Stanisław Ignacy Witkiewicz Pożegnanie jesieni Motto : Czym że jest , o naturo , twych pocieszeń mowa Wobec żądz , które budzisz twym mrocznym obszarem . Antoni Słonimski Poświęcone Pani Zofii i Tadeuszowi Żeleńskim Przedmowa Wobec niespełnienia obietnic zawartych w przedmowie pierwszej , to jest napisania tego , co nazywam „ powieścią metafizyczną ” , piszę drugą — tylko parę słów . 1 ) Z góry odpieram zarzut , że powieść ta jest pornograficzna . Uważam , że opisanie pewnych rzeczy , o ile one dają pretekst do wypowiedzenia innych , istotniejszych , musi być dozwolone . Stefan Żeromski umieścił odnośnik w Przedwiośniu , w którym pisze , że wstrzymuje się w danym miejscu od opisu pewnych scen , dlatego że polska publiczność tego nie lubi . Nie uważam tego za słuszne . Wobec tego , co piszą Francuzi ( przychodzi mi na razie na myśl : Mirbeau , Paul Adam , Margueritte ) , nie uważam , żeby rzeczy zawarte w tej książce były zbyt przepotwornione . Czasem lepsza jest kropka nad „ i ” i ogonek przy „ ę ” niż dyskretne kropeczki i myślniki . Od czasu jak Berent wydrukował słowo „ skurwysyn ” ( Ozimina ) , a Boy zdanie , w którym było wyrażenie : „ rżną się jak dzikie osły ” ( Przedmowa do Panny de Maupin ) , uważam , że można się czasem nie krępować , o ile to opłaca się w innym wymiarze . Oczywiście zawsze można powiedzieć : „ Co wolno księciu , nie wolno prosięciu ” — trudno : trzeba zaryzykować . 2 ) Również odpieram z góry możliwy zarzut niepoważnego stosunku do kwestii religijnych . Tyle jest u nas zakutych łbów , że i to jest możliwe . Stanowczo przeciw temu protestuję . 3 ) Kwestie społeczne są traktowane naiwnie , bez fachowej znajomości , bo jej nie posiadam . Chodzi o tło . Nie robię też żadnych aluzji do rzeczy aktualnych : żadnych wypadków majowych z roku 1926 czy marcowych z roku 1927 . Mógł by m równie dobrze umieścić całą tę historię w Wenezueli czy Paragwaju i zaopatrzyć „ bohaterów ” w hiszpańskie czy portugalskie nawet nazwiska . Nic to by nie zmieniło istoty rzeczy . 4 ) Ponieważ nie mam pojęcia o tym , co to jest życie zbytkowne , traktuję tę kwestię trochę humorystycznie i fantastycznie , à la Madzia Samozwaniec . Pomysł wprowadzania fantastycznych nazw dla nieistniejących na przykład potraw wziął em ze zniszczonej niestety w roku 1917 powieści Leona Chwistka pod tytuł em Kardynał Poniflet , pisanej w roku 1906 , w której „ występowały ” nieistniejące rośliny . Zamiast kopiować jakieś „ menu ” zjedzone w Hôtel „ Australia ” w Sydney , czy też z uczty u majora miasta Bendigo koło Melbourne , albo po prostu od Rydza w Warszawie , wolał em podać nazwy potraw nieistniejących . W ten sposób nawet dla klubu smakoszy w Paryżu mogły by te potrawy posiadać pewien urok . To samo stosuje się do purpurowych koni , mebli , obrazów itp . 5 ) Indii nie znam poza kilkogodzinnym pobytem w Bombaju . Za to był em dwa tygodnie na Cejlonie w przejeździe do Australii , w roku 1914 . ( Musiał em się z tym pochwalić , bo jeśli mam snobizm , to tylko australijski ) . Jednak nie wiem , czemu przeniosł em pewne wypadki do Indii , opierając się na rzeczach widzianych na Cejlonie . Nie trzymał em się również ściśle geografii krajowej . 6 ) Umieszczam jako motto urywek z wiersza jednego z najprzykrzejszych moich „ wrogów ” , Antoniego Słonimskiego , nie dlatego żeby pozować na fałszywy obiektywizm , tylko po prostu dlatego , że mi się ten wiersz bardzo podoba i jest jako motto odpowiedni . Jednak muszę zaznaczyć że w sądach moich o sztuce nie kieruję się ani osobistymi względami , ani polityką , ani niczym innym oprócz tego , czy uważam daną rzecz za artystycznie dobrą czy złą . Niestety , muszę stwierdzić , że ten stosunek do dzieł sztuki jest u nas rzadkością . 7 ) To , co pisze drugi mój bardzo przykry „ wróg ” , Karol Irzykowski , o stosunku krytyki do dzieł sztuki poprzez autora jest bardzo słuszne . Babranie się w autorze à propos jego utworu jest niedyskretne , niestosowne , niedżentelmeńskie . Niestety , każdy może być narażony na tego rodzaju świństwa . Jest to bardzo nieprzyjemne . PS Za „ przykrego wroga ” uważam takiego , z którym nie można walczyć wskutek braku u niego określonego jednoznacznego systemu pojęć , i takiego , który nie jest szczery w stosunku do samego siebie — nie analizuje siebie dość starannie , przystępując do krytyki czy polemiki , no i nie rozumie idei przeciwnika . 8 ) Zaznaczę jeszcze , że powieść ta jest drugą , którą napisał em . Pierwszą , 622 upadki Bunga , czyli demoniczna kobieta , napisał em w latach 1910 – 1911 . Z powodów niezależnych ode mnie nie może być wydana . 9 ) Powieści nie uważam za dzieło sztuki według mojej definicji sztuki w ogóle . Poglądy na powieść wyraził em w krytyce Wniebowstąpienia J . M . Rytarda w styczniowym „ Skamandrze ” z roku 1925 . 10 ) Nikt nie zmusi mnie , aby m pięknie brzmiące słowo dwusylabowe „ tryumf ” drukował „ triumf ” . Zamienia się ono w ten sposób na jednosylabowe , niezgodne zupełnie z duchem polskiego języka . Nie można dla jakichś wymagań pisowni zmieniać przyjętego od wieków brzmienia słów , tym bardziej jeśli obiektywnie w poprzedniej pisowni brzmią one lepiej . Zdaje się , że to wszystko . 30 X 1926 S.I . W . Było jesienne popołudnie . Atanazy Bazakbal , bardzo niezamożny , dwudziestokilkoletni , świetnie zbudowany i niezwykle przystojny brunet , ubierał się pośpiesznie , a jednak starannie . Jego jasnozielone oczy , nos prosty i dość dumne , łukowate usta koloru surowej wątroby stanowiły względnie sympatyczną grupę widzialnych organów jego ciała . Zapach czarnego z niebieskim krawatu przypomniał mu przedostatnią jego kochankę , blondynę o długich , wysmukłych nogach i wadliwie osadzonym nosie . Wspomnienie słów bez sensu , które wyrzekła w chwili ostatecznego rozstania , wybuchnęło jak daleki pocisk i zgasło następnie razem z rozwianiem się słabych perfum . Pół godziny temu Atanazy definitywnie postanowił pójść do Heli Bertz . Był tam już parę razy zresztą , ale nigdy dlatego … W każdym razie nie programowo . Cel tej wizyty przerażał go , a jednocześnie wszystko było takie małe i marne jak tych kilka muszek wirujących wkoło niezapalonej lampy u sufitu , w żółtym odblasku odbitego od przeciwległej kamienicy słońca . Niewspółmierność stanów wewnętrznych i materiału faktycznego dławiła niby mątwa wpita od środka w najistotniejszy , życiodajny bebech — może było to serce . Atanazy zdecydował się na ten krok , bo nie mógł już dłużej wytrzymać . Nie bez Heli Bertz , choć ta podobała mu się kiedyś zupełnie niebezpiecznie — nie ; po prostu nie mógł więcej znieść ogromu swojej miłości do narzeczonej , którą właśnie w tym czasie zanadto zaczął kochać . Czy można kochać z wzajemnością zanadto ? Nonsens — a jednak sytuacja Atanazego była fatalna : miłość tego nałogowego analityka potęgowała się w sposób fantastyczny , bez żadnych widocznych dlań przyczyn . Hela Bertz była oczywiście Żydówką i wcieleniem wszystkiego tego , co Atanazemu w kobiecie jako takiej podobać się mogło . Prócz tego była , aż do pewnych nieprzekraczalnych granic , kobietą notorycznie łatwą . O tym przekonał się Atanazy na pewnym wieczorku , zakończonym „ popojką ” à la manière russe . Ale czy ta łatwość za pierwszym razem nie kryła jakichś niebezpiecznych zasadzek na dalszy dystans ? „ O jakże dziwne formy może przybrać szaleństwo ludzi zdrowych ” — tak rzekła mu , ściskając ostatni raz jego rękę , pani Gina z Osłabędzkich Beer , żona bogatego Żyda i kuzynka jego obecnej narzeczonej . Po raz pierwszy zastanowił się nad tym pozornie bezsensownym zdaniem . Przez sekundę stał nad przepaścią , która otworzyła się w jego wnętrzu , niespodziana jak krater zionący ogniem wśród nudnych pól mazowieckiej równiny : gurgito nel campo vasto — zdanie przybłąkane nie wiedzieć skąd . Gdyby chciał , mógł by się w tej chwili dowiedzieć wielu rzeczy ważnych : należało tylko pytać , a tajemny głos odpowiadał by na wszystko z matematyczną precyzją , odkrywając istotę najcięższych przeznaczeń . Ale Atanazy był w przekroju tym we władzy drobnych spraw życia i to z „ płciowego zakresu ” . Wstrętne ! Ileż chwil takich zmarnował już przez zwykle lenistwo i podstawianie nieodpowiednich liczb za iksy i ygreki w równaniach czystego losu , które stawiał mu przed wewnętrznym wzrokiem przypadek niezasłużonych objawień . Dziś parametrami były : narzeczona i Hela Bertz , a zmienną , raczej ich systemem , jak zwykle on sam rozszczepiony na kilkunastu swych sobowtórów . „ Czemu właśnie Hela Bertz , a nie choćby ta biedna Gina ( wcale nie była znowu taka biedna ) czy jaka inna z byłych czy możliwych kochanek ? Z inną nie było by to zdradą , a ja muszę zdradzić ją naprawdę . Hela jest najpiękniejszą i najinteligentniejszą ( i najbogatszą — coś szepnęło ) , kobietą jaką znam . Ona jedna odpowiada temu najwyższemu » standardowi « zdrady , jaki jest potrzebny . — Po co ten » standard « ? Wystarczy pocałować ją , a z innymi … ? Tak , to jest szaleństwo ludzi zdrowych ! A może ja naprawdę jestem wariat ? ” — Przeraził się , ale na krótko : ujrzał znów przed sobą zielone oczy Zosi . „ Ta uratuje mnie nawet od obłędu ” — pomyślał z bezmierną , druzgocącą wszystkie inne uczucia miłością . Uczuł się małym , podłym stworem i z szaloną siłą zapragnął jakiego bądź wywyższenia ponad samego siebie . Na razie jednak nie zmienił swych postanowień . Taki był jego fatalny los . Ale co to kogo obchodzić mogło ? A jednak … Swój ohydny plan postanowił Atanazy wykonać à coup sur . „ Czy ja tylko nie jestem przypadkiem zupełnie zwykła , mała , pospolita , smutna świnia , un cochon triste ? ” — pomyślał , chwytając słuchawkę telefonu . — Czy panna Hela ? — Tak , kto mówi ? — Mówi Bazakbal . Czy pani jest sama ? — Tak . To jest … właściwie … — Chciał by m przyjść pomówić z panią o Prouście , Valérym i tak dalej … — Proszę , tylko zaraz . O piątej jedziemy z Kubą na wystawę potworności . Nikt jak on nie umie … Atanazy odłożył nagle słuchawkę . Zaleciała go znana atmosfera tak zwanego prawdziwego „ demonizmu ” , tego „ kobiecego świata ” , tego świństwa , w którym ciała , dusze i suknie są tylko wabikowym dopełnieniem samoistnie żyjących organów płciowych , jak płatki kwiatów wokół słupków i pręcików . Tylko , że tam jest to piękne … Szalony wstręt do płci w ogóle wstrząsnął nim od samych podstaw . „ O , gdyby to hermafrodytycznie , jak ślimaki , bez tego rozdziału osobowości ! Ach , kto wymyślił całą tę dziką fantasmagorię . No tak : my się z tym zżywamy tak , że przestaje to być dla nas dziwnym . Ale jeśli zastanowić się , że ktoś to w tamto i przy tym … ” Metafizyczna potworność erotyzmu stała się dlań jasna jak nigdy . A jednak narzeczona Zosia była jakby poza tym . „ Miłość jest czymś innym , musi być — i jeśli tak samo przez się nie będzie , stworzę to świadomie . Tylko te dodatki … Kochać jedną kobietę jak przyjaciela ( i to jest wstrętne ) i mieć poza tym dowolną ilość kochanek ( cóż jest wstrętniejszego ? ) — to był by ideał . A ona też tak samo ? Nie , symetryczność jest tu wykluczona . Zdrada kobiety jest zupełnie czymś innym niż zdrada mężczyzny . „ My wkładamy tylko to w tamto , one wkładają w to ( w co ? ) uczucie ” — przypomniało mu się przykre zdanie dawnego przyjaciela , bolszewizującego poety , Sajetana Tempe . „ Dowodzi również zasadniczej różnicy tych zdrad bajka o