Józef Ignacy Kraszewski Hrabina Cosel Powieść historyczna Na królewskim zamku w stolicy saskiéj , jakby wszystko wymarło , cicho było , ponuro i smutno . Noc była jesienna , ale w końcu sierpnia zaledwie gdzieniegdzie liść żółknie na drzewach i rzadko wieją wiatry chłodne i dni bywają weselsze jeszcze , i nocy jasne i ciepłe … Tego wieczora jednak dęło z północy i chmury czarne , poszarpane , długie wlokły się jedna za drugą , a na ołowianém tle jeśli mignęła gdzie gwiazdka na chwilę , gasła wnet w gęstych obłokach . U Georgenthor , w bramach zamkowych , na dziedzińcach przechadzały się straże milczące . Zwykle jasne okna królewskich mieszkań , z których światła i muzyka buchały ochoczo , stały czarne i zamknięte . A była to rzecz niezwykła za panowania Augusta zwanego Mocnym , bo pan to był mocen do wszystkiego : łamał podkowy i ludzi , smutek i złą fortunę , a jego nic złamać nie mogło . W całych niemczech , ba w całéj Europie słynął świetny dwór królewski , przy którym gasły wszystkie inne ; nikt go wspaniałością , smakiem wytwornym i rozrzutnością pańską nie przeszedł , nikt mu nawet nie dorównał . W tym roku wszakże August doznał klęski . Szwed mu wydarł elekcyjną polską koronę ; król zrzucony niemal z tronu , wygnany z Królestwa wrócił na kurfirstowskie gniazdo , opłakiwać swe straty … wysypane próżno miliony i srogą niewdzięczność polaków … Sasi nie mogli pojąć by tak szlachetnego i miłego pana można było nie uwielbiać i nie dać się zań zabijać . August mniéj to jeszcze od nich rozumiał . Wyraz niewdzięczność , nieodstępnie towarzyszył każdemu Polski wspomnieniu ; wreszcie unikano już nawet mowy o niéj , o królu Szwecyi i o tych wypadkach , które August Mocny poprawić kiedyś obiecywał sobie . Drezno po powrocie Augusta już się nawet bawić zaczynało , ażeby swego pana rozweselić ; tylko tego wieczora tak dziwna cisza zapanowała w zamku : dlaczego ? nikt nie wiedział ? Król przecież do żadnego ze swych zamków nie odjechał , w Lipsku jeszcze się jarmark nie rozpoczął ; mówiono nawet w mieście i na dworze , że na przekór Szwedowi , August nakaże bale , karuzele i maskarady , aby mu dowieść że swéj chwilowéj przegranéj nie brał tak bardzo do serca … Rzadcy przechodnie przesuwający się około zamku ulicami , spoglądali na okna i dziwili się iż tak wcześnie cisza i ciemność zapanowały u króla . Ktoby był wszakże minąwszy bramę wielką i piérwsze podwórze , mógł się wcisnąć na drugie , przekonał by się iż zamek spał tylko jednym bokiem , a we wnętrzu jego wrzało jeszcze życie … Straże tu nie wpuszczały nikogo … Na pierwszém piętrze , mimo wichru , okna były szeroko poodmykane , z za obsłon , któremi napół tylko były okryte , rzęsiste światło jarzące migało , odbite mnóstwem zwierciadeł , a chwilami dobywał się śmiech homeryczny z wnętrza sali , leciał w dziedziniec , przestraszając chodzącą wartę , która słuchać go stawała , i obiwszy się o szare mury … powoli słabém obumierał echem … Śmiechom tym towarzyszyły gwary to słabsze , to silniejsze , rosnące , przechodzące w mruczenie i milczenie … Nagle jakby po przebrzmiałéj mowie zrywały się znowu oklaski i znowu huczał śmiech homeryczny , królewski , rozłożysty , purpurowy , śmiech istoty , która się nie lęka by ją kto posłyszał i drugim szyderczym odpowiedział śmiechem … Za każdym wybuchem straż która z halabardą chodziła pod oknami stawała , żołnierz podnosił oczy do góry , wzdychał i spuszczał je na ziemię … Strasznego coś było w téj uczcie nocnéj , wśród zamku śpiącego , wśród burzliwego wichru i milczącéj stolicy … Tam król się weselił … Od powrotu z Polski , takie uczty wieczorne , nie tłumne , w gronie kilku poufałych ludzi — nazwijmy ich przyjaciółmi — bywały częstsze niż dawniéj ; August Mocny , zwyciężony przez dziwacznego , półgłówkiem zwanego Karola XII , wstydził się oczów pokazywać w licznych zebraniach , zabawy i roztargnienia potrzebował , zbierał więc około siebie ulubieńców kilku … Naówczas przynoszono węgrzyna złocistego , po którego umyślnie słano na Węgry co roku , ustawiano puhary i pili tak aż do dnia , aż do snu , aż do chwili gdy wszyscy z krzeseł pospadali , a króla Hoffmann , pod rękę , śmiejącego się do łoża odprowadzał . Do tego grona wybranych kapłanów Bachusa magiarskiego , niewiele osób było przypuszczonych , poufali tylko i zaufani a ulubieni Augustowi , gdyż król po kilku puharach dla tych których nie cierpiał , mówiono , był niebezpiecznym . Siłę miał Herkulesową … gniéw olympijski a władzę nieograniczoną … W dnie powszednie , zrana gdy się pogniewał , oblicze mu tylko zaszło jakby krwawą łuną na chwilę i oczy błysły i wargi zadrżały , i odwracał się nie patrząc na tego co go tak rozpłomienił ; ale po kielichu … nie jeden wyleciał oknem i na kamieniach dziedzińca padł by nie wstać … Tak ludzie mówili . Gniéw jego był rzadki ale jak piorun straszny . W zwykłém życiu nie było łagodniejszego pana ani słodszego , ani łaskawszego dla wszystkich . Uważano nawet że im kogo mniéj znosił , tém dlań uśmiech miał milszy , a w przededniu zaprowadzenia na Königstein , gdzie często dziesiątkami lat faworyci siadywali , August ściskał ich jeszcze jak najlepszych przyjaciół . Tak szlachetna to była natura , pragnąca ludziom los ich osłodzić . A bawić się toć przecie panu potrzeba było koniecznie … cóż dziwnego że czasem do zabaw sprowadzano dwa głodne niedźwiedzie żeby się jadły , lub podpajano dwóch zawziętych nieprzyjaciół żeby się z sobą gryźli ! . . Ten rodzaj rozrywki najmilszym był panu … a gdy się dwóch Vitzthumów , Friesenów lub Hoymów zawzięło jeść z sobą po kielichach , śmiał się do rozpuku … Niewinneć to było roztargnienie . Królowi poróżnić ich ze sobą przychodziło bardzo łatwo , bo wiedział wszystko … kto się w kim kochał , kto kogo nienawidził ; ile mu z kassy wzięto niedozwolonym sposobem , nawet co zamyślał który z dworaków ; jeśli nie wiedział to odgadł … Kto mu to szeptał , donosił , kto zdradzał , próżno sobie łamano głowy ; kończyło się na tém że nikt tu już nikomu nie wierzył , że się brat obawiał brata , że mąż się krył przed żoną , że ojciec lękał się syna … a król August Mocny śmiał się z tego motłochu ! Patrzał z góry na komedyą życia , nie gardząc w niéj olympijską rolą Jowisza , Herkulesa i Apolina … wieczorami zaś Bachusa . Tego wieczora właśnie król się tak czuł smutnym i znudzonym , iż wszystkich ministrów , ulubieńców i dworzan postanowił poić i spowiadać , aby się choć trochę rozchmurzyć . W pośrodku oświeconéj sali , któréj jednę ścianę zajmował srebrem i puharami jaśniejący bufet , z królującą srebrną o złotych obręczach baryłą ; długi stół obsiedli towarzysze wybrani królewskich zabaw : przybyli właśnie z Rzymu hrabia Taparel Lagnasco , z Wiednia Wackerbarth , wreszcie domowi Watzdorf , którego zwano chłopem z Mansfeldu , Fürstemberg , Imhoff , Friesen , Vitzhum i Hoym , i niezrównany w żartach , niewyczerpanego dowcipu , zawsze surowy i poważny a umiejący rozśmieszyć choćby się na płacz zbiérało , Fryderyk Wilhelm baron Kyan … Król siedział z rozpiętą na piersiach suknią i kamizelą , podparty na łokciu i smutny . Piękną jego twarz , zwykle jasną oblekała jakby mgła nadchodzącego smutku . Wypróżniony kielich stał przed nim … Kilka flasz próżnych świadczyły że biesiadować nie teraz dopiéro poczęto , przecież na twarzy króla nie widać było skutku boskiego napoju … Bursztynowy płyn nie rozzłocił mu ponurych myśli . Dworzanie baraszkowali między sobą , harcując słowy aby pana rozbawić ; nic to nie pomagało : August siedział zamyślony , jakby nie słuchał . A był to stan rzadki u niego … bo chciał roztargnienia i szukał rozrywki . Z ukosa spoglądali na ń niespokojni towarzysze … W drugim końcu stołu siedział nie pozorny , posępny Kyan i jakby króla prześladować chciał , także się na łokciu sparł , nogi wyciągnął i w sufit patrząc , wzdychał . Był tak smutny że się wydawał śmiesznym … — Słuchaj — szepnął Fürstemberg trącając łokciem Wackerbartha ( oba byli już dobrze podchmieleni ) — widzisz ty Najjaśniejszego Pana ? Źle jest , nie może go dziś nic rozweselić … jedenasta godzina … do téj pory powinienby już być w różowym humorze … Nasza wina … — Jam tu gość — odparł Wackerbarth ruszając ramionami — to nie moja rzecz : wyście znając go lepiéj , środki skuteczniejsze obmyśléć powinni . — Znudził się Lubomirską … oczywista rzecz … — dodał z boku Taparel . — Nie , bo przyznam ci się że i tych Szwedów strawić trudno — szepnął pocichuteńku Wackerbarth . Ja mu się nie dziwię . — Eh ! eh ! Szwedów ! zapomnieli śmy tymczasem , pobije ich tam za nas kto inny , mamy pewność , że przyjedziem tylko zbierać owoce … — począł trącając w kielich Fürstemberg — nie Szwedy go gryzą … ale już Lubomirskiéj ma dosyć … trzeba mu inną znaleźć . — Czyż o to trudno ? — szepnął , ramionami ruszając , Wackerbarth … — A ! no , trzeba wam było znowu w Wiedniu drugą Esterlę wyszukać … — rozśmiał się Lagnasco … I poczęli szeptać tak cicho , że ich już słychać nie było , bo król zdawał się przebudzać jakby ze snu i wodził oczyma po swych towarzyszach , aż wzrok jego padł na tragicznie rozpartego barona Kyan i król parsknął homerycznym śmiechem . Niepotrzeba było więcéj ażeby cała sala za nim powtórzyła śmiech echem , choć połowa z współbiesiadników wcale nie wiedziała z czego Najjaśniejszy Pan rozśmiać się raczył . Jeden Kyan się nie ruszył , nie drgnął . — Kyan ! — krzyknął król — co ci jest ? czy cię kochanka zdradziła ? czyś goły , czy ci nieprzyjaciel wpił się do boku ? Wyglądasz jak Prometeusz , któremu niewidzialny sęp szarpie wątrobę ! Kyan odwrócił się jak drewniana lalka i westchnął straszliwie . Stojący koło niego kandelabr o sześciu świecach do połowy zgasł od tego westchnienia i dym świéc rozszedł się po sali . — Kyan , co ci jest ? — zapytał król . — Najjaśniejszy Panie — odparł baron — osobiście nie jest mi nic . Nie jestem ani głodny , ani zakochany , ani dłużny , ani zazdrosny , ale rozpacz mnie morduje . — Cóż się stało ? mów ! — począł król . — Nad nieszczęśliwym losem najukochańszego naszego monarchy boleję ! — odparł poważnie Kyan — tak jest ! Urodzony do szczęścia , z bożém obliczem , z herkulesową siłą , z sercem wspaniałém , z męztwem niezłomném , stworzony aby świat ci u stóp leżąc służył … nie masz nic . — Tak , to prawda — rzekł August chmurząc brew . — Piętnastu nas tu siedzi i rozbawić cię nie umiemy ; kochanki cię zdradzają i starzeją się , wino kwaśnieje , pieniądze ci kradną , a gdy wieczorem radby ś odetchnąć w wesołém kółku , przynoszą ci wierni poddani twarze grobowe . Nie powinnaż mnie co cię kocham , rozpacz porywać ! August się uśmiechnął , ręką drżącą pochwycił puhar i stuknął nim o stół . Z za kredensu wybiegły dwa karły … jak jeden i stanęły przed królem . — Słuchaj Tramm — zawołał August — każ podać gąsior ambrozyi ! Kyan'a robię podczaszym . Wino któreśmy pili , podprawione było wodą . Ambrozyą zwał się węgrzyn królewski , który Zichy sam dla Augusta z najlepszych winogron nie wyciskanych robić kazał ; było to wino nad wina , niby syrop ciągnące się , zdradziecko słodkie i łagodne , a mogące powalić olbrzyma . Tramm z towarzyszem znikli , a po chwili ukazał się czarny Murzyn we wschodniéj odzieży , na srebnéj tacy niosący gąsior ogromny . Wszyscy wstali i witali go pokłonem , król spoglądał . — Kyan gospodaruj — zawołał . Kyan wstał … karły niosły na drugiéj tacy kieliszki , ale te się nie podobały podczaszemu ; szepnął im coś i małemi kroczkami za bufet pobiegli , a po chwilce zjawili się z nowém szkł em różnego kalibru . Z powagą urzędnika , który zna ważność zleconych sobie obowiązków , Kyan jął się ustawiać kielichy . W środku stał piękny , smukły , przyzwoitéj objętości królewski ; dokoła wieńcem otaczały go nieco mniejsze ministeryalne kielichy , po za niemi drobniejszych rozmiarów jak na żart , niby naparstki w znacznéj liczbie cisnęły się kieliszeczki . . śmieszne . Wszyscy patrzeli ciekawie . Kyan powoli ujął gąsior ogromny , aby w nim nie poruszyć osadów i ostrożnie nalewać zaczął . Napełnił najprzód wszystkie drobne . Nie wiele one napozór brały , ale ich był lik tak znaczny , że nim wszystkie ponalewał , gąsior się bardzo opróżnił . Koléj szła na ministeryalne . Wśród powszechnego milczenia , podczaszy sumiennie i te wszystkie nalał spełna . W gąsiorze ubywało , ubywało i gdy przyszło nalać kielich królewski — wina zabrakło . Kilka kropel z mętami wlał Kyan do niego , stanął i spojrzał na Augusta . — A ! dobry z waćpana podczaszy ! — rozśmiał się król — dla ciebie ja jestem ostatnim . Cóż to ma znaczyć ? Śmieli