali zgodne odgłosy podziwu , i gniewasz się , że ostatni w tym szeregu rozdarł ci kolcami tryumfalną szatę . Przewidywał em ten wypadek . Dopóki kobieta nosi jeden przyprawiony warkocz na głowie , dopóki fałszuje zarówno swoje myśli mową , jak kształty swego ciała ubraniem , nie może lubić , nawet znosić prawdy . Niezbyt zaś chyba do tego zdolna jest młoda i piękna żona starego i niedołężnego człowieka , która pewnie mniej ocalenie zawdzięcza sile swej cnoty , niż słabości dokonanych na nią zamachów . — Dosyć , panie , to już zniewaga . — Więc pani przypuszczasz , że przed chwilą powstrzymała cię od niebezpiecznego rzutu twoja , nie moja wytrwałość ? Po cóż pragnęła ś nadejścia męża ? Ja okazał em bardzo dużo mocy , bo oparł em się nietylko pokusie pani , ale nadto własnemu , bardzo gwałtownemu pragnieniu . — Temperatura pańskich pragnień wielkiego studzenia nie potrzebuje . — Mylisz się pani . Gdy na ciebie patrzę , po nerwach moich przebiega nieustanny dreszcz . — Odrazy ? — Namiętności . — Pomimo to , coś pan przeciwko mnie powiedział ? — Alboż pani moje śmieszne pląsy w potyczce z psem i pszczołami przeszkadzały pochylić się ku mnie ? Zresztą nie twierdził em wcale , ażeby ś nie była zdolną do odurzenia zmysłów . . . — Na to są specyalistki , z któremi ja moralnie nie mam nic wspólnego , prócz pańskiej opinii . — Rozumiem ten , jak wszystkie poprzednie wybuchy , bo kto prawdę mówi , przeciąga przez uszy słuchaczów oset . Nie unoś się pani , ja tak ubliżającego porównania nie robię , lecz sądzę , że mężczyzna kocha kobietę tylko zmysłami . — Każdy i każdą ? — Bez wyjątku . Nie przeczę , że może on cenić jej rozum , szlachetność i inne przymioty , ale będzie to cześć człowieka , a nie miłość mężczyzny dla kobiety . Bo czy pani wyobrażasz sobie to uczucie w mężu , przekonanym , że jego mądra i zacna żona jest potwornie brzydką ? Było by to równie niemożliwem , jak zachwycanie się szpetną ruderą dlatego , że ona w sobie mieści bogatą bibliotekę lub galeryę obrazów . — Czemuż jednak kobiety wykształcone i uczciwe bardziej są kochane ? — Dla nader prostej przyczyny , że najświetniej zbudowany gmach więcej wart z biblioteką lub galeryą , niż bez nich . Wartość architektoniczna , o którą kobiecie przedewszystkiem chodzi , pozostaje od tych przydatków niezależną . — I we mnie ona panu się podoba ? — Tak . Nikt z brzoskwini nie wydziela i nie chwali osobno rozpuszczonego w niej cukru lub woni , lecz rozkoszuje się nią całą . Również i z natury pani nie wyróżniam żadnego , nawet najeteryczniejszego pierwiastku , lecz podziwiam wszystkie razem — zmysłami . — Ach , ciągle tylko zmysłami . . . — Po co mam się tego zapierać ? Przecież nie wyprosił em sobie u natury odrębnych popędów ; mam takie , jakie mi dała , jakie dała wogóle mężczyznom . Wzorem wielu mógł by m powiedzieć , że pani przejmujesz mnie szacunkiem dla twego rozumu , taktu , dowcipu i tak dalej , ale to było by kłamstwem . Czy pani pamiętasz , kiedy odkryto Amerykę , czy wspierasz biednych i znasz Miltona , nie wiem , ale wiem , że twoje oczy patrzą , nos rozdyma się niepokojem , usta wabią , cała postać wyraża wdzięk , a obiecuje rozkosz . Trzeba nie posiadać wrażliwych nerwów , ażeby . . . — Dlaczegoż mnie pan nie kochasz , bodaj po swojemu ? — Kocham — po swojemu . — I nie żądasz pan ode mnie żadnej ofiary ? — Żadnej , bo każdą spełniła by ś pani nieświadomie i opłakała boleśnie . — Nie chcę o tem więcej słyszeć , że mnie pan uważasz za dziecko . — No , a jakżeby ś pani poradziła sobie z obowiązkiem żony ? — Obowiązki żony ? Kiedy ja . . . męża mego nie kocham . — Ach , proszę pani : obojętność dla męża bywa zwykle w żonie skutkiem , a nie przyczyną wiarołomstwa . Niejedna , wychodząc na zabawę , oburzyła by się , gdyby ją posądzono , że go nie kocha , a powracając wyznaje przyjaciółce , że go nigdy nie kochała . Przemianę taką może sprowadzić jeden walc lub mazur , przetańczony z miłym chłopcem . — Czemu pan nie idziesz konsekwentnie do kresu i ze swej gramatyki niewieściego serca nie usuniesz wyjątków ? Po co mówić : » niejedna « — » zwykle « — » często « — kiedy przez wstawienie wyrazów : » każda « — » zawsze « — reguła stała by się okrąglejszą a była by równie niedorzeczną . — Wtedy była by dopiero niedorzeczną , bo wyjątki znam , a więc usuwać ich nie mogę . — Gdzie pan zbierał eś swoje spostrzeżenia ? Chyba bardzo . . . nisko ? — Przeciwnie , dość wysoko . Znalazł em rzeczywiście wiele stosunków trwałych w formie , ale dużo — kruchych w istocie . Widział em masę par , które wyglądały jak dwie książki różnej treści , oprawione w jeden tom przez introligatora — księdza . Trzymają się razem , noszą wspólny , złotemi głoskami wyciśnięty tytuł : małżeństwo , ale gdy kto uważny do nich zajrzy , niewątpliwie zobaczy , że sobie wzajemnie przeczą , mogły by być rozdzielone i równie dobrze wejść w inne połączenia . Pani swego męża nie kochasz , a przecie dotąd była ś formalnie wierną żoną i dla świata nią pozostaniesz , jeżeli ktoś twoich szczerych wyznań nie podsłucha i nie rozgłosi . I czemu zawdzięczacie wasz związek ? Kłamstwu . Powiedz pani dziś mężowi otwarcie , co myślisz , a jutro cię opuści . Troskliwe matki nasze wiedzą , co robią , zalecając swym córkom przyzwoitą obłudę . — Pan strasznie wyzyskujesz kilka nieopatrznych wyrazów moich . . . — Wyzyskuję ? Na co ? Czy mi pani gniew potrzebny , albo przyjemny ? To nie ja , tylko pożądana przez panią prawda jest tak okrutna . Ale pociesz się pani moją . . . regułą , która pod tym względem kobiety równouprawnia . Bo czegóż one nie kłamią ? Naiwność , wiek , miłość , macierzyństwo — wszystko . Pokaż mi pani taką , która przyzna się , że kazała sobie wprawić ząb lub od miesiąca ma nadzieję zostać matką . Po tylu wiekach nieprzerwanego dziedziczenia owej wady przynosicie ją na świat w połowie jako instynkt . Często nie jest to już wyrozumowana obłuda , ale nieświadomy nałóg . Pewien doświadczony uwodziciel zaręczał mi , że jego zamężna kochanka wpadła raz w straszne spazmy po setnej może schadzce , dowiedziawszy się od niego , że jej siostra z ostatnim dowodem swej miłości dla narzeczonego nie czekała ślubu . Znał em matkę , której mąż okradł małoletnich i która nie chciała wydać córki za porządnego człowieka , gdyż jego ojciec był sekwestratorem . Tylko Magdalena pokutująca nie czuje się godną rzucić kamieniem na grzeszącą . — Więc pan chcesz , ażeby występek odsłaniał wszystkim swą nagość ? — Ja co najwyżej chcę , ażeby się nie przybierał w pozory cnoty , ażeby nie był bezczelnym i głupim . Według mnie , występkiem kobiety tak zwanej upadłej jest tylko kłamstwo . — Pan nie umiesz prostować myśli , tylko je targać . Półgodzinną rozmową wykopał eś około mnie przepaście , pozostawiwszy chwiejną na ostrym szczycie skały , z którego nie mogę ani zejść , ani na grunt pewny zeskoczyć , a pan szydzisz z mojej omyłki , w której przypuszczała m , że dla rzucającej się otworzysz ramiona . Gdyby nie kilka wyrazów , co mnie zdradziły , śmiała by m się z tego sofistycznego bicza , który pan na kobiety kręcisz . Teraz jestem bezbronną . Niewielki to wszakże tryumf dla pana , żeś mi zmącił głowę ; tę samą sztukę potrafi kieliszek mocnego wina . Ale . . . otrzeźwieję . — Wolał by m , żeby to nastąpiło zaraz , inaczej musiał by m odejść , nie przekonawszy pani , że cię kocham . — Po swojemu . — Istotnie , po swojemu . — Dowodzisz pan jak kangur , gdyby sądził , że ogon , którym się podpiera , nie jest ogonem , lecz pastorałem . Już nazwij pan sobie ten nowotwór uczuciowy , czem chcesz , tylko nie miłością , bo . . . odzyskam humor . To pryszcz , przegimnastykowanego rozumu , ale nie popęd krwistego serca . — A jednakże to jest rzeczywista , bo zmysłowa miłość . — Mój panie , zmysły są ślepe , a pańska miłość chyba , nawet śpiąc , oczu nie zamyka . — Coby ś pani powiedziała o człowieku , któryby zachwycony obrazem Madonny florentyńskiej , ukradł ją z galeryi Pittich i powiesił w swoim sypialnym pokoju ? Powiedziała by ś , że w nim złodziej zwyciężył estetyka . Podobnie czyni ten , kto pokochawszy cudzą żonę , uwodzi ją . Ewa , jak Adam , jest naprzód człowiekiem , może zatem posiadać przymioty ogólno - ludzkie : być uczoną , dobroczynną , utalentowaną , zacną i t . d . Ale następnie jest ona kobietą , jak Adam mężczyzną , czyli istotą , która w płci drugiej budzi pewne uczucia . Jakie ? Estetyczne . Kobieta brzydka , albo raczej ta , która mi się nie podoba , jest dla mnie człowiekiem ; dopiero piękna , albo ta , która mi się podoba , jest kobietą . Otóż kobietę mężczyzna kochać może jedynie zmysłami , a jeśli który twierdzi inaczej , to świadomie lub bezwiednie kłamie . Za przekonywający dowód możesz posłużyć pani . Zawsze otaczał cię tłum wielbicieli ; przypuśćmy , że wszystkie umysłowe i moralne zalety twoje przeniesiemy w postać jakiejś matrony lub też mężczyzny : czy ci wielbiciele , którzy się dziś unoszą nad twoim rozumem i uczuciami pozostaną ? Co do mnie — wyznaję , że jako człowiek jesteś pani zwykłą , ale jako kobieta — niezwykłą . Jeżeli zaś spotkam piękny obraz , dzieło natury lub sztuki , zachwycam się nim bez myśli odebrania go właścicielowi . Czemużbym nie miał podobnie zachować się wobec cudzej żony ? Zapewne czuję chęć wyłącznego posiadania jej , jak czuję chęć posiadania Madonny florentyńskiej , ale czyż nie mogę oprzeć się rozumem temu popędowi ? Wobec miliona zadowoleń estetycznych , jakich doznaję , jedna chwila zwierzęcej przyjemności jest tak małą , że dla niej nie warto być podstępnym złodziejem , unieszczęśliwiać żonę , łamać życie męża i walić na siebie zburzoną ich rodzinę . — Bardzo . . . idealnie ! — Rozumnie . Bądźmy konsekwentni . W ciągu życia może mi się podobać mężatek mniej więcej trzydzieści . Przecież chyba pani nie powiesz , że należało by wszystkim ich małżonkom przyprawić rogi . Idealnie sądząc , powinienbym wyprzeć się wszelkich poza prawym związkiem uczuć , powinienbym skłamać , że żadnej prócz własnej żony nie uwielbiam , a skrycie z każdą romansować . Był by to bardzo czcigodny fałsz , którego nie popełnię . Ja czuję , więc mówię po ludzku , szczerze , a nie przypuszczam , ażeby m kogokolwiek tem krzywdził , że nie będąc całkowicie pochłonięty przez moją świątobliwą , trądem oszpeconą żonę , znajduję estetyczną przyjemność w obcowaniu z innemi kobietami . Czasem krew gwałtownie zakipi , ale od czegóż jest rozum , żeby jej wybuchowi nie zapobiegł ? — A jednakże powiedział eś pan , że poszedł by ś do ostatntego krańca w miłości z kobietą , któraby była zupełnie świadomą swych czynów . . . — Jeśli jest wolną — i któraby miałą odwagę przyznac się temu , który jej zaufał , jeśli jest zamężną . — Ha , ha , ha , pan by ś dla prawdy świat zgubił ! Jest to fanatyzm , nieliczący się z warunkami rzeczywistego życia . Chcesz pan , ażeby kobieta , mająca nieraz dzieci , do których jest przywiązaną , wyspowiadała się przed mężem ze swej miłości dla innego , którego również krępują te same węzły i który jej poślubić nie może ; ażeby daremnie rozdarła dwie rodziny ; ażeby szczerością zabiła to , co tajemnicą w spokoju utrzymać zdoła — nie , to recepta dla szaleńców . A z drugiej strony nie zaprzeczysz pan , że ci ludzie mają naturalne prawo kochać się , dążyć do siebie , pragnąć wspólnego życia , tajemnych , kradzionych rozkoszy . — To sprawa całkiem inna . Miłość pomiędzy kobietą zamężną a mężczyzną żonatym , której rozum stłumić nie może a obowiązki ujawnić nie pozwalają , jest nieszczęściem , a wszystkie nieszczęścia mają swój osobny kodeks — rozpaczy . — Pomówimy o nim kiedykolwiek ? — Nie ! Z PAMIĘTNIKA . Na karcie tego pamiętnika zapisany był następujący dyalog : — Nigdy nie dali przyjść mi do słowa — przez całe życie ! — Może pani za dużo mówić chciała . — I pan żartem zamykasz mi usta — to samo wszyscy robili . — Bo nie mogę pojąć , jakiem dziwnem sprzysiężeniem odbierali królowej głos niewolnicy . Chyba pani nad nimi nie panowała . . . — Owszem , najwszechwładniej . Wielbicieli miała m tylu , ilu znajomych , a niejeden z nich za jedną moją łaskę dał by kawał swego humoru , gdyby m tego żądała . Panowała m tak despotycznie , jak tylko kobieta piękna panować może . — Więc cóż pani przeszkadzało mówić ? — Moja uroda . Słyszał eś pan o niej , ale szukając dziś potwierdzenia cudzych sądów w siwych włosach , w przygasłem oku , w pomarszczonej skórze , nie więcej znajdujesz , niż gdyby ś w zwęglonych szczątkach obrazu odtwarzał sobie rysy spalonego portretu . Dziś jestem poza swoją młodością i jako bezstronny jej sędzia rzec mogę : była m bardzo piękną . Nie roześmiej się pan , bo to już nie samochwalstwo w ustach kobiety , dla której życie kwitnące jest odległym snem , a śmierć — bliską rzeczywistością . Ile razy pochlebstwa mnie odurzyły , biegła m do zwierciadła i pytała m je o szczere wyznanie : ukazywało mi postać prześlicznie rzeźbionego wykroju , głowę posągowej kształtności , twarz bez błędu , oczy tak pełne blasków , jak gdyby mocnem światłem podtrzymywać chciały niepokalaną białość moich lic i koralową barwę ust . Nie widywała m na ciele skazy , nie uczepił się go na długo żaden pryszcz . Wcześnie zwrócono mi na to wszystko uwagę , bo wcześnie zaczęła się moja niedola . — O ile słyszał em , żyła pani zawsze w dostatku . — Pan mnie jeszcze nie rozumiesz . Do dziesiątego roku nie umiała m czytać , a wiedzą niewiele przewyższała m ptaka , którego natura ustroiła w piękne pióra . Uświadamiano mi tylko i chwalono moją urodę . Raz zagadnęła m pewnego staruszka , czy to prawda , że ziemia okrągła — przysunął mnie i ucałował ; innym razem prosiła m młodego kuzyna matki o wyjaśnienie , czy istnieją czapki niewidymki i stumilowe buty — podniósł mnie i wycałował . I zawsze , czy do kogoś przemówiła m , czy przybiegła m , wszyscy chwytali mnie i całowali — całowali mężczyźni i kobiety , starzy i młodzi , przyjemni i obrzydliwi , ach , czasem tak obrzydliwi , że aż dotknięcie ich ust zmywała m i ścierała m . — Dotąd jeszcze nie widzę niedoli . — I ja jej nie widziała m , bo poznała m ją znacznie później . Nie pamiętam już , jak mnie nauczono czytać , pisać i nieco myśleć . Nareszcie ojciec dał mi guwernera przychodniego i guwernantkę stałą . Miała m wówczas lat cztemaście . Podczas jednej lekcyi , gdy skończyła m opowiadać po francusku myt o Dyanie , nauczyciel mój , szczególnie zarumieniony , utkwił we mnie wzrok gorączkowy . » Czy się pomyliła m ? « — pytam . On milczy . Powtarzam pytanie — on dalej milczy i patrzy tak strasznie , że , drżąc z obawy , wyjąkała m : » Co panu jest ? « Nagłym ruchem porwał mnie w swoje objęcia i — pocałował . Krzyknęła m przeraźliwie — z sąsiedniego pokoju wbiegł ojciec . Guwerner poprosił mnie , ażeby m wyszła . Za drzwiami usłyszała m podniesiony głos ojca , a wkrótce potem wybiegł francuz , który już nigdy nie wrócił . Ukształcenia mojego dokończyła guwernantka , która pożegnała mnie zapewnieniem , że więcej umiem , niż kobiecie tak pięknej potrzeba . Czuła m w tych słowach nieprawdę , ale szybko zapomniała m o niej , bo prąd wesołego życia zaraz mnie uniósł . W domu naszym zaczęło się odbywać formalne nabożeństwo : tłum kornych wielbicieli klęczał przede mną , modlił się , palił kadzidła i składał ofiary . Doznawała m wrażeń statuy na ołtarzu , która , przyjmując hołdy , nie zastanawia się nad sobą . Teraz , po długiem doświadczeniu widzę , że tylko nieszczęśliwi rozróżniają ludzi według najdrobniejszych odcieni ich wartości , szczęśliwi natomiast nie podejmują tego trudu . Dla mnie wszyscy mężczyźni zlewali się w kilka zaledwie odmian : jeden był od drugiego starszy , przystojniejszy , bogatszy , ale wszyscy byli do siebie podobni , bo wszyscy powtarzali mi te same pochlebstwa , wyrażali te same uczucia i gotowość do tych samych usług . Nie zastanawiała m się wcale nad różnicami w ich charakterze , rozumie i uzdolnieniach , żaden nie dopuścił nawet do badania się w tym względzie . Gdy nieraz próbowała m zwrócić rozmowę w kierunku poważniejszym , wplatali w nią złote nici uwielbienia lub ucinali zachwytem nad moimi wdziękami . To też jakkolwiek paru darzyła m większą , niż innych , sympatyą , było mi dość obojętnem , którego z nich ojciec dla mnie wybierze . Zwyciężył zamożny i elegancki przemysłowiec , którego żoną została m bez miłości , ale i bez wstrętu . — Nikogo pani nie kochała ś ? — Trzeba być kobietą piękną i tak wychowaną , ażeby pojąć tego rodzaju paraliż serca . Istnieją osobne zakłady dla kalek , idyotów , ślepych , głuchoniemych ; wierz mi pan , że równie użyteczną była by odrębna szkoła dla pięknych kobiet , o której dotąd nie pomyślano . Bo to są także istoty nienormalne , wyjątkowe , psute i unieszczęśliwiane w warunkach zwykłych . Nadmiernie rozwinięty przymiot tak samo narusza równowagę życia , jak wada ; geniusz jest niesprawiedliwością natury , jak idyotyzm , piękność — jak brzydota . Jeżeli zaś szczególnej opieki ze strony społeczeństwa doznają upośledzeni , czemuż nie mają do niej prawa obdarowani ? — Takiego przywileju pięknym kobietom odmówił by m w imię publicznego . . . bezpieczeństwa . — Zapewne , urocza gęś mniej groźna od orlicy , ależ i wielki rozum , talent jest także burzycielem spokoju . — Radbym wszakże usłyszeć , kiedy się zaczęło nieszczęście pani ? — W małżeństwie . Przeszła m na własność człowieka , który dalej modlił się do mnie , ale jednostkowe modły już nie mogły zadowolić mnie , przywykłej do bałwochwalstwa licznej rzeszy . To solo uwielbień było nudnem , zwłaszcza że nie odbijało się w mojem sercu echem miłości . Nadto mąż , prócz objaśnień o swoich interesach , niczem mojej duszy nie karmił . Często pozostawiona w samotności , zaczęła m czytać i rozmyślać . Wtedy przekonała m się , że w atmosferze moralnej ogółu istnieje wiele uczuć , któremi nigdy nie oddychała m , że w świetle umysłowem drga dużo prawd , których promienie nie przeniknęły do mojego mózgu . Opanował mnie smutek i gniew : żałowała m nieświadomie młodych lat straconych i buntowała m się przeciwko tej kolei , po której przejść miała m z resztą życia . Nie wyrażę panu dostatecznie obrzydzenia , jakie mnie ogarnęło , gdy w kilka dni potem na balu jeden z dawnych wielbicieli ponowił mi swoje hołdy . Zatrzęsła m się zgrozą . — Jakże mąż pani wyszedł na tej przemianie ? — Z początku wcale jej nie dostrzegł , później zauważył , że utraciła m wesołość i podwoił zabiegi w dogadzaniu najkapryśniejszym moim żądaniom , wreszcie oswoił się ze złym humorem . — Nie mogła go pani pokochać ? — Nie , pomimo że był człowiekiem najlepszych chęci i najłagodniejszej uległości . Niewątpliwie uszczęśliwił by każdą kobietę z umysłem nieprzebudzonym , ale nie umiał uspokoić wzburzonej , która nagle zerwała się ze snu i zapragnęła gwałtownych uniesień . Cierpiąc sama , współczuła m jego krzywdę , jaką mu mimowolnie wyrządzała m . Bo ostatecznie , cóż on był winien ? Miał względem mnie tylko dobre zamiary . — Dlaczego pani jednakże nie przeciągnęła dalej swojego snu ? Właściwie , prócz nazwiska , mieszkania i najbliższej zależności , warunki życia pani nie zmieniły się , a nawet