Bolesław Prus Faraon W północno - wschodnim kącie Afryki leży Egipt , ojczyzna najstarszej cywilizacji w świecie . Przed trzema , czterema , a nawet pięcioma tysiącami lat , kiedy w środkowej Europie odziani w surowe skóry barbarzyńcy kryli się po jaskiniach , Egipt — już posiadał wysoką organizację społeczną , rolnictwo , rzemiosła i literaturę . Nade wszystko zaś wykonywał olbrzymie prace inżynierskie i wznosił kolosalne budowle , których szczątki budzą podziw w technikach nowożytnych . Egipt — jest to żyzny wąwóz między pustynią Libijską i Arabską . Głębokość jego wynosi kilkaset metrów , długość sto trzydzieści mil , średnia szerokość zaledwo milę . Od zachodu — łagodne , ale nagie wzgórza libijskie , od wschodu strome i popękane skały arabskie są ścianami tego korytarza , którego dnem płynie rzeka — Nil . Z biegiem rzeki , na północ , ściany wąwozu zniżają się , a w odległości dwudziestu pięciu mil od Morza Śródziemnego nagle rozchodzą się , i Nil , zamiast płynąć ciasnym korytarzem , rozlewa się kilkoma ramionami po obszernej równinie mającej kształt trójkąta . Trójkąt ten , zwany Deltą Nilową , ma za podstawę brzeg Morza Śródziemnego , zaś u wierzchołka , przy wyjściu rzeki z wąwozu , miasto Kair tudzież gruzy przedwiekowej stolicy , Memfisu . Gdyby kto mógł wznieść się o dwadzieścia mil w górę i stamtąd spojrzeć na Egipt , zobaczył by dziwną formę kraju i osobliwe zmiany jego koloru . Z tej wysokości , na tle białych i pomarańczowych piasków , Egipt wyglądał by jak wąż , który w energicznych skrętach posuwa się przez pustynię do Morza Śródziemnego i — już zanurzył w nim trójkątną głowę , ozdobioną dwojgiem oczu : lewym — Aleksandrią , prawym — Damiettą . Długi ten wąż w październiku , kiedy Nil zalewa cały Egipt , miał by błękitną barwę wody . W lutym , kiedy miejsce opadających wód zajmuje wiosenna roślinność , wąż był by zielony , z błękitną pręgą wzdłuż ciała i mnóstwem błękitnych żyłek na głowie , z powodu kanałów , które przecinają Deltę . W marcu błękitna pręga zwęziła by się , a ciało węża , skutkiem dojrzewania zbóż , przybrało by kolor złoty . Wreszcie w początkach czerwca Nilowa pręga była by bardzo cienka , a ciało węża zrobiło by się szare , jakby przysłonięte krepą skutkiem suszy i pyłu . Ale Egipt nie jest jednostajną płaszczyzną , lecz krajem falistym ; niektóre jego grunta tylko przez dwa lub trzy miesiące piją błogosławione wody , inne nie widzą jej przez cały rok ; wylew bowiem nie dosięga pewnych punktów . Niezależnie od tego — trafiają się lata małych przyborów , a wówczas część Egiptu nie otrzymuje zapładniającego mułu . Nareszcie , skutkiem upałów , ziemia prędko wysycha i trzeba ją zlewać jak w doniczkach . Wszystkie te okoliczności sprawiły , że naród zamieszkujący dolinę Nilu musiał albo zginąć , jeżeli był słabym , albo uregulować wody , jeżeli posiadał geniusz . Starożytni Egipcjanie mieli geniusz , więc stworzyli cywilizację . Już przed sześcioma tysiącami lat spostrzegli , że Nil przybiera , gdy słońce ukazuje się pod gwiazdą Syriuszem , a zaczyna opadać , gdy słońce zbliża się do gwiazdozbioru Wagi . Spostrzeżenia te popchnęły ich do obserwacji astronomicznych i mierzenia czasu . Te olbrzymie prace wymagały , obok wiadomości z astronomii , miernictwa , mechaniki i budownictwa — jeszcze doskonałej organizacji . Czy to umocnienie grobli , czy oczyszczenie kanałów musiało być robione i zrobione w pewnym czasie , na wielkiej przestrzeni . Stąd powstała konieczność utworzenia armii robotniczej , liczącej dziesiątki tysięcy głów , działającej w oznaczonym celu i pod jednym kierunkiem . Armii , która musiała mieć mnóstwo małych i wielkich dowódców , mnóstwo oddziałów wykonywających rozmaite prace , skierowane do jednolitego rezultatu , armii , która potrzebowała wiele żywności , środków i sił pomocniczych . Każda z tych specjalności , a głównie budownictwo wymagało sił pociągowych i motorów : ktoś musiał czerpać po całych dniach wodę z kanałów lub przenosić kamienie z kopalń tam , gdzie były potrzebne . Te najcięższe mechaniczne zajęcia , a przede wszystkim — prace w kamieniołomach , wykonywali przestępcy skazani przez sądy lub schwytani na wojnie niewolnicy . Rodowici Egipcjanie mieli barwę skóry miedzianą , czym chełpili się , gardząc jednocześnie czarnymi Etiopami , żółtymi Semitami i białymi Europejczykami . Ten kolor skóry , pozwalający odróżnić swojego od obcego , przyczyniał się do utrzymania narodowej jedności silniej aniżeli religia , którą można przyjąć , albo język , którego można się wyuczyć . Z biegiem czasu jednak , kiedy państwowy gmach zaczął pękać , do kraju coraz liczniej napływały obce pierwiastki . Osłabiały one spójność , rozsadzały społeczeństwo , a nareszcie zalały i rozpuściły w sobie pierwotnych mieszkańców kraju . Faraon rządził państwem przy pomocy armii stałej i milicji czy policji tudzież mnóstwa urzędników , z których powoli utworzyła się arystokracja rodowa . Tytularnie był on prawodawcą , naczelnym wodzem , najbogatszym właścicielem , najwyższym sędzią , kapłanem , a nawet synem bożym i bogiem . Cześć boską odbierał nie tylko od ludu i urzędników , ale niekiedy sam sobie stawiał ołtarze i przed swymi własnymi wizerunkami palił kadzidła . Obok faraonów , a bardzo często ponad nimi stali kapłani : był to zakon mędrców kierujący losami kraju . W historii Egiptu pierwszorzędne znaczenie mają stosunki , jakie istniały między stanem kapłańskim a faraonami . Najczęściej faraon ulegał kapłanom , składał bogom hojne ofiary i wznosił świątynie . Wówczas żył długo , a jego imię i wizerunki , ryte na pomnikach , przechodziły od pokolenia do pokolenia , pełne chwały . Wielu jednak faraonów panowało krótko , a niektórych znikały nie tylko czyny , ale nawet nazwiska . Parę razy zaś trafiło się , że upadała dynastia , a klaff , czapkę faraonów otoczoną wężem , przywdziewał kapłan . W trzydziestym trzecim roku szczęśliwego panowania Ramzesa XII Egipt święcił dwie uroczystości , które prawowiernych jego mieszkańców napełniły dumą i słodyczą . W miesiącu Mechir , w grudniu , wrócił do Teb , obsypany kosztownymi darami , bożek Chonsu , który przez trzy lata i dziewięć miesięcy podróżował w kraju Buchten , uzdrowił tam córkę królewską imieniem Bent-res i wypędził złego ducha nie tylko z rodziny króla , ale nawet z fortecy Buchtenu . Zaś w miesiącu Farmuti , w lutym , pan Górnego i Dolnego Egiptu , władca Fenicji i dziewięciu narodów , Mer-amen - Ramzes XII , po naradzeniu się z bogami , którym jest równy , mianował swoim erpatrem , czyli następcą tronu , dwudziestodwuletniego syna Chamsem - merer- amen - Ramzesa . Wybór ten wielce uradował pobożnych kapłanów , dostojnych nomarchów , waleczną armię , wierny lud i wszelkie żyjące na ziemi egipskiej stworzenie . Starsi bowiem synowie faraona , urodzeni z królewny chetyjskiej , za sprawą czarów , których zbadać nie można , byli nawiedzeni przez złego ducha . Jeden syn , dwudziestosiedmioletni , od czasu pełnoletności nie mógł chodzić , drugi przeciął sobie żyły i umarł , a trzeci przez zatrute wino , którego nie chciał się wyrzec , wpadł w szaleństwo i mniemając , że jest małpą , całe dnie przepędzał na drzewach . Dopiero czwarty syn , Ramzes , urodzony z królowej Nikotris , córki arcykapłana Amenhotepa , był silny jak wół Apis , odważny jak lew i mądry jak kapłani . Od dzieciństwa otaczał się wojskowymi i jeszcze będąc zwyczajnym księciem , mawiał : — Gdyby bogowie , zamiast młodszym synem królewskim , uczynili mnie faraonem , podbił by m , jak Ramzes Wielki , dziewięć narodów , o których nigdy w Egipcie nie słyszano , zbudował by m świątynię większą aniżeli całe Teby , a dla siebie wzniósł by m piramidę , przy której grób Cheopsa wyglądał by jak krzak róży obok dojrzałej palmy . Otrzymawszy tak pożądany tytuł erpatra , młody książę poprosił ojca o łaskawe mianowanie go dowódcą korpusu Menfi . Na co jego świątobliwość Ramzes XII , po naradzie z bogami , którym jest równy , odpowiedział , iż uczyni to , jeżeli następca tronu złoży dowód , że potrafi kierować masą wojsk na stopie bojowej . W tym celu zwołaną została rada pod prezydencją ministra wojny San- amen - Herhora , który był arcykapłanem największej świątyni — Amona w Tebach . Rada postanowiła : Z dziesięciotysięcznym korpusem , przygotowanym do boju , zaopatrzonym w obóz i machiny wojenne następca uda się na wschód , ku gościńcowi , który biegnie od Memfis do Chetem , na granicy ziemi Gosen i pustyni egipskiej . W tym czasie jenerał Nitager , naczelny wódz armii , która strzeże bram Egiptu od najazdu azjatyckich ludów , ma wyruszyć od Gorzkich Jezior przeciw następcy tronu . Obie armie : azjatycka i zachodnia , zetkną się w okolicach miasta Pi-Bailos , ale — na pustyni , ażeby pracowity rolnik ziemi Gosen nie doznał przeszkód w swoich zajęciach . Następca tronu zwycięży , jeżeli nie da się zaskoczyć Nitagerowi , a więc — jeżeli zgromadzi wszystkie pułki i zdąży ustawić je w szyku bojowym na spotkanie nieprzyjaciela . W obozie księcia Ramzesa znajdować się będzie sam jego dostojność Herhor , minister wojny , i o biegu wypadków złoży raport faraonowi . Granicę ziemi Gosen i pustyni stanowiły dwie drogi komunikacyjne . Jedną był kanał transportowy od Memfis do jeziora Timsah , drugą — szosa . Kanał znajdował się jeszcze w ziemi Gosen , szosa już w pustyni , którą obie drogi otaczały półkolem . Z szosy prawie na całej przestrzeni widać było kanał . W pustyni , spoza pierwszego szeregu trochę zielonych pagórków , wyzierały nagie wzgórza , zasłane stertami głazów . Zdawało się , że przesycony nadmiarem życia kraj zachodni z królewską hojnością rzuca na drugą stronę kanału zieleń i kwiaty ; lecz wiecznie głodna pustynia pożera je w następnym roku i przerabia na popiół . Odrobina roślinności , wygnanej na skały i piaski , trzymała się miejsc niższych , dokąd za pomocą rowów , przebitych w nasypie szosy , można było doprowadzać wodę z kanału . Jakoż między łysymi wzgórzami , w pobliżu szosy , piły rosę niebieską ukryte oazy , gdzie rósł jęczmień i pszenica , winny krzew , palmy i tamaryndusy . W takich miejscach żyli i ludzie — pojedynczymi rodzinami , którzy , spotkawszy się na targu w Pi-Bailos , mogli nawet nie wiedzieć , że sąsiadują ze sobą na pustyni . Szesnastego Misori koncentracja wojsk była prawie skończona . Dziesięć pułków następcy tronu , które miały zluzować azjatyckie wojska Nitagera , już zebrały się na gościńcu , powyżej miasta Pi-Bailos , z obozem i częścią wojennych machin . Dzięki temu koncentracja właściwego korpusu poszła bardzo szybko i wojska w oznaczonym czasie stanęły pod Pi-Bailos . Na szyi miał potrójny łańcuch złoty , a pod lewym ramieniem , na piersiach , krótki miecz w kosztownej pochwie . — Bądź pozdrowiony , synu faraona , który oby żył wiecznie — odezwał się minister . — Ciągniecie tak wolno , jakby wam nogi upiłowano , a Nitager najpóźniej za dwie godziny stanie przed naszym korpusem . — Powiedział eś prawdę . Twój sztab maszeruje bardzo powoli . — Nie jestem dowódcą , tylko sędzią — spokojnie odpowiedział minister . — A cóż robił Patrokles ? — Patrokles z greckim pułkiem eskortuje machiny wojenne . — A mój krewny i adiutant , Tutmozis ? — Podobno jeszcze śpi . Obwieszony amuletami oficer schylił się do ziemi . — Niech mi przyniosą lektykę . Jestem zmęczony jak kamieniarz . — Idź na swoje miejsce — rzekł Ramzes . — Ojcze święty — zwrócił się Eunana do ministra — polecam waszej dostojności moje najpokorniejsze służby . — Rozgniewał eś mnie — odparł książę . — Śpisz zamiast pilnować wojska . Zdumiony elegant zatrzymał się . — A tymczasem oddział posuwa się bez komendy . — Jestem tylko zmęczony . Ramzes jakby ocknął się . — Co to za bitwa ! … — A przynajmniej rozstrzygnięcie losów mego dowództwa . — Właśnie dlatego nie spojrzę — odparł Ramzes stanowczo . — Więc cóż ? — przerwał następca . — Ogromna strata czasu — wtrącił gniewnie następca . Świta książęca z niepokojem oczekiwała decyzji , więc Ramzes odezwał się do Herhora : — Cóż o tym myślisz , ojcze święty ? Zmieszany Grek usunął się do świty . — Chyba już nigdy nie będzie można jeździć tą szosą … — Chyba Ramzesem Wielkim ? … — wtrącił adiutant . — Rozmyślasz o niebezpiecznych sprawach — szepnął adiutant . — Co wy dokazujecie , poganie , przecież to kanał ? … — A ty jak śmiesz złorzeczyć wojownikom jego świątobliwości ? — zapytał go , już obecny w tym miejscu , Eunana . Oszołomiony ciosem chłop stracił odwagę i zaczął błagać : Wzniósł ręce i znowu zwrócił się do Eunany : — Czego chcesz , człowieku ? — zapytał dostojnik . — Pytam , czego chcesz ? — powtórzył minister . Następca wyciągnął rękę . — Wielki to wojownik ! … — szepnął coraz bardziej wylękniony Tutmozis . Książę słuchał i zamyślił się . Wreszcie odparł : — Wojsko … — Znaczna część jego pójdzie za kapłanami . — Korpus grecki … — Beczka wody w Nilu . — Urzędnicy … — W połowie należą do nich . Ramzes smutnie potrząsnął