się otaczający . — Najjaśniejszy Panie — odezwał się stawiając opróżniony gąsior na stole Kyan , który wcale nie stracił przytomności i humoru — jest to przecie nie nowina , ale rzecz powszednia : com ja tu zrobił z winem , twoi ministrowie robią co dzień z dochodami państwa . Najprzód sobie każdy mały urzędniczek swoję kieszeń nalewa , potém starszyzna o sobie pamięta , a gdy przyjdzie królewski puhar — tylko męty pozostały . Król uderzył w dłonie , patrząc szydersko po przytomnych . — Kyan ! twoje zdrowie ! Przypowieść Ezopa godna . Ale niechże dla mnie drugi gąsior podadzą . Murzyn niósł już na tacy ambrozyą . Śmieli się wszyscy , bo król się śmiał , ale jakoś kwaśno ; z ukosa spoglądano na Kyan'a , który najmniejszy kieliszeczek wziął i zdrowie Herkulesa saskiego okrzyknął . Padli wszyscy podchmieleni na kolana … hałas powstał ogromny , kielichy podniosły się do góry . Król swój kielich ku baronowi wypił i postawił . — Mówmy o czém inném ! — zawołał . — Fürstemberg wstał . — Najjaśniejszy Panie — rzekł — godzina nadchodzi , w któréj o niczém inném mówić się nie godzi , tylko o tém co dniowi i nocy króluje … o kobiétach . — Doskonale — poparł król — każdy niech swoją kochankę opisze … Fürstemberg zaczyna . Szydersko uśmiechając się — wymówił król te słowa — po twarzy Fürstemberga przebiegł grymas dziwny . — Dane mi pierwszeństwo — odezwał się młody towarzysz króla i ulubieniec — dowodzi tylko że przed okiem argusowém naszego najmiłościwszego pana nic się ukryć nie zdoła . Zna mnie , kłamać mu nie potrafię i wystawia na upokorzenie . Najjaśniejszy Panie ! — dodał ręce składając Fürstemberg — proszę o uwolnienie mnie od wizerunku kochanki . — Nie ! nie ! poczęto dokoła . Portret być może bez podpisu … jeśli osoba ukrytą być musi , ale rozkaz Pana święty i nieodwołalny . Maluj Fürstemberg . Wszyscy potrosze wiedzieli , dlaczego tak nieochoczo brał się do opisu młodzieniec . Była to chwila krytyczna w jego życiu , udawał bowiem wielką miłość dla przeszło czterdziestoletniéj wdowy po jednym z Friesenów , która słynęła z tego , że z pod różu i bielidła twarzy jéj widać nie było . Wdowa była bogata , Fürstemberg właśnie grosza potrzebny , wszyscy wiedzieli że się z nią nie ożeni , a jednak na balach dworskich , na maskaradach , w przejażdżkach ciągnęła go za swym wozem . Gdy się Fürstemberg ociągał , naglić tak i tupać poczęto , iż król nakazać musiał milczenie i wskazując na Fürstemberga powtórzył : — Niéma litości , maluj tę malowaną kochankę , któréj palisz ofiary . Dla nabrania odwagi młody roztrzepaniec wychylił swój kielich do dna . — Kochanka moja jest najpiękniejszą w świecie — zawołał — możeż mi kto zaprzeczyć , znaż kto co się ukrywa pod tą maską , którą dla śmiertelników oczu nakłada ? Moja kochanka należy do bóstwa … bo jéj jednéj nie zagraża to , co wszystkim innym … piękność jéj dojrzała , jaką jest pozostanie na zawsze . Ząb czasu skruszy się o marmurowe jéj kształty … Śmiech mu przerwał . Obok niego siedział Adolf Hoym . Mężczyzna był pięknie zbudowany , ale twarzy nie miłego wyrazu . Małe jego oczki świdrujące gdy się w człowieka wpatrywał , cechowała przenikliwość jakaś trwożna . Zbladły i wyżółkły … w téj chwili dopiéro po ambrozyi nieco rumieńca nabierał . Hoym słynął z donżuaństwa , ale jego miłostki od lat kilku były tak tajemnicze i skryte , że już myślano że się ustatkował . Chodziły wieści iż się ożenił , ale żona jego nie pokazywała się nigdzie , nie widział jéj nikt … siedziała podobno na wsi . Hoym , który miał słabszą od innych głowę , a był już zmęczony przez dni kilka , dotrzymując królowi w nocnych jego biesiadach , widocznie był mocno napiły . Poznać to było łatwo po mimowolnych głowy jego ruchach , po wysileniach z jakiemi dźwigał ręce ociężałe , po uśmiechu ust krzywym , po przymykających się powiekach i całéj postawie zdradzającéj , że sobą władać przestał . Była to najmilsza gratka dla króla i jego towarzyszów , ministra od akcyzy schwytać w takim stanie ubłogosławionym , gdy rozum języka powstrzymać nie może . — Koléj na Hoyma ! — rzekł król . — Hoym — dodał — znasz mnie , niéma wymówki . Wiemy wszyscy żeś wielkim znawcą i wielbicielem wdzięków niewieścich , że bez miłości żyć nie możesz ; poza te ściany nie wychodzi nic . Spowiadaj się ! Hoym głową na wszystkie strony wykręcał , a ręką z próżnym bawił się kielichem . — Hę ! hę ! , zaśmiał się . Z cicha nalał mu wina Kyan . Minister machinalnie podniósł kielich do ust i wypił z tą bezrozumną chciwością właściwą już napiłym , których szatańskie pali pragnienie . Lice mu zaszło purpurą . — Hę ! hę ! — począł bełkocząc — chcecie wiedziéć jak wygląda moja kochanka … ale ja mili panowie niémam i nie potrzebuję miéć kochanki , bo mam za żonę boginię ! Rozśmieli się wszyscy chórem , król tylko ciekawie , poważnie wpatrując się w niego , słuchał . — Śmiejcie się — mówił Hoym — kto jéj nie widział , ten nie widział Wenery , a myślę że i Wenus obok niéj wydała by się praczką z przedmieścia . Mogęż ja ją opisać ? W jedném jéj oku czarném jest tyle potęgi i wdzięku , iż żaden śmiertelny oprzéć mu się nie potrafi . Postać jéj Praxytelesa dłutoby zawstydziła … na jéj uśmiech niéma wyrazu , ale to bóstwo surowe i straszne i ten uśmiech nie rozkwita co dzień . Kiwali głowami przytomni niedowierzająco , Hoym chciał przerwać , król uderzył o stół . — Opiszże ją lepiéj : to są westchnienia , nie obrazy . — Któż opisze doskonałość — dodał Hoym z podniesionemi w sufit oczyma … Wszystkie piękności ma , a żadnéj wady . — Gotowem uwierzyć że piękna — zawołał Lagnasco — jeśli niestały Hoym od trzech lat się w niéj kocha i po cudzych kniejach nie poluje . — Przesadza ! pijany jest ! — przerwał Fürstemberg . Jakto ? piękniejsza od księżnéj Teschen ? Hoym ruszył ramionami , trwożliwém okiem mierząc króla ; ale król rzekł spokojnie : — Tu niéma innych względów nad prawdę … piękniejsza od Lubomirskiéj ? — Najjaśniejszy Panie — krzyknął unosząc się Hoym — księżna jest kobietą piękną , a moja żona jest boginią . Na całym dworze , w całém mieście , w całéj Saksonii , w Europie drugiéj takiéj niéma ! Śmiechem ogromnym , olbrzymim , szalonym zabrzmiała sala . — Jaki zabawny Hoym pijany ! — Jaka pocieszna akcyza pijana ! — Co za nieoszacowany człowiek … Król się nie śmiał , Hoym widocznie był pod wpływem ambrozyi i zapominał się gdzie był i przed kim to mówił . — Śmiejcie się — zawołał — znacie mnie przecie wszyscy : sami mnie Don Żuanem nazywacie : oddajecie mi tę sprawiedliwość że na piękności niewieściéj nikt się lepiéj nie zna nademnie . Dlaczegóżbym miał kłamać ? … to bóstwo nie kobieta ; dość jednego jéj oka , aby w najzimniejszém łonie pożar zapaliło ; jéj uśmiech … To mówiąc spojrzał mimowolnie na króla … Wyraz twarzy Augusta chciwie słuchającego wykrzykników i śledzącego każde jego słowo , przeraził go tak , że niemal się z trwogi wytrzeźwił . Radby był się cofnął … lecz nie mógł sobie zadać kłamu , i jak stężały , zamilkł pobladłszy … Próżno śmiechami i wywoływaniami starano się go zmusić by szedł daléj : Hoym ze strachu oprzytomniał , ręka jego machinalnie obejmowała kielich , ale oczy trzymał wlepione w ziemię i zamyślił się dziwnie . Na znak króla Kyan nalał mu ambrozyi , stuknięto w kielichy . — Pili śmy boskiego naszego Herkulesa zdrowie ! — zawołał Fürstemberg — teraz zdrowie Najjaśniejszego Apollina naszego … Niektórzy pili na klęczkach , inni stojąc ; Hoym wstał chwiejąc się i musiał oprzéć się o stół . Skutek wina , który na chwilę trwoga zawiesiła , powracał . W głowie mu się kręciło : wypił duszkiem . Poza krzesłem królewskiém stał Fürstemberg , którego król Fürstchen przez pieszczotę nazywał i w swych miłosnych wycieczkach zwykle za towarzysza miewał . Apollo odwrócił się ku niemu : — Fürstchen — rzekł cicho — akcyza nie kłamie ; od lat kilku zamyka i tai się ze swym skarbem : trzeba go zmusić aby nam ją pokazał … Użyj takich środków jakich chcesz , niech kosztuje najdrożéj , ale ją trzeba widziéć . Fürst się uśmiechnął , szło to bardzo i jemu i innym na rękę . Panująca dotąd królewska kochanka en titre , księżna Teschen , miała przeciwko sobie wszystkich przyjaciół obalonego przez nią wielkiego kanclerza Beichlinga , po którego upadku pałac na Pirnajskiéj ulicy odziedziczyła … a Fürstemberg choć w swoim czasie służył Lubomirskiéj przeciwko innym paniom dobijającym się serca króla , gotów był Augustowi służyć przeciw wszystkim w świecie . Piękność Lubomirskiéj nie zbyt świetna , nieco przekwitająca , jéj pańskie obejście się i ton , zaczynały nudzić króla , który wolał rezolutniejsze , śmielsze , żywsze charaktery w kochankach … Fürstemberg odgadł to wszystko z wejrzenia i mowy króla . W jednéj chwili odskoczył od jego krzesła i znalazł się poufale sparty o poręcz Hoyma , nachylony do jego ucha … — Kochana akcyzo ! — zawołał głośno — wstyd mi za ciebie , kłamała ś bezwstydnie i to w obec króla jegomości , żartowała ś sobie z nas i z niego . Przypuszczam chętnie , że żona takiego łotra jak ty i kobieciarza , nie może być koczkodanem , ale do Wenery i bogini , a nawet do księżnéj Teschen ją porównywać , to były żarty ! Hoymowi znowu wino grało w głowie . — Com mówił — rzekł z gniewem — to była prawda ! Tausend donner - wetter ! Potz und Blitz ! Śmiano się z rubasznego wykrzyku , ale przy biesiadzie poufałéj król wszystko przebaczał … po pijanemu prości śmiertelnicy chwytali go za szyję i całowali , nie lękając się by ich Goliat zdusił w objęciach … — Stawię tysiąc dukatów w zakład — o ! — krzyknął Fürstemberg — że żona twoja od innych dam dworu piękniejszą być nie może … Hoymowi dolewano wina … akcyza piła z rozpaczy … — Trzymam zakład ! — zgrzytnął zębami blady i pijany — trzymam … — Sędzią … ja będę sędzią ! wyciągając rękę dodał August . — A sądu zwlekać się nie godzi — dodał August . — Hoym natychmiast sprowadzi tu żonę i na pierwszym balu u królowéj ją przedstawi … — Hoym ! pisz ! Kuryer królewski powiezie list do Laubegast … — dodał któś z boku . — Pisz list … natychmiast ! — zaczęto znowu wołać ze wszystkich stron … W jednéj chwili podsunięto mu papier , Fürstemberg gwałtem wcisnął pióro , król wzrokiem naglił do wykonania . Nieszczęśliwy Hoym w którym chwilami odzywała się trwoga mężowska i pamięć zalotności królewskiéj , sam nie wiedział jak dyktowany mu rozkaz przybycia do Drezna żonie napisał , i w mgnieniu oka wyrwano mu go z rąk … ktoś po wschodach zbiegł w dziedzińce , aby królewski posłaniec natychmiast z nim do Laubegast wyruszył . — Fürstemberg — szepnął August — ja widzę po Hoymie że jeśli się wytrzeźwi dziś , rozkaz odwoła ; trzeba go spoić na śmierć , by nogą ani ręką nie ruszył … — Jest już tak pijany , że się o życie jego lękam — dodał książe . — A ja nie — spokojnie rzekł król — czyżby już Hoyma nikt w świecie zastąpić nie był w stanie ? A taki by śmy mu pyszny z mnóstwem palm i wieńców pogrzeb sprawili … Uśmieszek króla tak podziałał , iż koło Hoyma kółko się skupiło z kielichami ; wyzywano go , wymyślano toasty , doléwano ambrozyę różnemi z flaszek podstawianych kryjomo dobywanemi płynami , i w pół godziny … Hoym blady jak trup , z głową zwieszoną , z usty okropnie otwartemi spał leżąc na stole … Hajducy królewscy na dany znak ponieśli go do łóżka . Dla ostrożności wszakże , raczéj niż z troskliwości o zdrowie , zamiast w lektyce odnieść go do domu na Pirnajską ulicę , położono go w jednym z gabinetów królewskich i dodano na wartę Cojanusa olbrzyma , który miał rozkaz nie puszczać go do domu , gdyby się obudził . Hoym jednak wcale się nieprzebudziwszy i stękając tylko przez sen ciężko , bezprzytomny przeleżał do rana . Na sali po wyniesieniu tego trupa rozpoczęła się dopiero bachanalia przy zamkniętych drzwiach , w ciaśniejszém kółku , któréj świadkami były tylko zwierciadła sali . Król był w najpiękniejszym humorze , a promienistość tego oblicza odbijała się na twarzach dworzan jego . Już się miało dobrze na brzask , gdy dwaj hajducy nareszcie ostatniego ze wszystkich i Augusta Mocnego jak dziecię do łóżka zanieśli . Zarzucicie mi przesadę w obrazie ! Niestety ! wszystkie jego rysy aż do najdrobniejszego są prawdziwe … Fürstemberg został sam na ruinach , prawie zupełnie trzeźwy , zdjął perukę tylko aby ochłodzić głowę i zamyślił się głęboko … mówiąc do siebie : — Będziemy tedy mieli nowe panowanie … Lubomirska nadto się téż wdawała w politykę … mogła opanować króla … na co mu rozumna kochanka ? niech go tylko bawi i kocha ! to jéj powołanie … Zobaczymy Hoymowę … Laubegast leży nad samym Elby brzegiem , o dobrych parę godzin od