przyrosła w nich nieco swoboda . Mężatka zeskakuje ze szczudeł , na których musiała chodzić jako panna , rozluźnia sznurówkę konwenansu , skraca sobie maskę obłudy , przestaje mówić kącikiem ust , przybierać uciążliwe pozy towarzyskie — słowem , używa większej wygody . — Tak , ale to usamowolnienie obejmuje również jej myśli . Gdy pierwsze wrażenia nowego stanu uschną jak kwiaty weselne , zaczyna ona dumać . Kobieta ślubem małżeńskim zamyka pierwszy tom swego życia , a skończywszy go , zastanawia się i przegląda w pamięci wypadki minione . Ze wspomnień wysnuwa wnioski i wróżby dla tomu drugiego , który musi być trzeźwiejszym . Od tej chwili rozumuje , jeżeli zaś , jak ja , często przebywa samotną , nie ma dzieci , a z natury posiada umysł ruchliwy — rozumuje dużo i po wielu manowcach dochodzi zawsze do jednego przekonania , że jest nieszczęśliwą . Na dnie każdej rozkoszy znajduje gorzką kroplę , rozczarowywa się z okrucieństwem , zrzuca ze swej duszy wszelkie złudzenia , ściera z przedmiotów dawnej swej sympatyi barwy jasne i nakłada ciemne . Staje się równie zapamiętałą pesymistką , jak przedtem była optymistką . Rzeczywistość nie dogadza jej niczem , bezwładność umysłowa nie dozwala osiągnąć niczego . A przytem ciągle pragnie . — Czego pani pragnęła ? — Nie wiedziała m dokładnie , chęci moje rozpływały się w nieokreślonym niepokoju . Z tego tylko zdawała m sobie sprawę ściśle , że większą część drogi życia przeszła m z zamkniętemi oczami , że odrazu przeprowadzono mnie z dzieciństwa na próg starości , że w piersi mojej zrodził się nagle rój uczuć i myśli bezskrzydłych , uwięzionych , które już nigdy nie wybiegną ze swej klatki , że mnie zgubiła moja piękność . Gdy mąż umarł , gdy pozostała m zupełnie samą , uwolnioną od obowiązków , rój ten obsiadł mi mózg i serce , zaczął je gryźć , brzęczeć , szemrać ; zdawało mi się , że robaki toczą moje niegdyś piękne , a teraz gnijące ciało . Owinęła mnie wreszcie chłodnym oddechem starość ; krew oziębła , tętna jej zwolniały , nie gotuje się w mojej duszy war gorących , a stłumionych pragnień , lecz ona jeszcze całkiem nie wystygła i od czasu do czasu się rozgrzewa . Ach , panie , samym domysłem nie odgadniesz , co to za męczarnia być rośliną kwitnącą w porze zimowej , drzewem , którego piękna kora opadła , a gałązki pokryły się spóźnionymi liśćmi , ginącymi w mroźnym szronie , kobietą , która straciła urocze ciało wtedy , kiedy jej duch zakwitł . Czy dla takiej boleści nie masz pan nic więcej prócz szyderstwa ? — Nie przeczę , że tkwi w niej dramat , ale jeżeli połowę życia wypełnia jakiekolwiek szczęście , to dla człowieka dosyć . Pani wymagała od losu za wiele , ażeby oba tomy napisał wesoło . Była by to powieść nie — ludzka . SAM W SOBIE . Ależ ja jestem dziecinny , głupi , niewdzięczny przypadkowi , który mnie tu przywiódł ! Miotam się , jak zwierz w klatce , której wszystkie ściany są otwarte . Przecież potrzebuję tylko iść ciągle w jakimkolwiek kierunku , ażeby wydobyć się z tej puszczy i trafić na jakąś drogę , która mnie zawiedzie — och ! — z pewnością zawiedzie do ludzkiego stada . Otóż nie ruszę się , pozostanę tu , skoro znalazł em siebie , siebie całego . Tak , tu dopiero jestem Jakób Czarski , tylko Jakób Czarski , bez żadnych dodatków . Tam wyglądam jak słup starego zamczyska , na którym byle kiep wycina lub wypisuje swoje nazwisko . Tu mogę zeskrobać z siebie te wszystkie napisy . Nie jestem ani kontrolerem kuponów , ani podwładnym Nadymalskiego , ani mężem ciała , owiniętego w jedwab , wełnę i len , a całującego mnie namiętnie w kieszeń , ani ojcem ciałek , stanowiących orkiestrę rodzinną , ani lokatorem Diamantenbarta , tylko Jakóbem Czarskim . Nie — ja tu nawet nie jestem Jakóbem Czarskim , bo mogę zapomnieć , że przed laty został em ochrzczony i otrzymał em imię Jakób , że mnie spłodził Izydor Czarski , a urodziła Tekla z Chmurskich . Tu mogę być bezimienny , bezżenny , bezdzietny , bez rodowodu , urzędu , paszportu , metryki , bez żadnych związków , tytułów , opinii przyjaciół i wrogów , jak ten dąb , który nie nazywa się , nie jest zapisany w żadnych księgach i nie określony w swych stosunkach do innych drzew . On jest coś , a ja ktoś — człowiek , oderwany od wszystkiego i wszystkich . Ach , jak to dobrze wyłuskać się z tej skóry społecznej ! Dusza mi się rozpręża , wyciąga , czuje w sobie swobodny obieg myśli , jak gdyby dotąd była nogą chinki i wyjęta została z drewnianego trzewika . Tu się położę , odetchnę pierwszy raz w życiu nieprzygniecioną piersią . Jakże przyjemnie , błogo . . . Ha , ha , ha , kręć się tam daleko tumanie ludzkiego kurzu , zgarniaj liście , piasek , badyle — nic mnie nie obchodzisz . A jeśli któryś z twoich pyłków zauważy i zaniepokoi się tem , że Jakób Czarski podczas wyprawy myśliwskiej przepadł gdzieś w lesie — mniejsza o to . On leży sobie sam , bezpieczny , spokojny , wyprzężony z wszelkich chomąt , odcięty od wszelkich zależności . Czego ta sroka tak zaskrzeczała ? Zapewne sądzi , że zaczaił em się na nią . I ona dała mi jakiś tytuł — mordercy . Jaszczurka także uciekła . I ona przypuszcza , że ją chcę zabić . Nie bójcie się , zwierzątka — ani myślę być dla was wrogiem . Używać będę rozkoszy poczucia siebie samego . Chyba nigdy nie miał em ani godziny takiego wyzwolenia . Pamiętam , wszedł em do pokoju , w którym siedział ojciec ze swoim znajomym . Mój syn — rzekł do niego — uczeń trzeciej klasy . Ani słowa o mnie , tylko o tych , do których należę — o sobie i szkole — jak gdyby m sam przez się nie istniał . Pokazując mu swoje cielę , nie był by powiedział : oto jest moje cielę , przed miesiącem odsadzone od matki i umieszczone w trzeciej przegrodzie obory , lecz : jest to cielę holenderskie , trzymiesięczne , waży funtów i posiada cechy swojej rasy . Tak działo się zawsze . Dla sióstr był em jedynie bratem , dla towarzyszów — kolegą , dla służby — paniczem . Kiedy wreszcie wyszedł em z uniwersytetu i rozpoczął em życie samodzielne , zdawało mi się , iż zostanę uznany za istotę odrębną . Wkrótce jednak rzeczywistość potargała mi to złudzenie . Przedstawiony na balu jakiejś pannie , obróciwszy w walcu kilka razy ją koło siebie , a siebie koło niej , wybiegł em do drugiego pokoju , ażeby się ochłodzić . Po chwili słyszę przez kotarę , jak moja tancerka mówi do gospodyni domu : — Wiem , że Jakób Czarski , ale to mnie jeszcze niczego nie uczy . — Skończył uniwersytet , bardzo inteligentny chłopiec . — No dobrze , ale kto on ? — Kandydat prawa . — Ach , Boże , co za jeden ? — Pomocnik sekretarza w Towarzystwie kredytowem . — Teraz rozumiem . Chciał em wybiedz do niej i powiedzieć : A ja nie rozumiem , dlaczego głowa pani nie rośnie na kapuścianym zagonie . Dziś jeszcze bardziej , niż wówczas , nie dziwię się temu , że uczuł em obrzydzenie do życia , w którem , zamiast odzyskiwać , coraz bardziej tracił em osobowość . A przecież , jakże ojciec wytrzeszczył na mnie oczy , gdy mu wyspowiadał em się z tego smutku i poprosił em go o rs . na wyjazd za granicę dla » odnalezienia siebie « . — Mój chłopcze ( znowu » mój « ) — rzekł — ty nie zgubił eś siebie , ale swój rozum , który istotnie powinien eś odszukać . Mimo tej przestrogi pojechał em . Łotr konduktor , jak gdyby chciał mi zatruć ostatnią chwilę pobytu w kraju , bąknął na przedostatniej stacyi do nadkonduktora , wskazując mnie : — Od tego pasażera nie odebrał em biletu , bo ma zagraniczny . Dla niego był em tylko pasażerem . Ryba w wodzie nie oddycha tak lekko , jak człowiek , pragnący być sobą , w zupełnie obcem otoczeniu za granicą . Tam nikt nie wiedział , że jestem Jakób Czarski , syn Izydora i Tekli , brat Wikci i Mani , kontroler kuponów , lokator Diamantenbarta , każdy spotykał człowieka , a gdy z nim porozmawiał , przekonywał się , jakiego człowieka . Nawet gospodyni , u której wynajął em pokoik w Berlinie , dzięki oporowi gardła , które nie pozwalało jej wymówić mojego nazwiska , nie oznaczała mnie żadnem mianem . To też błogo mi było w mojej bezimienności i beztytułowości . Doznawał em upajającej rozkoszy , rozmawiając przez kilka godzin w galeryi pocztamskiej z jakimś niemcem . Ale on nie wytrzymał . — Jestem już zmęczony — rzekł — chodźmy do poblizkiego ogródka , tam przy piwie dokończymy naszej gawędy . — Dobrze — odparł em — ale pod warunkiem , że obaj nie wymienimy między sobą wzajemnych meldunków . Ja nie chcę wiedzieć , jak pan się nazywasz i kim pan jesteś , a pan nie pytaj mnie o to . Jak on na mnie spojrzał naprzód ze zdziwieniem , a potem z podejrzliwością ! — Przyjechał em tu , ażeby obcować z ludźmi tylko jako z ludźmi . Zdawało mi się , że w oczach jego wyczytał em uwagę : albo łotr , albo dostojnik , podróżujący incognito . Poszedł jednak na piwo i rozprawiał ze mną chętnie , a nawet przy pożegnaniu wyraził pochwałę dla mojej inteligencyi . I była by nasza znajomość rozwinęła się bardzo ładnie , gdyby nie był zwierzył się z niej swoim przyjaciołom i gdyby oni mnie nie zaczęli obserwować w knajpie , gdzie ze mną spędzał parę godzin . Uciekł em z Berlina , bo musiało wyjść na jaw , że jestem Jakób Czarski , kontroler kuponów itd . W Hadze siedział em tak bezimienny , jak każdy z serów , leżących tam na olbrzymich kupach . Było by mi tam lepiej , niż krabowi na dnie morza , gdyby . . . Czyż ciągle mam cierpieć przy tem wspomnieniu ? Czy nawet wtedy , gdyby niedogaszona przez śmierć iskierka życia roztlila się przypadkiem w moich popiołach i gdyby m po stu latach leżenia w grobie odzyskał na chwilę świadomość a z nią pamięć , czy i wtedy to wspomnienie