eksperymencie z białą króliczycą : dama ta , raz tylko zdradziwszy swego białego męża z czarnym kochankiem , do końca życia rodziła od czasu do czasu łaciate dzieci ” . Transcendentalna bezwyjściowość sytuacji i nierozwiązalność związanych z nią problemów stała się jasna jak słońce , jak 2 × 2 . A jednak trzeba było brnąć dalej w ten kłęb sprzeczności , jakim jest życie , to , o którym się mówi w wymiarach psychologiczno - społecznych , to zwykłe nawet w swoich niezwykłostkach , i co gorzej , brnąć w całe istnienie , już na drugim piętrze zagadnień , tam gdzie trwają niezmienne konieczne pojęcia i ich konieczne związki , w sferze Ogólnej Ontologii . Niezgodność tych dwóch światów stawała się coraz bardziej męcząca i bezsensowna . Jak emulsja oliwy z wodą — choćby najdokładniej zbita — wykaże zawsze w dostatecznym powiększeniu odrębne kuleczki tłuszczu . „ Jednak na dnie istnienia , u samych jego podstaw , tkwi jakiś piekielny nonsens i to nonsens nudny . Ale ta nuda jest wynikiem dzisiejszych czasów . Dawniej było to wielkie i piękne . Dziś tajemnica zeszła na psy i coraz mniej jest ludzi , którzy o tym właśnie wiedzą . Aż w końcu szarość jednolita pokryje wszystko na wiele , wiele lat jeszcze przed zgaśnięciem słońca ” . Przypomniała się Atanazemu książka ArrheniusaLosy Planet — zniechęcenie , nie metafizyczne już , ale geologiczno - astronomiczne , złamało go na chwilę zupełnie . A więc kompletny „ aprenuledelużyzm ” ? A ludzkość , a ideały ogólne , a szczęście powszechne ? „ Od społeczeństwa nie wywiniesz się , bratku , z niego wyszedł eś i nic ci tu nie pomogą żadne abstrakcje ” — rzekł kiedyś ten przeklęty Tempe . Krąg sprzeczności zamknął się nad myślą jak woda ponad rzuconym w nią kamieniem . Dosyć . Nagle Atanazy stężał w poczuciu nieodwołalności wyników swoich postanowień . ( Poprzedni świat zapadł się bezgłośnie w jakąś niewidzialną z widowni świadomości zapadnię ) . Gdyby nawet był obecnie na utrzymaniu ( o co go posądzano w związku z romansem z panią Beer ) , nie zmieniło by to ani na włosek jego doskonałej w tym momencie proporcji psychicznych danych . Jak kula działowa wystrzelona z tajemniczej otchłani bytu pędził , by uderzyć i roztrzaskać się o kres swego życia , z tym samym bezsensem , z którym wszystko inne też śpieszyło ku swemu końcowi . A pieniędzy trochę miał , zarabiając je jako aplikant adwokacki . „ O , gdyby m mógł ujmować wszystko , co się dzieje , w związki funkcjonalne , a nie przyczynowe ” — pomyślał z zazdrością w stosunku do jakiegoś nieznanego i niewyobrażalnego nawet pana , który przypuszczalnie tak właśnie wszystko ujmował . „ Nie rozdzielać niczego na ordynarne kompleksy przyczyn i skutków , nie widzieć małych celowostek — czuć płynącą falę rozkoszy i cierpienia w splątanych pokłębieniach całości Istnienia , w nieskończonym zazębieniu wszystkiego ze wszystkim , graniczącym z Niebytem , z Absolutną Nicością . Psychologia ameby jednym słowem … ” Małe sprawki połączone z wyjściem z domu przecięły na szczęście te myśli , raczej niedomyślenia . „ Tak przeżywa Wszechświat Bóg ” — „ domyślił ” jeszcze z trudem , zupełnie już nieszczerze . Przebrzmiała przed chwilą telefoniczna rozmowa przeleciała jakby obok niego w postaci uderzających o siebie metalowych blaszek , o cierpkim smaku nieodwołalnej zbieżności zdarzeń . „ Muszę ją zdradzić dziś właśnie , inaczej ona też nie będzie szczęśliwa — ostatni dzień — jutro już nie potrafię tego uczynić ” . Nakleił te słowa na obecną chwilę , jak markę na list kłamliwy . Nic nie miał już do pomyślenia i straszne uczucie wielkiej , bezprzyczynowej miłości do narzeczonej , Zosi Osłabędzkiej , zwaliło się na ń znowu ciężarem nie do zniesienia . Czuł , że nie ma sił na spełnienie swego zamiaru , a niedający się zanalizować , groźny zwał potężniejszego uczucia wypiętrzał się przed nim do niebotycznych rozmiarów . Jak inaczej przeskoczyć tę nieprzezwyciężalną przeszkodę ? Jak można tak bez powodu , bez zastrzeżeń , bez wiary nawet w tę miłość , tak kochać — tak właśnie ? Tego by sam Strug nie opisał . Wiedział , że powrót do jednej z dawnych kochanek będzie tu niczym : jakimś pyłkiem w stosunku do potwornych żelaznych hantli , którymi z ostatnim wysiłkiem żonglował jeszcze , uśmiechając się do swego obserwatora zastępującego mu w chwilach takich szerszą publiczność . Bezmierny smutek związany z koniecznością tej programowej zdrady zaciągał jak nadchodząca długa niepogoda cały psychiczny horyzont A bez tego … dławiąca męka nieznośnego uczucia zjadającego wszystko jak złośliwy nowotwór . Pomyślał to tymi właśnie słowami : „ Nie ma właściwie nic do zjedzenia — przecież jestem niczym . A jednak … życie jest jedno ” . Pierwszy raz uświadomił sobie naprawdę ten przykry truizm i postanowił nieodwołalnie bronić się . Mało brakowało , aby się rozpłakał . Zacisnął zęby i połknął z wysiłkiem duży pakiet skroplonego żalu . — Urojone problemy — zamruczał z wściekłością w kierunku kogoś nieistniejącego , który robił mu najwyraźniej ten zarzut . Kto to był ? Daleka perspektywa różnorodnych obłędów ukazała się jak pejzaż nocny w blasku nagłej błyskawicy i połknięta przez ciemność zmalała znowu do niezrozumiałej jak zwykle chwili obecnej . Właśnie wchodził w ulicę Dolnych Młynów , na której mieszkała Hela Bertz . Słońce zachodziło , wypełniając powietrze żółtym pyłem . Widok ten spotęgował w nim żal do rozpierających wnętrzności rozmiarów . Przypomniał sobie teorię mikro- i megalosplanchizmu , według której ludzkość dzieli się na dwa zasadnicze typy : bardziej kobiecy i bardziej męski , w zależności od przewagi nerwu błędnego lub sympatycznego . Zrozumiał całą swoją bezsilność i beznadziejność wszelkiej walki : mikrosplanchici nie są zdolni do Wielkiej Miłości : był to aksjomat . A jednak to , co czuł w stosunku do Zosi , było chyba czymś choćby w „ tym rodzaju ” ? Czyżby szedł teraz , by zdradzić ją , jedyną ukochaną , z niesympatyczną mu w gruncie rzeczy , przeinteligentniałą Semitką o rudych włosach , gdyby to uczucie nie było czymś przerastającym jego normalną skalę przeżyć istotnych , których miał już tyle ? Sprzeczność tych stanów i niewiara w osiągnięcie szczęścia przybiły go zupełnie . Wlókł się krokiem zgrzybiałego starca , a na skroniach i pod dolnymi powiekami wystąpił mu zimnawy pot przerażenia . Zębata , górsko - fantastyczna linia sylwet domów uciekających w daleką perspektywę ulicy przypomniała mu jesienny wieczór górski , który tam trwał bez niego . Cóż mogły go obchodzić spojrzenia innych mord , twarzy i masek na te jedyne dla niego „ kompleksy elementów ” , jak mówił Tempe , psychologista . Czuł jednoczesność odległych zjawisk bezpośrednio daną , jakby dotykalną . „ Czemu fizycy uważają definicję jednoczesności za trudną ? ” — pomyślał . — „ Gdyby m był dostatecznie wielki , widział by m jednocześnie ten zrąb kamienic i skałę w Dolinie Złomisk , tak jak jednocześnie widzę dwa odbicia przeglądającego się w oknach słońca . Definicja jednoczesności implikuje przyjęcie pojęcia Istnienia Poszczególnego : w obrębie samego poglądu fizycznego jest niemożliwa ” . Zabłysło mu w oczy pomarańczowe słońce , oddając ostatnią falę promienistego ciepła prosto w twarz . Zapadł sino - szary mrok i jednocześnie Atanazy wszedł do pałacu Bertzów . Olbrzymie schody z czerwonego marmuru i ściany klatki schodowej , pokryte mosiężnymi , złoconymi płytami o zawiłych deseniach wschodnich i ten ciepły zapaszek najwyższego dobrobytu : świeżości i czystości , dobrej skóry i dobrych perfum , i czegoś jeszcze zupełnie nieuchwytnego , podziałały na ń rozdrażniającą . Potęga tej niewidzialnej w danej chwili kobiety , skondensowana w jej bogactwie , pozwalająca jej w każdej sekundzie na dokonanie jakiegoś dzikiego , fantastycznego czynu ; swoboda , którą zostawiał jej sterroryzowany obietnicą samobójstwa ojciec ; mania samobójcza , która czyniła z niej jednak mimo wielu niesmaczności coś wzniosłego i nieuchwytnego — wszystko to razem podniecało go do niej w tej chwili w sposób wstrętny i upokarzający . Zastąpił mu drogę lokaj w czerwonej liberii , smutny , piękny , ordynarny chłopiec . „ Na pewno kocha się w niej też , a może … ” Odsunął go delikatnie na bok i minąwszy trzy prawie puste , ponure , ciemnoczerwone saloniki , wszedł bez pukania do małego „ dziewiczego ” ( „ raczej półdziewiczego ” — pomyślał ) pokoiku Heli , graniczącego ze wspaniałą sypialnią . Postanowił być brutalnym . Czerwone kolory mebli , obić i dywanów działały na ń jak na byka . Mimo półmroku zdążył zauważyć „ Kubę ” ( księcia Prepudrech ) i Helę , rozrywających się z szalonego pocałunku . Prepudrech zerwał się , a Hela wybuchnęła samicowatym śmiechem , który zdawał się pochodzić jakby z niższych części jej podobno wspaniale sklepionego brzucha . ( Mówił o tym Atanazemu kiedyś sam Prepudrech w przystępie nienormalnej u niego szczerości ) . Książę — Jakub , Cefardi , Azalin — był to młodzieniec lat dwudziestu paru , niesłychanie szykowny i piękny . Między paniami i podlotkami z grubej plutokracji uchodził za szczyt dystynkcji . Prawdziwa arystokracja nie przyjmowała go wcale , uważając jego perski tytuł za podejrzany — mogli u niej bywać zdeklarowani pariasi , ale nie taki niewyraźny jakiś Prepudrech . Atanazy witał się zimno , pośpiesznie . Banalność sytuacji stawała się dlań wprost nieznośną . Mignęła mu w pamięci akwaforta KlingeraDie Rivalen : dwóch zaciekle dźgających się nożami drabów i „ ona ” z wachlarzykiem w ręku , obserwująca uważnie , który z nich zwycięży , aby mu się oddać , zaraz , na ciepło , zbroczonemu krwią tamtego . Na tym tle wielkość i czystość uczucia do Zosi wyolbrzymiała do niemożliwych już zupełnie rozmiarów . Zdusił go za gardło szalony gniew na siebie i na wszystko , co miało i musiało nieodwołalnie nastąpić . Cofnąć się było niepodobieństwem : brnięcia dalej wymagała przewrócona do góry nogami ambicja — chęć wykonania pozornie trudnych postanowień . W gruncie rzeczy postanowienia te były trudnymi na powierzchni tylko : był to raczej wstręt do złamania cienkiej warstewki szlachetniejszych materiałów , pod którą rozgaszczało się łatwe do przyjemnego zabrnięcia bagno pseudointeresującej komplikacji i tak zwanej „ psychicznej perwersji ” . — Panie Prepudrech — rzekł z wymuszoną niegrzecznością Atanazy — mam mieć z panną Helą bardzo ważną rozmowę . Czy nie mógł by pan skrócić swojej wizyty ? Razem państwo nie pojadą , o tym nie ma mowy — dokończył z niebywałą siłą i stanowczością . W oczach Heli Bertz błysnął jakiś złowrogi płomień , a nozdrza rozdęły się jej niespokojnie . Zanosiło się na lekką chociażby walkę mężczyzn i nie wiadomo co kryło się za jej rozstrzygnięciem . Mała popołudniowa niespodzianka . — Właśnie , że pojedziemy . Rozmowę możemy mieć kiedy bądź , choćby dziś po kolacji . Pojedzie pan z nami , potem pod lada pozorem pozbędziemy się Kuby i cała noc będzie jeszcze przed nami — wycedziła Hela tonem obojętnym , jakby chodziło tu o najzwyczajniejsze rzeczy . Wesoły dotąd książę nagłe stężał i zaponurzył się . Uderzony znienacka zapadł się niespodzianie w nieczystą otchłań płciowych cierpień . Ten wieczór miał być jego własnością . Kochał się w Heli już od paru miesięcy i wściekał się , nie mogąc doprowadzić jej do tego , aby zaczęła traktować go na serio . Całowała się z nim do utraty zmysłów w wolnych od innych rozrywek