Drezna . Mała wioseczka już naówczas miała kilka domków , widocznie przez możniejszych postawionych i panujących okolicy . Kryły się one w starych lipach i bukach i czarnych sosen i jodeł gałęziach . Pałacyk Hoyma do którego on się czasami z domu swojego wykradał , aby tu spędzić wieczory i część dnia , a czasem nawet całe pod niebytność króla tygodnie , wyglądał jak wszystkie owego czasu z wysokim dachem i poddaszami na sposób francuzki z wyginanemi ozdoby i floresami po murach . Sprowadzeni ze stolicy murarze ukrasili go jak najstaranniéj i o ile znieść mogły skromne pałacyku rozmiary . Znać było wielką troskliwość pana o upiększenie miejsca tego . Mały dziedzińczyk opasywała krata żelazna w słupach murowanych , na których stały piękne wazony kamienne , na wznioślejszych nieco , przy bramie grupy aniołków trzymały latarnie . Wchód do domu z galeryą kamienną przybraną w wazony i figurki , okrywały piękne kwiaty . Dom wyglądał pańsko z za drzew , ale smutnie jak klasztor , jak pustkowie . Nie było tu życia , ani licznych sług , ni ruchomego dworu . Dwóch starych kamerdynerów , kilkoro czeladzi pokazywało się czasem około pałacyku , a nad wieczorem niekiedy z książką w ręku wychodziła z niego postać , któréj cała ludność Laubegastu z za płotów i krzaków z trwogą i podziwem się przypatrywała . Było to w istocie dziwne w tym zapadłym kącie zjawisko , któremu właściwszym pobytem zdawała się sama stolica . Nikt nie widział tu nic podobnego , ani mógł marzyć o takiéj piękności . Młodziuchna kobiéta wysokiéj i szlachetnéj postawy , biała jak marmur , z czarnemi , jasnemi , bystremi oczyma , gdy szła ulicą w majestacie swéj młodości , piękności i dumy … mimowolnie trwoga ogarniała patrzących na nią nawet ukradkiem , takiego coś w sobie miała królewskiego i rozkazującego . Chciało się na twarz padać przed nią . A była smutną przy téj powadze jak żałobny posąg zdjęty z grobowca … nigdy się nie uśmiechnęło jéj oko ni usta , nigdy nie spojrzała weseléj w niebo … Spoglądała na ziemię czarną , na szare Elby wody , na kwiatki których ani zrywała , ani się poiła ich wonią . Zdawała się nieszczęśliwą , może była tylko znudzoną . Wiedziano że od lat kilku siedziała tu tak zamknięta nie widując prawie nikogo oprócz siostry Hoyma Vitzthumowéj , któréj brat téż rzadko przystępu do żony dozwalał . Wiedział zapewne że i ona chwilowo miała szczęście być w łaskach u króla a nadzieję pozostania w nich dłużéj , która się nie ziściła . Strzegąc żony od wpływu dworu i intryg jego , własną nawet siostrę od niéj odsuwał . Vitzthumowa ruszała ramionami pogardliwie i wszystko było jéj jedno . Ale bratowa śmiertelnie się nudziła . Całą jéj zabawą były książki pobożne marzycieli protestanckich , które czytała skwapliwie i ustronne przechadzki pod nadzorem starego kamerdynera . Życie to było jednostajne i ciche jak grób , ale za to namiętności w niém nie wywoływały burzy . Hoym zrazu bardzo czuły , z natury bałamut i bałamuctwem dworu podżegany , znużył się żoną i zapomniał już o niéj . Kochał ją jednak po swojemu , zazdrośnie i chciał ten skarb miéć zatajonym przed oczyma ludzkiemi . Tylko gdy króla i dworu nie było w Dreznie , pani Hoym miała pozwolenie na krótko przybyć się rozerwać w stolicy , która naówczas śmiertelnie nudną była . To kilkoletnie zamknięcie napoiło ją dumą , żółcią , goryczą , smutnemi myślami , pogardą dla świata i ascetyzmem dziwacznym . Wystawiała sobie życie swe jako skończone , zamknięte … jako wyczekiwanie równie samotnego zgonu , a była jak anioł piękną i nie miała jeszcze skończonych lat dwudziestu czterech i ci co ją zdala widzieli , nie dali by jéj z twarzy dziecinnéj niemal , ani ośmnastu , tak dziwnie wyglądała młodo . Panią Vitzthum , która w gorętszém życiu postradała świeżość i część młodego wdzięku , ta nieśmiertelna dziewiczość bratowéj gniewała . Gniewały ją i inne jeszcze w niéj przymioty : szlachetna duma cnoty , oburzenie na zepsucie , pogarda , intrygi i kłamstwa , królewski majestat z jakim z góry swéj potęgi spoglądała na ruchliwą , śmiejącą się , pełną fałszu bratowę . Gdyby nie była bratową , możeby jéj nawet życzyła upadku i upokorzenia . Hoymowa nie lubiła jéj wzajemnie , wstręt ku niéj czując instynktowy . Dla męża okazywała teraz niemal chłodną pogardę … przez samą panią Vitzthum , pocichu szepczącą nieraz tajemne skandaliki , wiedziała Anna Hoym , że mąż nie był jéj wiernym . Mogła go łatwo jedném czulszém wejrzeniem u stóp swych położyć , znała swą potęgę , była jéj pewną : nie chciała . Wydał się jéj już zbyt nikczemną istotą , aby się o niego starać było warto . Przyjmowała go zimno , odprawiała obojętnie ; Hoym się burzył , ale z żoną gdy przyszło do otwartéj kłótni czuł się tak słabym , że zwycięztwa szukał w ucieczce . Tak płynęły smutne a długie dnie w Laubegast … Nieraz Annie przychodziły myśli słomianą wdową powrócić nazad do Holsztynu , do Brockdorf , do rodziny . Lecz rodzina nie była jéj bardzo przychylną , ojca i matki nie miała od dawna , a księżna Brunswicka , z domu Holsztein Plön , czyby ją znowu na dwór przyjęła ? Głośne tam było i pamiętne znalezienie się szesnastoletniéj jeszcze Anny , którą książę Ludwik Rudolf w zapale uwielbienia dla jéj piękności cudnéj , chciał pocałować i — dostał publicznie prawie policzek … Nie miała się więc gdzie podziać biédna a piękna Anna . Pomimo zepsucia dworu i sąsiedztwa Drezna , w którém trudno było ukryć przed oczyma ludzi taką gwiazdę piérwszéj piękności , kilka lat przechadzając się po nad brzegami Elby , nad któremi nieustannie krzyżowały się dworskie powozy , kawalerowie konni , wojskowi i cała próżniacza czereda otaczająca panującego , Anna tak się umiała przysłonić w tém swém ustroniu , że ją żadne niemal nie postrzegło oko . Oprócz jednego … Tym jednym był młody Polak , który raczéj wisiał niż trzymał się na dworze króla Augusta , a dostał się na ń prawie mimowoli i mimowoli tu dość nudne wiódł życie . Gdy August Mocny po raz piérwszy jechał do Polski i przy biesiadzie w oczach zdumionych panów co na jego wyruszyli spotkanie , srébrne gniótł w ręku puhary , łamał talary i kruszył podkowy ; przy obiedzie w Piekarach po odbytéj ceremonii przed cudownym obrazem , na widok tych popisów siły pańskiéj , źle jakoś wróżyć się zdającéj przyszłości Rzeczypospolitéj , ozwał się z niechcenia pono ksiądz biskup kujawski , iż jednego młodego chłopaka znał , który niemal tak samo mógł dokazywać . Piknęło to króla jegomości , zarumienił się , acz tego po sobie nie dał znać , zwłaszcza że to były dopiéro początki jego w Polsce i rzekł tylko iż ciekawy był widziéć współzawodnika w sile , bo go jako żywo nigdy w życiu jeszcze nie spotkał . Obiecał ksiądz kujawski ubogiego onego szlachetkę pochodzącego bodaj z wielkiéj a niegdyś bardzo możnéj rodziny Zaklików , królowi , gdy przybędą do Krakowa po koronacyi przedstawić . Ale rzecz , przy tylu innych ważniejszych poszła w zapomnienie i biskup by jéj nie wznawiał , postrzegłszy się iż niezręcznie z tą paralellą wystąpił , gdyby sam król nie naparł się i nie przypomniał , a nie wymagał natarczywie , aby mu owego p . Rajmunda Zaklikę koniecznie na oczy pokazano . Chłopak tylko co był szkoły jako tako u Jezuitów dokończył , wałęsał się sam nie wiedząc co począć z sobą . Do wojskaby był rad szedł ale pocztu sobie za co kupić nie miał , a inaczéj staremu szlachcicowi nie wypadało . Po długich więc poszukiwaniach w mieście udało się Zaklikę odkopać gdzieś po niewoli pasującego się z piórem przy kancelaryi . Gdy przyszło go stawić przed królem jegomością , nie było ani przyodziewku dostatecznego , ani szabelki , ani pasika . Biskup go marszałkowi dworu rad nierad musiał kazać oporządzić od stóp do głów i dopiéro sam obejrzawszy że mu wstydu nie zrobi , trzymał pogotowiu . Król najczęściéj z tą siłą przy ucztowaniu występował , gdy był dobréj myśli . Znowu tedy dnia jednego dzbany miętosił i podkowy sobie przynosić kazał , które dworscy zawsze na ten experyment w pogotowiu trzymali . Siedział biskup cicho , aż król do niego znowu : „ a gdzież wasz siłacz mój ojcze ” ? Począł nalegać : sprowadzono Zaklikę . Chłopak był wyrosły jak dębczak , smukły , rumiany , hoży , skromny jak dziewczyna i nie wydawał się wcale takim herkulesem . August spojrzawszy na ń począł się uśmiechać . Że był szlachcic przypuszczono go do ucałowania ręki pańskiéj . Rozmówić się z nim inaczéj jak po łacinie było trudno , bo po niemiecku ani po francuzku słowa jeszcze wówczas nie rozumiał . Szczęściem tu słów nie było potrzeba . Stało dwa puhary srebrne jednakowiusieńkie przed królem , wziął August jeden w szeroką dłoń , palcami objął , pocisnął i jak liść zgiął i zdusił . Było na dnie wino : trysnęło wierzchem . Szydersko się uśmiechając podsunął sam drugi Zaklice i rzekł — Probuj : jeśli puhar zgnieciesz , twój będzie . Nieśmiało zbliżył się chłopak do pańskiego stołu i garść nastawił i objął blachę twardą ; chwilkę niby się ważyło co będzie , krew mu uderzyła do głowy … i puhar poszedł w kawałki . Na twarzy królewskiéj odmalowało się niezmierne zdumienie , ale żywsze jeszcze nieukontentowanie , które i we wzroku na biskupa rzuconém znać było . Panowie przytomni jęli dowodzić że puhar z cieńszéj był blachy , albo nadkruszony … Wziął król podkowy łamać jak obwarzanki , kazano Zaklice i kruszył je leciuchno nie wysilając się . Dobył August talara bitego , zmocował go w dwóch rękach i złamał téż . Dano Zaklice bodaj grubszego hiszpańskiego , trochę się chłopak namyślał ; ale już się téż i rozpalił , a to mu sił dodało : przepołowił i talara . Chmura popłynęła królowi po czole i markotny się stał dwór pański , że do takich nieprzyzwoitych zapasów przyszło . Kazał król Zaklikę nagrodzić , oba puhary mu darował , a potém namyśliwszy się powiedział żeby go do dworu wzięto . Dano mu jakiś urzędzik przy dworze , ale nazajutrz na ucho szepnął ochmistrz aby się nigdy nie ważył z siłą popisywać ni chwalić , aby z nim nie było źle , bo to rzecz zakazana . Uwisł tak przy dworze ów ubożątko Zaklika , dano mu kilkaset talarów pensyi , barwę co się zowie wspaniałą , żadnéj roboty , wiele swobody , ale za królem gdzie się on ruszył jeździć musiał . A że to było jak mówi przysłowie pokorne cielę , dobrze mu było . Król wprawdzie słowa nigdy do ń nie przemówił , ale o nim pamiętał , pytał i nakazywał by mu na niczém nie zbywało . Swobody miał chłopiec dosyć , a że wśród tego szwargotu niemieckiego wciąż musiał siedziéć lub francuzczyzny słuchać , jął się obojga języków uczyć bystro i we dwa lata już niemi dobrze w gębie obracał . A no z tego próżnowania i że żyć nie bardzo z szołdrami lubił , bo tak ich zwał salva reverentia dla króla jegomości , gdy pora była po temu , około Drezna pieszo schodził wszystkie wioski i laski . Natura była ciekawa , drapał się i po górach na drugim brzegu Elby tak urwistych , że z nich spojrzawszy … abyssus vocat . Nigdy jednak szwanku nie poniósł . W jednéjto z tych przechadzek trafił Rajmuś Zaklika do Laubegastu i znalazłszy pod bezpańską lipą chłodek , rozłożył się tam obozem na swoje nieszczęście … właśnie o téj godzinie wyszła Anna hr . Hoym na swą samotną przechadzkę . Gdy ją chłopak ujrzał , odrazu zamarł z admiracyi : tchu mu w piersi zabrakło . Oczy tarł myśląc że mu się śni i że taka istota chyba istniéć nie może . Siedział w miejscu biedaczysko do nocy patrząc a patrząc … i napatrzéć się nie mogąc . Zdawało mu się że się oczyma napasie do syta , a im dłużéj patrzył , tém więcéj widziéć pragnął . Zrodziła się w duszy tęsknota … czy szał , dosyć że do Laubegastu jak opętany latać zaczął , w głowie mu się wszystko przewróciło . A że się nikomu nie zwierzał , nie było mu téż komu poradzić , iż na taką chorobę jedno jest tylko lekarstwo : w ogień samemu nie iść , ale z ognia uciekać . Tak się chłopaczysko rozmiłowało : że wychudło i zgłupiało . Kobiéty służące u dworu u pani Hoymowéj , które wyszpiegowały go a domyśliły się pewno co mu jest , jęły w śmiechy z niego , powiedziały o tém i pani . Śmiała się i ona i zobaczyła go niewidziana , a może się jéj go i żal zrobiło , ale kazała do siebie przywołać i surowo go zgromiła że się tu niepotrzebnie włóczył , a zakazała aby więcéj nogą około dworu nie postał . Że przy téj rozmowie nikogo nie było a chłopca głupota jego znać ośmielała , odpowiedział na to , że przecież patrząc nie grzeszy i że oprócz widzenia pani nic nie żąda , a dodał iż choćby go tam i ukamienować miano , musi przyjść , gdyż mu srodze tęskno . Nagniewała się tupiąc nóżką pani Hoymowa , grożąc iż go mężowi przeskarży , a