było by dla mnie boleścią ? Dziwnie mściwa jest miłość . Ona swej krzywdy nigdy nie zapomina i nie przebacza . Nie pozwala czasowi zagoić swojej rany , otwiera ją i pogłębia coraz bardziej , zjawia się widmem podczas każdego wesela i mówi ze strasznym wyrzutem : ty się śmiejesz ? Jeżeli kochał em a los przygniótł i rozmiażdżył brutalną stopą moje serce — powinien em jeszcze za to cierpieć ? Odejdź ztąd , nielitościwa maro , ja w tem pustkowiu chcę być sam z sobą , zupełnie sam ! Znęcasz się nade mną , jak gdyby ś była upiorem zamordowanej przeze mnie ofiary , a przecież ja pragnął em tylko obdarzyć ją wszystkiem dobrem , na jakie miłość moja zdobyć się mogła . Ach , czemu to uczucia nie przesuwają się przez naszą duszę , jak te białe obłoczki po niebie ! Płyną i znikają , nie pozestawiajac za sobą żadnych śladów — wspomnień . Na pozór wydaje się to najpospolitszą i powszechnie wykonywaną regułą : trzeba chcieć . Bo wszakże wszyscy ludzie czegoś żądają i do czegoś dążą . Tymczasem chcieć istotnie , nie zrzec się swego pragnienia wobec żadnej woli , usiłować przebić niem wszelki mur , ginąć w walce z ostatniem jego słowem na ustach , chcieć dopóty , dopóki życia starczy lub dopóki cel nie zostanie osiągnięty — umieją tylko natury wyjątkowe . Większość ludzi uczuwa i wyraża swe zachcenia jak dzieci , którym dość zaprzeczyć , pogrozić na nosie lub pokazać rózgę , ażeby odstąpiły od swego zamiaru i zapomniały o nim . Silną i niezłomną wolę mają tylko bogowie lub ich wcielenia na ziemi ; jest ona tak nieczłowieczą , jak wszechmoc . I ja chciał em , ale marnie , miękko . Nie jak sztylet , który przebija wszystko , dopóki na twardym oporze się nie złamie , ale jak szparag , który włazi w otwarte usta , a na zamkniętych się zgina . Gdyby m był miał hartowniejszą wolę , z pewnością był by m okaleczył kogoś i siebie , ale doznał przyjemności bólu . Głupcy ! Lubimy jeść chrzan , paprykę , gorczycę , które nas szczypią w język , ale sprawiają zadowolenie , a nie umiemy zadać sobie wielu bolów rozkosznych . Mam na swe usprawiedliwłenie tylko jedno : miłość serc małych i płytkich rodzi się odrazu dojrzała i roztropna jak dzikie kaczę , które z jajka wypływa na wodę ; miłość serc wielkich i głębokich rodzi się jak bezradne i niedołężne niemowlę , które musi być pielęgnowane i karmione . Człowiek zakochany , to robak w podnóżu góry , którą probuje podnieść . Wie on , co należy zrobić uczuciem , ale nie wie , jak użyć rozumu . Wtedy zawsze powinien sobie pożyczyć cudzego . Ja miał em tylko swój własny . Ile to tajemnic kryje się w jednej wymianie spojrzeń ludzkich ! Nie patrz na mnie maro , zlituj się ! . . . Zapewne , mężczyzna , pragnący poznajomić się nie z Marysią lub Kasią , która go uwolni od rekomendacyi szczegołowej i poprzestanie na widoku jego wąsów , spodni i tużurka , lecz z damą , musi odkryć co najmniej swoje nazwisko , ale może przecie śród miliona znaleźć jedną , która go uwolni nawet od tego obowiązku . Przystąpić do kobiety » z towarzystwa « i powiedzieć jej , wyraźnie lub domyślnie : ja panią chcę znać , lecz proszę nie pytać mnie , kim jestem — to bezczelna zuchwałość wobec wszystkich , tylko nie wobec jednej , która ma takie samo życzenie . Dlaczego odgadłem , że ta piękna , strojna , poważna smutkiem , na którym nieraz czarowny uśmiech połyskiwał , zapatrzona codziennie w migotliwe fale morza , jest tą przeze mnie pożądaną i poszukiwaną ? Doprawdy nie wiem . Kształtnie jej wygięta kibić , blada twarz , czarne rzęsiste włosy , szare oczy mówiły mi tylko , że jest cudowna . Wszystkie te uroki nie wyrażają żadnych zasad , nie znamionują nawet usposobienia . Mimo to , gdy ją wzrok mój objął i ucałował siedzącą na ławce szeweningskiego bulwaru , rozlało mi się po duszy radosne przeczucie , że mogę odezwać się do niej , nie zlizawszy wprzód językiem objaśnień mego paszportu . Przypuszczam , że na wszystkich mężczyzn , którym się podobała jakaś nieznajoma kobieta , towarzyszące jej dziecko sprawia wrażenie żałobnej krepy , która ostrzega : nie zbliżaj się ze swawolną lub nieprawą myślą . Ja w tym malcu , skaczącym koło matki z piłką , widział em groźnego anioła z ognistym mieczem , który strzegł mi wejścia do raju . A przecież on mi otworzył bramę . Piłka , odskoczywszy od ziemi , uderzyła mię w głowę . Ohłopiec uciekł , a gdy ja podniosł em piłkę , ona rzekła z wdzięcznem zakłopotaniem ( po niemiecku ) : — Przepraszam pana , bardzo przepraszam . Coś wybąknął em i wrócił em do swojej ławki , wyrzucając sobie niezdolność wyzyskania sposobności . Chłopiec odbiegł w przeciwną stronę i cisnął piłkę , która wpadła w morze . Zszedł em schodami bulwaru na dół , wydobył em ją i oddał em matce . — Pan zbyt dobry dla mojego syna . Dziękuję . — Za co ? On mi przed chwilą wyświadczył usługę , teraz ja jemu . — On . . . który uderzył pana piłką ? — Tak . Nie rozumiem . — A to proste . Gdyby m przedtem zdjął kapelusz i powiedział , jak się nazywam , kim jestem , zkąd pochodzę , oddaliła by się pani ztąd , nie rzekłszy do mnie ani słowa . Tymczasem drobny wypadek przełamał zapory konwenansu . — Nie usunął mi jednak potrzeby dowiedzenia się , z kim mam przyjemność . . . — Dotąd przyjemności nie ma pani żadnej . . . Jestem zaś człowiekiem . — Widzę , ale to za mało . — Naturalnie , jeżeli pani przyzna mi łaskawie prawo rozmowy przy spotkaniu tutaj lub gdzieindziej , dostarczę o sobie szczegółów więcej . — Dlaczego pan mnie wprowadza w kłopotliwe położenie ? — Bynajmniej . Z oczu pani przegląda rozum , łatwo więc pani uwzględni moje usprawiedliwienie się . Posiadam narodowość , nazwisko , tytuł — wszystko , co potrzebne dobrze zaregestrowanemu obywatelowi kraju ; ale ponieważ w tych przydawkach zewnętrznych ginie moja wewnętrzna istota , o którą nikt nie pyta , zapragnął em więc przez kilka miesięcy żyć śród ludzi obcych tylko jako bezimienny człowiek . Pozwól mi pani wobec siebie dogodzić temu pragnieniu , jeżeli umiesz być miłosierną i nie skąpisz małego ustępstwa dla zrobienia komuś wielkiego zadowolenia . Nie miej pani żadnych obaw — moja legitymacya moralna jest w zupełnym porządku . Oczy jej błysnęły ciekawością . — W tak młodym wieku masz pan już tak stare dziwactwa . Mnie się zdaje , że takie dziwactwa objawiają się silnie tylko w młodości . Dusza stara nosi już na sobie skorupę żółwia , której ani rozbić , ani zrzucić nie może . Sądzę zaś , że wszyscy ludzie lepsi bodaj raz w życiu uczuwają chęć ukazania się innym bez przypadkowych osłonek . Czemużby człowiek miał posiadać mniej dumy , niż orzech , który wyłuskuje się z zielonej powłoki i twardej łupiny , ażeby w ziemi kiełkować ? Człowiek , ukrywając w takiej łupinie różnych nazw i tytułów swoje jądro , nietylko często je skazuje na zeschnięcie , ale obrzydza się innym . Przypuśćmy , że pani nazwie się córką arystokraty , ja zaś synem demokraty — odrazu staniemy wobec siebie na wrogich stanowiskach , pomimo że możemy wyznawać jednakie zasady społeczne . Przypuśćmy dalej , że pani jest niemką a ja francuzem , natychmiast zaczniemy się nienawidzić , chociaż . . . Utkwiwszy wzrok w ziemi , westchnęła . — Ma pan dużo racyi . — Czyż więc nie lepiej , ażeby nie arystokratka z demokratą , niemka z francuzem , ale człowiek rozmawiał z człowiekiem ? Volapük wyśmiano , a jednak tkwi w nim wielka idea . Język powszechny pozwolił by ludziom zataić swoje pochodzenie . Kiedyś był nim łaciński — i wtedy studenci najrozmaitszych narodowości w Padwie lub Pradze stanowili jak gdyby jedną rodzinę . Dziś dzielą się na związki , kółka , stowarzyszenia narodowe — i szczerzą do siebie zęby , jak psy z różnych bud . Francuz warczy na niemca , irlandczyk na anglika , słowak na węgra , nietylko w swoim domu , ale wszędzie . Gdyby przynajmniej , spotkawszy się gdzieś daleko , zaczęli wzajemnie widzieć w sobie ludzi . Volapük by to sprawił . — Wątpię . On przecież nie wyprostował by zgiętych nosów i nie zwinął obwisłych warg . — Europejczycy tak dalece się zmieszali i upodobnili , że bez pomocy nazw nie zdołali by podzielić się na szczepy . Zresztą pojmuję i uznaję wstręt rasowy , jeżeli jest uczuciem szczerem , naturalnem , niewzbudzonem sztucznie , jak odraza ptaka do ryby . — Och , to wystarczy , aby się wzajemnie pokąsać . — Zapewne , ale przynajmniej nie tak często i nie tak zajadle . Ludzie nie uświadamiają sobie , o ile są niewolnikami wyrazów , które wywierają na nich wpływ hypnotyzujący . Gdy usłyszą : to jest książę — zaraz dostrzegają wytworność , to szewc — zaraz uderza ich ordynarność , to włoch — zaraz czują żar temperamentu , to żyd — zaraz przeczuwają szachraja . Niech by zataili przed sobą te nazwy i spróbowali je odgadnąć , szewc został by uznany za księcia , a żyd za włocha . — Czy na pana wyrazy nie oddziaływają wcale ? — Nie . Nadeszła jakaś wysoka , niemłoda kobieta , która zamieniła z nią kilka słów po angielsku . — Jak to dobrze , że pani używa drugiego języka — zaciera to jeszcze bardziej ślady dla domysłu . Uśmiechnęła się , skinęła mi głową i odeszła z towarzyszką . Straciwszy ją z oczu , dostrzegł em w mojem sercu , w którem jak gdyby rozglądała się uważznie i smutnie . Ja jednak był em wesół . Dlaczego nazajutrz przyszła na to samo miejsce ? Dla morza , dla powietrza , czy dla mnie ? Nigdy nie pytał em jej o to , chociaż jestem pewien , że ją przywiodła tajemnicza nić , która się między nami sprzędła . O tyle z położeń i usposobień byli śmy do siebie podobni , że nie potrzebowali śmy się wzajemnie wyważać z dotychczasowych stanowisk , ażeby się zbliżyć i raczej