głową i umilkł . — Spojrzyj no , Ramzesie , ależ to prześliczna dziewczyna ! … — Dlaczego nie wolno ? — Bo to jest ziemia wielkiego pana , Sezofrisa … — Ho ! ho ! … — uśmiechnął się Ramzes . — Ho ! ho ! ho ! … — powtarzał , wciąż śmiejąc się , Ramzes . Obaj młodzi ludzie wpadli w doskonały humor . Chciała odejść , lecz Ramzes ją zatrzymał . — Stój … Podobała ś mi się i nie możesz tak nas opuszczać . — Zły duch cię opętał . Nikt w tej dolinie nie śmiał by przemawiać w taki sposób do mnie … — oburzyła się Sara . — Pewnie , że musi być oficerem — odparła Sara , w zamyśleniu patrząc na Ramzesa . — Może nawet sam jest wielkim panem ? … — dodała , kładąc palec na ustach . Sara spojrzała na niego obrażona , a Tutmozis wtrącił : — Nawet kochanką pisarza u takiego pana , który nosi wachlarz nad nomarchą memfijskim ? … — zapytał drwiącym tonem Tutmozis . — Nawet … — Nawet kochanką tego pana , który nosi wachlarz ? … Sara zawahała się , lecz odparła : — Nawet . — Więc może nie została by kochanką nomarchy ? … Wtem , spoza gór , odezwał się dźwięk trąbki . — Wzywają cię — zawołał Tutmozis . — Ty możesz być … — szepnęła Sara . — A gdyby m ja nosił wachlarz nad nomarchą Memfisu ? … — Ty możesz być nawet i tak wielkim … Gdzieś na wzgórzu odezwała się druga trąbka . — Idźmy , Ramzesie ! … — nalegał zatrwożony Tutmozis . — O Jehowo ! … — krzyknęła Sara , upadając na kolana . „ I ten człowiek — myślał Tutmozis — chce walczyć z kapłanami ! … ” — Jesteśmy odcięci — rzekł Herhor . — Kto ? … przez kogo ? … — Więc tam , blisko szosy , stoi nieprzyjaciel ? … — Stoi sam niezwyciężony Nitager … Zdawało się , że w tej chwili następca tronu oszalał . Skrzywiły mu się usta , oczy wyszły z orbit . Wydobył miecz i pobiegłszy do Greków krzyknął chrapliwym głosem : — Za mną na tych , którzy nam zastąpili drogę ! … — Następca tronu ! … — odpowiedział Patrokles . Chwila ciszy . — Rozstąpić się ! … — powtórzył ten sam wielki głos co pierwej . Wówczas do następcy zbliżył się siwy wojownik w złocistym hełmie i zbroi i nisko skłoniwszy się rzekł : Herhor słuchał w milczeniu . — Pójdziesz tam , do Sary … — Rozumiem . — I powiesz jej ojcu , że oddaję mu folwark pod Memfisem . — Rozumiem . Pojutrze będziesz ją miał . Po tej wymianie zdań Tutmozis cofnął się ku maszerującym za świtą wojskom i zniknął . — Czy znowu spotykamy się ze skarabeuszami ? … — zapytał ze śmiechem następca tronu ministra . — Zobaczymy — odparł Herhor . Jakoż zobaczyli : na wątłym drzewie wisiał nagi człowiek . — Cóż to znaczy ? — zawołał wzruszony następca . — Nieszczęśliwy — westchnął ze współczuciem książę . — A teraz — rzekł minister — zawołajcie Eunanę . Herhor , ujrzawszy przed sobą Eunanę , zaczął : Obecni pochylili głowy . — Władzy tej wypada mi użyć przede wszystkim na wymiar sprawiedliwości … Oficerowie zaczęli spoglądać po sobie . Okryci bliznami oficerowie Nitagera z podziwem przysłuchiwali się wartkiej wymowie Eunany i myśleli w sobie : „ Ten będzie wywyższony nad innych ! ” Tu minister zdjął z palca złoty pierścień . Herhor potrząsnął głową . Nieszczęsny oficer pobladł . — Wasza dostojność … — Co myślisz o przygodzie Eunany ? — spytał adiutant . — Nie znasz chłopów , więc tak mówisz … Adiutant wzruszył ramionami . — Któż ci każe ? Tak leżąc na workach i pakach , na skrzypiącym wozie , twarzą zwrócony do ziemi , biedny Eunana jękliwym głosem zaczął opiewać ciężką dolę niższego oficera : Dlatego , o pisarzu ! zmień swoje zdanie o szczęściu oficera . ” Tak śpiewał mężny Eunana , a jego pieśń , pełna łez , przetrwała państwo egipskie . Podniósł rękę , wszystko umilkło , a on zaczął mówić : W wojsku zawrzało . Książę mówił dalej : — Ja zrzekam się mojej części na rzecz wojska — odpowiedział Herhor . — Bądź pozdrowiony , następco ! … bądź pozdrowiony , ministrze ! … — wołali oficerowie i żołnierze . Kiedy odsunęli się tak , że pojedyncze głosy zlały się w jeden wielki szmer , niby szum wodospadu , minister wychyliwszy się do pisarza Pentuera rzekł : — Pamiętasz ty wszystko ? — Tak , dostojny panie . — Twoja pamięć jest jak granit , na którym piszemy historię , a twoja mądrość jak Nil , który wszystko zalewa i użyźnia — mówił minister . — Przy tym bogowie obdarzyli cię największą ze wszystkich cnót — roztropną pokorą … Pisarz milczał . — Ty więc dokładniej niż inni możesz ocenić postępki i rozum następcy tronu , który oby żył wiecznie . — Czy prędko będzie zwołane ? — spytał Pentuer . W tym czasie Ramzes dojeżdżał do pałacu faraona . — Pałac już zamknięty ? — spytał książę . — A potem co będzie robił ? — Raczy przyjąć ministra wojny , Herhora . — No ? … — Mnie nie kazano przyjąć ? — pytał następca . — Jutro po radzie wojennej . — A królowe co robią ? — Są i dziewczęta ? — I nie chce zejść ? — A o manewrach dzisiejszych już słyszeli ście co ? — Mówili w ministerium , że sztab został odcięty od korpusu . — I jeszcze co ? Urzędnik wahał się . — Mów , co słyszał eś . — Żołnierze też mówią między sobą , że to musi być kłamstwo — odparł śmielej urzędnik . — Jesteś ? … I cóż ? … — zawołał Ramzes . — Cóż Sara ? … — Dopiero pojutrze ! … — Cóż jej ojciec ? … — Cóż na to Sara ? — spytał książę . — O ! … to gorsze od skarabeuszów — syknął Tutmozis . — Powiesił się sam z rozpaczy , że wojsko zasypało mu kanał , który przez dziesięć lat kopał w pustyni . — Nie żartuj . Gdyby ś widział oblicze tego chłopa , nie zasnął by ś jak i ja … Obaj młodzi ludzie , zdumieni , wychylili się . — Kto jesteś ? … — zawołał książę . Na rozkaz księcia wybiegła służba z pochodniami , spuszczono psy i przeszukano wszystkie zarośla otaczające dom następcy . Ale nie było nikogo . — Kto to mógł być ? … — pytał Tutmozisa wzruszony książę . — Może duch tego chłopa ? … — Dlaczegóż by się ukrywał ? — Nie zasnę dziś … — szepnął wzburzony książę . — Nasz władca , pan dziewięciu narodów , zapytuje cię , Nitagerze … — zaczął pisarz . Wtem , ku największemu zgorszeniu dworaków , wódz przerwał szorstko : Pisarz z przerażeniem spojrzał na śmiałka , ale faraon rzekł : — Mówi prawdę mój wiemy sługa Nitager . Minister wojny ukłonił się . — Mówisz prawdę — rzekł faraon . — Do mego dworu zakradły się różne nieporządki . Gdy trzej dostojnicy usiedli , faraon zapytał : — Cóż ty na to , Herhorze ? — zapytał faraon . — Może Ramzes liczył na waszą dostojność ? — spytał Nitager . — W rządzie i wojnie na nikogo nie liczy się : o jeden niedopatrzony kamyk można się przewrócić — rzekł minister . — A od czego topory ? — przerwał Nitager . — Kto chce zachować głowę na plecach , niech słucha najwyższego wodza . Faraon oparł głowę na ręku , pomyślał i rzekł : — Odejdźcie w spokoju i łasce mojej . Uczynię , jak nakazuje mądrość i sprawiedliwość . Kiedy dwaj wodzowie znaleźli się sami w przysionku , Nitager odezwał się do Patroklesa : — Oby ś wasza świątobliwość żył wiecznie i dziełami swoimi napełnił oba światy — odparł książę . — Dopiero co — mówił faraon — moi radcy wojenni opowiadali mi o twojej pracy i roztropności . Książę osłupiał , lecz po chwili zapytał stłumionym głosem : — A korpus Menfi ? … Obejrzał się wkoło i dodał : — Nigdy nie mogę być sam z tobą , mój ojcze … Zawsze między nami znajdują się obcy ludzie … — Co masz mi do powiedzenia ? Mimo pokornej postawy książę gryzł wargi i zaciskał pięści . — Chcesz więc , ażeby kapłan wobec wojska lekceważył religię ? — Ten człowiek sam podniósł rękę na siebie . — Ale z winy Herhora . Książę spuścił głowę . — Jednak gdyby ś , ojcze , patrzył na bieg manewrów własnymi oczami … Książę upadł do nóg ojcu , szepcąc : — Tutmozis powiedział ci o tym , panie ? … — Z jakiegoż to powodu , Ramzesie , żądał eś ode mnie posłuchania ? — Jeszcze przed dwoma dniami , matko . — Więc zapewne chodzi o pieniądze ? Ramzes zmieszany spuścił głowę . — Dużo ci też potrzeba ? — Piętnaście talentów … — Więc twoja Żydówka jest aż tak wymagająca ? Ramzes zarumienił się , ale podniósł głowę . Królowa przypatrywała mu się ze spokojną dumą . — Podobała mi się . Tak pięknej nie ma między twymi służebnicami , matko , ani nawet między kobietami jego świątobliwości … — Ależ to Żydówka ! … Dostojna pani uśmiechnęła się . — Więc to prawda , co mi mówiono , że jesteś wrogiem kapłanów — rzekła . — Ty , ich ukochany uczeń ? … — A ja go strącę . Matka wzruszyła ramionami . — Jak to ? … — przerwał książę , z trudnością powstrzymując się od wybuchu . — Kapłani będą moimi sługami , nie ministrami … — Dla kapłanów . Wielka pani roześmiała się . — Dlaczego mam pozbyć się Sary ? Książę rozmyślał . Nagle odezwał się . — Więc nie mogę rachować na pieniądze ze skarbu ? — W żadnym razie . Wielki pisarz już dziś musiał by wstrzymać wypłaty , gdyby m mu nie dała czterdziestu talentów , które mi Tyr przysłał . — I co ja zrobię z wojskiem ! … — mówił książę , niecierpliwie trąc czoło . — Oddal Żydówkę i poproś kapłanów … Może ci pożyczą . — Nigdy ! … Wolę wziąć od Fenicjan . Pani wstrząsnęła głową . — Na pokrycie takich długów wystarczy cząstka mego dochodu . Ramzes ociągał się z wyjściem . — Czy jeszcze powiesz mi co ? — zapytała . Monarchini pogłaskała go po twarzy . — Jeszcze nie teraz , jeszcze nie teraz ! … Dziś jesteś swobodnym jak każdy młody szlachcic w tym kraju , więc korzystaj … Ale , Ramzesie , przyjdzie czas , że będziesz musiał pojąć małżonkę , której dzieci będą książętami krwi królewskiej , a syn twoim następcą . O tych czasach ja myślę … — I co ? … — Jeszcze nic określonego . W każdym razie mądrość polityczna mówi mi , że twoją małżonką powinna być córka kapłana … — Może Herhora ? … — zawołał książę ze śmiechem . — I zgodziła by się zająć przy mnie miejsce Żydówki ? … — z ironią zapytał Ramzes . — Nie bluźnij , dziecko moje — szepnęła pani , z trwogą patrząc na syna . — W tym kraju widywano dziwniejsze cuda … — Czy nie te — spytał z gorzkim uśmiechem syn — że ściany królewskiego pałacu podsłuchiwały swoich panów ? — Widywano śmierć faraonów po kilkumiesięcznym panowaniu i upadki dynastii , które rządziły dziewięcioma narodami . Ukłonił się i wyszedł . W miarę jak kroki następcy cichły w ogromnym przysionku , twarz dostojnej pani mieniła się : miejsce majestatu zająła boleść i trwoga , a w wielkich oczach błysnęły łzy . Pobiegła przed posąg bogini , uklękła i nasypawszy indyjskiego kadzidła na węgle zaczęła mówić : Książę wrócił do swojej willi stroskany i wezwał Tutmozisa . — Tam wykładają , ażeby nie pożyczać pieniędzy — wtrącił książę . Na rozkaz księcia podniósł się i mówił z gwałtowną gestykulacją . — Sprzedał mi go Azariasz , syn Gabera , za dwa talenty . — Azariasz jest kupcem jak wy — odparł następca . — O Astoreth ! … piętnaście talentów ? … To jest tak wielki ciężar , że ja musiał by m usiąść , ażeby o nim dobrze pomyśleć . — Więc siadaj . Księciu błysnęły oczy . Przestraszony Fenicjanin nagle zsunął się z krzesła na podłogę . — No , usiądź , usiądź … — rzekł książę z uśmiechem . — Na jak długo książę chce piętnastu talentów ? — zapytał . — Zapewne na rok . — A ile chcesz procentu ? — przerwał książę . — Dasz mi dzisiaj piętnaście talentów , a za trzy lata odbierzesz trzydzieści ? … — Prawo egipskie dozwala , ażeby suma procentów wyrównała pożyczce — odparł zmieszany Fenicjanin . — Ale czy to nie za dużo ? — Kiedyż przyniesiesz pieniądze ? — Alboż ty znasz moje wypłaty ? Ramzes niecierpliwie zaczął chodzić po pokoju . — Dzierżawa ? … — rzekł książę . — Nie podoba mi się to … — Więc z czego ja odbiorę moje pieniądze … moje trzydzieści talentów ? … — Ale widzisz , Dagonie , mnie się zdaje , że te majątki przynoszą daleko więcej aniżeli dziesięć talentów rocznie … Znudzony następca wzruszył ramionami . — Jutro — rzekł — przynieś pieniądze i sprowadź sobie pisarza i świadków . Ja o tym myśleć nie chcę . — Siedź tu , matko — mówiła — co ty tam robisz na dole ? … — Siedź tu i rozmawiaj , bo mnie strach ogarnia … — Boję się … — Czego ? … — A Żydzi ? … — spytała Sara . — Trzy dni temu — przerwała Sara — był u mnie Fenicjanin Dagon . Nie chciała m go widzieć , ale tak się napierał … — Dał mi złoty pierścionek — wtrąciła Tafet . — Za co on ci to darował ? — zapytał ojciec . — Za nic . Tylko prosił , ażeby m o nim dobrze myślała i niekiedy powiedziała mojemu panu , że Dagon jest najwierniejszym jego sługą . — A co by powiedział pan mój ? — zapytała Sara ze smutkiem . Ojciec potrząsnął głową . — Porzuci ? … — powtórzyła Sara z westchnieniem . Sara wstrząsnęła się . — Boję się — szepnęła . Sara otrząsnęła się jeszcze gwałtowniej . — Kto to mógł być ? — spytał Gedeon . — Ta starsza wyglądała na kapłankę . — I nic do ciebie nie mówiła ? — Nic . Tylko kiedy , odchodząc , skryły się za drzewami , słyszała m , zapewne głos starszej , która powiedziała tylko te wyrazy : „ Zaprawdę , jest ładna … ” Gedeon zamyślił się . — Może to były — rzekł — jakieś wielkie panie ze dworu ? … — Cóż więc zatrzymuje go pod Memfisem ? — pytali stroskani rolnicy , z utęsknieniem czekając na sygnał . Gdy na niebie ukazały się gwiazdy , Tafet w jadalnym pokoju nakryła stół białym obrusem , postawiła świecznik z siedmioma zapalonymi świecami , przysunęła trzy krzesła i oświadczyła , że zaraz poda szabasową kolację . W tej chwili zza muru odezwał się głos : — Jego dostojność — mówił znowu głos pojedynczy — zasyła pozdrowienia najpiękniejszej róży spod Libanu ! Gdy umilkł , rozległ się dźwięk arfy i fletu . — To muzyka ! … — zawołała Tafet , klaszcząc w ręce . — Będziemy obchodzili szabas przy muzyce … Flet i arfa odegrały zwrotkę , po której odezwał się głos tenorowy śpiewając : Znowu odezwał się flet i arfa , a po nich pieśń : …Flet i arfa — po nich znowu śpiew : — Uciekajmy ! … — krzyknęła Tafet . — Gdzie ? — spytał Gedeon . — Oto jestem ! … Czego chcecie ode mnie ? … — Ojcze ! … — zawołała , chwytając się za głowę . — Prorok ! … ojciec święty ! … — zaszemrano w tłumie . Siedzący na murze poczęli zeskakiwać . — Ludu egipski — rzekł kapłan spokojnym głosem — jakim prawem podnosisz rękę na własność następcy tronu ? — A jednak Messu , wódz żydowski , zrobił ciemność i pomór w Egipcie ! … — zaoponował jeden głos . Tłum zaszemrał jak wicher z daleka płynący między drzewami ; ale naprzód nie wystąpił nikt . — Oby się tak stało ! … — Cud ! … spełnia się cud ! … Zwrócono się do kapłana , ale ten zniknął wśród cieniów . Przeskoczył mur i wśród ciemności , przez ogród i pola , poszedł w stronę Memfisu . Na dziedzińcu wołał Tutmozis : — Co to znaczy ? — zapytał zdumiony książę . — Jacy poganie ? … — A ci … Egipcjanie ! — objaśniła Tafet . Książę rzucił jej spojrzenie pełne wzgardy . Lecz wnet opanowała go wściekłość . — Tamci znad rzeki … — odparł niewolnik . — Chcę pomścić cię … — odparł . — Kto uderza w moją własność , we mnie uderza … Tutmozis pobladł i kręcił głową . — Słuchaj , panie — odezwał się — a jakże po nocy i w tłumie poznasz ludzi , którzy dopuścili się zbrodni ? Książę zamyślił się ; jego towarzysz mówił dalej : — Wreszcie … przypomnij sobie tego chłopa , który się powiesił … Żałował eś go , gdyż umarł człowiek niewinny , a dzisiaj … Czy podobna , ażeby ś sam chciał zabijać niewinnych ? … — Ach — zawołał — to nawet nie jest rana , tylko siniak ? … — Och , nie ! … wreszcie to przejdzie … — Zrobił eś tak ? … — spytał książę niewolnika , bystro patrząc mu w oczy . Książę poklepał go po kędzierzawej głowie . — Nie odpędzaj mnie od siebie , panie ! … Widząc , że śledztwo prowadzone przez urzędników nie wydaje rezultatu , książę pewnego dnia sam popłynął do Memfisu i kazał sobie otworzyć więzienie . — Dawno ten człowiek tak cierpi ? — zapytał książę . — Dwa miesiące — odparł nadzorca . — A długo jeszcze ma siedzieć ? — Miesiąc . — Cóż on zrobił ? — Zelżył urzędnika zbierającego podatki . — Czy to są więźniowie ? Po czym zwróciwszy się do gromadki rzekł : — Bądźcie jeszcze chwilkę cierpliwi , kochani ludzie , zaraz dostaniecie ciało . — Bardzo dziękujemy ci , zacny panie — odparł stary człowiek , zapewne ojciec delikwenta . — Wyszli śmy z domu wczoraj wieczór , len został nam w polu , a tu rzeka przybiera ! … Książę pobladł i zatrzymał się . — Wiesz — zwrócił się do nadzorcy — że mam prawo łaski ? — A ten , którego mają w tej chwili dusić , czy nie ma prawa korzystać z mojej łaski ? Nadzorca rozłożył ręce i pochylił się w milczeniu . — Jest ich z górą trzystu — odparł nadzorca . — Dutmoze — rzekł urzędnik — opowiedz , jak to napadli ście na dom najdostojniejszego erpatre . — A kapłana widział eś , który do was przemawiał ? — A widział eś , że miał baranią głowę ? — Kamienie rzucał eś do ogrodu ? — Kto ciskał ? — A kapłana widział eś ? — Dlaczego duch ? — Bo czasami tom go widział , a czasem gdzieś mi się podziewał . — Może go ludzie zasłaniali ? — Może właził na pagórek i złaził z niego ? — A kamienie rzucał eś , Anupa ? — Więc ci ludzie należą do najwinniejszych ? — Rzekł eś , panie — odparł urzędnik . — Dlaczego ? — Ależ oni są niewinni ! — zawołał książę . Urzędnik złożył ręce na krzyż i schylił głowę . — Ależ to są ludzie niewinni ! … Krzaki zaszeleściły . — Stójże ! — zawołał Ramzes . — Kto jesteś ? … Nikt nie odpowiedział . Tylko zdawało się księciu , że w smudze światła pochodni , palącej się na pierwszym piętrze , mignęła naga głowa i skóra pantery . — Kapłan ? … — szepnął następca . — Dlaczego on kryje się ? … Lecz w tej chwili przyszło mu na myśl , że ów kapłan mógł by ciężko odpowiadać za udzielanie rad tamujących wymiar sprawiedliwości . Ale jasność dzienna rozproszyła mary krążące nad rozpaloną głową księcia , a dni następne bardzo zmieniły jego pojęcia o nieugiętości państwowych interesów . Dowiedziawszy się o tym , książę Ramzes poszedł do wielkiego pisarza i z uśmiechem zapytał : „ Gdyby m miał więcej podobnych im , wola moja znaczyła by w Egipcie i za Egiptem ! … ” — rzekł do siebie i poczuł niepokonaną chęć odnalezienia owego kapłana . — Nieoceniony człowiek ! … Muszę go mieć … „ Zapewne ktoś umarł … ” — pomyślał książę . „ Jakiś spór sąsiedzki … ” — rzekł do siebie następca . „ Musieli skończyć robotę i odpoczywają . ” Za to od innej wysepki odbiło czółno z kilkorgiem płaczących dzieci , a jakaś kobieta wszedłszy po pas w wodę wygrażała pięściami . Na sąsiedniej wyspie znowu rozlegał się krzyk . Książę przysłonił ręką oczy i zobaczył leżącego na ziemi człowieka , którego bił kijem Murzyn . — Cóż się tu dzieje ? … — zapytał Ramzes wioślarza . — A cóż ty jesteś ? — Co wy robicie z tym człowiekiem ? … — przerwał książę . — Kto jest ten chłystek ? … Kobieta , wypłakawszy się , prawiła dalej : Urzędnik widząc , że ma poparcie strony głównie zainteresowanej , wystąpił naprzód i zaczął znowu przez nos : — Tak będzie z tobą ! … — wołał , grożąc Ramzesowi . — Jesteś żonaty ? — spytał książę . W tej chwili błysnęło w duszy Ramzesa dosyć dziwne pojęcie , że — między chłopstwem i kapłanami istnieje jakiś głęboki antagonizm . Kapłan nie znalazł się , natomiast między egipskim chłopstwem zaczęły o Ramzesie krążyć legendy . Kielich był wysadzany różnokolorowymi kamieniami i pokryty płaskorzeźbą , która na podstawie przedstawiała zbieranie i tłoczenie winogron , a na czaszy — ucztę . Ale książę zrozumiał , o co chodzi Fenicjaninowi . Nie dotykając przeto złotego daru , rzekł z twarzą surową : — A ja ci mówię , że to jest krew dzieci zabieranych rodzicom — odpowiedział gniewnie następca tronu . Odwrócił się i wyszedł do dalszych pokojów . — W miodzie , płynącym z ust waszych , jest dużo piołunu — wtrąciła Sara . — Nie to chcieli