nic go to nie nastraszyło . Potém się kilka tygodni z téj strony z któréj ją widziéć mógł nie pokazywała . Chodziła do Elby , póki raz nie postrzegła , że Zaklika po szyję w wodę się schowawszy , mimo zimnéj rzeki , stał tak ukryty aby tylko ją zobaczył . Rozgniewała się tedy strasznie i poczęła wołać na ludzi , aż Rajmuś nurka dał i zniknął . O mało naówczas nie utonął , bo go kurcze porwały i odzież mu namokła ciężyła , ale się wyratował . I jakoś go nie było widać , a no nie prawda , bo sobie inną obrawszy kryjówkę , oczy trucizną téj piękności pasł i pasł . Już czy jejmość o tém wiedziała czy nie , nie było słychu , a nie mówiono więcéj o Zaklice . Że zaś we dworze mało się o niego troszczono i królby był może nawet rad żeby gdzie karku nadkręcił , nikt o chłopcu nie słyszał . Robił i chodził , jak chciał . Raz tylko zawezwano go do dworu , bo król był dużemu koniowi z wielkiego gniewu w jaki wpadł , głowę jedném cięciem odrąbał . Chciał tedy okazać August Mocny , iż tego ów nawet sławny Zaklika nie dokaże . Przyprowadzono szkapę starą z pod dragona i twardo - kościstą . Dawano pocichu do zrozumienia Zaklice zawczasu , aby jeśli mu łaska pańska miła , koniowi dał pokój , lub nie tak bardzo się zamachiwał . Temu było wszystko jedno , a gdy raz na siłę szło i pot poczuł — jak to mówiono — nikt go nie pohamował . W obec tedy króla , panów i wielkiéj ciżby osób , poprobowawszy tylko żelaza i dobrawszy klingi , koniowi łeb zwalił jak brzytwą … Mówił że go potém tydzień ręka bolała w ramieniu — ale nic — król słowa nie rzekłszy , ramionami ruszył tylko i zapito konfuzyą . Na Zaklikę nikt i nie spojrzał już , a dworscy słudzy których miał przyjaźniejszych , szeptali mu że mógł by się wynosić gdzie cichaczem , bo go przy lada małém czém , spotka ciupa na Koenigsteinie . Rajmuś ramionami ruszył a wcale się tego nie zląkł … Królewskiego tyle było zwycięztwa , że koniecznie chciał go jeszcze próbować wiele wina strzyma ; ten zaś czystą wodę tylko pijał , czasem szklankę piwa , wina kieliszeczek — daléj niemogąc . Więc próżne było przykazywanie królewskie , pij a pij . Gwałtem prawie wleli mu puhar węgrzyna , od którego jak padł , tydzień odchorował , i o mało go z tego świata nie wzięła gorączka . A no potém do siebie przyszedł i bodaj do ogromniejszéj jeszcze siły , na którą się z nim nikt próbować już nie śmiał . I znowu chodził na wyglądanie owo dziecinne pod ogród w Laubegaście . A miłość ta uczyniła go innym człowiekiem : spoważniał bardzo , uczyć się począł i powierzchownie nawet odmienił … Anna hr . Hoymowa która o wszystkiém mówiła mężowi i jego siostrze , o nim nigdy nie wspomniała , zdając się go już niewidziéć , ani wiedziéć o nim … W Laubegaście kończył się dzień zawczasu , z mrokiem zamykano bramy i drzwi na klucze i drągi , jak było we zwyczaju naówczas ; psy spuszczano na podwórza z łańcuchów , słudzy szli z kurami spać , a pani choćby dłużéj przy świetle czas nudny spędziła nad książką , nikt o tém nie wiedział … Téj nocy właśnie gdy rozpustowano na zamku , a w odkrytych polach jesienny wiater bujał , w Laubegast tak go słychać było , łamiącego drzew gałęzie i miotającego lipami , iż o śnie ani było myśléć . Piękna Anna rozebrawszy się , czytała w biblii , bo to jéj było czytanie najulubieńsze , zwłaszcza Apokalipsa i listy Ś-go Pawła … Toż myślała a rozmyślała nad niemi , często płacząc nawet . Było już późno w noc i druga świeca jarząca dopalała się w jéj pokoju , gdy tętent się dał słyszéć za domem , a potém jakby kto bramą żelazną targał i psy ujadać zaczęły tak straszliwie , iż nieulęknionego ducha pani , poczuła się strwożoną . Rzadkie były już wówczas napaści na dwory , zwłaszcza pod stolicą , ale się przecie trafiały . Rozpuszczone żołdactwo , połapani gwałtem żołnierze , którzy późniéj zbiegali i po górach się kryli tułając , dopuszczali się czasem gwałtów , choć je szyją późniéj płacić im przyszło , gdy na nich obławy zwołano . Poczęła więc dzwonić Anna i cały dwór się pobudził , ale mimo to , brama nie przestała dźwięczéć ani psy ujadać … Poszli tedy ludzie z bronią w dziedziniec i dopiéro zobaczyli że tam się ze dworu królewskiego posłaniec miotał a krzyczał i tuż za nim sześciokonny powóz stał z lokajami i służbą . Psy wzięto na łańcuchy , wrota otwarto , posłaniec list oddał … Gdy go jéj przyniesiono wśród nocy , sądziła zrazu Anna , iż cóś złego stać się musiało … pobladła nieco … poznawszy jednak rękę męża , choć zmienioną na liście , uspokoiła się . Przyszedł jéj tylko na myśl los kanclerza Beichlinga , który nagle ze szczytu łaski poszedł jednéj nocy do Koenigsteinu i zabrano mu wszystko co miał . Sam Hoym nieraz pocichu spowiadał się jéj z tego , iż królowi nie wierzy i nie będzie się nigdy czuł bezpiecznym , dopóki majątku i głowy zagranicę nie wyniesie . Dowiedzioną to było rzeczą , iż król gdy najczulszym się okazywał , najwięcéj się go obawiać było potrzeba , uśpić bowiem pragnął , nim ofiarę swą strącił ze szczytu i lubował się patrząc na tragiczną fortuny zmianę . Myślała więc Anna , ażali los kanclerza nie spotkał jéj męża , którego kraj cały nienawidził za wprowadzenie akcyzy , i nieprzyjaciele na ń szczuli ze wszech stron . Zdziwiła się niezmiernie postrzegłszy na bilecie męża , ręką acz widocznie zmienioną i pośpieszną kreślonym , rozkaz , aby natychmiast przybyła … posłanym po nią powozem . Ani się było podobna opierać dla oczu ludzkich … a i ciekawość téż wiodła … Kazała więc sługom czynić natychmiast przygotowania do podróży … i nie upłynęła godzina , gdy już w powozie siedziała i wrota cichego dworu w Laubegast na zawsze się za nią zamknęły … Myśli dziwne w drodze ją opanowały … Czuła się przejętą jakimś strachem i smutną tak , że się jéj na łzy zbierało . Nie wiedziała co jéj groziło i czy jéj co zagrażało , trwożyła się wszakże . O powrocie króla i dworu po kilkoletniéj niebytności , wiedziano wszędzie . Z niemi razem powracały do Drezna intrygi , podstępy , wyścigi o łaski i znaczenie , w których się różnemi środkami posługiwano . Działy się tam rzeczy napozór lekkie i wesołe , a w istocie tragiczne … W chwili gdy ofiary z jękiem padały w lochy i ciemne przepaści , balowa muzyka przygrywała weselu tych co zwyciężyli … Nieraz z dala patrzała Anna na siną górę Koenigsteinu , pełną tajemnic i ofiar … Noc była ciemna bardzo , lecz powóz poprzedzały pochodnie dworskie i konie pędziły … ani opatrzono się jak stanęła kareta na bruku u domu przy Pirnajskiéj ulicy . To téż choć ministra oczekiwano , ludzie się pospali i nierychło się ich było można dobudzić . W domu tym w którym Hoym zajmował pierwsze piętro , pokojów nawet swoich Anna nie miała . Były tylko dla przyjęcia klientów naznaczone i sypialnia pańska , która wstręt wzbudzała w Annie … Zresztą kancelarye i całe izby papierów … Gabinet ministra przytykał do ogromnéj sali , ozdobnéj wprawdzie , ale ciemnéj , ponuréj i smutnéj . Nie zastawszy męża w domu , tém więcéj się zdziwiła hrabina Anna ; ale słudzy ją upewnili iż to była noc królewska , i że przy téj zabawie zwykle przeciągał się pobyt na zamku do dnia białego i dłużéj . Zmuszona szukać przytułku i odpoczynku , hrabina musiała dziś poraz pierwszy w tym domu męża , w którym nigdy prawie nie bywała , znaléźć sobie jakiś kątek . Obrała gabinet z drugiéj strony kancelaryi ministra położony , oddzielony od innych pokojów i tu sobie prawdziwe łóżeczko obozowe usłać kazawszy , zaryglowawszy się ze sługą , próbowała usnąć nieco . Ale sen nie spłynął na powieki znużone , drzémała tylko chorobliwie , budząc się i zrywając za najmniejszym szelestem … Dzień już był biały , gdy usnąwszy głęboko na chwilę , przebudziła się słysząc w gabinecie otwierające się drzwi i stąpanie . Sądziła zrazu iż to był chód męża i w cichości co najprędzéj poczęła się z pomocą sługi ubierać … Ubiór to był poranny , zaniedbany , który jéj jeszcze wdzięku dodawał . Znużenie podróżą , niepokój , gorączka podniosły królewski wdzięk i blask urody zachwycającéj . Z niecierpliwością odryglowała drzwi które ją dzieliły od gabinetu , otwarła je , i stanęła w progu . Naprzeciw niéj zamiast męża stał człowiek zupełnie jéj nieznajomy , którego postawa i twarz wielkie na niéj uczyniły wrażenie . Był to mężczyzna w czarnéj , długiéj sukni protestanckiego duchownego , nie młody , z głową wypełzłą i błyszczącą , około któréj nieco siwych włosów rozwianych jakby aureolę wiązało . Zżółkła skóra przylegała do kości jego czoła , tak iż żyły rysowały się wszędzie wypukło … Siwe oczy głęboko wpadłe , usta uśmiechnięte goryczą , spokojna pogarda świata , pogoda i powaga przytém , nadawały téj twarzy ani pięknéj zresztą , ani znaczącéj , coś tak wybitnego i zatrzymującego oczy zdumione , iż mimowoli oderwać ich od niéj nie było można . Patrzała na ń Anna , ale i on jakby zjawiskiem téj kobiety przerażony , stał nieruchomy z wlepionemi w nią oczyma , w których mimowolne malowało się uwielbienie dla cudownego boskiego tworu , podobnego aniołom … Stał i usta mu drżały i ręce się podniosły zdumieniem napół , napół jakimś ruchem niezrozumiałym , który i odpychać mógł i błogosławić … Dwie te istoty zupełnie sobie nieznane … badały się tak chwilę oczyma … Duchowny cofał się zwolna … Anna oglądała się szukając oczyma męża … Już miała nazad wstąpić za próg gabinetu , gdy duchowny spojrzawszy na nią wzrokiem litości pełnym , zapytał … — Kto ty jesteś ? — Jabym tu prędzéj was mogła spytać , kto wy jesteście i co tu w domu moim robicie ? — W domu waszym ? — powtórzył zdumiony duchowny — jakto ? więc żoną jesteście pana ministra ? Anna głową dumnie dała znak potwierdzający . Duchowny spojrzał na nią wzrokiem pełnym najwyrazistszéj litości , patrzał długo i dwie łzy zakręciły mu się pod zmarszczonemi powieki , złożył ręce jakby z rozpaczy i zwątpienia . Anna poglądała na ń z ciekawością . Niepozorna ta postać zszarzana , zmęczona , życiem złamana , zdawała się odżywiać , wyszlachetniać , uczuciem jakiémś wielkiém wyrastać : stała się poważną i majestatyczną . Dumna pani czuła się przy niéj onieśmieloną , małą , zdziecinniałą , niemal pokorną . Milczący starzec promieniał jakiémś natchnieniem wewnętrzném . Nagle , oprzytomniał , obejrzał się strwożony i krok postąpił naprzód … — Dlaczegóż ty , którą Wszechmogący stworzył dla chwały swéj , jako piękne cnoty naczynie , ty pełna blasku istoto , podobna aniołom , nie otrząśniesz pyłu z nóg twych skalanych dotknięciem nieczystego Babilonu i nie uciekniesz rozdarłszy szaty białe , z tego ogniska zepsucia i rozpusty ? — zawołał jakby nagle rozogniony miłosierdziem . Dlaczego ty tu w tym ogniu trwasz ? kto cię weń wrzucił ? kto był tym niegodziwym co tak piękne dziecię Boże cisnął w ten świat plugawy ? ? Czemu nie uciekasz ? dlaczego stoisz niestrwożona a może niewiedząca o niebezpieczeństwie ? dawno tu jesteś ? Anna zrazu osłupiała słuchając go , lecz głos starego takie na niéj czynił wrażenie , iż uczuła się , może pierwszy raz w życiu podbitą i onieśmieloną . Oburzał ją ten ton duchownego a nie mogła się zań pogniewać . Nim otworzyła usta … on mówił daléj : — A wieszże ty gdzie jesteś ? a wiesz , że ta ziemia na któréj stoisz chwieje się pod stopami twemi ? że te ściany się otwierają na rozkazy , ludzie nikną gdy są zawadą , że tu życie człowieka nie waży nic … dla kropli rozkoszy ? — Cóż zaprzestraszające obrazy , kreślisz , mój Ojcze — odezwała się wreszcie Hoymowa — i dlaczego mnie niemi chcesz zatrwożyć ? — Bo z czystego czoła i oczu twych , dziecko moje — rzekł duchowny — widzę żeś bezpieczna , niewinna i nieświadoma tego co cię otacza : tyś chyba tu niedawno ? — Od kilku godzin — uśmiechając się odpowiedziała Hoymowa … — I nie tu przeżyła ś dzieciństwo i młodość twoją , boby ś tak nie wyglądała — uśmiechnął się boleśnie stary — nieprawdaż ? — Dzieciństwo spędziła m w Holsztynie … od lat kilku jestem żoną Hoyma , ale mnie trzymał odosobnioną na wsi … ledwiem zdala widziała Drezno … — A nic chyba nie słyszała o niém … — dodał stary i wstrząsł się . Wszystko co mi mówisz , przeczytał em na czole twém , w wejrzeniu — rzekł smutnie . — Bóg mi czasem daje zajrzeć głęboko w duszę ludzką … Niezmierną litością został em zdjęty widząc cię , piękna pani ; zdało mi się że patrzę na lilię białą , rozkwitłą w ustroniu , którą stado rozhukanego bydła ma podeptać . Było ci kwitnąć gdzieś wzrosła i woniéć pustyni a Bogu … Zamyślił się głęboko . Anna postąpiła przejęta kilka kroków ku niemu … w jéj oczach i postawie widać było wzruszenie . — Ojcze mój — rzekła — ty kto jesteś ? ? Stary zdawał się niesłyszéć , tak