stawiali śmy , niż usuwali między sobą przeszkody . Po paru tygodniach byli śmy oddzieleni od siebie już tylko własną wolą . — Czy pani nie męczy ta nasza . . . nieznajomość ? — Tak , męczy mnie sprzecznością uczuć . Co chwila doznaję wielkiego zadowolenia i silnej trwogi . A pan ? — Ja tylko zadowolenia ! — Jesteś pan i będziesz szczęśliwszym ode mnie . — Co mam zrobić , ażeby m nie posiadał tej przewagi , której sobie wcale nie życzę ? — Rozdmuchnąć tę mgłę , na której się kołyszę , zawieszona w przestrzeni . — Więc mam się nazwać dokładnie ? — Nie . Mimo pozornej nieruchomości stosunek nasz rozwijał się i postępował tak szybko , że oboje czuli śmy jego ruch i widzieli śmy przysuwający się moment , który nam każe albo rozbiedz się , albo rzucić się sobie w objęcia . Dreszcze , jakie mi ta myśl sprawiała , uspokoił em wreszcie śmiałą uwagą : dlaczegóżby miłość nie miała się urodzić z ludzi bezimiennych , którzy zataili przed sobą tajemnice swych książeczek legitymacyjnych ? Postanowił em przyspieszyć akt ostatni . — Dwa miesiące otwieramy sobie codzień nasze serca i umysły ; chyba już możemy postawić przed sobą pytanie : co nas łączy ? Zbladła i opuściła głowę na pierś falującą . — Mnie czaruje piękność pani , twój wdzięk , twój czysty rozum , twoje gorące uczucia . Ja ciebie kocham — a ty ? — Co się ze mną dzieje ! . . . Nie . . . niepodobna w takich warunkach . . . Ulituj się pan nade mną . . . Zdejmijmy już maski . — Nie . — Więc dobrze , kocham cię , kocham jak spełnienie marzeń , jak ukojenie długich tęsknot duszy . . . Miłość ta oślepia mnie splotem jakichś różnobarwnych błyskawic , odurza chórem upajających głosów a jednocześnie topi w ciemności i rozdziera krzykami . Oddała m jej moją wolę , weź obie i zrób z niemi , co chcesz . — Przyjdź jutro do parku , tam zamienimy pocałunki zamiast obrączek . — Przyjdę , a ztamtąd zaprowadź mnie nawet w piekło . Wziął em ją za rękę i umilkli śmy . Nagle drgnęła całą postacią . — Mój mąż ! . . . Aleją od strony miasta zbliżał się ku nam wysoki , gruby mężczyzna , prowadząc za rękę jej synka . Rude włosy , krótko przycięte , otaczały twarz piegowatą , z dużymi i wysuniętymi naprzód zębami , z obwisłym i zgarbionym nosem . Zdala zawołał ( po polsku ) : — Jak sze masz , Klarczu . . . Niespodziewany — co ? Pochwycił ją w kosmate łapy i wycałował . Wstał em z ławki i bez ukłonu odszedł em . Nie umiał by m sobie wyjaśnić , czy to zrobił em z polityki , gniewu , czy głupoty . W każdym razie był em wściekły nie z powodu udaremnionej schadzki , ale skutkiem tego , że zawieszony pod niebem balon , w którym siedzieli śmy zakochani , został brutalnie ściągnięty na ziemię . Tajemnicza zasłona , która otaczała nasze szczęście , przedarła się . Już wiedział em , że jest mężatką , żydówką polską , pewnie warszawianką . Żydówka ? Natychmiast obskoczyła mnie cała gromada przesądów , uprzedzeń , od dzieciństwa nabywanych wstrętów , ohydnych postaci — wszystko to krzyczało , drwiło , szydziło ze mnie piekielnym chichotem . Uciekam — a ta kocia muzyka za mną . — Dzień dobry ! Staję — oglądam się . Znajomy warszawski łobuz salonowy . — Przepraszam , że zatrzymuję . . . Był em cierpliwy przez kilka dni i tylko obserwował em pana . Ale w tej dziurze takie więzienne nudy ! . . . Nie dziwię się , że pan oblegasz Rosenbauchową . . . Tu ona możliwa , nawet pożądana , bo ładna i smaczna . Najlepszy znawca , nieuprzedzony , nie odczuł by w niej cebuli . Udała się ? Trzeba zakończyć . . . W Warszawie niepodobna utrzymywać znajomości z żoną lichwiarza i córką stręczycielki . Nie powstrzymywał em tych słów , wylatująch z jego ust jak z armaty pękające bomby , które , oświetliwszy mnie na chwilę , rozrywały . Pozwolił em mu podrzeć moją niewiadomość aż do ostatniego strzępka . Być może , iż któreś z tych słów padło w jej uszy , bo , odchodząc , spostrzegł em , ze niedaleko stała z mężem . W dwa miesiące przecztał em doniesienie o jej śmierci . Kto ją zabił ? Choroba , czy ja ? Kto nasz związek rozerwał ? Straszne , nielitościwe wiedźmy i zmory społeczne , czy ja ? Duchu jej , który mnie ciągle nawiedzasz i patrzysz na mnie swoim smutnym wzrokiem , odpowiedz ! Dotąd nie jestem pewien , czy cierpi moje serce , czy też sumienie . Kochał em i chciał em za mało ! Słyszę wołania . — Panie Jakobie ! Panie Czarski ! Panie kontrolerze ! Mężu ! Ojcze ! — Jestem tu — idę , idę ! — Brzmij lesie moimi tytułami , ale milcz o moich myślach i uczuciach . MOJA GŁOWA . W bogatej spuściźnie skłonności i uzdolnień , jaką człowiek , przychodząc na świat , otrzymuje po swych wszystkich przodkach , zdaje się , brak dotąd instynktowego ograniczania swojej swobody . Dziecko ją lubi , może bardziej nawet , nie ci wszyscy , którzy za nią życie poświęcają . Ile ono cierpi przy każdem uderzeniu się o twardy warunek bytu , przy każdem wciśnięciu się w konieczne jego formy ! Zobaczyło w zwierciedle swoją postać — biegnie do niej z uśmiechem i gdy chce pocałować własne odbicie — rozbija kosztowną płytę szklanną . Za szkodę ponosi karę , która mu raz na zawsze zapowiada , że zwierciadeł rozbijać nie wolno nawet dla pocałowania swego obrazu . Ujrzało świeże , rozwinięte w doniczkach kwiaty — zerwało je i przystroiło sobie główkę . Skrzyczane za to lub otrzepane , dowiaduje się , że kwiatków z doniczek zrywać nie wolno . Chociaż wszakże pozwala nakładać sobie pęta nieodrazu , oswaja się z niemi i usiłuje odzyskać straconą wolność . I ja robił em to , co zapewne robią wszystkie dzieci : krył em się w jakiś kąt , jakieś ustronie i tam dogadzał em swoim pragnieniom w przekonaniu , że mnie nikt nie krępuje . Skromne to były pragnienia — kodeks ich nie ograniczał , katechizm nie potępiał , tylko nauczyciel prześladował . Bo cóż naprzykład kodeks albo katechizm mogą mieć przeciwko wykręcaniu na wiosnę fujarek ? Nauczyciel , który nie znosił uśmiechu na mojej twarzy i tak skwapliwie uciszał wszelką moją wesołość , jak gdyby cała natura wraz z ludźmi wiecznie spała , a jam ją hałasami budził — ten srogi mistrz surowiej mi zabronił obcinania gałązek z wierzbiny , niż Bóg pierwszym rodzicom owoców z drzewa wiadomości . Zazdrościł em naszemu kozłowi przywileju łażenia po wszystkich wierzbach — ale poddał em się zakazowi . Razu pewnego , zrozpaczony i podrażniony ustawicznemi napomnieniami , uciekł em w pole z zamiarem swobodnego udawania głosu sowy , którego mnie pastuszek za dwa jabłka kryjomo nauczył . Lipcowe słońce zlewało na mnie potoki gorących fal , które wsiąkały w odzież , w ciało . Zrzucił em kapelusz , zrzucił em zwierzchnie ubranie i , niosąc je w ręku , biegł em — dokąd ? Gdziekolwiek , aby tylko poza granicę czujności mojego nauczyciela . Przede mną roztaczał się obszerny łan zboża . Wszedł em w sam środek niwy i położył em się śród wysokiej pszenicy . Cisza — kłosy nawet nie drżą . Czasem zaszeleści konik polny lub zawiśnie na słomie biedronka — zresztą milczenie . Po chwili przesunął się sąsiednią bruzdą sznurek młodych kuropatw , które , spostrzegłszy mnie , pisnęły i znikły . Odtąd już nic nie zakłócało mojego spokoju , a drobne szmery uwydatniały mi tylko głębokość ciszy . Zapatrzony w niebo , którego błękit wybielił się światłem słonecznem , rozmyślał em : — Jakże ja tu jestem szczęśliwy , swobodny ! Ani ten konik polny , ani ta biedronka , ani nikt nie zabroni mi , czego zapragnę ! Mogę śmiać się , płakać , uciąć sobie nos , mogę naśladować sowę . . . I złożywszy ręce , huknął em . Ale w tejże chwili huknął nade mną gruby głos : — A ty . . . Dalszy ciąg tego grzmotu pomijam , gdyż jeśli biografowie moi zechcą ułożyć słownik wymysłów , jakimi mnie przez życie obrzucono , znajdą cały materyał w krytykach pewnej części prasy warszawskiej i nie będą potrzebowali badać , czem mnie uraczył ekonom folwarku , do którego należała pszenica . Wrócił em do domu . Stojąc pod szluzą łajań rozgniewanego nauczyciela , czuł em jeden tylko smutek : stratę kotliny w zbożu , którą uważał em za schronisko wolności . Szukał em później podobnych schronisk nieraz i tem usilniej , że z wiekiem ścieśniała mi się ciągle przestrzeń swobody . Jak wszyscy ucywilizowani członkowie mojego rodzaju , został em pomału niewolnikiem : krochmalonych kołnierzyków , krawata , dobrego tonu , grzecznego kłamstwa , tradycyjnego obyczaju i innych praw , na których » się opiera ustrój społeczeństwa « . Każdy dzień , niemal każda godzina wydzierała mi jakąś cząstkę woli . Daremnie wieczorem zamyślał em się w moim pokoiku i , chodząc po nim , usiłował em odzyskać stratę — mieszkający na niższem piętrze gospodarz poprosił mnie przez stróża , ażeby m przerwał te nocne spacery , które mu spać nie dają . Na uczęszczanych ulicach zastępował mi drogę żebrak , na bezludnych rzezimieszek , w mieście najeżdżał mnie pędzący powóz , za miastem gonił pies , a wszędzie nie opuszczały zwyczaje i przepisy , które tamowały wszelki mój krok . Kiedyś w ogrodzie publicznym dla ochłodzenia czoła zsunął em na tył głowy kapelusz . — To zapalony kankanista — szepnęła jakaś strojna dama do swego towarzysza . Zatęsknił em do innych krajów , które znał em z opisów i opowiadań jako dziedziny ziemi obiecanej . Wyjechał em za granicę . Na komorze splądrowano mój kuferek , ale nie zapytano o paszport . W pierwszym wszakże hotelu musiał em na blankiecie policyjnym opisać się ze wszystkich stron . W Pradze czeskiej wziął em z kolei na plecy tłómoczek dla przekonania się , czy tam wolno zrobić takie nadużycie pożądnie odzianemu ozłowiekowi . Z przyjemnością zauważył em , że nikt mnie palcem nie wytyka i