chwilach , a potem odpłacała mu swój upadek zupełnym lekceważeniem . Upokorzony , zazdrosny i coraz więcej rozjadowiony wracał do niej , jak gdyby był przywiązany na gumce . Nie mógł nawet użyć jako antydotu innych kobiet — miał do nich wstręt nieprzezwyciężony . — Nie , panno Helu . Wieczór dzisiejszy mam zajęty , muszę rozmówić się z panią natychmiast — wybełkotał prawie Atanazy . Przez twarz panny Bertz przeleciał bury cień i błękitne jej oczy zabłysły w mroku czystym , zimnym blaskiem zdumienia . — To coś nowego ! Nie widzieli śmy się tak dawno , a pan ma wieczór zajęty . I czym że to ? Czy może znowu Łohoyski ? … — Łohoyski nie ma z tym nic wspólnego ; wytłumaczę to pani później . — Później , później ! Nie lubię tych warunków i zastawek , całej tej pseudokomplikacji , w której się pan babrze z taką lubieżnością . Jest pan w gruncie rzeczy dziecko . Ale mimo to lubię pana . Prepudrech , który zdążył się już trochę opanować , zachichotał z nieszczerym tryumfem . — A więc jedziemy — rzekł , zbliżając się do Heli posuwistym krokiem notorycznego dancingbubka . Przechodząc , potrącił Atanazego , który napięty jak struna stał z zaciśniętymi pięściami , podobny jakiemuś śmiesznemu zwierzęciu , gotującemu się do skoku . Tego było zanadto . — Panie Prepudrech — rzekł wibrującym głosem Atanazy , głosem , w którym czaiła się maskowana żądza — jeśli pan w tej chwili nie opuści tego pokoju , nie ręczę za to , co nastąpi . Prepudrech odwrócił się . Był bladawy , a na jego czole widać było między fałdami podłości kropelki potu . — Jestem zdumiony pańską bezczelnością — zaczął dłuższe przemówienie . Nie dokończył . Atanazy ujął go za ramiona , szybko obrócił i metodą tit-for-tat doprowadził do drzwi . W lustrze zobaczył jego twarz pełną bezradności i zdumienia i nagle zrobiło mu się go żal . Ale wszystko szło dalej automatycznie : puścił prawą rękę księcia , otworzył drzwi i wypchnął go lewą do saloniku obok . Przekręcił klucz i krokiem dzikiego zwierza podszedł do Heli . Dyszała ciężko , patrząc na ń rozszerzonymi oczami . Wydały mu się bezdenne . Zakołysał się podcięty strasznym , ślepym pożądaniem , które ścisnęło go za gardło jak ohydny polip . Zrozumiał teraz czemu kochał Zosię , a nie tę … Ale tylko rozumiał w jakimś oddzielnym , jakby nienależącym do niego everything-tight kompartymencie swojej istoty . Jedna tylko żądza wypełniała go po brzegi . W całym ciele poczuł tę dziwną mieszaninę rozluźniającej słabości i prężącej się siły : zapowiedź dzikiej , niesamowitej rozkoszy , której tak długo już nie doznawał . Coś szepnęło w nim imię „ Zosia ” , ale słowo to było martwe , bez znaczenia . „ Właśnie dlatego , programowe świństwo ” — pomyślał . — To bydlę podsłuchuje … Niech pan poczeka — szepnęła Hela drażniącym skrzekiem , w którym było oczekiwanie czegoś brutalnego , miażdżącego . Była jakby rozpłaszczona w tym oczekiwaniu , miękka i bezwładna . Mimo że myśl o narzeczonej zaledwie musnęła świadomość Atanazego , całe pożądanie zniknęło momentalnie bez śladu . Przeciwne elementy zniosły się jak dwie liczby o odwrotnych znakach : wynik był równy zeru . „ Po co ja żyję ? ” — pomyślał z bezmiernym umęczeniem . Pokój zalewał szybko szaro - fioletowy zmrok . Chwila obecna , niezmienna , przeciągała się niepomiernie . Atanazemu zdawało się , że stoi tak wieki całe . Omdlałość i prężność ustępowała powoli z mięśni , gromadząc się w sercu , gęstniejąc w kłębek tępego bólu . „ Cierpienie istnienia samego w sobie ” — przemknęły słowa bez sensu . Dał by wiele , aby w tej chwili leżeć mógł sam na sofie w swoim pokoju . Z utęsknieniem pomyślał o „ tamtym ” mroku , o „ tamtych ” muchach dookoła lampy i o „ tamtych ” myślach , które go nawiedzały jedynie tam , u niego , o szarej godzinie . Były to chwile , w których współczesne życie , ale dalekie jakby i obce samo sobie , jaśniało tym tajemniczym blaskiem , który normalnie miały dlań tylko pewne najlepsze okresy przeszłości . „ Zasnąć i zapomnieć — albo nie : wyrwać się z tego miasta i gdzieś na uboczu stworzyć choćby kawałek życia takiego , jak te najlepsze , bezpowrotnie minione dni , jak te wizje teraźniejszości , wolne od przypadku i nudy , piękne jak dzieła sztuki w swej koniecznej harmonii , a jednocześnie lotne w dowolności i fantazji jak puszki kwiatów pędzone wiatrem nad łąkami ” . Ale nieubłagane spojrzenie z boku odkryło śmieszność formy tej myśli i własne jego słowa ukazały mu obraz jego samego , przykucniętego ze spuszczonymi spodniami , przy jakiejś piaszczystej drodze wiejskiej . Gorzko się roześmiał . Niedościgłość , dalekość wszystkiego męczyła coraz okropniej . — Czego pan tak nagle zbaraniał , panie Taziu ? — zabrzmiał w zupełnej pustce głos Heli , jak pierwszy wystrzał jedenastocalowej haubicy o letnim , cichym świcie . — Opupieł , czto li ? — powtórzyła łagodniej . Atanazy zbudził się jakby ze snu . Z szaloną , niezmierzoną szybkością przywiał go jakiś wicher z nieznanych krajów i postawił tu , w pokoju tej znudzonej bogactwem Żydóweczki . — Nie mogę czytać Prousta — rzekł nagle , siadając obok niej na kanapie . W odległym pokoju zatrzasnęły się drzwi . — Azalin dekampuje nareszcie — rzekła Hela i przekręciła niecierpliwie kontakt lampy . Blade , mleczno - pomarańczowe światło zalało pokój , urządzony z przesadną , nieprzyjemną prostotą . — Czyż na to — mówił dalej jak automat Atanazy — aby co dwadzieścia stron przeczytać jakiś aforyzm lub w ogóle takie powiedzonko o życiu , które by m przyparty do muru i sam mógł wykombinować , czyż na to muszę przestawać z tą całą bandą snobistycznych durniów i słuchać nadmiernie detalicznych opisów ich nieciekawych stanów i myśli , podanych w formie równie nieciekawej ? Te zdania na pół stronicy , to wałkowanie i różniczkowanie pospolitości i głupoty , aż do obrzydzenia . Arystokracja była kiedyś czymś — z tym się zgadzam — ale dziś poza pewnymi fizycznymi czysto własnościami nie różni się zasadniczo od jakiejkolwiek innej kasty . A może nawet więcej znaleźć można w niej puszących się półgłówków niż gdzie indziej — pomaga im w tym tradycja , a dane mają na to te same , co wszyscy . Procent ludzi wyjątkowych rozmieścił się teraz równomierniej . Ten cały Proust dobry jest dla snobów , niemogących się wcisnąć na pańskie pokoje , a nade wszystko dla ludzi , mających nadmiar czasu . Ja czasu nie mam … — Nie widzę tego — szepnęła Hela przez zaciśnięte zęby . — Czy w tym celu wyrzucił pan Kubę , aby mi to właśnie powiedzieć ? Sam jest pan podświadomym snobem … — Poszaleli wszyscy z tym przeklętym Proustem . Irytuje mnie to do najwyższego stopnia . Odniosł em pani książki . Zapomniał em na dole . I co najdziwniejsze , że ludzie skądinąd inteligentni i niepozbawieni smaku … Albo ten Valéry ! Choć co do Prousta zgadzamy się przypadkowo . Nie przeczę , że Valéry jest to człowiek inteligentny i wykształcony — szczególniej obkuty jest fizyką — ale nie widzę w nim poza poezją , rzeczywiście niezwykłą i bardzo intelektualną , nic tak bardzo nadzwyczajnego . Swoją prywatną metodę tworzenia , przy wybitnej pomocy intelektu , chce rozdąć do rozmiarów absolutnej prawdy , lekceważąc artystyczną intuicję i twórców bardziej wizjonerskich , apokaliptycznych . Wszystko zależy od proporcji danych : od poczucia jedności konstrukcji pierwotnej , od bogactwa świata wyobrażeń i myśli , intelektu i talentu — to jest czysto zmysłowych zdolności . A przy tym nie lubię tych , co dopiero po wojnie przekonali się , że z ludzkością i kulturą w ogóle jest niedobrze . Ja wiedział em o tym dawniej . Demokratyzacja … — Megaloman ! Dosyć ! ! ! Nie zniosę dłużej tych rozmówek . Czy powie pan nareszcie , o co panu chodzi ? Po co pan dziś właśnie przyszedł ? Dzisiejszy dzień jest dla mnie zasadniczy . A zresztą co mnie to obchodzi . Kuba na pewno przyśle panu świadków . Sprawa z panem da mu możność zatarcia tamtej historii z Chwazdrygielem , która , mimo że się skończyła honorowo , rzuca pewien cień z przeszłości . Przyśle , aby mnie zaimponować … — Teraz ja powiem : dosyć — albo zacznę znów mówić o Prouście . — Więc co właściwie ? Jestem bardzo zdenerwowana . Popsuł mi pan moją decyzję . Czuję , że ukrywa pan przede mną coś ważnego . Przecież jesteśmy przyjaciółmi ? — Właśnie to jest najgorsze , że nie jesteśmy . Ale cały urok sytuacji polega tylko na tym . — Proszę bez pozy , panie Atanazy , ja się na tym znam . — To nie jest poza . Jestem zaręczony . — Pan chyba oszalał — rzekła po dłuższej pauzie Hela . — I z jakich to powodów ? — spytała po chwili , a w głosie jej zadrgał poprzednio maskowany żal . — Kocham — odpowiedział twardo Atanazy , pochylając się nad jej niezwykle wąskim , a jednak nie spiczastym kolanem , wystającym spod zbyt krótkiej sukni . — Nienawidzę tego słowa , ale tak jest . — Kocha , biedactwo ! Kiedyż pan zdołał popełnić to szalone głupstwo ? — Dziesięć dni temu . Ale wisiało to nade mną od pół roku . — I nic mi o tym nie powiedzieć ! Kto jest ona ? — Zosia Osłabędzka . — To znaczy , że się pan przynajmniej trochę obłowi . — Przysięgam pani … — Wiem , bezinteresowność . Ale niech się pan strzeże , ma pan dwadzieścia osiem lat i jest pan niczym , dość interesującym niczym : przekrojem pewnego typowego stanu pewnej warstwy społeczeństwa . — Chce mnie pani przezwyciężyć w dość tani sposób … — Ani myślę . Ale wskutek ogólnej wzrastającej gorączki życia w naszych czasach , a specjalnie po wojnie , wiek szaleństwa dla mężczyzn , dotychczasowa czterdziestka , został przesunięty na kilka lat wcześniej . To jest szaleństwo z pana wewnętrzną strukturą niedoszłego artysty wpakowywać się teraz w małżeństwo . A przy tym resztki sumienia , raczej sumieńka , które ma pan jeszcze . Zwariuje pan na pewno . — Co kogo to obchodzi , choćbym nawet kark skręcił . Jestem sam . Tak , ma pani rację , jestem niczym i dlatego właśnie mogę sobie pozwolić na eksperyment , na który jakiś ktoś pozwolić by sobie nie mógł . A jednak mimo wszystko boję się , boję się samego siebie . Nie wiedział em dotąd , kim jestem . Coś się odsłoniło , ale jeszcze nie wiem wszystkiego . Ach , nie o to chodzi , a może o coś , co jest z tym związane : metafizyczny sens życia bez religii . — Bez tych tajemniczości . Nie lubię sztucznej komplikacji . Pan nie ma prawa mówić o religii . Zaczynam żałować , że nie ośmieliła m pana do tego stopnia , aby się pan mnie właśnie oświadczył . — Wiedział em , że tak będzie . Co zaś do ośmielenia , to przecież zdaje się dosyć … — Głupi pan jest , ośmieliła m pana do pocałunków , ale nie do oświadczyn . Chyba pan jeszcze nie wie , kto jestem … — Wiem . Wiem też , kim jest ojciec pani . Słyszał em o wszystkich pani konkurentach , tutejszych i zagranicznych : hrabia de La Tréfouille , książę Zawratyński … — Nie odbiegajmy od tematu . Co dalej ? — Otóż względna zamożność mojej narzeczonej jest dla mnie raczej przeszkodą do małżeństwa . Ale pokonał em ten problem na tle rzeczywistości uczuć . Na małżeństwo dla pieniędzy jestem za ambitny . A do tego nie wiedział by m nawet , jak ich użyć . — Jeszcze . Ja by m odzwyczaiła pana od wszelkich ambicji . Sam stręczył by mi pan kochanków za pieniądze . — Dosyć , to jest wstrętne . — Ach , co za niewinność ! Skromny narzeczony nie może słuchać takich zdrożności . Zgłupiał pan do reszty w tym narzeczeństwie . No , niech pan się obraża i mówi dalej . Atanazy przezwyciężył