się zadumał głęboko . Powtórzyła pytanie . — Kto ja jestem ? — rzekł — kto ja jestem ? nędzna istota grzeszna i wzgardzona , na którą nikt nie patrzy lub się z niéj wszyscy śmieją . Jam głos wołającego na puszczy … jam ten który przepowiadam upadek , zniszczenie , dni pokuty i niedoli … Kto ja jestem ? naczynie w ręku Bożém , przez które czasem przechodzi głos z góry potężny , aby go ludzie nie słyszeli lub ośmieli ? Jam ten za którego czarną suknią biegają ulicznicy rzucając na nią błotem , ten którego proroctw nikt nie słucha … nędzarz wśród bogaczów … ale praw i czysty , przed Panem … I zamilkł ostatnie słowa wymówiwszy głosem gasnącym … spuścił głowę . — Dziwne zrządzenie — odezwała się Anna nie odstępując od niego — po kilku latach spokoju na wsi , w ciągu których mnie szmer ledwie od stolicy dochodził , przybywam nagle powołana przez męża i w progu spotykam was jakby przestrogę i oznajmienie … Nie jestże to palec Boży ? Wstrzęsła się i dreszcz przebiegł ją całą . — Zaprawdę dziwne ! — powtórzyła . — Opatrzne — rzekł stary … — a biada tym co litościwéj Bożéj nie słuchają przestrogi … Chcesz wiedziéć kto ja jestem ? nikt ! ubogi kaznodzieja od kościoła , który coś zgrzeszył na kazalnicy i którego pomsta panów ziemskich ściga … Zowię się Schramm … hrabia Hoym znał mnie niegdyś w dzieciństwie , przybył em go prosić o przemówienie za mną . Grożą mi . I oto jak się tu dziś znalazł em … Ale kto was tu sprowadził ? kto wam tu przybyć dozwolił ? — Własny mąż ! — rzekła Anna … — Proś go niech cię uwolni — szepnął oglądając się trwożliwie duchowny . Widział em piękności tego dworu , bo je tu ludowi na ulicach pokazują jak lalki … tyś nad nie wszystkie piękniejsza stokroć … Więc biada ci , jeśli tu pozostaniesz … okolą cię siecią intryg , osnują jadowitemi pajęczynami , uspią , upoją … zawrócą głowę melodyą pieśni , ukołyszą serce bajaniem … złudzą oczy bezwstydem … oswoją ze sromotą , aż jednego dnia , spojona , znużona , osłabła … polecisz w przepaść … Anna Hoym zmarszczyła brwi . — Nie — zawołała — nie jestem tak słabą jak sądzicie , ani tak zasadzek nieświadomą , ani tak spragnioną życia … Nie , świat ten mi się nie uśmiecha , patrzę na ń z góry … niżéj on odemnie … — Aleś go oczyma duszy tylko i przeczuć widziała — odparł Schramm — nie wierz sobie , uciekaj z tego piekła … Królewskie w niém posągi popaliły się na węgiel i obrukały sadzami … Idź ztąd … idź , idź , szkoda ciebie i białéj niewinnéj duszy twojéj … To mówiąc ręce wyciągał jakby ją chciał wygnać i przyśpieszyć odejście ; ale Anna stała niezatrwożona , szyderski razem i litości pełen uśmiech błąkał się po jéj ustach . — A gdzież ucieknę ? — zawołała — los mój połączony jest z losem tego człowieka … oderwać go odeń nie w mocy mojéj … Ja wierzę w przeznaczenie , stanie się co mi wyznaczono … tylko nie śpiącą i nie pijaną owładną mną , nie osłabłą i zwyciężoną , ale ja chyba im panować będę … Schramm strwożony spojrzał , stała pełna dumy i siły , uśmiechnięta szydersko i królująca … W téj chwili otwarły się drzwi i hrabia Adolf Magnus Hoym wszedł zmięszany , powoli , w progu wahając się jeszcze , do własnego gabinetu . Za stołem wśród świetnego towarzystwa wczorajszego nie korzystnie się już wydawał ; dziś po białym dniu , po nocnéj gorączce i zmęczeniu wyglądał gorzéj jeszcze … Mężczyzna był ogromnego wzrostu , barczysty , silny a niezgrabny . Nic szlachetnego nie nadawało mu wdzięku , twarz pospolita odznaczała się tylko błyskawicznemi zmianami konwulsyjnie po niéj przebiegających wyrazów z sobą najsprzeczniejszych . Oczy szare to ginęły w powiekach , to wyskakiwały ogniem tryskając , usta śmiały się i krzywiły , czoło marszczyło i wypogadzało , jakby potajemna władza targała we wnętrzu sznurami , które całą postać zmieniały … I w téj chwili , ujrzawszy żonę , zdawał się być pod wrażeniem najsprzeczniejszych jakichś uczuć . Uśmiechnął się jéj i w chwilę jakby gniewem chciał buchnąć nasrożył … ale się zwyciężył i zawahawszy wsunął żywo do gabinetu ! Na widok Schramma ściągnęły mu się brwi gwałtownie i złość wystąpiła na twarz … — Szaleńcze , fanatyku , komedyancie przebrzydły — zawołał nie witając się nawet z żoną — znowuś nabroił , znowu do mnie przychodzisz aby m cię wyciągnął z topieli ? Ha ? nieprawda ? wiém wszystko , pójdziesz precz od kościoła … na wieś , tam , na pustynie , do prostaczków … w góry … Wskazał ręką . — Ja ani chcę , ani myślę cię bronić ? — dodał zapalając się — podziękuj Bogu jeśli cię dwóch dragonów odprowadzi gdzie do kąta , bo tuby cię daléj , co gorszego spotkać jeszcze mogło … — Ha ! myślicie ! — ciągnął daléj , zapalając się minister , który przystąpił do Schramma tuż , jakby go już sam miał porwać za kołnierz — myślicie że tu , na dworze wolno wszystko , i że to co wy nazywacie słowem Bożém , nieocukrowane , możecie podawać ustom do słodyczy nawykłym ? że wy tu możecie grać rolę natchnionych apostołów nawracających pogan … Schramm … mówił em ci sto razy , ja ciebie nie ocalę … gubisz się sam … Duchowny niezachwiany bynajmniéj , spokojny stał patrząc ministrowi w oczy . — Ale ja jestem kapłanem Bożym — rzekł — jam poprzysięgał dawać świadectwo prawdzie , a każą mi być męczennikiem dla niéj … niech się stanie … — Męczennikiem ! — rozśmiał się Hoym — toby było zawiele szczęścia ; dadzą ci pięścią w plecy i oplwawszy wyświécą . — Więc pójdę — odezwał się Schramm — ale dopókim tu jest , ust nie zamknę … — I kazać będziesz głuchym ! — szydersko dodał minister … ruszając ramiony . — No , dosyć tego , rób co chcesz … ratować cię nie mogę i nie myślę ; tu dobrze gdy każdy ocali siebie … Jam ci to przepowiadał Schramm … milczéć trzeba umiéć , umiéć pochlebiać lub ginąć podeptanym … Cóż chcesz , przyszły takie czasy : Sodoma i Gomora … Bywaj mi zdrów , bo czasu nie mam . W milczeniu pokłonił się Schramm , popatrzał na żonę Hoyma z politowaniem , na niego z milczącém zdziwieniem i skierował się ku drzwiom . Hoym od żony , na którą także był spojrzał , oderwał wzrok ku niemu … — Żal mi cię — burknął krótko — idź , zrobię co mogę , ale zatop się w biblii i trzymaj język za zębami : ostatni raz ci to radzę … Schramm prawie nie słuchając wyszedł … małżonkowie zostali z sobą sam na sam … Hoym nawet nie przywitał się z Anną , oddawna źle z sobą byli ; widocznie nie wiedział , od czego począć rozmowę … zakłopotany stał i zły … Chwycił rękami dwa końce peruki swéj i targał … — Pocóżeś hrabia kazał mi tu przybyć tak nagle ? — zapytała Anna z wymówką i dumą . — Poco ? — podnosząc oczy zawołał Hoym , zaczynając wzdłuż i wszerz biegać po gabinecie jak opętany — poco ? bom był szalony ! bo mnie ci niegodziwcy spoili , bo nie wiedział em com robił ! bom głupi … bom nieszczęśliwy ! … bom waryat ! Tak ! waryat ! — powtórzył . — Więc mogę nazad powrócić ? — spytała Anna … — Z piekła się nie powraca ! — zaśmiał się Hoym , — a waćpani z łaski mojéj w piekle jesteś : to istne piekło ! Rozerwał na piersiach kamizelkę , jakby go dusiła i padł na krzesło … — A ! tak ! istotnie oszaleć przyjdzie , — mruknął — lecz z królem niema wojny … — Jakto ? król ? — Król ! Fürstemberg ! wszyscy ! wszyscy ! nawet Vitzthum , kto wié , własna może siostra … spiknięci na mnie … Dowiedzieli się żeś ty piękna , żem ja głupi i kazali mi panią pokazać ! — Któż im o mnie powiedział ? — zapytała ciągle spokojna Hoymowa . Minister nie mógł się przyznać przed nią , iż sam popełnił tę winę , za którą przychodziła pokuta , zgrzytnął zębami , tupnął nogami i zerwał się z krzesełka … Złość jego ustąpiła nagle wcale odmiennemu usposobieniu , pobladł , stał się zimnym i szyderskim . — Dość tego , — rzekł cicho zniżając głos — mówmy rozsądnie . Co się stało , tego naprawić nie potrafię … Wezwał em panią , bom musiał ją tu ściągnąć , król chciał , a Jowisz piorunuje tych co mu się śmią sprzeciwiać … Dla jego zabawki musi służyć wszystko … królewskiemi stopy depcze skarby cudze i rzuca je w śmiecisko … — Zniżył głos i umilkł jakby słuchał czy się kto nie odezwie . I począł znowu zwolna chodzić po pokoju . — Założył em się z ks . Fürstembergiem , że pani jesteś najpiękniejszą kobiétą ze wszystkich tych , które tu z professyi pięknych role grają . Nieprawdaż żem był głupi ? Pozwalam by ś mi to pani powiedziała … Najjaśniejszy nasz pan ma być zakładu naszego sędzią … i wygram tysiąc dukatów … Anna zmarszczyła brew , odskoczyła z najwyższą wzgardą , odwracając się od niego . — Nikczemny waćpan jesteś , panie hrabio — krzyknęła w gniewie . — Jakto ? wy ! wy coście mnie jak niewolnicę trzymali zamkniętą , skąpiąc mi powietrza i światła , wyprowadzacie mnie teraz jak komedyantkę na scenę , aby m wam wygrywała zakłady blaskiem oczu i uśmiechami ? to najwyższa podłość ! — Nie szczędź pani wyrazów , mów co chcesz , — rzekł Hoym z boleścią — wart jestem , zasłużył em … Wszystkiego za mało na potępienie mnie ! Miał em najpiękniejszą istotę w świecie , która kwitła i uśmiechała się dla mnie samego tylko , był em dumny i szczęśliwy … szatan mi kazał w kielichu wina rozum utopić … Załamał ręce : Anna zamilkła i patrzała . — Ja jadę do domu — rzekła — ja tu nie pozostanę , wstydziła by m się sama siebie … Koni ! powóz ! Rzuciła się ku drzwiom : Hoym stał uśmiechając się gorzko … — Koni ! powozu ! — powtórzył — ale waćpani nie wiesz chyba gdzie jesteś i co cię otacza ? Jesteś niewolnicą , nie możesz stąpić kroku ; nie ręczę żeby straż nie stała u drzwi domu . Gdyby ś ośmieliła się wymknąć , dragoni pójdą złapać cię i odprowadzić … nikt nie odważy się wieźć … nikt nie uzuchwali ratować … Waćpani nie wiesz gdzie jesteś ? Hrabina załamała ręce z rozpaczą , Hoym patrzał na nią z jakiémś uczuciem niewysłowionéj zazdrości , żalu , bólu , szyderstwa i niepokoju . — Nie — rzekł dotykając z lekka jéj ręki — posłuchaj mnie pani ; nie jest jeszcze może tak źle jak ja mówię , jak przeczuwam : mówmy z flegmą i rozsądnie … Giną tu ci co chcą być zgubieni … Pani możesz nie być piękną gdy zapragniesz , możesz się stać odstręczającą , surową , straszną … możesz dla ocalenia mnie i siebie … przybrać postawę odrażającą … Tu zniżył głos … — Znasz pani historyą naszego najmiłościwszego pana a króla Augusta ? — zapytał się z dziwnym uśmiechem . — Pan to wspaniały , hojny … sypiący złotem , które moja akcyza ze spleśniałego chleba ubogich wyciska … Niema drugiego tak wspaniałomyślnego monarchy . . , niema któryby potrzebował bawić się drożéj , nieustanniéj i dziwaczniéj . Łamie podkowy i kobiety i rzuca je na ziemię ; kanclerzy , których ściskał wczoraj , zamyka na Koenigsteinie … Dobry i łaskawy pan , uśmiecha ci się do ostatniéj godziny , aby rusztowanie osłodził … Serce ma najlitościwsze , tylko mu się sprzeciwiać nie trzeba … Mówił coraz ciszéj , a trwożliwemi oczyma biegał dokoła … — Znasz pani historyą jego ! a ! ciekawa bardzo — szeptał daléj — lubi kobiéty coraz świeże … co raz świeże jak smok ów w bajce , żyje dziewicami , które mu przerażeni mieszkańcy do jego jaskini wiodą … a on je pożera … Któż jego ofiary policzy ? Waćpani może słyszała ś ich imiona … ale obok znajomych , trzykroć tyle zapomnianych … Król ma dziwne smaki i upodobania : kocha się dwa dni w atłasach , a gdy mu się one znudzą , gotów na łachmany polować … Ludzie wiedzą o trzech królowych z lewéj ręki , jabym ich naliczył dwadzieścia … Königsmarck jest jeszcze piękną , Spiegel nie jest wcale stara , księżna Teschen w łaskach … ale już wszystkie go znudziły . Szuka kogoby pożarł ! Dobry pan ! łaskawy pan ! — dodał śmiejąc się — wszakże zabawić się musi , wszak dla tego na świat przyszedł aby mu służyło wszystko ; piękny jak Apollo , silny jak Herkules , lubieżny jak Satyr … a straszny jak Jupiter … — Dlaczegóż mi to waćpan rozpowiadasz , — wybuchnęła oburzona Anna — maszże mnie za tak nizko upadłą , by m na skinienie pańskie dała się sprowadzić z drogi honoru ! Waćpan mnie nie znasz ! to obelga ! ! Hoym patrzał z politowaniem na nią . — Znam moją Annę , — rzekł z uśmiechem — lecz znam dwór , pana , ludzi co nas otaczają i urok jaki ich otacza . Gdyby ś pani kochała mnie był by m spokojnym … — Alem przysięgała wam , to dosyć — odezwała się z dumą kobiéta — nie pozyskał eś serca , ale masz słowo . Takie kobiety jak ja nie łamią przysięgi … — Łamały i takie dla blasku korony — rzekł Hoym — księżna Teschen jest wielką i dumną panią . Anna ruszyła ramionami z pogardą . — Mogę być żoną , nie chcę być kochanką — zawołała — sromu na czole nosić nie umiem . — Srom ! — rzekł Hoym — a ! to piecze tylko chwilę , goi się rana i nie boli , choć piętno zostaje na wieki … — Waćpan