nie szydzi , że żaden reporter nie wypisuje sobie tego » wypadku « ku zabawie swoich czytelników . Położył em kuferek i usiadł em na nim . Nikt nie stanął przede mną zdumiony lub rozśmieszony . W hotelu obejrzano mnie starannie , ale dano pokój . — Śliczne miasto ! — pomyślał em . Nazajutrz zagadnął em kogoś z przechodniów po czesku . Odburknął i poszedł dalej . Zagadnął em drugiego po niemiecku — kolnął mnie wzgardliwem spojrzeniem i także poszedł . Ha , i tu nie raj , i tu wola człowieka podskubana ! Trzeba jechać dalej ! Na jednej stacyi szlązkiej musiał em kilka godzin czekać następnego pociągu . Było święto — przed dworcem stała gromadka chłopców . Zbliżył em się do nich , a słysząc ich utyskiwania na gwałty w szkole i kościele , zaczął em radzić im środki obrony . W chwili największego zapału uczuł em na ramieniu czyjąś rękę . Odwrócił em się i ujrzał em barczystego męża w mundurowej czapce . — Pan zkąd ? — zapytał . — Z Warszawy . — Paszport pan posiada ? Pokazał em . — Pan tu przybył podburzać obcych poddanych przeciwko rządowi ? Paragraf ustawy . . . Jak tę ustawę nazwał i co mi zacytował , powtórzyć nie umiem , dość , że ledwie zdołał em wyśliznąć się paragrafowi i tego dnia wyjechać z miejsca mojej bezwiednej agitacyi . Nie będę tu wyliczał wszystkich rozczarowań , jakie mnie nawiedzały zagranicą . Podarły się w nich pierwotne złudzenia i pod tymi poszarpanymi żaglami przypłynął em nazad do kraju . Więc niema na kuli ziemskiej takiego kącika , takiej krainy , w której by człowiek mógł zachować całą swoją wolę , być zupełnie sobą ? Gdy mnie najmocniej osłaniał cień tej zagadki , błysnęła przede mną myśl , która oświeciła jaskrawo moją naiwność : przecież owa pożądana kraina jest , jest bliżej , niż wszystkie inne , w niej posiadasz nietknięte wszystkie prawa , unieważnione wszystkie zakazy , tam tylko panuje taki kącik . . . Gdzie ? W mojej głowie . Czemu tak późno zrobił em to odkrycie ? Wszakże głowę miał em zawsze z sobą , nawet wtedy , gdy mnie ekonom wypędzał z pszenicy lub przedstawiciel władzy ze stacyi szląskiej ? Prawdopodobnie nieporozumienie wypłynęło ztąd , że moja głowa długo nie była usamowoloną i że w niej przedtem panował jakiś nietolerancyjny rząd i zbyt srogie obyczaje . Zresztą kwestya ta mało mnie obchodziła wobec rozkoszy , jakiej zaczął em używać i dotychczas używam . Znalazł em na świecie maleńki zakątek , w którym mogę ciągle przebywać i który mi zapewnia wszelkie warunki osobistej swobody . Od tej chwili obojętne są dla mnie wszelkie systemy polityczne , wszelkie nakazy i zakazy , wszelka prawomyślność i prawowierność . Jeżeli skutkiem braku wizy konsularnej na paszporcie prusacy zatrzymają mnie w Otłoczynie , to mi wcale nie przeszkadza myślą przerzucić się do Paryża i osądzić ich na zatracenie . Gdyby m dziś musiał słuchać paragrafu ustawy o podżegaczach , odpowiedział by m na nią w duchu : — Gardzę tem podłem głupstwem i tobą , nadęty prusaku . Zaaresztujesz mnie niewinnie — ja cię kopnę zasłużenie . Bo przecie chociażby on mnie związał i wsadził do kozy , nie skrępował by i nie uwięził mojej myśli , nie zawiesił by swobód mojej głowy , gdzie jestem jedynym panem własnej woli . Tak samo zachowuję ją we wszystkich innych wypadkach . Siła może mi nakazać : zrób to — i zrobię , ale żadna nie może mnie ubłagać , ażeby m coś uznał , czego uznać nie chcę . W mojej głowie wypowiadam głośno i szczerze istotne przekonania i uczucia , chodzę bez krawata i krochmalonych kołnierzyków , sądzę ludzi i rzeczy bez obłudy . Przymus tam żaden nie istnieje — niepotrzebny . Ach , ilu i jakich doznaję wtedy przyjemności ! — Co za miła i ukształcona panienka — szepcze ktoś w salonie . — Niewątpliwie — podpowiadam jako niewolnik grzeczności . Ale natycmiast cofam się do mojej głowy i mówię sobie głośno : — Po co ta poczwara tak uwydatnia swój mdły sentymentalizm , zwracający uwagę na jej brzydotę ? Ktoś inny zaznacza , że druga , obok siedząca kobieta zbyt często się śmieje . I to spostrzeżenie potwierdzam , a w głowie mojej wyznaję : — Cudowne stworzenie ! Takie usta całować ! — Człowiek , z którym pana przed chwilą poznajomiła m — dodaje cicho gospodyni domu — jest tak rzadką inteligencyą , że , pomimo siwych jego włosów , kobiety przepadają za nim . — Zauważył em to — oświadczam i zaraz woła m w mojej głowie : — Ten roznosiciel zdawkowych grzecznostek , ten organista w nabożeństwie babskich próżności , ten stary dworak , który pragnie ogrzać swe ciało przy młodych kobietach , jak przy płonącym kominku , ma być rzadką inteligencyą ? Ha , ha , ha ! Posiadam stosunki w » literaturze « . Zaśmieca ją swemi robotami pewien autor , który procesuje się ciągle z krytyką o niewypłacanie mu należnej sławy . Wlewa on i do moich uczuć swoje żale . — Albo , proszę pana — mówi zwykle — ostatnia moja mowelka . . . Czy ona jest gorszą od najbardziej przechwalonych ? Tymczasem nikt ani piśnie — tylko każdy jak pies warczy i zęby wyszczerza . Gdyby człowiek w sobie nie czerpał zachęty , złamał by już dawno pióro i plunął na te intrygi . Nie żałuję mu współczucia , ale zamknięty w mojej głowie , wzdycham : — Niema jednak nadziei , ażeby ten barłóg literatury przestał czerpać zachętę z siebie . Słowo publiczne tylko do pewnego stopnia dopuszcza otwartość oraz nazywanie rzeczy i osób po imieniu . Dlatego często musimy milczeć lub półsłówkami zdradzać nasz gniew , oburzenie , wzgardę wobec najohydniejszych widoków . Chodzi po świecie , okadzany szacunkiem , jakiś łotr , prosty złodziej , krzywdziciel — trzeba mu ustępować z drogi , bo inaczej odwoła się do sądu państwa lub opinii publicznej i zdobędzie palmę męczeńską . Zwłaszcza śmierć jest ową królewską wodą , rozpuszczającą najtrwalsze grzechy . Umarł — to znaczy był uczciwym i zasłużonym . Przypomnę jego winy ? Nie wolno . Dopiero w głowie mojej mogę mu wrzucić wszystkie brudy do trumny . Inny szubrawiec , o tyle głupi , o ile zuchwały , a o tyle nikczemny , o ile surowy , piorunuje z ambony jakiegoś pisma lub zakłada sobie w nim kram ze szkaplerzami literackimi ; mamże obwołać go po świecie właściwymi tytułami ? Nie wypada . Zato w głowie mojej rozpalam hańbiące piętno i przykładam je do wytartego bezwstydem czoła przestępcy . Jak widzisz czytelniku , posiadam rzeczywiście kraik , którego jestem nieograniczonym panem , gdzie korzystam z bezwzględnej swobody , dokąd nie zdoła przedostać się żadna obca siła , żaden nakaz , żaden przymus . Czego pragnę — to mam , co chcę , to robię , co wyznaję — to głoszę . A pomimo że wola moja nie ulega tam skrępowaniu , nikomu nie szkodzę . To moje królestwo bowiem jest odcięte od reszty świata , wyosobnione , opasane nieprzebytym murem , nie wiąże się z innemi , nie wkracza w ich prawa . Gdy czasem przypadek otworzy naoścież moją głowę i wpuści do jej wnętrza ciekawe oczy , słyszę natychmiast okrzyk : — Straże ! Spuścić z łańcuchów brytany ! Uśmiecham się wtedy i zamykam moją głowę . Czy sądzisz czytelniku , że tylko moja być może takiem swobodnem schroniskiem ? Urządź odpowiednio swoją , a będziesz w niej żył rownież wygodnie . Powinien eś zaś to zrobić , gdyż głowa jest dziś jedynym przybytkiem szczerej woli . KLUB SZACHISTÓW . Wszystkie te opisy — zauważył prezes — zdradzają zbyt widocznie podstęp . Idea naszego stowarzyszenia zaczęła już przesiąkać na zewnątrz , przez tajemnicę . . . Coraz mniej ludzie wierzą , iż tworzymy klub szachowy i usiłują przeniknąć do prawdy . Ci panowie , których spowiedzie poznali śmy przed chwilą , skłamali je albo w całości , albo w znacznej części , aby tylko wkraść się między nas i zużytkować niegodnie nasze materyały . — Nawet przypuściwszy , że te wyznania są szczere — odezwał się jeden z członków — nie dają one nam żadnej wartości psychologicznej . Bo chociażby naprzykład autor życiorysu , opatrzonego godłem : » Lisia skóra « , rzeczywiście okpiwał swoją siostrę w grze kręglowej lub udając chorego , wdziewał włosienicę , ażeby ją dostrzegła pobożna ciotka , to czyż on pod grozą ujawnienia tych faktów cofnie się przed niedyskrecyą ? Zresztą powinni śmy przesiewać materyał i zbierać tylko grubszy , gdyż inaczej nagromadzi nam się kupa zwyczajnego piasku , z którego nauka nie wyciągnie żadnej korzyści . — Oba zaznaczone tu względy — rzekł prezes — są tak ważne , że nie możemy ich ani chwili tracić z uwagi i musimy czynić wszystko , co tylko zabezpieczyć zdoła interes członków stowarzyszenia i jego cel . Jestem bogaty , nie posiadam ani rodziny , ani związków , od których był by m zależny , więc w najgorszym wypadku grozi mi może tylko chwilowa przykrość . Inna sprawa z wami . Gdyby jakikolwiek nicpoń odkrył tajemnice waszego życia . . . Z kilkunastu ust dobył się okrzyk zgrozy i przerażenia , na niektórych twarzach malowała się rozpacz , a w niejednej duszy zadrgnął żal za utraconym spokojem . — Ja dostał by m się między dwa zębate koła — zawołał tęgi brunet , który mógł by barkami most podpierać . Żona , która wie , że jej posag stanowi podstawę mojego bytu i że do żadnej pracy nie jestem zdolny , wraz ze swą matką poddały by mnie torturze . A jeżeli jedna zła żona i jedna zła teściowa wyrównywają okrucieństwu miliona dyabłów , to dwie złe żydówki w tych rolach przewyższają całe piekło . — W potrzebie ty mógł by ś przenosić rzeźnikom ćwiertowane woły — szepnął nikły blondyn z cerą i postacią wyssanego szparaga — ale co ja by m zrobił , gdyby mi moja piekarka wypowiedziała miejsce męża ? Wątpię nawet , czy wypuściła by mnie gładko . W koronkach i brylantach , sprawiając rozkosz zwierciadłu , w którem odbija się jej elegancka figura , woła do mnie : przypatrz się , wymoczku , jaką masz żonę ! — przyczem rzuca w górę zaciśniętą pięść . Możecie sobie wyobrazić , jaki ona zrobiła by z tego kułaka użytek przy rozstaniu . — Nędza , pięść , kij , sztylet , dyable pazury — wszystko to są żądła i ukłucia komarów w porównaniu ze straszną chłostą , przez jaką przepuszcza mężczyznę kobiecy język — mówił siwawy i podmarszczony męczennik . Nie znam okrutniejszego narzędzia i bardziej morderczej broni . Może ocalił by m jakąś odrobinę odwagi wobec lwa , bandyty , orkanu ; ale gdy moja żona zacznie mówić , truchleję , jak pisklę . Najcięższe plagi wlewają otuchę nadzieją , że się kiedyś skończą , a jej gadanie nie kończy się nigdy . Chociaż Noe wiedział o gniewie i mściwości Jehowy , wypuścił z arki gołębicę dla przekonania się , czy wody potopu nie opadły , bo nie wątpił , że Bóg-mężczyzna kiedyś karać przestanie . Tymczasem potop słów mojej żony trwa już od ćwierci wieku i tak zalewa wszystko koło mnie , że nawet koliber nie znalazł by miejsca na odpoczynek , a już o gałązce oliwnej nie ma co wspominać . Artretyzm , ból zębów , rak , astma , wszystkie choroby dają swym ofiarom przerwy wytchnienia , tylko język kobiecy nie ustąpi ani chwili . Nie to mnie przeraża , że moja żona mogła by się czegoś dowiedzieć , ale to , że uzyskała by przypływ do olbrzymiego potoku swej mowy . Na litość , bądźmy ostrożni ! — O , bądźmy ostrożni w przyjmowaniu nowych członków — powtórzył wysoki , niegdyś piękny , a obecnie strawiony jakiemś długotrwał em cierpieniem mężczyzna . Mniejsza o nasze niebezpieczeństwo osobiste , ale nie powinni śmy niszczyć szczęścia innych ludzi , jakkolwiek ono powstało . Z mojej spowiedzi wiadomo wam , że córka moja została jako panna matką z nikczemnikiem , który ją porzucił i że ukrywszy ten wypadek , wydał em ją za syna najserdeczniejszego przyjaciela . Otóż małżeństwo to jest pod każdym względem szczęśliwe : on ją kocha i wierzy w jej niepokalanie , ona go ubóstwia , mają dwoje prześlicznych dzieci , którym swe serca poświęcili . . . Pojmujecie łatwo , coby się stało z tą rodziną po odsłonięciu przeszłości mojej córki . — Tak , tak — wtrącił barczysty brunet — to równało by się niemal rozprawie z bogatą żydówką . — Lub z gadatliwą żoną — dodał jego sąsiad . — Wolał by m jednak wszystkie te katastrofy — rzekł ze spokojnym naciskiem chudy , zwiędły i starannie wygolony człowieczek — niż stanąć pod publicznym pręgierzem po odkryciu , że się używa skradzionego majątku . Chociaż oszustwo popełnił mój ojciec , ale jego hańbą napiętnowano by czoło syna , który wie o tem , czemu zawdzięcza swoje bogactwo . Podczas tej wymiany obaw twarze obecnych wykrzywiły się cierpieniem , do którego przyczepiały się i natychmiast odpadały sztuczne uśmiechy . Powoli nad innemi uczuciami zapanował gorzki smutek , który wbijał w każdą duszę podwójne szpony . Pod wpływem bowiem rozmowy nietylko zbudziły się i szarpać ją zaczęły uśpione wspomnienia , ale uświadomiła się jasno ta pewność , że nikt nie był wyłącznym posiadaczem i stróżem swej bolesnej tajemnicy , lecz powierzył ją innym , którzy przez nieostrożność lub złą wolę oddać ją mogli na łup całemu światu . Wprawdzie każdy , wstępując do kubu , oswoił się z tą myślą i przewidywał możliwe następstwa swych wyznań , ale teraz dopiero ocenił ich wagę , gdy już nie był w stanie ich cofnąć i gdy widział podstępne zamiary osób obcych , pragnących zdjąć ze stowarzyszenia jego maskę . Odgadli to pognębienie swych towarzyszów dwaj ludzie , z których jeden był głównym twórcą klubu szachistów , a drugi jego przewodnikiem . — Sądzę — odezwał się prezes — że kilkoletnie trwanie naszej instytucyi , w którem wypróbowała się należycie niezachwiana niczem szczerość i dyskrecya wszystkich członków , powinno zupełnie usunąć trwogę , o ile pozostaniemy w dotychczasowym składzie . Każdy z nas tylko powiększył swoją istotę , stanowimy razem jedną , ściśle spojoną całość . Zresztą , jak wiecie , posiadamy w naszej organizacyi dostateczne wędzidło przeciwko nieposzanowaniu tajemnicy . Dziś dbać powinni śmy tylko o to , ażeby nie wpuścić do siebie zdrajcy , którego tem wędzidłem nie mogli by śmy okiełznać . — Zamknijmy klub dla nowych członków — zawołało kilka głosow . — Jeżeli tego żądacie — oświadczył prezes — godzę się . — A ja nie — powiedział stanowczo wysoki , szczupły mężczyzna z bladą , rzadkim czarnym porostem obrzuconą twarzą , którego hakowaty nos wyrażał energię , a wązkie i zaciśnięte wargi — upór . Gdy odezwał się , z po za okularów błysnął mu ogień . — Dlaczego ? — spytano ze wszech stron . — Naprzód dlatego , że jeżeli nasze stowarzyszenie założyli śmy nie dla bezmyślnego przyglądania się sobie , lecz dla nauki , to musimy się starać o jak najobfitsze zebranie dla niej materyału . — Mamy go już dosyć . — Ona nie zna : dosyć . — W takim razie nigdy nie skończymy tej pracy . — A przynajmniej nie dziś . Powtóre . . . — Nie chcemy , nie chcemy ! — wołano namiętnie . — Powtóre — mówił nieustraszony oponent — przedstawię wam kandydata , który odpowiada wszystkim warunkom naszego stowarzyszenia i dostarczy naszym badaniom nadzwyczaj ciekawych faktów . — Kto taki ? — Zgodnie z regulaminem , nazwiska jego nie wymienię , dopóki nie zostanie przyjęty do naszego klubu . Jest to człowiek , któremu przyznano najzaszczytniejsze tytuły ideału , a on sam nazywa się wielorakim łotrem . Czy wysłuchacie jego własnoręcznie spisanej biografii , którą złożył w moje ręce ? Jednych ogarnęła ciekawość , w drugich wstąpiła odwaga . — Czytaj ! — zawołali wszyscy . Naprzód muszę wam dać kilka słów objaśnienia . Miał em serdecznego przyjaciela , który — jak sądzę — otwierał przede mną swoją duszę naoścież i nie zakrywał w niej najwstydliwszej tajemnicy . On to właściwie nasunął mi myśl założenia naszego towarzystwa . Umierając , pozostawił syna , którego powierzył mojej opiece . Chłopiec rozwinął się pięknie , wyrobił sobie umysł tęgi , a charakter brylantowej czystości . Powszechnie twierdzono , że do niego najmniejsze złe nie zdoła się przyczepić , ojcowie i matki stawiali go jako wzór już nie swoim synom , ale córkom ; posiadał bowiem naturalny smak w cnocie i wrodzony wstręt do występku . Nie potrzebował żadnego wysiłku , ażeby być dobrym , a musiał by zadać sobie najgwałtowniejszy przymus , ażeby popełnić coś złego . Otoż ten młodzieniec przychodzi do mnie przed paru dniami i oświadcza , że pomimo największych starań nie może być uczciwym , że obciążył już swoje sumienie wielkiem brzemieniem grzechów , które go rozgniata i do rozpaczy przyprowadza . Dręczą go niemiłosiernie dwie zgryzoty : jedna — że nie jest takim , jakim być pragnie , druga — że jest w gruncie rzeczy innym , niż wszyscy mniemają . Na dowód wyspowiadał mi się szczerze z kilkunastu lat swego życia . Rzeczywiście , dopuścił się mnóstwa wykroczeń przeciw moralności , a nawet prawu , o które nigdy by m go nie posądził . Ponieważ żądał ode mnie pomocy , więc poradził em mu , ażeby wstąpił do naszego towarzystwa i spisał swoje zeznanie , które wam przedstawię . I zaczął czytać spowiedź długą i ciekawą . Widać z niej było zarówno szczerość , jak bezsilne pasowanie się duszy , która pragnie być czystą , a ciągle albo okurza się pyłem drobnych brzydactw , albo nawet wpada w moralne błoto . Zwłaszcza niektóre ustępy były bardzo wymowne . — U ciotki mojej służyła śliczna dziewczyna z tragiczną przeszłością . Jej matka podczas nieobecności męża , który powędrował w świat z sitami , uległa gwałtowi kilku źołnierzy . Zataiła ten wypadek , ale gdy uczuła jego skutki , pod wpływem moralnego cierpienia i obawy przed mężem , który ją bardzo kochał , a nieprędko miał wrócić , dostała rozstroju umysłowego . Całymi dniami siedziała w niemem pognębieniu , a gdy urodziło się jej dziecko , chodziła z niem po drogach , poszukując » ojców « , którzy mieli od niej odebrać swą własność . Nareszcie ciotka moja , mieszkająca w sąsiedniej wsi , ulitowała się nad biedną kobietą , która zresztą już nigdy nie odzyskała zmysłów , zwłaszcza iż mąż się zabił — i wzięła na wychowanie dziewczynkę . Wiedząc o tem wszystkiem , był em dla niej ojcowsko czuły i zdawało mi się , że raczej targnął by m się na świętość , niż na ten owoc nieszczęścia , na tę żywą skargę przeciw zbrodni . Upłynęło lat kilka i nareszcie , dzięki tej mojej czułości , odnawianej podczas corocznych przyjazdów do ciotki na wakacye , dziewczyna miała zostać matką . Przysięgam z całą szczerością , że tego nie chciał em , że w przeddzień mojej winy był by m się oburzył na samą myśl o niej , że jakiś szatan , tkwiący w moim organizmie , porwał mnie przemocą i unurzał w grzechu , że ani na chwilę nie stracił em świadomości sromoty mojego czynu , że spełniwszy go , był by m się zgodził na pokutę w ciele najnędzniejszego zwierzęcia , aby tylko on nie istniał i pamięć o nim znikła . Opluwał em swoją duszę , sumienie , wolę , krew , nerwy , nie widział em wokoło ani jednej tak podłej istoty , któraby nie miała prawa spojrzeć na mnie ze wzgardą . Wszystkie rozmyślania nie doprowadziły mnie do żadnej drogi wyjścia . Postanowił em więc uciec z miejsca występku i od mojej ofiary w dziecinnem złudzeniu , że ona wynajdzie jakiś ratunek , albo też że czyjaś nieznana ręka rozplącze ten przeklęty węzeł . Rozcięła go , ale dziewczyna , która przepadła bez wieści , kryjąc nietylko swoją , ale moją hańbę . Kiedy mi o niej wspomniała ciotka , dodała z odrazą : » poleciała pewnie do swych ojców , kanalia ! « Ja milczał