obrzydzenie i brnął w wymuszoną sytuację . — Otóż , zanadto kocham się , na tym polega moja tragedia . Hela obróciła się ku niemu całym ciałem . — A ona ? — Nic , kocha mnie tak , jak zwykle panny w tym wieku kochają swoich narzeczonych . Ale nie o to chodzi , ja już nie mogę wytrzymać . — A kiedy ślub ? — Ach , pani jest cyniczna . Nie mogę wytrzymać samego faktu zakochania się w tym stopniu , a nie jakichś głupich pożądań . Pani podoba mi się tysiąc , nieskończenie razy więcej niż ona . — Więc czemu nie mnie … . ? — rzekła prawie ze łzami ; Atanazy zaczynał nabierać dla niej uroku czegoś utraconego . — Sama pani powiedziała : dla dokonania tego nie był em jeszcze dość ośmielony . A zresztą nie kocham pani i kochać by m nie mógł . Przeraża mnie pani rasa , a jednocześnie pociąga ze straszliwą potęgą … – Ach , co za osioł , stracić taką sposobność ! — zupełnie szczerze powiedziała Hela . — Ten żebrak idący na małe utrzymanie do tak zwanej cnotliwej panienki z dobrego domu mnie śmie mówić o rasie ! Ja panu zabraniam się żenić , rozumie pan ? ! Nienawidzę tej pańskiej … Atanazy zakrył jej twarz prawą ręką , przeginając ją jednocześnie lewą w tył , chwyciwszy jej lewe ramię od tyłu . Gniótł brutalnie coś niewidzialnego , nie czując już prawie nic ludzkiego w sobie . „ Takie muszą być w takich chwilach zwierzęta ” — pomyślał w jakimś ułamku sekundy . Nagła złość zmieniła się znowu w nieznośne , rozwlekle pożądanie i to nieznanego gatunku . „ A jednak czy to nie jest właśnie najistotniejsze ? ” Puścił jej twarz i wgryzł się w jej mięsiste , chłodnawe jeszcze wargi , łakomie , bezprzytomnie , a jednak z całą świadomością bestialskiej rozkoszy . Wyrwała mu się , uderzywszy go pięścią od dołu w kość mostkową . — Czy pan już zwariował ? Więc na to się pan zaręcza z inną , aby potem przychodzić mnie obcałowywać ? To już nie jest perwersja — to zwykłe , ordynarne świństwo . Atanazy przez dłuższą chwilę nie mógł złapać tchu . — Nie , pani mnie nie rozumie . Mimo wszystko pani jedna może mnie uratować . Gdyby pani inaczej postępowała , może by m właśnie z panią … . — mówił , dysząc ciężko . — Nigdy by m nie była pańską żoną . Za mało dobrze jest pan urodzony i wychowany . Pan jest nędzarz . Koło pana jest ta atmosfera biedoty , która na nic sobie pozwolić nie może . Mógł by pan być co najwyżej jednym z moich kochanków i to koniecznie jednocześnie z którymś z pana przyjaciół . — Potem mi to pani wszystko opowie , teraz niech pani słucha : ja ją tak kocham , że jeżeli to dłużej potrwa , nie wiem , co się ze mną stanie . To jest ta piekielna wielka miłość , która zdarza się raz na tysiące lat na jednej planecie . — Nigdy więcej nie chcę od pana o tym słyszeć … — Podoba mi się pani jak nikt dotąd i wiem , że nikt tak podobać mi się nie będzie . Właśnie taka , jaka pani jest : bogata , ordynarna , żydowska chamka . Pani jest wcieleniem tajemnicy Wschodu na blond z niebieskim , jest pani jedyną istotą , z którą chciał by m mieć syna , ten nie był by degeneratem . — Ach , czemu nie jest pan francuskim hrabią . Tak nie udali mi się ci zagraniczni konkurenci . Po panu jeden Kuba podoba mi się naprawdę , ale nim pogardzam trochę . — Musi pani być moją , mimo że nie mam tytułu . Gdyby m zdradził ją z kimś innym , to spotęgowało by tylko wszystko . Pani jedna przez tę swoją diabelską , hetycką urodę , doprowadzoną do ostatecznego wykończenia , może być dla mnie antydotem . — Jestem dziewicą , panie Atanazy — rzekła nagle zupełnie innym tonem Hela . Było w tym coś dalekiego , jakby jakaś fala zamierzchłych wieków rozbiła się tu , w tym pokoju jako słaby refleks szalejącej kiedyś gdzieś w oddali burzy . — Wie pani , że nigdy o tym nie pomyślał em . Pieniądze pani stawiają panią ponad tym problemem . — A więc tylko ze mną będzie to zdradą ? Z inną nie , na pewno ? Ja pana rozumiem dobrze . Niech pan nie myśli , że ja jestem takie brutalne bydlę , na jakie pozuję , muszę pozować , bo inaczej … — Więc pani się zgadza ? — spytał bezmyślnie Atanazy i cała ochota zgwałcenia Heli rozwiała się jak poranna mgiełka . Znowu uczuł chęć samotności . Nagle błysnęła w nim zła myśl : „ To ona , Zosia , zmusza mnie do tego . Nienawidzę jej za to , że muszę ją aż tak kochać ” . W tej chwili z przyjemnością zbił by ją batem do krwi . „ Anielskie bydlątko , czysty duszek . Boże , za co ja kocham tak okropnie ten kawałek anemicznego mięsa z zielonymi oczkami ” — jęknął prawie i w tej samej chwili ujrzał tuż przed sobą błękitne , ukośne oczy Heli i krwawe , nagle napęczniałe , szerokie jej usta . Uczuł zawrót głowy i dzika żądza , straszniejsza od wszystkiego , co czuł dotąd kiedykolwiek , włącznie z wrażeniami od huraganowego ognia ciężkiej artylerii , szarpnęła całym jego jestestwem ( „ jelitestwem ” = miękkie , krwawe aryjskie flaki stanęły dęba jak spiętrzona fala nad otchłanią czarno - czerwonego , żydowskiego , duszącego , złowrogiego czegoś — czego , nie wiedział ) . Sytuacja była zaiste złowroga . „ Verhängnissvoll — Friedrich Nietzsche — Jenseits von Gut und Böse — Schicksal — Sasza Schneider — męski , belzebubi demonizm , brodaty , w ogóle obrośnięty — tylko to jest coś warte — bezpośrednie przeżywanie ” . Szereg tych asocjacji przerwał mu jej dawno znany , z tamtej „ popojki ” , pocałunek . — Czy chcesz zupełnie , czy mogę cię tylko całować ? — wybełkotał na przekór tym myślom . — Rób , co chcesz ! Nie pytaj ! Kanalia ! Idiota ! Niedołęga … ! — posypały się wyzwiska . Najwyraźniej Hela starała się podniecić do wyższych natężeń szału . Chwycił ją za bezwładne , bezkształtne jakby ramiona i gniotąc ją z całej siły w bydlęcej wściekłości , wpił się bezświadomym rozkoszy pocałunkiem w jej wargi . A już za chwilę rozpoczęły się tak dobrze znane , a jednak zależnie od nowego obiektu wiecznie nowe świadome erotyczne przyjemnostki . „ Czyż nie było by prawdziwym szczęściem trwać ciągle w tym stanie bydlęcej bezświadomości : być bykiem , wężem , a nawet owadem czy też dzielącą się amebą , ale nie myśleć , nie zdawać sobie sprawy z niczego … ” — zdążył jeszcze pomyśleć Atanazy , a zaraz potem : „ A każda bestyjka inna ” — szepnął w nim jakiś głos słowa Kazia Norskiego z Emancypantek Prusa . „ Przereklamowana przyjemność ” — przypomniało mu się zdanie Chwazdrygiela , biologa ze szkoły Loeba . „ Nie , nie przereklamowana , tylko zbyt długie pożycie z jedną kobietą pociąga wzrastanie przewagi elementów onanistycznych erotyzmu na niekorzyść prawdziwej dwuosobowej płciowości : to wspólne babranie się w wysublimowanym świństwie , ten urok dwoistej nieprzyzwoitości — wszystko to zatraca się powoli we wzajemnym do siebie przyzwyczajeniu . Samotne , mimo obecności drugiej strony , dopingowanie się myślowe , zastępujące rzeczywiste podniecenie , wybitnie przypomina samogwałtowe przeżycia , znane tak dobrze z dzieciństwa , a nawet niestety i z czasów późniejszych ” . Wsysał się coraz gwałtowniej w usta , które dopiero teraz naprawdę ustępowały powoli naciskowi jego warg , zębów i języka . Rozłaziły się całe , zamieniając się w mokre , gorące bagno nieprawdopodobnej lubieży , powiększały się do niemożliwych rozmiarów , były czymś jedynie rzeczywiście istniejącym . Język Heli wysunął się z tej śliskiej , mięczakowatej masy jak płomień , dotknął jego warg i języka i zaczął się poruszać , drażniąc do obłędu jego usta … Rozkosz rozlewająca się po całym ciele zdawała się dochodzić już do szczytu , a mimo to nasilała się coraz bardziej , do nieznośnej , z bólem graniczącej potęgi . Dotknięcia tego świadomego jakby swego działania języka czuł wszędzie : w grzbiecie , w lędźwiach i tam , gdzie miliardy istot z niego poczętych rwały się do życia , nie zwracając uwagi ani na jego wielką miłość , ani sens jego istnienia , ani na całą metafizykę . W ciemnościach ciała , w obrzmiałych gruczołach , na stacjach węzłowych skomplikowanych dróg nerwowych — wszystko parło z żywiołową siłą ku jednemu tylko celowi : jedyną zapłatą okłamywanego ducha była tylko nieludzka rozkosz , która go niszczyła , dając mu bezświadomość chwili . Sam brak semickiego , mdłego , jakby trochę stęchliznowatego zapachu , który tyle razy zniechęcał go do różnych mniej czystych Żydóweczek , doprowadzał go już do szału . Ślina była pachnąca jak świeżo połamane gałązki młodej brzozy przygrzane majowym słońcem . Usta jej zdawały się coraz bardziej nieznane , niepodobne do tych , które kiedyś po pijanemu całował . Spojrzenie lubieżnie zamglonych , a jednak zimno obserwujących go ukośnych niebieskich oczu Heli podniecało go aż do niesamowitej złości , bijąc mięsistą , stwardniałą żądzę jakby cienkim , drucianym batem . Czuł się w jej władzy zupełnie . „ Nic mnie z tego nie wyrwie . Zginął em ” — myślał z przewrotną przyjemnością okrucieństwa wobec samego siebie . „ Rozkosz zatracenia — czyż jest coś piekielniejszego ” . Nawet nie chciał w tej chwili zgwałcić jej — istotniejszym było to ponure poddanie się męczarni nienasycenia . Nagle drgnął od rozkoszy , przechodzącej jego pojęcie o rozkoszy w ogóle . Na tle jej spojrzenia tamto dotknięcie było czymś nie do zniesienia : złość , nienawiść , rozpacz , żal czegoś utraconego na zawsze , nieuleczalna choroba , zapomniana cudownie piękna muzyka , dzieciństwo i czarna , dysząca bezrękimi i beznogimi kadłubami czegoś — żywych okropnych rzeczy , nie stworów — przyszłość , i drgawka rozpaczliwego wydzierania się w jakiś odmienny byt , w którym ból nieznośnego rozdrażnienia nasycał się dzikim wytryskiem nieziemskiej , już niezmysłowej rozkoszy . Jeszcze jedno drgnięcie i ujrzał wszystko , dosłownie wszystko , jakby w straszliwie jasne sztuczne południe oglądał całość bytu , jaśniejącego w promieniach jakiegoś bezlitosnego diabelskiego reflektora na tle czarnej nicości . „ Zmarnował wszystko ” — pomyślała Hela i poczuła nagły wstręt do Atanazego i jego uścisków . — Nie myślała m , że za pierwszym zaraz razem zblamuje się pan tak fatalnie — posłyszał Atanazy jej głos , jakby z przeraźliwej dali , wśród kręgów rozedrganych zamierającej przyjemności , już nie rozkoszy . — Och , pani nie wie , czym to było dla mnie . Ja nie żałuję , że stało się tak właśnie . — Zosia widać nie zamęcza pana miłością — szepnęła Hela ze smutnym cynizmem , gładząc go z litością po rozpalonej , pękającej głowie . Atanazy był piękny , ale miał głupi wyraz . Wypowiedzenie tego imienia w tej chwili wydało mu się wielkim świętokradztwem , ale milczał , przygnieciony potworny wprost miłością do narzeczonej . Zwaliła się na ń ona jak lawina , jednocześnie prawie z zakończeniem tamtych rzeczy . — Pomyślała m przez chwilę , że pan ją uwiódł i do małżeństwa jest pan zmuszony . Ale teraz widzę , że nie — zaśmiała się smutnie . — Co panią obchodzi Zosia ? Jest pani kobietą nie z tego psychicznego wymiaru , nie zrozumie jej pani nigdy ; ani mnie nawet — dodał po chwili . — Mówi pan tak , bo jestem Żydówką . I mówi pan to dopiero teraz , dlatego że chwilowo nasycił pan swoje głupie fantazje na temat zdrady i miłości i nasycił się pan mną . Jeszcze przed chwilą była m dla pana Żydówką ze znakiem plus , dlatego podobała m się panu … — I podoba mi się pani dalej . Nie wiem , czy potrafię bez pani żyć . Nic pani nie rozumie . Jestem w stanie katastrofy . — Katastrofa pańska jest sztuczna . A jednak zmienił pan front . Jacy wy podli jesteście , goje — dodała ze