jesteś obrzydliwy , — przerwała kobiéta z gniewem . — Sprowadzasz mnie tutaj sam … i karmisz takiemi groźbami … Wzruszenie nie dozwoliło jéj mówić dłużéj . Hoym się zbliżył z pokorą : — Daruj mi — odezwał się — głowę stracił em , nie wiem co czynię i co mówię … to dzikie domysły i strachy … Jutro jest bal na dworze … Król pan rozkazał ci być na nim , zostaniesz przedstawioną królowéj . Mnie się zdaje — z cicha począł spuszczając oczy — waćpani możesz co zechcesz , nawet nie być piękną … Ja chętnie zakład przegram … Będzie ci łatwo stać się śmieszną … niezgrabną . U króla wiele waży elegancya , dowcip , żywość … cóż łatwiejszego jak okazać się zaniedbaną , niezręczną , milczącą , roztargnioną i tępą ? Rysy twarzy to nic jeszcze … Drezno pełne jest pięknych kucharek … August jest wytwornym znawcą , wymaga wiele … Pani mnie rozumiesz ? Anna odwróciła się od niego w milczeniu wzgardliwém postępując ku oknu . — Każesz mi więc grać komedyą dla ocalenia swojego honoru ! — zawołała z uśmiechem ironicznym — ale ja nie cierpię fałszu . Waćpana honorowi nic nie grozi … Anna Konstancya Brockdorf nie jest jedną z tych kobiet co się na łaskę pańską biorą i dają spodlić dla garści brylantów . Nie masz się czego obawiać … bądź spokojnym … Litość mnie bierze nad wami ! Ja na tym balu nie będę … Hoym zamilkł i pobladł . — Pani na balu tym być musisz ; — rzekł głosem stłumionym : — tu nie idzie już o żadne dziecinne niebezpieczeństwo ale o głowę i fortunę , o przyszłość moją … Król kazał … — A ja nie chcę ! — odparła Anna . — Sprzeciwisz się jemu ! — spytał Hoym . — Dlaczegóż nie , panem jest wszystkiego oprócz domu i rodziny , które do Boga należą … Cóż mi uczyni ? — A ! wam nic — rzekł niespokojnie minister — nadto dla pięknych pań jest grzeczny ; ale ja pójdę na Koenigstein , majątki nasze zabierze fiskus , rozdrapią faworyci : nędza , śmierć . Zakrył sobie oczy rękami . — Wy go nie znacie — szeptał cicho — on się uśmiecha i jaśnieje jak Apollo , ale jak bóg piorunów straszny … Nie przebaczył nigdy nikomu kto śmiał zwątpić że jest wszechmocnym . Pani będziesz na tym balu , lub ja zginę … — A sądzisz pan , hrabio Hoym — odparła Anna — iż ta groźba waszéj zguby jest dla mnie tak straszną ? Ruszyła ramionami i poszła znowu do okna … Hoym posunął się za nią blady . — Na miłość Bożą , o sprzeciwieniu się woli króla mowy być nie może … zaklinam was . Kończył te słowa gdy do drzwi zapukano żywo i służący wpadł zatrzymując się w progu . Minister brwi ściągnął i nasrożył się . — Hrabina Reuss i Vitzthum ! Ściągnąwszy usta z gniewu , Hoym pośpieszył do progu ; chciał służącego wysłać z odpowiedzią odmówną , gdy po za nim postrzegł piękną , wypogodzoną , arystokratycznych rysów twarz hrabinéj , a po za nią żywo szpiegujące go oczy siostry . Zdawało mu się że o wczorajszym wypadku i o przybyciu żony jego , nikt jeszcze w mieście nie wiedział ; odwiedziny dwóch tych pań przekonywały go na nieszczęście iż popełniony po pijanemu błąd , którego sobie darować nie mógł , już się musiał stać pośmiewiskiem powszechném . Hrabina Reuss nie była by się pewnie inaczéj ruszyła , by wdowi dom ministra odwiedzić . Zmięszany nad wyraz , dał znak słudze który odstąpił , a cała postać majestatyczna hrabinéj , która się była wstrzymała w progu , pokazała się w czarnych sukniach koronkami okrytych . Hrabina Reuss biała , świéża , rumiana , form nieco pełnych , ale bardzo wdzięcznych , z uśmiechem łagodnym na różowych usteczkach , nie miała w sobie nic przerażającego , przecież na widok jéj blada już twarz Hoyma , zdawała się blednąć jeszcze : zmięszał się , jakby w niéj groźbę zobaczył … Siostra jego , pani Vitzthum towarzysząca hr . Reuss , mogła to łatwo dostrzedz w oczach brata . Na obu jednak kobiecych twarzach wykwitły tylko wzamian dwa uprzejme uśmiechy . — Hoym ! doprawdy mogła by m się gniewać na ciebie — ozwała się słodkim , wdzięcznym , melodyjnym głosem hr . Reuss — jakże to być może ! Żona twoja przybywa nam tu do stolicy , a ja nic nie wiem … a ja przypadkiem od Hülchen dopiéro dowiaduję się o tém . — Jakto ? — krzyknął minister nieposiadając się ze zniecierpliwienia — i Hülchen już wié o tém . — A ! — zawołała wchodząc pani Reuss — i ona i cały świat i wszyscy o tém tylko mówią , że nareszcie masz rozum i biednéj kobiecie za kratami więdnąć nie dasz . To mówiąc posunęła się ku Annie , badając ją oczyma , rozpatrując się w niéj , jak znawca pięknych koni patrzał by na zwierzę na targ wyprowadzone . — Jak się masz droga hrabino — rzekła wyciągając ku niéj obie ręce . — Jakżem rada że cię tu powitać mogę , gdzie jest właściwe miejsce twoje . Pierwsza się tu zjawiam , ale wierz mi że nie ciekawość mnie tu sprowadza , tylko chęć usłużenia ci . Jesteś jutro na balu u królowéj … pustelnico moja śliczna … przybywasz dziś , nie znasz Drezna … każże mi sobie pomódz . Ja i Vitzthum niepokoiły śmy się zawczasu o ciebie … Biédna ty nasza strwożona ptaszyno … W czasie tego przemówienia , ta którą hr . Reuss nazwała spłoszoną ptaszką , stała tak dumna i jaśniejąca siłą , wcale nie zatrwożona , jakby tu panowała oddawna . — Dziękuję wam pięknie — odezwała się spokojnie — właśnie mąż mi powiedział że mam być na balu . Lecz jestże to koniecznością , czy nie mam prawa zachorować choćby ze strachu , że mnie tak nadzwyczajne szczęście spotyka ! — Nie życzyłabym ci tego pretekstu używać — odpowiedziała hr . Reuss , którą Hoym ze swojego gabinetu podawszy jéj rękę przeprowadzał właśnie do ponuréj sali audyencyonalnéj — nikt nie uwierzy w chorobę popatrzywszy na ciebie , co wyglądasz jak Juno pełna blasku zdrowia i siły , nikt nie da wiary przestrachowi , boś nieulękniona . Vitzthumowa wzięła pod rękę Annę i korzystając z tego że ją brat wyprzedzał nieco , szepnęła na ucho : — Kochana Anno ! niemasz się zaprawdę ani czego trwożyć , ani wymawiać ; raz przecie wyjdziesz z téj niewoli , którą dla ciebie opłakiwała m . Zobaczysz dwór ! króla … świetność naszą , któréj równéj nie ma w Europie . Ja ci piérwsza winszuję . Jestem przekonaną że los najszczęśliwszy cię czeka … — Jam tak do mojego więzienia i ciszy nawykła — cicho rzekła Anna — iż mi już nad nie nic więcéj nie było potrzeba . — Hoym mój — dodała Vitzthumowa — spali się z zazdrości ! I śmiać się poczęła do rozpuku . Trzy panie którym towarzyszył pomięszany minister , stały w śród sali jeszcze , gdy służący odwołał Hoyma , za którym się drzwi gabinetu zamknęły . Hrabina Reuss pierwsza usiadła pochylając się ku pięknéj gospodyni . — Droga moja — szepnęła — bardzom rada że piérwsza cię witam rozpoczynającą życie nowe . Wierz mi , mogę ci się przydać na co … Hoym niechcący podstawił ci pod nogi podnóżek , po którym wynijść możesz wysoko … Jak anioł jesteś piękna ! Anna zmilczała chwilkę . — Sądząc żem ambitną , mylisz się kochana hrabino — odezwała się zimno — płoche lata przeżyła m , wielem myśléć musiała nad sobą i światem , siedząc w samotni mojéj . Wzdycham tylko aby do niéj i do méj Biblii powrócić . Reuss się rozśmiała . — Wszystko to się zmieni — rzekła wdzięcząc się do gosposi . Nateraz myślmy o jutrzejszém ubraniu . Vitzthum patrz i złóżmy walną radę jak ją ubrać mamy , bo sama gotowa się zaniedbać . Tobie powinno iść przecie o honor domu brata . — Jakkolwiek się ubierze — odezwała się Vitzthumowa — zawsze będzie najpiękniejszą . Teschen z nią walczyć nawet nie może , jest zwiędła . Na całym dworze nie ma żadnéj , coby nie zgasła przy Annie . Mnie się zdaje że jak najskromniejszy ubiór będzie jéj jak najlepiéj do twarzy … niech inne się sadzą na róż , bielidło i fioki … jéj dość , choćby dziewiczéj sukienki … Rozmowa o gałgankach stała się żywą , przerywaną , gorącą , polemiczną . Hrabina zrazu nie mięszała się do niéj , słuchając tylko dwóch przyjaciółek , zbyt czułych , by ich zajęcie się nią nie budziło podziwienia i pewnéj obawy . Powoli jednak i ona uległa magnetycznemu pociągowi , jaki strój ma dla niewiast , wrzuciła słowo i śmiechem przerywany spór toczył się już coraz weselszy … Hr . Reuss z niezmierną bacznością przysłuchiwała się każdemu słowu pani Hoym , tajemnie przypatrywała się jéj z jakimś niepokojem dziwnym ; zdawała wrzucać pytania , chcąc w odpowiedziach coś więcéj usłyszéć , nad to co one zawierały . Anna przeszła wkrótce z rozdraźnienia rannego w stan jéj wiekowi właściwy , zaczęła dowcipkować i śmiać się , rzucając z wielką łatwością słówkami iskrzącemi tysiącem ostrych brylantów . Z odwagą , ze szczerością niezwykłą opowiadała o sobie , swych uczuciach i przeczuciach . Pani Reuss przyklaskiwała . Po kilkakroć chciała ją uścisnąć , tak się ucieszyła żwawością młodzieńczą tego umysłu , który w spokoju i ciszy całą dziewiczą zachował potęgę . — Cudowna Anna nasza ! zachwycająca ! niezrównana ! — wołała . Jutro wieczorem cały dwór u kolan jéj leżéć będzie . Hoym wcześnie powinien sobie przygotować pistolety . Teschen zachoruje i omdleje znowu , ona co tak jest skłonną do mdłości odkrywających jéj wdzięki ! Vitzthumowa śmiała się … Reuss opowiadała z tego powodu młodéj pani , jak księżna Lubomirska zdobyła króla serce omdleniem na widok jego upadku z konia . Omdleli naówczas oboje , bo i król także ranny mocno w nogę , stracił przytomność . Przebudzenie było rozkoszne … bo August klęczał u nóg jéj , gdy po raz pierwszy otwarła oczy … — Niestety ! — dodała Reuss — dziś gdyby nawet napadły ją mdłości , królby się może raczéj przestraszył niż uradował niemi . Przeszły pierwsze zapały . Na jarmarku lipskim Najjaśniejszy Pan puścił sobie cugle i dokazywał z francuzkiemi aktorkami . Co gorzéj , mówią że się szalenie zakochał w księżnie Anhalt - Dessau … od któréj tylko doznał nielitościwéj oziębłości … Fürstemberg słyszał od niego niedawno , że serce ma wolne i gotówby jakiéj piękności uczynić z niego ofiarę . — Spodziewam się — rzekła obrażona nieco Anna — iż mnie kochana hrabino nie posądzisz o to , by m stanęła w rzędzie z francuzkiemi aktorkami , choćby po drugiéj stronie księżne się znalazły … Serce królewskie wcale nie wesołym jest darem , a moje coś więcéj warto niż resztki po księżnie Teschen … Reuss zarumieniła się mocno . — Cicho ! cicho ! dziecko jakieś — odezwała się oglądając — któż ci mówi o tém . Paplemy o wszystkiém … dobrze , by ś na wszystkie wypadki była przygotowaną . Vitzthum i ja przyślemy ci kupców naszych i szwaczki … jeśliś swoich brylantów nie wzięła z domu , albo ci ich braknie , Meyer pożyczy w największym sekrecie jakich tylko zapragniesz , niewidzianych tu na dworze . Usłużny jest i grzeczny … To mówiąc wstały obie i poczęły ściskać Annę , która je milcząc do drzwi salonu przeprowadziła … Hoym już się nie pokazał , w gabinecie pełno było urzędników od akcyzy . U wschodów na dole stała kareta hr . Reuss , do któréj wsiadły obie . Jakiś czas milczały zamyślone . Vitzthum piérwsza przerwała to zadumanie : — Co pani wróżysz ? — spytała . — To nieuchronne — szepnęła hrabina — to konieczne : Hoym od dziś dnia za wdowca się uważać może . Anna dumną jest … będzie się szczęściu opierać długo , ale nic króla więcéj nie draźni nad taki opór z którym walczyć musi . Jest jak anioł piękną , śmiałą , dowcipną , dziwaczną : wszystko to przymioty które nie tylko ciągną ale i wiążą . Droga moja , będziemy z nią teraz jak najlepiéj nim pochwyci w ręce wodze , potém było by zapóźno … Ja ciebie , ty mnie wspomagaj : dajmy sobie ręce . Przez nią króla miéć będziemy , ministrów , wszystko . Teschen zgubiona , co mnie niewymownie cieszy ; u téj nudnéj , sentymentalnéj księżnéj nigdym nic zyskać nie mogła . Ma téż dosyć : syn uznany , księztwo nadane , bogactwa ogromne : królowała nam zadługo . Schodzi z pola , król się nudził , a jeśli kiedy , to teraz gdy jest tak nieszczęśliwym , pociechy potrzebuje i rozrywki . Fürstemberg , ja i ty potrafimy to nareszcie że ją obalim . Dość mamy wszyscy téj cudzoziemki . Trzeba tylko całą intrygę prowadzić rozumnie , ostrożnie , może powoli , bo Anna szturmem się wziąć nie da : nadto jest dumną . — Biédny Hoym ! — zaśmiała się Vitzthumowa — jeśli będzie miał rozum … — Zyszcze na tém : nie kochał jéj od dawna rozpustnik — przerwała hr . Reuss — choć jesteś jego siostrą , mogę przed tobą mówić otwarcie . Sam zresztą zgotował sobie ten dramat , którego padnie ofiarą . — Posądzam Fürstemberga ! Hr . Reuss zmierzyła ją bystrém , przelotném wejrzeniem i w oczach jéj błysnęło na chwilę , coś , jakby iskierka szyderstwa : ruszyła ramionami . — A są osoby predestynowane ! — rzekła z ironią . Nagle , po kobiecemu jakoś zaśmiała się głośno . — Wiész — dokończyła — powinna włożyć