em i nie obronił em jej ani słowem . Inny ustęp . — Po śmierci ojca zostało nas dzieci czworo — wszyscy pełnoletni . Poniewaz był em najstarszy , a przytem używał em sławy człowieka nieskazitelnego , więc dwaj młodzi bracia i siostra zgodzili się na mój podział majątku . Należały do niego , oprócz gotówki , dwie nieruchomości i sumy hypoteczne . Rozpoczął em rachunek bardzo sumiennie , ale w dalszym jego ciągu powoli coraz bardziej obniżał em nominalną wartość mojej części , a przeceniał em działy rodzeństwa . Ostatecznie przyznał em sobie znacznie więcej , niż mi się należało . Zrobił em to również bez uprzedniego zamiaru skrzywdzenia rodzeństwa , nie tracąc ani świadomości postąpienia źle , ani chęci postąpienia dobrze . Jaka siła zwalczała wszystkie skrupuły i zmusiła mnie do niecnoty ? Nie umiem jej nazwać . Inny ustęp : — Raz przyszedł do mnie kolega szkolny , z którym pozostawał em niegdyś w serdecznych stosunkach , prosząc o pomoc w zdobyciu jakiejś posady . Był to nędzarz , wysmagany przez los , nieumiejący wielkim rozumem i uczciwością zabezpieczyć się przeciw jego poniewierce . Rzeczywiście , kilku wpływowym znajomym polecił em biedaka , ale ci nie chcieli , czy nie mogli dać mu pracy . Wkrótce pewna instytucya zaofiarowała mi zyskowną synekurę , którą przyjął em . W tej chwili stanął mi przed oczami mój kolega z wychudzoną twarzą i wytartem ubraniem . On na to stanowisko niewłaściwy — powiedział em sobie , a mówiąc to , pojmował em jasno niegodziwość tego wykrętu . Nie cofnął em się jednak — i co mnie powstrzymało ? Jaka piekielna moc mną rządzi ? Woli , niezłomnej woli ! Inny ustęp : — Wychodząc z banku , znalazł em na schodach jakąś paczkę . Schował em ją do kieszeni i otworzył em dopiero w domu . Zawierała . rs . Pierwszem wrażeniem przy tem odkryciu była radość z posiadania tak znacznej sumy . Po chwili jednak uświadomił em sobie , że jest ona cudzą własnością , którą powinien em oddać . Komu ? To przekonanie , że owego kogoś nie znam , że on o zwrot pieniędzy nie upomina się , sprawiało mi dziwną przyjemność . Zaczął em snuć przypuszczenia , które ją powiększały : suma ta mogła należeć do banku , który o swej stracie zamilczy ; do cudzoziemca , który wyjedzie za granicę , zwątpiwszy o możliwości odzyskania zguby ; do prostaka , który nie wie nic o sposobach publicznego poszukiwania jej itd . Kilkakrotnie szepnęła mi natrętna myśl , że powinien em zrobić ogłoszenie w pismach , ale ją odegnałem . Dlaczego ja mam się tem trudzić ? Czyż tego nie powinien zrobić sam poszkodowany ? Uwolnił em się wszakże od obowiązku czytania we wszystkich gazetach . To jest niepodobieństwem — rzekł em sobie — dość gdy przeglądać będę dziennik najbardziej rozpowszechniony . Ale przez trzy dni wcale nie zajrzał em do inseratów , odczytując jedynie tekst i to bardzo ostrożnie . Czwartego dnia uczuł em niepokój w sumieniu , postanowił em więc odczytać ogłoszenia w piśmie najbardziej niemi zapełnionem . Ani wzmianki o zgubie ! Śmiało biorę do ręki inne gazety — to samo milczenie . Albo moje przypuszczenia były trafne — pomyślał em sobie — albo ogłoszenie pomieszczono w numerach poprzednich . Nie chciało mi się ich odszukiwać w porzuconych papierach . Upłynęły dwa miesiące , podczas których oswoił em się ze znalezioną sumą , jako moją . Dyrektorowi banku wyprawiono ucztę jubileuszową , na którą i ja otrzymał em zaproszenie . Przy kolacyi pewien podpity przemysłowiec w głośnej rozmowie zaczął bardzo wzgardliwie odzywać się o instynktach ludzkich . » Sam pan w to nie wierzysz « — zauważył mu jubilat . — Nie wierzę ! — zawołał fabrykant . Dam panu dowód : przed dwoma miesiącami zgubił em w waszym banku . rs . i nie zrobił em o tem najmniejszego ogłoszenia , gdyż nie chciał em , ażeby znalazca , wziąwszy moje pieniądze , jeszcze w dodatku uśmiechnął się złośliwie z mojej głupiej nadziei , że on mi je zwróci « . Argument był silny . — A właśnie , że je zwrócę , skoro wiem , że do pana należą — rzekł em uroczyście . Zdumione oczy obecnych zwróciły się na mnie . — Pan je znalazł eś ? — spytał fabrykant zmieszany . — Tak . — A dlaczego pan nie ogłosił eś ? — Bo uważał em , że był to interes i obowiązek właściciela , tem bardziej , że mógł się ktoś inny do nich przyznać . Wypowiedział em ten frazes z takiem przekonaniem , jak gdyby on wyszedł z poważnego namysłu i prawego sumienia . Naturalnie pesymista odwołał zaraz swoje zniewagi przeciw naturze ludzkiej , a nazajutrz we wszystkich pismach brzmiała sława mojej uczciwości . A ja , słuchając jej , znowu pluł em w siebie . Gdy zastępca bezimiennego autora skończył czytanie , zapytał członków klubu : — Czy przyjmiecie go ? — Przyjmiemy — oświadczyli jednogłośnie . — Nazywa się Wacław Urbin . — Urbin ? — powtórzył z najwyższem zdziwieniem prezes stowarzyszenia . Przyjęcie Urbina do klubu było wypadkiem bardzo ciężkim . Naprzód stowarzyszenie zawiązało się niemal odrazu w obecnym składzie jako kółko przyjacielskie , z ludzi dobrze wzajem znajomych , i właściwie dotąd nie wprowadziło żadnego nowego członka . Powtóre , zaznaczone na poprzedniem posiedzeniu niebezpieczeństwo zdrady tajemnic i dostrzeżone próby w tym kierunku rzuciły popłoch . Potrzecie , dopuszczenie jeszcze jednego człowieka do znajomości sekretnych wyznań przejmowało każdego , jeśli nie strachem , to niechęcią . Wszyscy oni bowiem , zakładając klub , mieli dość odwagi do szczerego otwarcia przed sobą swych dusz , ale gdy pierwszy zapał ochłódł , gdy owe spowiedzie , własnoręcznie spisane , spoczywały w skrzyni , zkąd mogły być skradzione i złośliwie zużytkowane , gdy do nich teraz dano swobodny dostęp członkowi nowemu , niemiłe dreszcze obiegły szachistów . Nadto dołączyła się jeszcze jedna okoliczność : Urbin nie był im obcy ; wszyscy pozostawali z nim w dalszych lub bliższych stosunkach i wszyscy — jak tego wymaga życie — grali przed nim komedyę , którą on teraz miał przejrzeć z za kulis . A i on sam uległ bardzo naturalnej febrze : w pierwszem uniesieniu odsłonił swe życie przyjacielowi , ale skoro nadeszła chwila ukazania całej jego nagości innym , którzy dotychczas patrzyli na niego z szacunkiem , a nawet podziwem — uczuł gorąco wstydu . Niepodobna wszakże było cofnąć się — i Urbin przybył na zebranie klubu . Był to mężczyzna trzydziestoletni , a tak chudy , że prawie znikły mu mięśnie . Z twarzy , ocienionej brunatnymi włosami i jaśniejszym zarostem , bił jakiś namiętny ascetyzm . Piwne oczy gorzały mu mocno , a na ustach ważył się wyraz wielkiego znużenia , czy też boleści . Możnaby go nazwać przystojnym , gdyby nie był zbyt chudym i zbyt długim . Za długą miał twarz , za długi nos , brodę , całą wreszcie postać . Prezes powitał go życzliwie i ośmielająco . — Jeżeli uroczyste przysięgi ludzkie w poważnych przedsięwzięciach mogą mieć jakąś moc , to ma ją nasza , którą zobowiązujemy się przed tobą — od chwili wstąpienia do klubu przestajemy być dla siebie panami — że ani jedno słowo twojej spowiedzi nigdy nie wyjdzie po za nasze myśli . Nawzajem ty nam przysiężesz , że pozostaniesz niemym dla świata co do tajemnic naszych , które masz prawo poznać . W tej skrzyni leżą spisane nasze wyznania , które wolno ci odczytać . Artykuł statutu zastrzega , że gdyby którykolwiek z członków zdradził najdrobniejszą cząstkę sekretów stowarzyszenia , inni ogłaszają publicznie , w sposób przez się wybrany , jego własnoręcznie spisane zeznanie wraz z dodatkiem ustnych objaśnień . Dotychczas nie potrzebowali śmy używać tej broni i zapewne jej nie użyjemy . Nie uznajemy bowiem żadnego z naszych towarzyszów zdolnym do popełnienia takiej niecnoty , zwłaszcza że ona nietylko naraziła by honor wielu ludzi , ale zniszczyła by pożyteczną instytucyę . Nazwali śmy ją klubem szachistów dlatego , ażeby zakryć przed tłumem rzeczywisty nasz cel i tem swobodniej módz pracować . Cel ten zaś polega na zebraniu ze szczerych spowiedzi członków materyału psychologicznego , któryby nam pozwolił rozświetlić trudną i powikłaną zagadkę prawie powszechnej dwoistości , a nieraz wielolicowości natury człowieka . Nie będę ci tłómaczył tego szczegółowo , bo sam to zrozumiał eś w swoim życiorysie . Nie przyniósł eś z sobą na świat żadnych złych skłonności , pragnął eś być uczciwym i mimo to dopuścił eś się szeregu czynów , do których sam czujesz wstręt moralny . W podobnem położeniu znajdujemy się wszyscy . Otóż staje przed nami ciekawe pytanie psychologiczne : czy przyczyna tych zboczeń tkwi w naszej organizacyi , czy w jakiejś osobnej chorobie woli , czy w warunkach życia ? Na pytanie to nie można dać odpowiedzi inaczej , tylko po zbadaniu rzetelnych , żadną obłudą lub skrupułami niesfałszowanych spowiedzi dusz , które umieją się obserwować . Gdy zgromadzimy wystarczający materyał , jeden z nas przerobi go na dzieło naukowe . — I mnie — rzekł Urbin — oddawna zajmowała ta kwestya , chociaż nie wpadł em na właściwą drogę jej rozwiązania . Rzeczywiście wasz pomysł jest najlepszy i może jedyny . Co zaś do mojej osoby , zdaje mi się , że ten materyał pomnożę bardzo obficie . Zawsze usiłował em być jednolitym i uczciwym , ale dziś ta chęć stała się we mnie manią , pragnieniem , górującem ponad wszystkiemi innemi . Mimo wszakże tego pragnienia , mimo boleści , jaką uczuwam po tylokrotnem przeniewierzeniu się mu , z doświadczeń przeszłych i ze znajomości natury swojej wnoszę , że nie osiągnę nigdy celu i że ciągle dopuszczać się będę rozmaitych obrzydliwości moralnych . Jestem też bezmiernie nieszczęśliwym , gdy myślę , że dojdę do kresu życia ze wzgardą dla siebie .