wstrętem i pogardą . — Naprawdę , dziwię się , że człowiek tak mądry jak pan nie rozumie właściwie nic a nic całego uroku naszej rasy : tego posmaku tajemniczości wschodniej poprzez całe ghetto i to , co jest teraz . Ja sama dla siebie jestem niezrozumiała — kocham się w sobie , w tym czymś , co we mnie dla mnie samej jest tajemnicą . Pierwszy raz , mówiąc te bezmyślne dziwności , „ te dla bubków ” , powiedziała mimo woli coś , co ją zastanowiło . Tajemnica jej samej dla siebie mignęła przed jej wewnętrznym widzeniem , w postaci deseniu wybitnie seksualnie nieprzyzwoitego , na tle jej codziennej , rodzinnej , domowej osobowości . Ale rozmowa , tak zwana „ istotna ” , nie dała się już nawiązać . Na krótko zaspokoił Atanazy swoją żądzę tamtym muśnięciem . Znowu rzucił się do jej ust jako jedynego ratunku przed narastającą komplikacją , bełkocąc jakieś niesmaczne zaprzeczenia . Upajał się znowu programowym świństwem jak ohydnym narkotykiem . Hela poddawała mu się obojętnie , obserwując jego szał z zimnym tryumfem . Ale tym , czym był dla niej dawniej : nierozwiązanym problemem zagradzającym jej dalszą drogę , być przestał . Nie rozumiała teraz , jak mogła się nim na serio zajmować . Całował ją Atanazy wszędzie i tam … O mało nie zemdlał od subtelnego , a jednak potwornego , niesamowitego zapachu jej ciała i jeszcze raz doznał najwyższej rozkoszy , nawet bez jej czynnego udziału . Ale na gwałt nie mógł się już zdobyć . Aż wreszcie zerwał się kolan i bez słowa zostawił ją samą . „ Histeryk ” — pomyślała z niesmakiem Hela i nagle Atanazy znikł po prostu z jej świadomości . Zagłębiła się w siebie . Cały świat zakręcił się jakby w jakimś wybuchu świętego dymu ; rozpoczęło się zwykłe nabożeństwo do niby nieznanego bóstwa , którym właściwie była ona sama . „ Jestem sama w sobie jedna i jedyna ” — „ Jak wszystko inne i ten wąż czerwony , którego masz w sypialni , i to pudełeczko z pastylkami , wiesz … ” — szepnął głos tajemny , zwany jeszcze w dzieciństwie Azababrol , ale Hela nie słuchała go . Myślała dalej : „ … mogę zrobić , co chcę : mogę się zabić — nie mam sumienia ; to jest już szczęście , a jednak … Mogę nie istnieć , nie przestając żyć , jeśli zażyję tego … Nie żyję naprawdę w tym świecie , jestem jak księżniczka syryjska oddająca się w świątyni Asztaroth za parę miedziaków obcym przechodniom , aby zdobyć sobie prawo do posiadania jedynego męża ” . Upłynęła chwila bezmyślna , a z rzeczywistości spadła pierwsza maska . „ Jestem zwykła , nudząca się bogata panna , cierpiąca nad swoim żydostwem . Ambicja nie pozwala mi wybrać żadnego z tych zagranicznych durniów . Chodzi w tym tylko o przesuwanie mas pieniężnych na inne pozycje . Nie chcę o tym nic wiedzieć . Nikt mnie nie kocha , prócz ojca i Kuby — obaj nie odpowiadają moim wymaganiom . W ogóle taki człowiek jest niemożliwy do wyobrażenia . Chyba ten Tazio … ” Pogarda połączona z pewna lubieżnością , a nawet tkliwością , przemknęła w jej uśmiechu . „ A jednak on umiał by , gdyby chciał … ” Na sekundę zahamowane pragnienie zdławiło ją za gardło aż do łez . „ Chciała by m być księżniczką krwi ; albo nie : tylko biedną hrabianką — oddała by m za to wszystkie pieniądze i ze skromnej pensyjki żyłabym w klasztorze dla dobrze urodzonych panienek ” . Szalony żal , że tak nie jest i nigdy nie będzie , trwał przez chwilę , w postaci ciężkiej , rozżarzonej kuli , w górnej części jej brzucha . „ Jestem nieszczęsnym , śmiertelnie znudzonym , żydowskim niczym . Czekam byle zewnętrznej sposobności , aby móc się zabić z samej nędzy duchowej . Chce mi się sankcji wyższych potęg nad moim życiem . Ach , zdobyć siebie na nowo , aż od samego dzieciństwa ” . Przypomniała się jej rodzinna tragedia : cudownie piękna matka , ze starego chasydzkiego domu ( Hela była do niej podobna z domieszką belzebubicznej gęstości charakteru ojca ) , dzika , nieświadoma swojej choroby nimfomanka i potworna miłość starego Bertza , granicząca z obłędem . Śmierć matki i rozpacz ojca , i poszukiwanie podobnej zupełnie kobiety . Teraz miał … jakież to wszystko wstrętne . „ I ten analityczny , onanistyczny Atanazy , który mógł by już być takim , jakim był byleby okazał choć trochę więcej duchowej siły . Czemu jej nie wziął po prostu , jak samiec samicę , czemu nie nakazał jej tego , aby była szczęśliwą , czemu nie kochał jej — ta wieczna maskarada ciał i dusz , pozamienianych przez jakiegoś złośliwego , zazdrosnego , starzejącego się złego ducha . „ Jestem nędzarką uczuć , żebraczką miłości , muszę uwierzyć w coś innego niż moja żydowska wiara , muszę odpokutować wszystko , co było : oto jest właśnie to , czego szukam . Odpokutować i wyjść za mąż za tego biednego Prepudrecha . On jeden będzie moim absolutnym poddanym , kiedy już nie mogę znaleźć absolutnego władcy , Tak : pokuta , zdobycie zasług , dobroć — być dobrą bez żadnych do tego danych to sztuczka godna mojej ambicji . Poświęcenie się dla jakiegoś wysokiego celu ? Boże Jedyny ! Skąd go znaleźć ? ” — „ Zostać komunistką ” — szepnął znowu głos , ale inny . „ Tak , ale nie zostając komunistką , można to znaleźć jedynie tam , gdzie króluje ten niezwyciężony ksiądz Wyprztyk . I od jakich głupstw zależy czasem wszystko ! Gdyby wtedy poddał mi się , została by m pewno Żydówką do śmierci ” . Zadzwoniła na służącą . „ Coś musi się zmienić — inaczej znowu przyjdzie to straszliwe w swej mocy pożądanie śmierci i ja nie wytrzymam — a ja żyć chcę — chcę zobaczyć , co będzie dalej , jak w następnym felietonie powieści … ” Łzy zabłysły w jej rozszerzonych , wpatrzonych w nieskończoność oczach . Czuła ponurość tak straszną , jak gdyby była już nędzną żebraczką w łachmanach , bez możliwości noclegu w zimie , jak gdyby już skazana była na dożywotnie więzienie i nigdy nie miała ujrzeć słońca na swobodzie . Patrzyła w życie i świat jak przez brudną szybę , zza kraty okienka jakiegoś ohydnego klozetu . „ Czemu ? Przecież mam wszystko , czego by m tylko zapragnąć mogła ? A gdyby m w tej chwili była nawet królową wszystkich Żydów świata , czułabym identycznie to samo ” . Weszła służąca Józia Figoń ( była nauczycielka z pensji ) z minką przypłaszczonej aryjskiej myszki , przemykającej się po nieobjętych obszarach wrogiego , żydowskiego bogactwa ; przysunęła się do „ jaśnie panienki ” . Hela poczuła wstręt i złość i zazdrość . „ Chwilami wolała by m być nawet tą … ” Nagle cała życiowość wszystkich tych problemów spadła z nich jak brzydka , ropuchowata skorupa : ułożyły się w innych wymiarach jako wcale interesująca łamigłówka pojęć . Zostało tylko absolutne , metafizyczne prawie nienasycenie , na którego zaspokojenie nie wystarczyło by nawet wszystkich gwiazd i mgławic Mlecznej Drogi . „ Świat jest jednym wielkim więzieniem ” — pomyślała Hela i gwałtownie zapragnęła katolickiego pogrzebu , ale wspaniałego , takiego , jaki miała niedawno księżna Mazowiecka . To przekonało ją ostatecznie o konieczności chrztu . — Jutro przechodzę na katolicyzm — rzekła głośno , tak jak gdyby mówiła o jakiejś przejażdżce autem . — Nie może być ! Czemu , jaśnie panienko ? — spytała Józia głosem poufnym . Hela zwierzała się jej czasami ze swoich najtajniejszych myśli . — A tak , pora pomyśleć już raz o zbawieniu tej nikomu niepotrzebnej mojej duszy . Przecież tylko u was można być wybawionym z tej piekielnej matni sprzeczności — odpowiedziała Hela nagle zamyślona . Józia ubrana była w ciemnobordo sukienkę i cynobrowy fartuszek z takąż koronką . W ogóle czerwoność przeważała w całym pałacu Bertzów : obicia ścian i mebli , dywany , a nawet specjalnie dobierane obrazy miały jako zasadniczy kolor czerwień we wszystkich możliwych odcieniach . W sali jadalnej , oprócz paru obowiązkowych martwych natur o czerwonych częściach składowych , wisiało trzydzieści kilka kopii portretów samych kardynałów i arcybiskupów . Była to jedyna oficjalna perwersja starego Bertza . Hela wychowana w czerwoności tej od dzieciństwa podzielała w zupełności gust papy . — Ja jednak mam większy szacunek dla Żydów , którzy nie zmieniają religii … — zaczęła Figoniówna . — Józia nic nie rozumie . Tu nie ma na dnie żadnego interesu . Co innego , że papie może dogadza to w tej chwili ze względu na jego afery z Włochami , ale ja jestem ponad tym . Chcę raz przestać kłamać i doprowadzić do końca to , co jest już we mnie rozpoczęte , a nawet w większej części zrobione : z całej mojej kultury jestem Aryjką , mimo pewnych żydowskich narowów . Kłamstwo tej waszej wstrętnej , umiarkowanej demokracji rozlane jest w mojej krwi na równi z żydowszczyzną — nic go ze mnie nie wyrwie . A demokratyczna ideologia to dzieło czystych Ariów . My chcieli by śmy królować , ale jako silny naród , nieprzeżarty społecznictwem . Królować naprawdę , nad sobą i nad innymi , bez żadnych zabawek w rodzaju parlamentaryzmu , a jeśli nie , to staniemy się współczynnikami przewrotu socjalnego — dwie są tylko dla nas drogi . — A cóż proletariat żydowski … . — wtrąciła Józia . — Zobaczyli by ście ten proletariat nie w waszej niewoli , a pod panowaniem naszych królów : żadnego cienia bolszewizmu nikt by się w nim nie doszukał . Nasz faszyzm to było by coś dopiero wspaniałego . Żydzi są jedynym narodem , który ma jeszcze w sobie zdrowy nacjonalizm — tylko położenie nasze czyni z nas , mimo naszej woli , wybuchowy materiał : transformuje , raczej deformuje , naszą siłę w przestrzeni innej struktury . — Jaśnie panienka zaczyna zaraz dywagować , jak tylko wchodzi w nie swoją sferę kwestii społecznych . Niestety , eksperyment pokazujący , jak by było , gdyby było całkiem inaczej , jest niemożliwy , wobec tego … — Wobec tego niech mnie Józia rozbierze i poda ten najczerwieńszy szlafrok . Ta mania czerwoności doprowadza mnie samą czasem do furii . A jutro proszę mi tu sprowadzić księdza Wyprztyka na dziewiątą rano . Do południa cała rodzina musi być ochrzczona — inaczej strzelam się . Obiad zjem w łóżku — dokończyła tonem złym . Po chwili siedziała już w czarnej wannie , wyglądającej na ponury sarkofag wśród jaskrawoczerwonych , błyszczących ścian łazienki . Ciało jej w tym otoczeniu miało lekko niebieskawy kolor ; mokre , po zimnym prysznicu włosy , oblepiając ściśle wydłużoną jajowatą głowę , połyskiwały zielonkawo . Nowa fala pogardy dla Atanazego zalała jej smutne , złe i zmęczone serce . Na tle tym Prepudrech zarysowywać się zaczął jako coś oczywiście nieudanego i niedociągniętego , ale w pewnym znaczeniu identycznego przynajmniej ze samym sobą . „ Jest takim , jakim jest — nie udaje niczego ponad siebie . Wiem , że jeśli uderzę go w brzuch , nie ocieknie do swojej hiperkonstrukcji , w której to uderzenie w brzuch przetransponowane będzie na uderzenie w tak zwany » metafizyczny pępek « — wstrętne pojęcie ! — Widmo chowające się za materac jest ten cały Bazakbal . I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie ? ” — piekliła się coraz więcej , uderzając rękami w powierzchnię wody . W ciszy przerywanej pluskiem zadźwięczał dzwonek u drzwi ostatniego saloniku . — Jeśli to książę pan , proszę poprosić do buduaru . Będę dziś spała z nim na złość wam wszystkim . Rozumie Józia ? — krzyknęła do Figoniówny stojącej nieruchomo przy piecu . — Słucham jaśnie panienkę — zabrzmiał jak amen głos Józi i jak zapadający wyrok trzasnęły zamykające się drzwi . Po paru sekundach bez pukania wszedł do łazienki Prepudrech . Oczy miał