suknią pomarańczową i korale . Włos ma kruczy , cerę dziecinnéj świeżości , będzie jéj cudnie do twarzy . Uważała ś jaki to ogień w tych oczach . — I jaka duma ! niestety ! — dodała Vitzthumowa . — Niechno króla zobaczy ! — zakończyła pierwsza — niech August zapragnie się jéj podobać , ręczę ci i głowę i dumę straci . Przy Pirnajskiéj ulicy , naówczas jednéj z najparadniejszych małego , murami obwiedzionego i ściśniętego Drezna , stał pałac Beichlinga , niegdyś kanclerza a dziś więźnia stanu na Koenigsteinie . Księżna Lubomirska z domu Bokunówna , stolnikówna litewska , rozwiedziona z mężem , ukochana przez króla Augusta II , uczyniona księżną Teschen po urodzeniu słynnego kawalera de Saxe ; w nagrodę zapewne iż się przyczyniła do upadku kanclerza , po którym ogromny spadek rozchwytali dworacy pańscy , dostała pałac Beichlinga darem i w nim wspaniałą swą umieściła rezydencyą . Jeżeli nie odpoczywała w darowanych jéj także dobrach Hoyerswerda i innych majętnościach na Łużycach , siedziała naówczas w pałacyku na Pirnajskiéj ulicy lub bawiła się zakładaniem ogrodów na Frydrychstadzie . Owe pierwsze lata gorącéj miłości i rycerskiéj zalotności , gdy piękny król nie mógł dnia przeżyć bez drogiéj Urszulki , gdy śliczna księżna konno wylatywała niecierpliwa na spotkanie królewskiego kochanka , strojna w saskie kolory i jaśniejąca blaskiem swych lat dwudziestu … owe lata szczęśliwe przebyte w Warszawie , przewędrowane w wycieczkach po Niemczech , prześpiewane na wspaniałych balach Drezdeńskich i Lipskich , zdawały się bezpowrotnie minione . Od tego balu karnawałowego w Lipsku , gdy niemiłosierna królowa pruska , Zofia Karolina , karcąc zalotność Augusta II , który do znajdującéj się w jéj orszaku księżnéj Anhalt - Dessau zwrócił swe zapały , sprowadziła razem pod oczy bałamutnego Don - Żuana trzy jego dymissyonowane kochanki : Aurorę Königsmarck , hr . Esterle i panią Haugwitz … aby króla razem i księżnę Teschen Lubomirską wprawić w kłopot i zawstydzić , od tego balu co się najczulszemi późniéj ukończył zapewnieniami stałego przywiązania ; księżna Teschen , jakby po straszném memento mori , nieustannie miała na myśli jedno : że może , że musi być jak inne zdradzoną przez niestałego a znudzonego Augustynka … ( Augustynkiem poufale zwano króla jegomości , i „ mein lieber Augustin ” piosenka popularna , do niego się stosowała … ) . Król wprawdzie , mimo pokątnych bałamuctw bez liku , zawsze okazywał księżnie Teschen , wielką miłość w słowach i poszanowaniu . Urszulka miała nad nim władzę i umiała nim władać ze zręcznością wielką , wodząc go na złotych paskach , białą rączką kierowanych , ale czuła w duszy że król lada chwila miał się od niéj oderwać na zawsze … Zwierciadło pokazywało jéj jeszcze rysy twarzy wdzięczne i resztki świeżości , które starannie pielęgnowała , ale piękność ta i blaski nie miały już uroku nowości dla króla , który łatwo się nudził i coraz czegoś świeżego dla rozbawienia potrzebował . Bawiła go rozmowa pięknéj księżnéj , jéj zręczność w zabiegach dworskich , jéj polityka pokryta gazą płochości kobiecéj , jéj perfumowana przewrotność i gra poplątanych intryg , które prowadzić na swą korzyść umiała . August przyjeżdżał do niéj jeszcze na parę godzin , ale dziś już , gdyby ją jak niegdyś zapytała królowa , kiedy odjeżdża z Drezna , nie śmiała by odpowiedziéć zuchwale , że przybyła z królem i z królem tylko napowrót wyjedzie . Mgłą smutku powlekały się jéj śliczne łzawe oczy niebieskie , pełne melancholii i łudzące charakterem łagodnym , gdy w istocie księżna żelazną miała wytrwałość w postanowieniach i zabiegach … Z każdym dniem większa opanowywała ją trwoga , ażali nie przyjdzie rozkaz opuszczenia Drezna i wiekuistego z królem rozdziału . Nic się napozór nie zmieniło , nic jéj nie brakło , szanowano ją jeszcze jako panią na dworze , a w oczach dworaków czytała blizki swój upadek ; łapała szyderskie ich półuśmiechy i ukradkowe złośliwe spojrzenia . Urszula , był czas , że kochała Augusta , kochała go bardzo gorąco , ale naówczas sądziła , że dla niéj ustatkuje się płochy , że kiedyś może być królową ; złudzenia te dziś się rozchwiały i uszły . Los wszystkich ulubienic pana miał i musiał ją spotkać . Rozczarowana , ostygła , odzyskiwała jeszcze dawną wesołość i zalotność gdy królowi podobać się chciała ; późniéj zamknięta w domu , płakała pocichu kryjomo , i zemstą zawczasu już , pierś się jéj podnosiła … Coraz częstsze bywały teraz listy do prymasa Radziejowskiego … Ale król znał niebezpieczeństwo narażenia siebie siostrzenicy pierwszego dostojnika Rzeczypospolitéj i wysilał się na przekonanie jéj o swém stałém przywiązaniu . Tymczasem szpiegowano księżnę pilnie … Król nim zasłużył na pomstę , już się jéj lękał … Miłość ze strony Augusta II zmieniła się w czczą galanteryą , czuć ją było lodem i chłodem … Księżna Teschen zajmowała pierwsze miejsce po królowéj u dworu , ale w sercu stała na równi z królową , była obojętną . Marzenia o Koloandrowych miłościach przeciągnęły jak wiosenne obłoki , — duma po nich obrażona została . Gdy Stolnikówna litewska rzucała rodzinną ziemię , marzyła o tronie , tron rozsypał się w próchna … pozostawał wstyd chybionéj rachuby i sromotne położenie kobiety bez męża i domu … Zapłaconéj za chwilę szału bogatemi podarki tytułów , ziemi i złota … chwila tryumfu była krótką i znikomą , wstyd został wiekuisty . Księżna Lubomirska nie mogła tak powrócić do Polski . Biedna kobieta lękając się co godzina opuszczenia i wyroku , co ją miał strącić z wyżyny , na któréj się chwiała , myślała o sobie … Nudziła się téż … a chłopię które jéj kilka razy na dzień przyprowadzano , przyznane dziecię królewskie , przychodziło w uścisku pić gorące łzy , z któremi się matka taiła … Księżna Teschen nim miała prawo nazwać się nieszczęśliwą , już się nią czuła … Dziecię jéj miało zapewnioną przyszłość , ona żadnéj … Pałac przy Pirnajskiéj ulicy jeszcze dawnym obyczajem zgromadzał co dzień tłumy dworaków , pięknych pań i zalotnych kawalerów . Zwłaszcza ostatnim król zdawał się nietylko nie wzbraniać , ale ułatwiać przystęp . Możeby był rad aby który z nich pozyskał sobie serce , już mu ciężące przywiązaniem zbyt łzawém … Niecierpliwiło to Augusta Mocnego , który w życiu nigdy nie płakał , iż księżnę widział zawsze we łzach i tam gdzie szukał roztargnienia , znajdował nieskończone wyrzuty . Księżna jeszcze pozornie w łaskach , miała szczérych czy nie , przyjaciół i donosicieli , wiedziała codziennie o każdym króla kroku , uśmiechu i słowie … szpiegowała go zazdrośnie . Z owéj uczty nocnej , gdy wyciągnięto u Hoyma przyznanie się do pięknéj żony , gdy go na zakład wyzwano , gdy posłano do Laubegast po piękną Annę , księżna Teschen miała sprawozdanie dosłowne … Niespokojna , w gorączce chodziła myśląc , czy ma się na balu u królowéj znajdować , stanąć do pojedynku tego , lub pogardliwie rzuconą rękawicę niepodniesioną zostawić . Rano około jedénastéj doniesiono o przybyciu pani Hoymowéj . Nikt jéj nie znał jednakże , nikt nie widział , nikt opisać nie umiał . Wszyscy zgadzali się na to , że była piękną , wiedziano że urodzona w roku 1680 była rówieśnicą Lubomirskiéj , ale rodzaju i niebezpieczeństwa téj piękności nikt opisać nie umiał . Po stolicy biegały najrozmaitsze wieści . Kyan nielitościwy miał się odezwać : — Nie pytajcie czy piękna , byle do ostatniéj nie była podobną … Księżna czuła to także : nie szło o piękność , tylko o wrażenie nowe … Tego dnia ranny zastęp gości u księżnéj był mniejszy niż kiedykolwiek , wszyscy biegali po mieście nowiny roznosząc i polując na nie . Mówiono że król , jak zwykle gdy mu szło o świetność zabawy , sam jak najstaranniéj balowy program oznaczył … i niecierpliwił się już o zakład Fürstemberga i Hoyma . Mówiono że panna Hülschen i hr . Reuss już troskliwie intrygowały , aby Hoymowę w swe sieci uwikłać i łaski jéj sobie zapewnić . Vitzthumowa zapewniała głośno , iż jéj bratowa zagasi wszystkie urodą … Księżna słała w miasto , odbierała raporta swych wiernych , rozpaczała i płakała . Trzy razy potrafiła króla , chcącego zerwać , zatrzymać ; teraz zdawała się nadchodzić godzina stanowcza … Łamała ręce , nagle myśl dziwaczna jéj przyszła … spojrzała na zegar … Dom Hoyma nie bardzo był daleko od jéj pałacu … Szepnęła coś służącéj … zarzuciła gęstą czarna zasłonę na oczy od łez czerwone , i cicho zbiegła po wschodach do sieni . Tu stały dwie lektyki i gotowi dwaj drążnicy … rzuciła się w jednę z nich … Ludzie , którym szepnęła słówko służąca , zamiast iść ulicą , poszli tyłem , ogrodami . Zielonych jeszcze drzew gałęzie osłaniały ścieżkę wązką i pustą , na którą wychodziła także furtka z ogrodu Hoyma . Niewidzialny ogrodowy otworzył ją dla wyskakującéj z lektyki księżny , która obejrzawszy się wbiegła wprost na górę do Hoyma pałacu … W sieniach czekał już na nią młody mężczyzna , który jéj wschody wskazał … Przez ciemny korytarz zakwefiona i niemogąca się dać poznać , choćby ją kto napotkał , Lubomirska dobiegła do drzwi wskazanych i zapukała … Nierychło je otwarto . Zdaje się że sługa , która ostrożnie uchylała drzwi , chciała tylko zobaczyć kto przyszedł i nie była by wpuściła nadbiegającéj , ale ks . Teschen jedną rączką wpuściła jéj w dłoń kilka dukatów , drugą popchnęła z lekka , obejrzała się , w które drzwi iść daléj i pobiegła . Anna Hoym przechadzała się samotna po pokoju , który dla niéj urządzać miano , gdy nieznana postać zakwefiona ukazała się na progu … Zdumiona temi niespodziewanemi odwiedzinami cofnęła się marszcząc i gniewna . Lubomirska odrzuciła czarny kwef , stanęła i oczy wlepiła ciekawie , słowa nie mówiąc z Hoymową , zdyszana , przejęta patrzała … wargi jéj ścinały się i drżały , bladość okrywała lica … obejrzała się lękliwie dokoła i szukając podpory , na blizką kanapkę zemdlona upadła … Anna podbiegła ku niéj , przybyła i służąca … obie podniosły omdloną … Osłabienie jéj trwało tylko chwilę , porwała się jak obłąkana , oczy znów wlepiła w rywalkę i milcząc wskazała na sługę , aby odeszła … Zostały sam na sam . Cała ta scena , po kilku rannych następująca , niepokojem napełniła przybyłą i tak już strwożoną kobietę . Po długim spokoju na wsi rozpoczynało się dla niéj gorączkowe jakieś życie , wśród którego opamiętać się było trudno . Lubomirska wyciągnęła ku niéj bladą , zimną rączkę drżącą . — Daruj mi , — rzekła głosem słabym — chciała m cię zobaczyć , chciała m przestrzedz . Pędził mnie tu głos obowiązku … sumienia … Anna milczała ciekawie się w nią wpatrując . — Patrz na mnie — dodała — rozpoczynasz dziś to życie , które ja kończę . Była m jak ty niewinną , szczęśliwą , spokojną , szanowaną , w zgodzie z sumieniem i Bogiem … Miała m tytuł książęcy męża i lepiéj niż to , imię niepokalane ojca i rodziny … Przyszedł ukoronowany człowiek , który mi to odebrał wszystko jednym uśmiechem . Berło i koronę kładł u nóg moich , oddawał serce … Poszła m za nim … spójrz na mnie … Ja dziś nie mam nic , imie pożyczane , złamane serce , stracone szczęście , wstyd na czole , niepokój w duszy , przyszłość groźna i troska o los dziecięcia . Na świecie niema dla mnie nikogo … Krewni się nie przyznają do mnie , ci co się czołgali u nóg mych jutro znać nie będą . On ! on ! . . odepchnie jak obcą … Anna słuchając zarumieniła się . — Pani — zawołała głosem przerywanym — dlaczegoż widzisz dla mnie niebezpieczeństwo , którego ja sama dojrzeć nie mogę ? Ja cię nie rozumiem … Kto pani jesteś ? — Wczoraj królowa , dziś nie wiem kto — odparła Teschen . — Ale ja nigdy żadnéj korony nie miała m pragnienia , każda skroń pali — zawołała Anna — dlaczegoż spotykać mnie mają te groźby ? — Przestrogi — przerwała Lubomirska — daruj mi , twéj skroni przystała korona , ludzie zawcześnie ci ją dają , jam chciała odsłonić złoty jéj wieniec i wewnątrz pokazać cierniowy … — Mylisz się pani — rzekła spokojnie Hoymowa — nie sięgnę nigdy po żadną koronę , nadto jestem dumną . Musiała by m ją zanieść z sobą do trumny , albo jéj nie dotknę nigdy … Uspokój się pani … Teschen padła na kanapę , spuściła głowę i zaczęła płakać rzewnie . Łkanie jéj obudziło litość w Annie , zbliżyła się z ciekawością i współczuciem … — Wszystko co mnie tu od rana spotyka jest niezrozumiał em — odezwała się z cicha ; — chciała by m się wyrwać ztąd jak najrychléj . Któż pani jesteś ? — Teschen , — odparła przybyła cicho , podnosząc oczy — słyszała ś o mnie , domyśl się dlaczego cię tu ściągnięto … Świeżej twarzy potrzeba znudzonemu panu … Anna krzyknęła z oburzeniem . — Podli ! frymarczą więc nami jak niewolnicami … a my … — Ofiarami ich jesteśmy … — Nie ! ja nie będę , ja nie chcę być ofiarą — przerwała Hoymowa — uspokój się pani , jam tak dumna , że nędzę raczéj zniosę niż upokorzenie … Teschen spojrzała na nią , popatrzała długo i westchnęła . — Nie będziesz ty , będzie druga : godzina moja wybiła … lecz choć ty , choć jedna jeśli masz siłę , zaklinam pomścij nas wszystkie , odepchnij , rzuć im wzgardą w oczy . To woła o pomstę do Boga … Zarzuciła kwef na oczy , podała rękę w milczeniu . — Jesteś ostrzeżoną , broń się … — Biegła ku drzwiom z pośpiechem , a Hoymowa stała jeszcze słowa wyrzec niemogąc … Zjawisko znikło . Na wschodach czekał na nią ten co ją wprowadził . Szybko posunęła się ku lektyce , gdy zapuszczając zasłonę w oknie jéj , ujrzała bladą twarz młodego wojskowego , który drżący i niespokojny w nią się wpatrywał . Twarz młodego oficera była piękną i arystokratyczną , pełną wyrazu , męztwa i energii ; lecz w téj chwili zgroza i ból ją zmieniały . Zdawał się oczom swoim nie wierzyć … Mimo dwóch tragarzów , którzy już lektykę podnosić mieli od ziemi , zbliżył się do okna . — Księżna Urszulo — zawołał wzruszony — mamże oczom mym wierzyć , jestże to podobna ? Wasże to widzę ukradkiem wyrywającą się na jakąś schadzkę zapewne … Mówcie , zaklinam , całą prawdę mi powiedzcie , aby m natychmiast siadł na koń i więcéj nie wrócił , księżno ! pani ! Ja szaleję z miłości dla was … a wy … Zakrył oczy … — Wy szalejecie , to prawda ! — popędliwie przerwała księżna , — szalejecie tak że ście ślepi , bo mogli ście widzieć , że wychodzę od Hoyma , w którym się przecie zakochać nie mogła m . Pochwyciła go za rękę . — Chodź przy mnie , chodź ze mną , nie puszczę cię aż się wytłumaczę ; nie chcę aby ś i książe mnie w téj chwili opuścił i obwinił … toby już było nadto ! tego by m już przeżyć nie mogła . Piękne , załzawione oczy księżnéj zwrócone ku młodzieńcowi , którego rękę pochwyciła , mówiły tyle , iż smutek znikł z jego twarzy , która rozpromieniała . Pobiegł więc posłuszny za lektyką aż do pałacu , u wschodów podał rękę księżnie i razem weszli na pokoje . Znużona i złamana chwytając się za głowę , księżna padła na kanapkę , rozkazując towarzyszącemu jéj , aby siadł przy niéj . — Nie słyszał em , — odparł młody książe ( którym był Ludwik Würtembergski ) — nie słyszał em nic nad śmiechy z biednego Hoyma , którego spojono na to , aby go zmusić do pokazania żony … — Tak , umiano obudzić ciekawość w Auguście , osnuto intrygę , — poczęła księżna ożywiając się coraz bardziéj . — Widziała m ją , jest piękną … jest niebezpieczną , może być dwa dni królową … — A ! tém lepiéj ! tém lepiéj ! — porywając się z siedzenia zawołał książe Ludwik — pani będziesz wolną … Teschen rzuciła na ń okiem badawczém , młody chłopak zarumienił się , nastąpiła chwila milczenia . Podała mu rękę , którą on pochwycił i ucałował z zapał em . Trzymał ją jeszcze przy ustach , gdy z drugiego pokoju ze śmiechem suchym , przykrym , złym … wpadła klaszcząc w ręce osóbka mała , nie piękna , nieco do księżnéj podobna , chociaż o wiele od niéj brzydsza … Wiek trudno było z twarzy rozpoznać , mogła zarówno mieć lat dwadzieścia kilka i o dziesięć więcéj . Znać z niéj było że nigdy świeżą nie była i mogła się téż do późna nie zestarzeć . Nosiła jednę z tych twarzy , co są staremi w dzieciństwie i niby młodemi w starości . Szare jéj oczki , złe , szpiegujące , ostre , kręciły się i biegały , usta miała pełne szyderstwa , każdy rys zdradzał ruchliwą gorączkową kwoczkę i nieznośną intrygantkę . Strój nadzwyczaj staranny i pstry , obmyślany był tak aby jedyną piękność jéj podnosił : figurkę zgrabną i w pasie przeciętą , nóżkę maleńką i kibić zręczną . Żwawo okręciła się na trzewiczku ku księżnie , klaskając w dłonie w chwili gdy zawstydzony książę Würtembergski usta od ręki odrywał . — Bravi ! bravissimi , ale niechże ja nie przeszkadzam — krzyknęła ostrym głosem Baronowa Glasenapp — nous sommes en famille , niema się co mnie wstydzić . Siostrunia , bardzo słusznie rejteradę sobie zabezpiecza wojskową osłoną … bo … bo podobno zbliżamy się do chwili , w któréj przyjdzie rejterować z serca króla i dworu ! ! Dobry wódz zawsze sobie zapewnia drogę do odwrotu … Mała ta zwinna pani , niecierpiana od całego dworu , który roznoszonemi plotkami starała się kłócić i różnić , była Stolnikówna litewska , panna Bokunówna , rodzona siostra Lubomirskiéj , żona ( natenczas ) barona Glasenapp'a , ale tylko z imienia , gdyż w czułych była stosunkach ze sławnym Schulenburgiem . — Z kochaną siostrunią bardzośmy się dawno nie widziały , — rzekła papląc pospiesznie — ale w chwili niebezpieczeństwa zjawiam się zawsze , tak i teraz … Słyszała ś Teschen , — dodała śmiejąc się złośliwie , — sprowadzili Hoymowę … Ja ją widziała m raz … wprzód nim król nadjechał , gdy była w Dreznie i przepowiedziała m naówczas , że jak Helena trojańska komuś będzie nieszczęścia przyczyną … Piękna jak anioł , brunetka , co dla blondynek jak Teschen , zawsze najniebezpieczniejsze … żywa , dowcipna , zła , dumna … a nosi się jak królowa ! Wasze panowanie skończone … Rozśmiała się głośno … — Ale ty do książęcych tytułów masz okrutne szczęście , — poczęła nie dając nikomu przemówić słowa . — No ! ja … ja ledwie mogła m z biedą złapać chudego pomorskiego barona , a ty miała ś Lubomirskiego , masz Teschen i już na zapas starasz się o Würtembergskiego … Młody chłopak stał zarumieniony i gniewny , Teschen spuściła oczy , ale cicho przez zęby szepnęła : — Znalazła by m jeszcze czwartego , gdyby m tylko chciała . — Jeśli chcesz ja ci jego imię na ucho powiem , — przerwała zrywając się i biegnąc do siostry baronowa . Przyłożyła obie dłonie do ust i rzuciła jéj w ucho : — Książę Aleksander Sobieski , nie prawdaż ? ale ten się nie ożeni ! ! a Ludwiczek gotów , staraj się go zatrzymać . Ze wstrętem odwróciła się księżna Teschen od siostry , która przeglądając się w zwierciadłach , biegała już po pokoju . . , oczyma śledząc dwie istoty , którym rozmowę z taką złośliwością podsłuchaną , przerwała . — Jeśli Teschen będzie miała rozum — rzekła — może jeszcze z tego przesilenia wyjść zwycięzko . Hoymowa prostaczka zrazi króla … spodoba mu się z twarzy , ale dumą go odepchnie ; po niéj Teschen znowu wyda się miłą i dobrą … Cóż robić , fantazyom króla trzeba umiéć przebaczać ! Ci ludzie mają troski nadludzkie i nadludzkie przywileje … Przykro mi tylko — mówiła ciągle nieprzestając — że cię tak wszyscy już wzięli na zęby , że hrabina Reuss i Hülchen już nowemu bóstwu składają ofiary , że Fürstemberg , a nawet szwagierek Vitzthum akcyzie gotowi złote rogi przyprawić … Biedny Hoym ! ! jeśli go żona porzuci , doprawdy , gdyby nie pewne obowiązki , poszła by m za niego aby mu osłodzić wdowieństwo … Ale rozpustnik stary ani mnie , ani żadnéj nie zechce … W tém miejscu nieutamowanéj gadaniny baronowéj Glasenapp , książę Ludwik pożegnał się , a uścisk ręki jakim go obdarzyła księżna Urszula , nie uszedł oczów bacznych Glasenappowéj , która mu dygnęła z daleka . Dwie siostry zostały sam na sam , milczenie trwało chwilę . — Nie powinna ś tego brać tak tragicznie — poczęła Glasenappowa , ruszając ramionami — rzecz była doskonale przewidziana oddawna … Król się znudził blondynką … ty masz księstwo , masz Hoyerswerdę , masz miliony , brylanty , pałac po Beichlingu , wyposażenie dla syna … masz twą piękność , masz resztkę młodości … i księcia Ludwika , który się z tobą gotów ożenić … Przyznam ci się że jeszczeby m się na twój los pomieniała , oddając ci Schulemburga w dodatku . — Ale ja go kochała m — płacząc znowu przerwała Teschen . — I to już przeszło … wiém ! — odparła baronowa Glasenapp — kochali ście się wzajemnie ja sądzę najmniéj pół roku , wśród którego on cię z dziesięć razy zdradził pocichu , a ty jego ! ! — Siostro ! ! — zawołała z oburzeniem Teschen . — No , ani razu ! ! A jednak , patrzże , wśród téj miłości dla niego umiała ś sobie na zapas w odwodzie postawić Würtemberga i dziś gdy tak się przydał , masz gotowego ! Przyznam ci się , mnie złą nazywają i przewrotną , jabym tego nie potrafiła … Ja , dopiéro gdy m się do podrapania skłóciła z Glasenappem , wyszukała m sobie Schulemburga . Mnie bo się nic nie wiedzie … i wszyscy mnie niecierpią , co ja im oddaję z lichwą ! Poczęła się śmiać sucho . — Słuchaj Lubomirska — ozwała się po chwili — królowie przy rozstaniu miewają zwyczaj żądać zwrotu darowanych dyamentów … ostrzegam cię więc , by ś swoje w bezpieczném złożyła miejscu … Spojrzała na siostrę , która się jéj zdawała nie słuchać . — Będziesz dziś na balu ! — dodała … Wyraz bal , wstrząsnął Lubomirską która powstała nagle … — Na balu ! . . tak ! — poczęła zamyślona — potrzeba być na balu … tak ! pójdę , cała w czerni , w żałobie , bez klejnotów , w grubéj sukni … to by było … uderzające ; . . lecz — powiédz Tereniu … będzież mi żałoba do twarzy ? — Glasenapp rozśmiała się . — Niezawodnie … żałoba jest wszystkim do twarzy , lecz jeśli myślisz że tém rozczulisz Augusta i dworaków poruszysz , mylisz się mocno … Śmiać się będą ! Oni tragedyi nie lubią … — Bądź co bądź ! w żałobie ! pójdę w żałobie , powtórzyła Teschen … ale pójdę … stanę przed nim jak widmo milczące … — A że Hoymowa będzie rumianą , wesołą i świeżą , znikniesz jak widmo niepostrzeżona . . Wierz mi … przeszłości powrócić niepodobna … Spojrzała na zegar … — A ! jak późno ! żegnam cię … do balu ! Ja także będę na nim … ale na drugim planie , jako widz , który aktorom przyklaśnie … Bądź zdrowa ! Parami wchodziły damy , wiedzione przez mężów lub krewnych . Po nadzwyczajnéj świetności strojów nie było się można domyśléć klęsk wojny , jaka kraj z Saksonią połączony dotykała , ani wyczerpania skarbu : król miał strój brylantami okryty , ogromne guzy dyamentowe , szpadę z wysadzaną niemi rękojeścią , trzewiki nawet ze sprzączkami lśniącemi dyamentów rosą … Majestatyczna jego postać jakby odmłodzona , promieniejąca , więcéjby przystała zwycięzcy , niż zmuszonemu do walki o koronę z nieprzyjacielem zawziętym … Na sukniach pań błyszczały także mnogie klejnoty … a wiele z tych piękności wcale ich nie potrzebowała . Królowa ukazała się nareszcie , ubrana dosyć skromnie ; August z galanteryą i poszanowaniem na spotkanie jéj pospieszył , muzyka zabrzmiała fanfarą … Głównych aktorek dotąd nie było … Już pan zaczynał brew olympijską marszczyć i oglądał się na Fürstemberga tym wzrokiem , którego wyraz był mu dobrze zrozumiałym , gdy u drzwi wchodowych , pomimo poszanowania dla osoby króla dał się słyszeć szmer tłumiony … Ludzie rozstępywać się zaczęli , oczy wszystkich zwróciły się w tę stronę … Fürstemberg szepnął . — Idą ! Jakoż po chwili ujrzano bladą , zżółkłą , smutną twarz hr . Hoyma , który wiódł pod rękę żonę … Nigdy może na tym dworze nawykłym do oglądania piękności , bardziéj olśniewająca postać się nie ukazała . Hr . Hoym wśród tych wielkich pań szła z majestatem królowéj na czele , nieulękniona , spokojna , poważna , piękna tak , iż z ust wszystkich jeden cichy okrzyk podziwienia wyrwała . Król trzymał w nią od wnijścia wlepione oczy … ale się z jéj wzrokiem nie spotkał … Mając być przedstawioną królowéj , dała się wieść ku niéj , nie zdając wcale być przejętą blaskiem tego dworu , ani Apollińską pięknością króla , który widocznie stanął tak , aby się z jak największym wdziękiem pani przybyłéj przedstawił . Zniecierpliwienie drgnięciem odmalowało się na pańskiéj twarzy … Hoym jak skazany na śmierć winowajca wiódł żonę … Nieprzyjaciele jego i akcyzy napawali się jego męczarnią , wcale nie tajoną i dobitnie odgrywającą się w twarzy wypaczanéj co chwila inaczéj . Królowa podniosła oczy łagodne na Hoymową , popatrzyła na nią i uśmiechnęła się jéj wdzięcznie ale z litością , jakby nad losem téj piękności . Westchnienie nawet wyrwało się z jéj piersi … Zaledwie pierwsze te formalności dopełnione zostały , muzyka zabrzmiała polskiego i król z żoną tańce rozpoczął … Księżnéj Teschen nie było jeszcze … Z innych pań nie brakło żadnéj i chora nawet panna Hülchen , owa Egeria Augusta przemogła ból , aby nasycić ciekawość . Pierwszy taniec się kończył , gdy nowy szmer u drzwi coś niezwykłego zapowiedział : rozstąpili się widzowie … król zwrócił oczy … w progu stała jakby wahając się czy ma wejść , księżna Teschen . Ubrana była cała w czerni żałobnéj … August ujrzawszy ją , zniecierpliwiony nieco pospieszył na spotkanie . — Kogóż to księżna straciła ś ! — zapytał szydersko — że się nam zjawiasz w tych szatach tak do zabawy niestosownych ? — Ciebie N . Panie — cicho odpowiedziała Urszula — i to nie od dziś dnia …