rozszerzone , twarz bladą i z trudem chwytał powietrze wyschniętymi ustami . — Dlaczego włazisz tu nieproszony ? — krzyknęła ostro Hela , jednak bez cienia zażenowania . — Bo tak mi się podoba — odpowiedział książę sztucznie tytanicznym głosem . — Kuba , nie udawaj Bazakbala , bo ci się to nie uda , ośmieszasz się tylko — to mówiąc , opryskała go wodą , przypomniawszy sobie , że tak postąpił Napoleon z Neyem , kiedy ten odwiedził go w łazience po powrocie z Waterloo . — Przede wszystkim proszę raz na zawsze o nienazywanie mnie Kubą — odpowiedział , ocierając się , Prepudrech . — Już posłał em mu świadków : Łohoyski i Miecio Baehreklotz . Wiem , że jestem urodzonym tchórzem i że za takiego mnie pani słusznie uważa . Ale odwaga — mówił dalej , obejmując dzikim , beznadziejnym spojrzeniem ciało Heli zdeformowane przez załamanie się w wodzie — nie polega na tym , żeby się nie bać wcale , tylko na opanowaniu strachu . — Jednym słowem , im większy strach , tym większa odwaga … — Wie pani dobrze , o czym mówię . Jest pani za inteligentna na to , aby tego nie rozumieć . Te dziewczynkowate dokuczania są nie na miejscu . — No dobrze , Aziu , uspokój się . Nie jest jeszcze tak źle , jak myślisz . Prepudrech zmiękł od razu . Nie miał jednak siły , aby uwierzyć w to , co mu w przedpokoju powiedziała Józia o oczekującej go nocy . Przekupienie służącej w domu Bertzów nie należało do rzeczy łatwych , a jednak czynił to od dłuższego czasu , poświęcając na ten cel jedną trzecią swoich dochodów . — Chodził em tu pod oknami , oczekując jego wyjścia . Nie robię pani żadnej sceny , ale jednak to jest potworne . Proszę o odpowiedź : tak lub nie . — Nie — odpowiedziała Hela tak po prostu , że musiał uwierzyć . — A tamto czy prawda ? — spytał , drżąc cały z niepewności i oczekiwania . — Już ci powiedziała ta plotkarka , Józia ? — Tak — jęknął prawie . — Nie żartuj : może to ostatnia , jedyna istotna chwila w moim życiu … — Prawda . Jestem straszliwie samotna i nieszczęśliwa . Oddam ci się dziś . Wierzysz chyba , że jestem dziewicą ? — Ach , Helu , zaklinam cię … Jestem szczęśliwy … Ale nie rób tego , nie tak programowo … To odbiera mi całą moją siłę … — Boisz się skompromitować z nadmiaru szczęścia ? Nie bój się , ja ci na to nie pozwolę . Jutro przyjmuję chrzest . Pierwsza i ostatnia noc grzechu , a potem pokuta narzeczeństwa . — Czy naprawdę zechcesz wyjść za mnie , jeśli nie zginę ? — To będzie zależeć od dzisiejszej nocy . — Zaśmiała się bezwstydnie … Rzucił się na nią i wyciągnął ją z wody mokrą , gorącą , oblepiającą mu twarz wilgotnymi , chłodnymi włosami , które już zaczynały skręcać się w naturalne loki . Zawlókł ją , odurzoną tym gwałtem , do purpurowej sypialni . Tam czekał już na nich obiad . Ale nie mieli czasu na jedzenie . Księcia Prepudrech ogarnął jakiś złowrogi szał . Miał bezwzględne przeczucie , że zginie , i używał ostatnich chwil życia z ponurym zapamiętaniem . Cykanie zegara , wprawionego w brzuch hebanowego papuaskiego bożka , biczowało z okrucieństwem równomierności pędzący coraz szybciej jego osobisty czas . Koło dziewiątej leżeli zupełnie już wyczerpani , przygotowując się wewnętrznie do drugiej części nocy.Kto ś zapukał do drzwi sypialni w chwili , kiedy Hela Bertz własnoręcznie odgrzewała na elektrycznej maszynce wyziębły dawno obiad , a raczej jego część pierwszą : zupę z czerwonych marmontijów i pasztet à la Trémouille z wątróbek gandyjskich trywutów , zaprawionych sosem wynalazku samego Waterbrooka .W zamroczonym umyśle Prepudrecha przyszłość skłębiała się w mroczną piramidę niesłychanych bogactw , których nigdy już nie miał nawet oglądać . Piramida ta malała chwilami , zamieniała się w czarne , skręcone kółeczko , jakiś przypalony , bolesny skwarek pod wpływem uczucia kłującego strachu . Męczyło go , że strach ten był małym wobec pozornie nieskończonych obszarów niespełnionego życia . Brnął przez jakieś pustynie absolutnego bezsensu , krwawiąc nieznośnym umęczeniem : śmierć z torturami ( psychicznymi na razie ) zaczynała się już powoli , wbrew niemożności jej pojęcia stawała się codzienną rzeczywistością . „ Och , czemuż wymigał em się od wojny — pomyślał . — Strach był by wtedy wielkim , gdyby … ” . Ale w tej chwili poczuł , że jest to kłamstwem : małość strachu i proporcjonalna do niej małość odwagi była w nim samym , Azalinie Belial - Prepudrechu , a nie w wypadkach , które ten jego strach wywoływały . Krzątająca się ( tak jest : krzątająca się ) koło stołu Hela , której niebieskawe ciało — to , które posiadł po raz pierwszy przed chwilą ( nie mógł w to jeszcze uwierzyć ) wydała mu się kapłanką odprawiającą jakieś nieznane żałobne nabożeństwo nad jego trupem . Czuł się już martwym mimo wzbierającej w nim na nowo żądzy . Sprzeczność ta dawała w rezultacie tępy , prawie wyłącznie moralny ( ! ! ) ból w dołku . Ten przeklęty ktoś zapukał po raz drugi . — Włóż prędko moją piżamę , to papa — rzekła spokojnie Hela , nie przestając zajmować się obiadem . — Jak to ? Chcesz go tak przyjąć ? — spytał zduszonym szeptem książę . Nagle strach przed starym Bertzem zasłonił mu , częściowo przynajmniej , „ obawę pojedynku ” . — Ach , prawda ! Wszystko jedno , przecież jutro zginę i tak . — Przestań krakać . Ubieraj się . Zaraz , papo ! — rzuciła we drzwi tym samym tonem , tylko głośniej . Spokój Heli wrócił mu równowagę . Za chwilkę Azalin stał już w nieco za ciasnej , ciemnoróżowej piżamie Heli , pod olbrzymią czarną szafą z czerwonymi lustrami , oczekując wypadków . Skrzyżował ręce na piersiach , przygotowany na najgorsze . Był naprawdę piękny . Jego uroda czarnego perskiego efeba , spotęgowana bladością i płciowym wyniszczeniem , które zaostrzyło mu rysy jak u trupa , lśniła teraz niby drogocenny kamień w oprawie czerwonych szyb i czarnego drzewa . Lustro odbijało w ciepłym tonie jego białą , prześliczną , trochę kobiecą szyję . Hela spojrzała na niego przelotnie i poczuła dumę . Nie , nie dumę , raczej brak wstydu . „ Gdyby oni z tym podłym Taziem mogli stanowić jednego człowieka ! Może wtedy byłabym szczęśliwa … ” — pomyślała i wspomnienie doznanej tylko co po raz pierwszy głębokiej , prawdziwej rozkoszy , rozlało się po jej ciele falą omdlewającego gorąca , by zaraz sprężyć się w giętką , nieznaną jej dotąd siłę . Teraz dopiero pojęła potęgę i władzę nowo zdobytej , pełnej kobiecości . Ale jednocześnie oprócz litości jakby i zewnętrznego uznania dla księcia zjawiło się w jej pustym dotąd sercu coś głębszego : przez chwilę patrzyła na niego jak na coś w rodzaju syna , a potem Bazakbal , ale też inny już , przemknął się jako widmo w dalekim tle . „ Tamtego będę miała też i tamtych innych . Ale mężem będzie ten » synek « . Będę mieć wszystko , co zechcę ” . Świat stanowiący mimo bogactwa , piękności i innych atrybutów wąską grań codzienności , otoczoną z dwóch stron przepaściami tajemnic , rozszerzył się nagle w wolną przestrzeń wichrowatych możliwości , zionącą nieznaną pięknością , świeżością i jeszcze czymś … W głębi , jak widmo Bazakbala przed chwilą , ale w innej płaszczyźnie możliwych wydarzeń , przesunęła się śmierć . Cień złowrogi padł na śmiejący się widnokrąg nieskończoności . Obraz BöcklinaSiehe , es lacht die Au : zakwefionej i zapłakanej postaci pod czarnymi cyprysami pokazuje inna jakaś figura słoneczny widok w oddali . „ A jednak dobrze jest , dobrze jest istnieć ” — pomyślała . Problem żydostwa i aryjskiej kultury ( nie wiedziała nawet dobrze , co to jest ta aryjska kultura ) przestał ją męczyć . — Proszę — rzekła dźwięcznym , niewinnym głosem . Prepudrech drgnął : po raz pierwszy zrozumiał , że ją kocha ( dotąd właściwie nienawidził ją ) . I całe bezmyślne dotąd jego życie przesunęło się koło niego piekącą falą wstydu . Poczuł , że ona jako kobieta jest jednak kimś , a on tylko nędzną do niej przyprzążką . Skurczył się w sobie jak do skoku , skoku przez życie całe , przez samego siebie . Ale obraz pojedynku przesłonił mu przyszłość brudną , szarą ścierką . „ Oto mój pierwszy czyn ” — wypisało coś przed nim zdanie prawie bez sensu . Litery w innym wymiarze ducha , jak we śnie , bezprzestrzenne i bezbarwne , stały nad zgniłą marmeladą dawnej , niezupełnie honorowo załatwionej sprawy . Cóż znaczył pozytywny protokół , kiedy sumienie i spojrzenia świadków mówiły co innego . Poczuł się — jak Bazakbal przed paroma godzinami i jak wszyscy zresztą czasem — wystrzelonym pociskiem lecącym w niewiadomą dal bezwładnie . Do sypialni wszedł papa Bertz , brodaty Książę Ciemności z obrazu Saszy Schneidera ( we fraku ) , i zdębiał na widok roztaczającej się przed nim nieprawdopodobnej rozpusty . — Hela — jęknął . A potem z wściekłością : — Ty , ty … to książęco - perskie ścierwiątko — ja jego perskim proszkiem … . ! Ten przyjemniaczkowaty wypędek śmie … ! — dusił się wprost od nieoczekiwanych wrażeń . — O Hela , jakże ranisz moje serce . Mam właśnie dla ciebie dwóch faszystów ! Jeden jest prawdziwy włoski markiz ! O , ja tego nie przetrzymam ! — Padł na fotel , przymykając zbolałe oczy . — Panie Bertz — zaczął Azalin niby zimno , ale drżąc z oburzenia graniczącego z najprawdziwszym strachem — markizów we Włoszech jest jak psów … — Czekaj , Aziu , przede wszystkim ustalić trzeba stan faktyczny — przerwała mu Hela . — Czy papa wolał by , aby m już nie żyła ? — Tak , wiem . Znam to wszystko . Ty zawsze szantażowała ś mnie śmiercią . Ja cię kocham , ciebie jedną — jęczał bezsilny Belzebub w fotelu . — To jest mój narzeczony . Zrobili śmy amerykańską próbę . Jedynie on podobał mi się naprawdę . A kto wie , może ja go nawet w pewien sposób kocham . — Ależ on jest niczym dla ciebie , jest takim samym niczym w moich najwyższych rachunkach . Notoryczny tchórz , z najgorszą opinią plutokratycznego lizogonka o podejrzanym tytule . Ja myślał em , że ty podtrzymasz wielkość domu Bertz . — Panie Bertz — z prawdziwą dumą zaczął książę . — Jutro biję się z Bazakbalem … — Drugie nic . O , po co ja tę hołotę wpuszczał em do mego domu ! — Muszę być niedyskretnym , bo chwila jest wyjątkowa . Muszę też mieć pewne względy specjalne dla ojca mojej narzeczonej . Co zaś do mego tytułu to proszę zbadać genealogię książąt Belial - Prepudrech , rozdział o chanach w teherańskim almanachu . Jeśli nie zginę jutro , pojutrze ślub . — Jaki ślub ? — pienił się Bertz . — Czyś ty oszalał ? A , wszyscy jesteście wariaci ! Tym tylko mogę sobie to wytłumaczyć . — Ślub katolicki , papo — wtrąciła z łagodną perswazją Hela . — Azalin jest katolikiem , matka jego jest baronówna Gnembe z domu , papo . — Taka baronówna , jak i on książę . Ha , a tam tylu prawdziwych … ! Nie , ja nie mogę … — Uderzył pięścią w poręcz . — Panie Bertz , proszę nie obrażać mojej matki … — zaczął Azalin . — Ja przyjmuję katolicyzm jutro — przerwała mu Hela . — I ty także , papo , zmuszony przez córkę . Honor twój jest ocalony , papo , a ze względu na interesy zawsze mówił eś , papo … — Tak , tak — wykrztusił z siebie już uspokojony z lekka Bertz ; słowo „ papo ” działało na ń jak morfina . — Ale jeśli ten bałwan zginie , to co ? — To nic . Nikt oprócz ciebie , Józi , mnie i jego o tym nie wie . Zażyła m zresztą odpowiednie proszki . — Ale przyszły mąż … — głos uwiązł mu w gardle . — No , z naszymi pieniędzmi nie potrzebujemy się zajmować takimi drobnostkami . A ty przyznaj się , papo , że męczy cię zupełnie zwykła zazdrość o mnie : kochasz się we mnie podświadomie : kompleks córki . Inaczej było by ci wszystko jedno . Czy Lola Green przestała ci już wystarczać jako antydot na kazirodcze uczucia ? Jest podobna do mnie prawie jak bliźniaczka . Jedyny występ miała tutaj tylko . Płacisz jej potworne sumy . Wiem wszystko . Mam jej fotografię w mojej kolekcji erotycznych osobliwości obok mojej , twojej i mamy . Kompleks córki ! Cha , cha , cha ! — Dosyć , dosyć z tym Freudem , bo jakkolwiek jest Żydem , łeb by m mu rozwalił z przyjemnością . Zawrócił w głowach nawet najmędrszym ludziom , nawet tobie , Hela . Czyż to , co tu widzę , nastąpiło by kiedykolwiek , gdyby nie ten przeklęty Freud ? ! — A teraz albo papa się uspokoi i zje coś z nami , albo proszę opuścić moje pokoje . Biedny Azalin ma i tak już dosyć naszych rozmów na dzisiaj , a czeka go jeszcze druga część programu i ranny pojedynek . — Daj mu się przynajmniej wyspać — rzekł stary łagodniej ; ale zaraz nowa fala wściekłości przypłynęła mu z okolic dołku pod grdykę . — A łotr , żeby mnie tak podejść . Powinien eś był , kanalio , mnie się wpierw oświadczyć , a nie gwałcić mi córkę jak ostatnią dziewkę w moim własnym domu ! Rozumiesz , skurczyflaku ? ! — Panie Bertz , bo jak się rozpędzę , będę musiał wyzwać pana także — rzekł już ze śmiechem Prepudrech . „ Królestwo Obojga Bertzów ” , jak ich nazywano , spojrzało na niego prawie z podziwem . — A róbcie sobie , co chcecie . Ja mam jeszcze dziś trzy posiedzenia ! — krzyknął Bertz , chwytając się za głowę . Pozostał tak jakąś część sekundy , rozważając z niepojętą szybkością jakąś szaloną finansowo - polityczną kombinację , i nagle wyleciał , nie żegnając się z nikim . A w pokojach córki jego rozpoczęła się znowu śmiertelna orgia , połączona z dziwnym żałobnym nabożeństwem za duszę konającego z wyczerpania , rozpaczy i strachu księcia Belial - Prepudrech . Problem dziewictwa przestał istnieć dla Heli zupełnie . Przeszłość cała wydała się jej obca , należąca jakby do innej osoby . Nawet dzisiejszy wieczór z Atanazym był tylko opowiedzianym jej przeżyciem jakiejś znajomej , sympatycznej dla niej dziewczynki . Teraźniejszość nabierała miąższu , puchła w nieprzyzwoity sposób . Ale za tymi zwałami aż nazbyt realnych kawałów zmaterializowanych chwil dawnych marzeń , kryło się jakieś nikłe widemko z ubiegłych lat , aż z dzieciństwa : śmiertelny duszek , wysłannik zagrobowych , niezbadanych krain . „ Tylko nie teraz … jeszcze … jeszcze … ” — myślała , zgrzytając zębami z niemożliwej do zniesienia rozkoszy . Książę , piękny jak „ młody , diabelski bóg ” , pięknością niepojętą i złowrogą , utożsamioną z zabójczą rozkoszą , stanowiącą z nią jedność , wypełniał ją ( Helę ) całą aż po zdławione gardło , aż „ poza brzegi ” , sycąc , rozkraczoną aż do pęknięcia , wchłaniającą wszystko żądzę , coraz straszliwszymi uderzeniami „ jakiegoś niepojętego wału ” . Jeszcze chwila , a zdawało się Heli , że zwariuje … Ach — i cały świat rozpłynął się w jedno morze niewysłowionej , nieskończonej błogości . „ I on był tym i ta twarz , i tamto , to jego w tym … ” Prepudrech z dzikim zachwytem wpatrzył się w wywrócone w ekstazie oczy kochanki . Miał pewność , że stoi teraz na szczycie życia — cóż mogło być poza tym dla niego , biednego dancingbubka ? A jutro śmierć i koniec . A Hela , upojona świeżo doznaną przyjemnością , zdawała się troić , czworzyć , pięciorzyć i poczwarzeć w oczach , wydobywając z ciała nieszczęsnego efeba wszystkie ukryte zapasy sił życiodajnych i zapału . W międzyczasie , koło dwunastej , wierna Józia dała im dalszy ciąg obiadu : marchewka à la Tripolin , na specjalnym masełku , zrobionym z pewnych wydzielin nosorożca , i pieczeń ze strusia w jajecznicy z jaj tegoż z sałatką z mleczów australijskich , ślimaków z jeziora Nemi i okrągłych ( rzadkość ! ) kronplajtów damasceńskich , przypiekanych uprzednio po brzegach metodą Whiglita . Nasyceni tym , szaleli dalej jak para skorpionów , aż póki świt nie zaczął niebieszczeć w szparze między karminowymi firankami , zrobionymi z oryginalnego malajskiego humpolongu . Prepudrech ocknął się z omdlenia , po raz jedenasty oddawszy swojej narzeczonej skondensowany nabój swojej najgłębszej istoty . Przypomniał mu się epizod z czytanych w dzieciństwie Popiołów Żeromskiego : księżniczka Elżbieta i Rafał , i pomyślał , ile też razy stało się to z tamtą parą . — Zapowiedział em im , że do jutra , to jest do dziś rana , ma być wszystko gotowe , choćby całą noc mieli pracować — mówił Heli , nie mając jej nic lepszego do powiedzenia . W ogóle odczuwał czasem w jej towarzystwie haniebną pustkę w głowie i bał się tych chwil panicznie — wtedy to wymykała mu się ona najbardziej beznadziejnie — był bezsilny . Ale to poczucie intelektualnej niższości było jednym z masochistycznych elementów jego pożądania . — Chyba że to zwierzę nie znalazło by do rana świadków — dodał sztucznie nonszalanckim tonem . — Jak to się odbyło ? Nic mówił eś mi nic o tym . — Czyż chciała ś słuchać ? — Nie mieli śmy czasu . Czy może masz mi to za złe ? — Ależ nie . Kocham cię . Żyć mi się chce tak strasznie . Ale muszę przejść przez ten próg . Muszę stać się godnym ciebie . Zaczął całować ją lekko i jakoś nieśmiało , czując w ustach swoich i w nosie drażniący smak i zapach niedawnych pieszczot . „ Nigdy nie oderwę się od tego ciała ” — pomyślał gorzko i cały świat wydał mu się małą pigułką w olbrzymich , wielkich właśnie jak świat , niesytych nigdy organach rozrodczych . One nie należały już do „ świata ” — był to byt innego „ typu ” w znaczeniu Russella , przy zastosowaniu pojęcia tego do rzeczywistości . — W tym pośpiechu jest też twoja słabość . Musisz być silny , inaczej stracisz mnie . Pamiętaj … — mówiła już sennie Hela , z przymkniętymi oczami . — Kocham cię . Muszę cię zdobyć naprawdę . Ty , ty ! — uderzył ją nagle pięścią w ramię , zawierając w tym uderzeniu resztkę niewyciśniętej myśli . — Dosyć . Nie rozdrażniaj się na nowo . Już musi być po trzeciej . Za sześć godzin przyjdzie do mnie ksiądz Wyprztyk . Muszę się przespać . Nie zapomnij zatelefonować zaraz po pojedynku . Prepudrech rzucił się ku łazience i za chwilę wyszedł stamtąd świeży i silny jakby nic . Hela już spała . Była tak piękna , że z trudem powstrzymał się , aby nie wgryźć się w jej rozchylone usta . Skośne oczy , zasłonięte zmęczonymi , drgającymi powiekami , zdawały się rzucać nieprzyzwoity cień na całe jej ciało . Zapach … Ale dosyć , ani chwili czasu . Trzeba spać — choć godzinę . Ubrał się gorączkowo i minąwszy puste pokoje , wypadł na schody . Zdumiony portier wypuścił go na ulicę jak dzikiego zwierza z klatki . Książę był w tej chwili odważny . Ale czy starczy to na długo ? Gnany tą myślą biegł prawie do rogu , gdzie stały senne automobile . Dzień wstawał mglisty , bury , ponury , ohydny , miejski dzień . Atanazy , wyszedłszy od Heli , biegł także . Raczej , jeśli chodzi o czas , Prepudrech biegł jak Atanazy — ale to wszystko jedno . Wnętrzności Atanazego rozpierała miłość do Zosi — straszliwa , nie do zniesienia . Pod wpływem „ zdrady ” ( o nędzo ! ) coś zginęło na zawsze . Ale „ inne coś ” , może groźniejsze , bo sprzeczne , spotęgowało się do rozmiarów fizycznego prawie bólu . Co było to i tamto , jeszcze dokładnie nie wiedział . Nie było wszystko to razem ową dawną prawie litością odczuwaną przez niego w stosunku do różnych panienek , z którymi się zaręczał , by zrywać następnie wśród męczarni sprzeczności i wyrzutów sumienia . „ Jest to coś niewyrażalnego , tak niepodlegającego definicji jak linia prosta — chyba że do definicji zechcemy użyć obce geometrii , z innej sfery wzięte pojęcia ” — myślał blado , przygnieciony nieznanym mu dotąd ciężarem czystego , jednolitego uczucia . Zapomniał prawie o Heli i o Prepudrechu . Wiedział na pewno , że jeśli nawet wyzwie go „ ten idiota ” , jemu , Atanazemu , nic stać się nie może . Uczucie , które rozsadzało mu system pojęć życiowych , jak dojrzały owoc łupinę , stanowiło , według jego zupełnie i racjonalnej intuicji , pancerz nie do przebicia dla wszelkich niebezpieczeństw . Absurdem była śmierć . „ Śmierć nie jest w stanie zabić tej miłości , a więc i mnie ” — w tak idiotycznym aksjomacie zamknął ostatecznie obecny stan rzeczy . „ A jednak czy Freud nie ma przypadkiem racji ? ” Przypomniały mu się psychoanalityczne seanse z doktorem Burdygielem i wszystkie jego wmawiania rzeczy pozornie nieistniejących . „ Może gdyby nie śmierć matki , nie mógł by m się w niej tak właśnie zakochać ” . Mimo że czuł jeszcze rozjątrzenie całego ciała od przewrotnej rozkoszy , którą dała mu tamta , Zosia jedynie ( „ ta przeklęta Zosia ” ) była przedmiotem jego najistotniejszych pożądań . Teraz wiedział , że tamtą zwyciężyć może zawsze , choćby przy pomocy innej kobiety , ale to uczucie zlokalizowane właśnie w tym jądrze istoty , które „ pępkiem metafizycznym ” popularnie nazywał , wyrwać się niczym nie da . „ To stopienie się pożądania w jedną nierozdzielną masę z przeżywaniem tej samej — tak koniecznie tej samej osoby — nie innej ( Atanazy uśmiechnął się gorzko po raz nie wiadomo który ) , od środka , samej dla siebie — tak , to była definicja wielkiej miłości . To , co w kobiecie jest jednym u samego początku , u mężczyzny ( o , jakże wstrętne są te dwa słowa , które słyszy się ciągle we wszystkich towarzystwach , we wszystkich rozmowach grających na bałałajkach oficerów z podejrzanymi mężatkami , służących z szoferami , księżniczek z mistrzami w boksie i tenisie ) jest zbieżnością asymptotyczną , czymś granicznym , niedającym się nigdy połączyć w jedność absolutną . Siłą napięcia w kierunku zlania się tych elementów w granicy mierzy się wielkość … O , jakie to wszystko wstrętne ! ” Erotomania rozprzestrzeniała się jak lepka mgła w zaczynającym się nocnym życiu miasta . Wszystko zdawało się być tylko maską , pokrywającą rozwaloną bezwstydnie płeć — wszystko : od szyldu na sklepie do teczki pod pachą i munduru — u nich , u mężczyzn . „ One ” chodziły bez masek , obnosząc w tryumfie tę swoją jedyną bezczelną wartość , akcentując nieprzyzwoitość obsesjonalnej myśli futrami , kapeluszami , pończochami , pantofelkami , „ mereżkami ” , „ wstawkami ” , „ zakładkami ” : tymi w ogóle kobiecymi „ fintifluszkami ” , tym całym gałganiarstwem , chiffonnerie — stop : nuda żurnalu mód i na drugim końcu to . I Zosia była jedną z nich … A jednak ? Przypadkowość , contingence tego wszystkiego była okropna : „ Jeszcze chwila , a napiszę wiersz ” — pomyślał Atanazy ze wstrętem . „ A nie , tego jednego mi nie wolno . Nie zostanę nigdy artystą , choć teraz to tak łatwo . Mogę zresztą pisać wiersze , ale jedynie z tym przekonaniem , że to jest nic . Minęły czasy metafizycznej absolutności sztuki . Sztuka była dawniej , jeśli nie czymś świętym , to w każdym razie » świętawym « — zły duch wcielał się w ludzi czynu . Dziś nie ma w kogo — resztki indywidualizmu życiowego to czysta komedia — istnieje tylko zorganizowana masa i jej słudzy . Od biedy zły duch przeniósł się w sferę sztuki i wciela się dziś w zdegenerowanych , perwersyjnych artystów . Ale ci nikomu już nie zaszkodzą , ani pomogą : istnieją dla zabawy ginących odpadków burżuazyjnej kultury ” . Niezbyt jasne i wymęczone myśli te przerwało Atanazemu wejście do bramy . Zaczynał się akt drugi : należało jednak oczekiwać świadków „ tego idioty ” . Atanazy pochodził z średniej szlacheckiej rodziny . Ojciec jego protegował sztuki piękne w rodzinnym powiecie , ale synowi zabronił być artystą carrément i bił go srogo za najmniejszy rysuneczek albo wierszyk . Matka bolała nad tym , ale po śmierci starego Bazakbala ( kłopoty finansowe i alkohol ) wychowała małego Tazia ( ze strachu przed duchem męża , którego podobno parę razy po śmierci widziała ) w kierunku nadanym przez starego . „ Metafizyczny pępek ” tlił się w Atanazym stale , ale do „ twórczości ” nie doszło nigdy . I tak powoli został , sam nie wiedząc kiedy , owym aplikantem , myśląc ze strachem o przyszłej adwokaturze . Życie płynęło podwójnym korytem — to drugie , jak mówili niektórzy , było nie tyle rzeczne , ile świńskie . Ale opinia ta pochodziła od takich mamutów starodawnej cnoty , że naprawdę brać jej w rachubę nie można . Niedoszły artysta , zgnębiony na dnie , jak więzień na spodzie okrętu , dawał jednak czasami znaki życia . Codzienny dzień Atanazego nie był dniem zwykłych ludzi , ale wszystko to było ciągle nie to i nie to . Matka jego umarła na raka . Przyzwyczaił się do myśli o tej stracie w czasie długiej choroby . Nawet rad był , że skończyły się jej męczarnie i nie cierpiał nad tym tak , jak to sobie dawniej wyobrażał . A jednak zmieniło się coś i Atanazy , notorycznie niezdolny do wielkiej miłości , zakochał się po raz pierwszy . Nieprzyzwyczajony do uczuć o takim napięciu , miotał się wśród sprzeczności jak ryba na piasku w upalny dzień . Na tym tle wyrosła bezecna idea programowej zdrady . Oto wszystko . Ale czasy nadchodziły inne i najzwyklejsze nawet istnienia wyginały się , przekręcały i deformowały , zależnie od zmiennej struktury społecznego środowiska . Na schodach spotkał Atanazy dwóch mężczyzn . Nie rozeznał ich w mroku , a rozeznawszy , nie domyślił się , o co chodzi , mimo że przed chwilą o tym właśnie myślał . — A to ty , Jędrek ? Jak się masz ? Dobry wieczór panu — mówił , pochylając się w kierunku drugiego z tych panów . Pierwszy był to Łohoyski , jeden z oryginalniejszych hrabiów na naszej planecie . ( Ciekawa rzecz , czy na innych są też hrabiowie ? Pewno tak , bo istnienie arystokracji jest czymś absolutnym : „ eine transcendentale Gesetzmässigkeit , jakby pewno powiedział Hans Cornelius , gdyby zajmował się w ogóle tym problemem ) . — Stój ! Nie zbliżaj się ! — krzyknął ostro Łohoyski . — Cóż to ? Jesteście zarażeni ? — spytał Atanazy i w tej chwili zorientował się . „ Więc to oni . Nigdy by m nie przypuszczał ” — pomyślał i natychmiast postanowił poprosić na kontrświadków dwóch oficerów , bardzo mało mu znanych z jakiegoś balu . „ Na złość temu błaznowi , który mi przysyła nieomalże mego przyjaciela . ( „ A może nie tylko przyjaciela ” — szepnął tajemniczy głos w nim samym ) . Drugim dżentelmenem był Mieczysław baron Baehrenklotz , karykaturzysta - amator i autor kabaretowych wierszyków . — Jesteśmy tu w sprawie honorowej ze strony Azalina księcia Prepudrech — rzekł Łohoyski ze sztuczną oficjalnością , ale zaraz nie wytrzymał i parsknął krótkim , końsko - zdrowym śmiechem , szczerząc swe i tak już nienormalnie wystające zęby , spod z lekka po polsku podkręconych blond wąsów . Jego oczy , zielone , wypukłe , osadzone w cudownej piękności czaszce , łypnęły powstrzymywaną wesołością . Był to w ogóle wspaniały , rasowy dryblas , zbudowany jak grecka rzeźba . Pieniła się w nim dzika siła życia i chęć użycia wszystkiego za wszelką cenę . Mógł sobie zafundować żonę z dowolnie wysoko postawionej rodziny : Burbonów czy Wittelsbachów ; na razie jednak wolał swobodę , której używał drugi rok dopiero , po śmierci ojca , tyrana , w stylu co najmniej XIV wieku . Atanazego lubił bardzo . Czasem , zdawało się , krył poza tym coś jeszcze … Ale na razie stosunki ich były idealnie czyste i bezinteresowne . — Prepudrech ubiegł cię , Taziu . Był by m ci z ochotą … Ale dla samej perwersyjności sytuacji nie mogł em odmówić temu … — Panie Andrzeju — zaczął zimno Baehrenklotz — będę musiał zrzec się mandatu … — Już . Jestem poważny . Może pan zechce łaskawie poprosić nas do siebie — zwrócił się z przesadną sztywnością do Atanazego . Weszli . Na widok swego pokoju Atanazy zdębiał . Zdawało mu się , że nie był tu wieki całe . Miał wrażenie , że przed powzięciem zamiaru zdradzenia narzeczonej nie istniał rzeczywiście zupełnie . Zbudził się teraz dopiero z jakiegoś niejasnego snu i przeszłość wydała mu się naprawdę obcą , pełną luk , jak sen niedokładnie przypomniany . „ Tylko dlatego to mi się tak wydawać może , że bezsprzecznie moja przeszłość jest moją i tylko moją . Nawet w razie rozdwojenia osobowości każda z nich jest jednoznacznie określona i identyczna sama ze sobą . Wszystkie te gadania o nieokreśloności i nietożsamości » ja « są tylko pozą na absolutnie wyzwoloną z przesądów naukowość , a w gruncie rzeczy jest to pseudonaukowość , uniemożliwiająca poznanie istotne przez wykluczenie z góry pewnych rzeczy rzeczywistych jako niepodpadających pod materialistyczne i psychologistyczne założenia . To udawanie przed sobą » wychodzenia z bezpośrednio danych « , przy czym już za pośrednio dane uważa się własne istnienie na przykład . Albo z tą przewaga analizy nad intuicją ! Bezczeszczenie Husserla na ten temat , że geometria Euklidesa jest względna w stosunku do istnienia i że linia prosta nie ma bezwzględnego znaczenia . Może być sto geometrii krzywych , wygodnych dla fizycznego opisu zjawisk , ale to nie dowodzi , że świat rzeczywisty jest krzywy i skończony ” . Niewczesne dywagacje te przerwał mu Baehrenklotz : — Nasz mocodawca prosi uprzejmie , aby śmy się dziś jeszcze zejść mogli z pańskimi świadkami w celu załatwienia sprawy do jutra rano . — Sądzę , że przy twoich znajomościach to nic wielkiego — zaczął Jędruś . — To jest kwestia nienależąca do naszej kompetencji — przerwał mu Baehrenklotz . — Do drugiej w nocy czekamy w „ Iluzjonie ” . — A więc chodźmy . Ja pęknę chyba w tej atmosferze oficjalności ! — wykrzyknął Łohoyski . — Żałuję , Taziu — zwrócił się do zamyślonego Atanazego — że nie możemy dziś jeszcze porozmawiać o tym wszystkim … Baehrenklotz bez ceremonii wyprowadził go z pokoju . Atanazy głodny jak pies ( była już godzina ósma ) rzucił się nagle jak obudzony ze snu . Rozebrał się gwałtownie i w dwie minuty prychał już i parskał w tubie , zmywając z siebie ślady popełnionej zdrady . Nędza tego wszystkiego gniotła jak zmora nocna . Postanawiał dziś przynajmniej nie iść do Zosi , ale okazało się to niewykonalnym . W pół godziny szedł już śpiesznie na przeciwległy koniec miasta ; umyślnie szedł , aby mieć czas zrekonstruować wszystkie środki do walki ze złem . Atanazy nie myślał nigdy o złem i dobrem jako takim — teoretycznie nie zajmował się etyką . Mniej więcej znał odpowiedniki pojęć tych w życiu i świństw zasadniczo nie popełniał . Uwiedzenie żony przyjaciela , odbicie komuś tam narzeczonej , nieszkodliwe kłamstwo dla celów artystycznych , to znaczy : dla dopełnienia i wykończenia naszkicowanej przez przypadek sytuacji — takich wymiarów świństewka zdarzały się w jego drobnostkowo - bogatym życiu . Ale wielkie świństwa , te graniczące z kodeksem karnym , jako też finansowe niedokładności , choćby najdrobniejsze , były mu obce zupełnie . Nad przewinami swymi cierpiał Atanazy nawet często długo i szczerze i postanawiał poprawę — przeważnie jednak na próżno . Z wolą było jakoś niewyraźnie . Występowała ona sporadycznie , ale nie była „ mistrzynią twórczości codziennej ” , jak wyrażał się były profesor Atanazego , Buliston Chwazdrygiel , biolog , wyznawca skrajnego materializmu . Zdarzały się wypadki „ tytanicznych ” przezwyciężeń , które przychodziły lekko , i ciężko zdobyte , drobne wymuszenia , niegodne nawet wspomnienia , a konieczne . Linia życia , zygzakowata i pogmatwana , poddawała się tajemniczej sile o kapryśnie zmiennych natężeniach , płynącej z zakazanych sfer „ metafizycznego pępka ” = ( ściśle ) : bezpośrednio danej jedności osobowości , ze źródła wszelkiej metafizyki i sztuki . Brak spontanicznego rozpędu twórczego nie pozwolił nigdy Atanazemu powiedzieć o sobie „ jestem artystą ” . Brzydził się nawet samym dźwiękiem tego słowa i wyśmiewał się z siebie bez litości wobec ludzi wmawiających mu jakiekolwiek talenty . Za to życie komponował podświadomie jak prawdziwe dzieło sztuki , ale na małą skalę , niestety . Ostatnie fazy rozwojowe , raczej upadkowe , sztuki współczesnej , potwierdzały mu jego wstręty . Mimo iż nie czuł się „ człowiekiem pełnym samego siebie ” , spełniającym z zupełnym dopasowaniem między danymi a rzeczywistością swoją „ misję na tej planecie ” ( wyrażenia księdza Wyprztyka ) — to jednak na myśl o tym , że mógł by być jednym z „ nich ” , tych zatrutych ubocznymi produktami perwersyjnej twórczości dekadentów , Atanazy wstrząsał się dreszczem zgrozy i obrzydzenia . „ Nie zatruwają się tylko blagierzy i typy tak przeintelektualizowane , że w gruncie rzeczy blagierom równe ” — tak powiedział kiedyś po pijanemu genialny Ziezio Smorski , którego potworne , zrobione jakby z surowego mięsa , różowej gutaperki i sztucznych włosów utwory muzyczne grano już po całym świecie z wzrastającym wciąż powodzeniem . Zatruwał się też porządnie : dwa razy ratowano go już w najsłynniejszym zakładzie dla nerwowo chorych . Za trzecim miał podobno zwariować definitywnie , bez możności ratunku . Nie — artystą nie był i nie będzie , choć niektórzy mówili mu , że „ jeszcze czas ” . A zresztą czyż mógł by wybrać fach spośród swoich niezliczonych talentów , począwszy od pisania wierszy i prestidigitatorstwa , do improwizacji na fortepianie i wymyślania nowych potraw — nie : cały urok życia polegał właśnie na wytrzymaniu w nieokreśloności . Ambicja , aby być kimś dla drugich , była u Atanazego w uśpieniu . Czuł , że nie należy budzić tego potwora , mogącego rozrosnąć się do nieoczekiwanych rozmiarów . Ale czyż samo życie nie mogło postawić go w położenie konieczności zużytkowania nieznanych mu dotąd sił i możliwości ? Pochylił się znowu nad własną głębią , raczej „ głębką ” , jak nad kraterem : gurgito nel campo vasto — wracało bezsensowne zdanie , tajemnicze bełkotanie przelewającej się psychicznej magmy , duszące kłęby buchających wewnętrznych narkotyków ( „ Czy aby to wszystko nie jest blaga — pomyślał . — Bo co kogo może obchodzić życie takie jak moje ? ” ) dawały znać , że potwór nie śpi . Bądź co bądź chwila zdawała się posiadać napięcie : „ Szalona miłość , pierwsza programowa zdrada , pojedynek — hm — to dosyć jak na dzisiejszy wieczór ” . Mania tak zwanego „ komponowania wypadków ” była tą szparką , przez którą jak przez wentyl bezpieczeństwa odciążało się ciśnienie artystycznych elementów . Kłąb dziwnego stanu , samego w sobie , nieobjawionego jeszcze zabarwieniem żadnego rzeczywistego kompleksu , wybuchał jakby z samego dna istoty osobowości i chwiał się w nieokreślonym bliżej wymiarze ducha , zanim spadł na jakiś inny stan konkretny lub na coś dziejącego się w zewnętrznym świecie . Zdawało się , że już zaraz , za jakąś cieniutką przegródką , za przepierzeniem , które w każdej chwili rozwalić by można , kryje się coś niepojęcie nadzwyczajnego ; że za chwilę stanie się coś , co zmieni wszechświat i jego samego w absolutną harmonię , w konstrukcję bez zarzutu , dziwaczną niezmiernie w swej jednoczesnej dowolności .