ście mówić — przerwała zarumieniona Sara . To mówiąc , Dagon wydobył z białej chusty kielich nie przyjęty przez księcia . Sara usunęła się ze spuszczonymi oczyma . Dagon osłupiał i patrzył na nią zdziwionymi oczyma . — Nie mogę przyjąć … — szepnęła Sara . Fenicjanin w okamgnieniu zmienił ton i rzekł , śmiejąc się : — Któż ty jesteś ? — zapytał książę . — Jakże potrafisz to zrobić ? — Już nie gniewasz się na twego sługę Dagona ? … — szeptała , głaszcząc twarz księcia . — O , nie , nie można ! … — Dlaczego ? — A tobie wolno ? … — Mnie wszystko wolno , bo ja jestem kapłanka i przysięgła m zachować czystość . — Więc po cóżeś tu przyszła ? — Gdzie mieszkasz ? … jak się nazywasz ? … — pytał książę . Ramzes nie żałował odchodzącej : zdziwiła go , ale nie porwała . — A moja matka ? … — wtrącił następca . Tutmozis roześmiał się . Tutmozis kręcił głową . — Nic nie wiem … — Na to przecież dostali pieniądze . Teraz książę sposępniał . — Ależ , rozumie się , mów … Tutmozis zasłonił uszy i tupiąc nogami zawołał : Po odejściu Tutmozisa , które wyglądało na ucieczkę , następca tronu głęboko zamyślił się , nawet poczuł trwogę . — Cóż , Saro ? — spytał książę , nie odwracając głowy . — Mam zmartwienie . Ramzes objął ją i posadził przy sobie na ławce . — Ty w to nie wierzysz , panie ? … — Książęcym troskom — odparł Ramzes — nie poradzi kobieta , nawet tak mądra i władna jak moja matka … Książę zamyślił się , po chwili zaczął : Sara spuściła ręce na kolana i smutnie szeptała : — To prawda , że nie mogę … Nic nie mogę ! … Sara schwyciła go za ręce i z płomieniami w oczach krzyknęła : — Nam , córkom Judy , nie wolno nosić nieskromnych sukien … — Ani tańczyć , ani śpiewać ? … Po cóżeś się tego uczyła ? Lecz jakże wielu takich , którzy co dzień chleb swój oblewają łzami , a ich dom pełen westchnień . Sara umilkła , książę zamyślił się i rzekł po chwili : — Niech żyją wiecznie ! … — powtórzyli żołnierze . — Owszem , niech płaci karę … — odparł książę po chwilowym zawahaniu się . — A teraz może by dać kije pewnej liczbie niesforniejszych , ażeby lepiej pamiętali miłościwy rozkaz ? … — szepnął rządca . — Owszem , można dać niesforniejszym kije . — Chyba w formie zapobiegawczej ? … — wtrącił rządca . — Czy nie szkoda kijów ? — Tego towaru nigdy nam nie zabraknie . „ Zrobił em , com mógł … A teraz nic nie będę robił , o ile potrafię … ” — A cicho ! a milcz , ty podłe bydlę ! … W Sarze istotnie zachodziły pewne zmiany , przede wszystkim moralne . „ To tylko siniak ? … Jak ten siniak zmienia twarz ! … ” — Jeżeli trafię , będę kiedyś jako Ramzes Wielki … — Jeżeli trafię , będę faraonem . — Jeżeli nie trafię … — To dzieci twoich sług — odparła . — Żydów ? — Moich braci … Książę wzruszył ramionami . Książę zdziwiony spojrzał na nią . — Ja o nich nawet nie myślę — odparł dumnie . — Poczekajcie ! — szepnął rozgniewany następca — przekonam was , że i ja się nie nudzę … — A tu będzie następca tronu . Weź twoją arfę , Saro . — Ale ta Żydówka ! … — szeptała pani , mnąc wachlarz z piór . — Bodajby przez twoje usta przemawiał Amon wszystkowiedzący . — Czy tak ? … — zawołała pani . — Skąd wiesz ? … — Czy już wzywali lekarza ? … — Ach , mój wnuk Żydem ! … — Zaprawdę , ona jest ładna ! … — szepnęła . — Już drugi raz mówisz to , czcigodna pani . — Więc i o tym wiesz ? … — uśmiechnęła się jej dostojność . Herhor spuścił oczy . Na czółenku odezwała się arfa i Sara drżącym głosem zaczęła pieśń : — Prześliczny głos ! … — szepnęła królowa . Arcykapłan słuchał z uwagą . — Skręcić do Memfis ! … Wiosła uderzyły , statek zawrócił w jednym miejscu i z szumem zaczął wdzierać się w górę wody . Za nim goniła stopniowo milknąca pieśń Sary : — Więc to jest bluźnierstwo ? … Królowa wzięła za rękę arcykapłana . Herhor zamyślił się i dodał : Co on począł by w takim razie ? Przyszły władca świata zamyślił się i rzekł w duchu : Jego świątobliwość wracał z Tebów i pragnął , ażeby następca tronu wyjechał naprzeciw powitać go . Po niejakim czasie Ramzes ochłonął i nie patrząc na Tutmozisa rzekł : — Ty odjeżdżasz , panie mój ? … Ty już nie wrócisz ! … — A to dlaczego ? — zdziwił się następca . — Czyliż raz odjeżdżał em i wracał em ? … — Ależ wrócę i przywiozę ci najznakomitszego lekarza . Książę nawet nie spojrzał na gadatliwą kobietę . Sara wstrząsnęła się . Sara wypuściła go z objęć i spojrzała tak żałośnie , że następca złagodniał i pogłaskał ją . — No , bądźże spokojna … — mówił . — Boisz się głosu naszych trąb … Alboż one wtedy złą były wróżbą ? … — Sara jest bardzo dobra dziewczyna — wtrącił książę . — Otóż i jego świątobliwość ! — zawołał radośnie Tutmozis . — Żyj wiecznie , władco nasz ! … Świeć , słońce Egiptu ! … Wtem z królewskiej łodzi zatrąbiono i po chwili odpowiedziała trąbka ze statku Ramzesa . Drugi sygnał i — czółno następcy przybiło do wielkiej łodzi faraona . — Ojcze mój ! … — szepnął drżący następca . Ramzes mocno uścisnął mu rękę . — Tyś to zrobił , Herhorze ? — spytał . — To ci się należało — odparł minister . Książę chciał odejść , Herhor jeszcze go zatrzymał . A gdy Ramzes patrzył na niego zdziwiony , dodał : — Więc ona popełniła by bluźnierstwo ? … — spytał zmieszany książę . — Owszem , niech ofiaruje — odparł Herhor z lekkim grymasem . — Bogowie nie obrażają się za dary … — Ja ? … tarczę Amenhotepa ? … — zawołał wzruszony minister . — Czyliżem jej godzien ? … — Mądrością dorównywasz memu dziadowi , a stanowiskiem dorównasz . Herhor milcząc złożył głęboki ukłon . Owa złota tarcza wysadzona drogimi kamieniami , oprócz wielkiej wartości pieniężnej , miała jeszcze znaczenie amuletu ; była więc królewskim darem . — Ciekawym ? … — No … dwudziestu … — Więc dzisiaj my napadnijmy ich , korzystając z nieładu ! — zawołał książę . Książę zrozumiał , że wielki minister chce spokoju za wszelką cenę , pomimo że sam jest naczelnikiem armii . — Zobaczymy ! … — szepnął do siebie . Kiedy książę na rozkaz ojca usiadł , jego świątobliwość odezwał się : — Masz tu , książę , twoje dokumenta , jako wódz i namiestnik . Cóż , podobno pierwsze dni władzy zmęczyły cię ? … — W służbie waszej świątobliwości znajdę siły . — Jestem gotów . Pan zamyślił się . Pokiwał głową , odpoczął i mówił dalej : — Stanie się , jak rozkazujesz , wasza świątobliwość — wtrącił książę . — Czy potrafię ? … — cicho spytał książę . Pan pokiwał głową z dobrotliwym uśmiechem . — Mimo to , ojcze , zdajesz się nie ufać Grekom ? — A co mam sądzić o Fenicjanach ? — spytał następca . — A Żydzi ? … — szepnął książę , spuszczając oczy . Królowa powstała i objąwszy syna za szyję , mówiła ze łzami : Wezwał Murzyna . — Masz ty tą klatkę , którą dała ci Sara wówczas , kiedy śmy witali jego świątobliwość ? — Jest — odparł Murzyn . — Weźże z niej gołębia i zaraz wypuść . — Gołębie już zjedzone . — Kto je zjadł ? … W wielu zaś domach ściany frontowe były ozdobione obrazami przedstawiającymi zajęcia mieszkańców . Zawrócił się i wszedł do galerii między kupców . — Musisz zawiadomić sąd o mojej krzywdzie . Czcigodny Asarhadon zaczął drapać się między łopatki . To powiedziawszy , Fenicjanin zezem spojrzał na podróżnego , który jednak ani na chwilę nie utracił spokoju . — No … więc pozwól , aby m wypłacił złodziejom tylko piętnaście procent wartości twoich rzeczy — zawołał gospodarz . — Nie masz prawa płacić . — Daj im choć trzydzieści drachm … — Ani utena . — Daj biedakom choćby dziesięć drachm … Gospodarz zerwał się z poduszek , sapiąc z gniewu . Rzucano jej na bębenek kłębki miedzianego drutu , niekiedy ziarnko złota . Jeden kupiec zapytał : czy można ją odwiedzić ? na co z uśmiechem skinęła głową . — Istar jest bogini wielka i dobra , przyjmij to na jej świątynię . Kapłanka bystro spojrzała na niego i szepnęła : — Anael , Sachiel … — Widzę , że kochasz matkę Izydę — rzekła kapłanka głośno . — Musisz być bogaty i jesteś hojny , więc warto ci powróżyć . — Przyjeżdżasz z dalekiego kraju od Bretora i Hagita … Podróż miał eś szczęśliwą … Od kilku dni śledzą cię Fenicjanie — dodała ciszej . Żądania twoje — mówiła głośno — powinny się spełnić … — Tylko strzeż się złodziei , którzy czyhają na twój majątek — zakończyła , widząc , że zacny Asarhadon podsłuchuje . — W moim domu nie ma złodziei ! … — wybuchnął gospodarz . — Kradną chyba ci , którzy tu z ulicy przychodzą ! … Podróżny skinął na gospodarza . Asarhadon popatrzył mu w oczy , klasnął w ręce i wybuchnął śmiechem . — A ja ci mówię — przerwał gospodarz — że to jest człowiek niebezpieczny … Udaje mieszczanina , choć ma postawę kapłana . Kusz z pogardą patrzył na Asarhadona . — Więc śledź go , czuwaj nad każdym jego krokiem . A jeżeli co wykryjesz , może dostanie ci się jaka cząstka jego majątku . Harrańczyk zapukał do wrót . Po chwili ukazał się odźwierny . Uważnie obejrzał przybysza i mruknął : — Anael , Sachiel … — Amabiel , Abalidot — odpowiedział Phut . Z łazienki wszyscy trzej znowu wyszli między drzewa ; minęli kilka ogrodów , wreszcie znaleźli się na pustym placu . Otworzyły się drzwi i harrańczyk wszedł do obszernej piwnicy , którą oświetlała lampka płonąca na stoliku przed purpurową zasłoną . Na zasłonie była wyhaftowana złotem skrzydlata kula z dwoma wężami . Na boku stał kapłan egipski w białej szacie . — A węże ? … — spytał kapłan . Po chwili milczenia kapłan znowu zapytał : Wtedy mag wzniósł ręce do góry i zaczął mówić : Chaldejczyk znowu mówił : Dalekie głosy odezwały się po raz drugi . Nagle wszystko ucichło . Przed ołtarzem ukazało się ukoronowane widmo z berł em w ręku , siedzące na lwie . — Beroes ! … Beroes ! … — zawołało widmo stłumionym głosem — po co mnie wywołujesz ? — Niech się tak stanie — rzekło widmo i znikło . — Dawniej bywali u nas tacy , ale dziś nikt tego nie potrafi . — Czy umarł ? … — zapytał najmłodszy . — Przynoszę wam wielkie słowa z naszej wspólnej ojczyzny , którą jest mądrość — mówił Beroes . — Raczcie ich wysłuchać i działajcie , jak potrzeba . Na znak Herhora Pentuer cofnął się w głąb pieczary i wyniósł trzy fotele z lekkiego drzewa dla starszych , a niski taboret dla siebie . Usiadł w bliskości lampki i wydobył z zanadrza mały sztylet i tabliczkę pokrytą woskiem . Gdy wszyscy trzej zajęli fotele , Chaldejczyk zaczął : — Wszystko tak jest , jak mówisz — odparł zasmucony Mefres . — Zostań przeto między nami kilka lat , ażeby dorastająca młodzież przypomniała sobie waszą mądrość . — A teraz do ciebie , Herhorze , słowa od najwyższego kolegium … Herhor pochylił głowę . Gdy Chaldejczyk umilknął , odezwał się czcigodny Mefres : — Nie pytaj mnie o to , co wiem , a czego nie mogę powiedzieć . Najważniejszą rzeczą dla was jest utrzymać dziesięcioletni pokój z Asyrią , a to leży w granicy waszych sił . — Na jakich warunkach ? — wtrącił Herhor . — A Fenicja ? … — spytał Herhor . — To prawda ! — rzekł Mefres . — To rozumiemy — wtrącił Herhor — i dlatego nie myślimy zaczepiać Asyrii . Ale Fenicja … Herhor machnął ręką . — Pobożność upadła ! … — rzekł Mefres . — Więc zawrzecie traktat z Asyrią ? — spytał Chaldejczyk . — Prawda , że musimy ! … — dodał Mefres . Purpurowa kotara na ołtarzu zachwiała się , a jej fałdy przybrały taką formę , jak gdyby spoza niej chciał wyjść człowiek . — Bądźcie świadkami — wołał zmienionym głosem Chaldejczyk — niebieskie i piekielne moce . A kto by nie dotrzymał umowy albo zdradził jej tajemnicę , niech będzie przeklęty … — „ Przeklęty ! … ” — powtórzył jakiś głos . — I zniszczony … — „ I zniszczony … ” — Cóż ? … — Hę ? … — spytał gospodarz . — Harrańczyk był pod „ Zieloną Gwiazdą ” przez całą noc i ty go widział eś ? — I nie tylko ja , ale policjant … Phut chętnie zgodził się na propozycją i oświadczył gospodarzowi , że jeszcze dzisiejszego wieczora odpłynie do Tebów . Żywność i służba odjechały wcześniej . Zdziwiony namiestnik zwrócił się do nomarchy Memfisu . — Spojrzyj no , wasza dostojność … Tam kije są w robocie ? … Nomarcha przysłonił ręką oczy , szyja poczerwieniała mu … — Wybacz , najdostojniejszy panie , ale ja źle widzę … — Biją … z pewnością biją — powtarzał książę . Brzegi w górze Nilu były prawie puste , czółenka znikły , żurawie czerpiące wodę pracowały , jak gdyby nic nie zaszło . — Już skończyła się uroczystość ? … — zapytał książę jednego z inżynierów , wskazując w górę rzeki . — Tak … Ludzie wrócili do roboty — odparł inżynier . — Bardzo prędko ! … — Muszą odzyskać czas stracony — rzekł nieostrożnie inżynier . Gdy książę wysiadł na ląd , zbliżyli się kapłani z baldachimem , a dostojny nomarcha Otoes rzekł do niego : Ramzes przypatrzył im się z uwagą . Nomarcha zafrasował się . Otoes zmieszał się , a książę prędko dodał : — Ale masz mądrość starca ! — szepnął nomarcha . — Taki jest los mocarzy świata — odparł nomarcha . — Mówisz prawdę — wtrącił książę . — tak jest napisano . — To jest prawda — rzekł Ramzes . — Nawet niekiedy słoneczny bóg wciela się w nomarchę i daje początek nowej dynastii . Tak powstały dynastia memfiska , elefantyjska , tebeńska , ksoicka … — Rzekł eś , panie — mówił dalej Otoes . — A teraz odpowiem na to , o co mnie pytał eś . — Wszystko jest prawdą — przerwał książę — znam to i rozumiem . Lecz nie mogę dojść : dlaczego zmniejszyły się dochody jego świątobliwości , pomimo że są tak pilnowane ? Gdzie bogowie walczą , człowiek nie poradzi ; gdzie Set zwycięża Ozyrysa , któż mu zabiegnie drogę ? — Nigdy ! … — wołał książę , zaciskając pięści . Pod wpływem tych szamotań się z własnymi myślami zaczepił raz arcykapłana Mefresa . Arcykapłan wzniósł ręce do góry . Starzec był tak wzruszony , że zapłakał . Ramzes rzucił się niecierpliwie . „ Dobrze by m wyszedł — mówił do siebie Ramzes — oddawszy się w ręce kapłanów , dla asystowania ich dziecinnym obrządkom . A może Mefres kazał by i mnie całe godziny wystawać przed ołtarzem z podniesionymi rękami , jak to sam podobno robi , spodziewając się cudów ! … ” W ten sposób , przeszedłszy kilka pontonowych mostów rzuconych na odnogi Nilu i kanały , książę nad wieczorem dojechał do miasta Anu , stolicy prowincji . Po skończeniu ciekawej , lecz i nużącej wystawy jego dostojność Ranuzer spytał księcia : czy jest zadowolony ? Następca zamyślił się . I serce Ranuzera napełnił wielki niepokój . — Byli śmy tam zeszłego roku … — westchnął dworak . — Przypomniał em sobie Sarę … Książę popatrzył na niego i wzruszył ramionami . Lecz w chwili gdy nomarcha Haku był pewny , że namiestnik już znudził się kwestiami administracyjnymi i ekonomicznymi , książę wezwał go do siebie i spytał : — Co to za dokument ? — przerwał książę . — Odłóż to i czytaj o dochodach skarbowych . — A tamte sto czterdzieści ośm miar ? … — spytał następca . — Myszy zjadły — odpowiedział pisarz i czytał dalej : — Wszystko , co wasza dostojność rozkaże … I zaczął znowu od początku , ale już z pamięci : — Dość ! — zawołał rozgniewany książę i kazał im iść precz . Pisarze upadli na twarz , potem szybko zabrali zwoje papirusów , znowu upadli na twarz i pędem wynieśli się za drzwi . — Co dzień … — I ty je rozumiesz ? — Siądź — rzekł po chwili , wskazując Ranuzerowi krzesło . — Siądź i opowiedz mi : w jaki sposób rządzisz nomesem ? … Nomarcha odetchnął i zaczął : Toteż w nomesie moim panuje cisza i dobre obyczaje , a podatki wpływają co dzień … Kiedy Ranuzer wśród ukłonów opuścił towarzystwo , namiestnik odezwał się do kapłana : — Czy potrafię ? — odparł kapłan . Wiesz , po co wysłał mnie tutaj jego świątobliwość faraon … Święty prorok zamyślił się . Mentezufis potrząsnął głową . — Każdy faraon jest arcykapłanem — przerwał książę . — Nie każdy . A jeszcze i między arcykapłanami są różnice . — Więc — zawołał rozgniewany następca — wy rząd państwa ukrywacie przede mną … I ja nie będę mógł spełnić rozkazów mego ojca … — Ja uchylę ! … — Bo wy go zabijecie . — Więc cóż mam robić ? … — spytał Ramzes . Książę śmiał się z drugiej części tej przepowiedni . „ Oni jednak kochają mnie ! … ” — pomyślał książę . W sali zagotowało się . Kobiety płakały przerażone , mężczyźni wołali : — Co to jest ? … Zamach na następcę ! … Hej , warta ! … Słychać było dźwięk tłuczonych naczyń i trzask krzeseł . — Gdzie jest następca ? — ryczał obcy człowiek . — Warta ! … Brońcie następcy ! … — odpowiedziano z sali . — Zapalcie światło ! … — odezwał się młodzieńczy głos następcy . — Kto mnie szuka ? … Tu jestem . — Co to jest ? … Kto tu jest ? … — wołał przerażony nomarcha . — Oto morderca ! … — wrzasnął nomarcha . — Bierzcie go ! … Tutmozis podniósł swój dzban , ode drzwi przybiegli żołnierze . Poraniony człowiek upadł twarzą na schody wołając : — Miłosierdzia , słońce Egiptu ! … — Chcę ci opowiedzieć o naszych krzywdach , panie … W tej chwili Sofra zbliżywszy się do księcia szepnął : — Kto jesteś ? — spytał książę . — Cóż wy na to , dostojny panie ? — zapytał książę nomarchy . — Niebezpieczny pijak … brzydki kłamca … — odparł Sofra . — Jakiżeście to zgiełk robili na moją cześć ? Książę zaczął się śmiać . — Jako żywo — mówił — nie myślał em , że tak wesoło zakończymy ucztę ! … A ileż ci zapłacono za to , żeś wpadł pod wóz ? — Z czegóż żyjecie ? — Za ten zgiełk dla mnie ? — wtrącił śmiejąc się książę . Na drugi dzień książę , ubierając się przy pomocy Tutmozisa , zapytał go : — Czy robotnicy przyszli ? — Tak , panie . Od świtu czekają na twoje rozkazy . — A ten … ten Bakura jest między nimi ? Tutmozis skrzywił się i odparł : — Że co ? … — spytał książę . — Że umarł . Następca zerwał się z krzesła . — Ale ja ich poszukam ! … — wybuchnął książę . Biegał po komnacie i parskał jak rozgniewane lwiątko . Gdy nieco uspokoił się , rzekł Tutmozis : — A jeżeli ja każę ? … — spytał namiestnik . Książę stał na środku pokoju i myślał . — Jesteście kopaczami z Sochem ? — zapytał . Majster jak długi upadł twarzą na ziemię i milczał . Książę wzruszył ramionami i zawołał do robotników : — Jesteście z Sochem ? — Jesteśmy kopacze z Sochem ! … — odpowiedzieli chórem . — Dostali ście żołd ? — W tył zwrot ! … — zakomenderował książę . Nomarcha i urzędnicy prowincji , widząc zapał barbarzyńskich Libijczyków i łaskę dla nich następcy , zatrwożyli się . Późno w nocy Ramzes znalazł się w swym pałacu i tu powiedziała mu służba , że zmieniono mu pokój sypialny . — Dlaczegóż to ? — Jesteś córką Sofry ? … — spytał jej następca . — Prawdę mówisz , panie … — I mimo to przyszła ś do mnie ? — A gdyby m mu nie przebaczył , odeszła by ś ? — Nie … — cicho szepnęła . Ramzes przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował . Oczy płonęły mu . — Dlatego przebaczę mu — rzekł . — Każę … — I mnie weźmiesz do swego domu … Ramzes popatrzył na nią . — Wezmę cię , bo jesteś piękna . — Doprawdy ? … — odparła , obejmując go za szyję . — Przypatrz mi się lepiej … Między pięknymi Egiptu zajmuję dopiero czwarte miejsce . — Cóż to znaczy ? — W Memfis , czy koło Memfis , mieszka twoja najpierwsza … . Na szczęście tylko Żydówka ! … W Sochem jest druga … — Nic o tym nie wiem — wtrącił książę . — Czy i ona należy do mego domu ? … — Jak i twój ojciec . — Jeszcześ mu nie zapomniał ? … Pamiętaj , że odejdę … — Zostań już … zostań ! … Wieczorem książę ziewając rzekł do Tutmozisa : — Gorzej , gdy ich nie ma — odparł elegant . — Czy i Sarę ? — Tej nie , szczególniej jeżeli będzie miała syna . Książę znowu ziewnął . — Naprawdę , uczynisz tak ? … — Możemy gadać . Rabsun zaczął bez wstępu : Dagon podskoczył na kanapie . — Niech na niego i jego księstwo trąd padnie ! … — wrzasnął . — A jeżeli Hiram ma dla waszej dostojności dobry interes ? — spytał gość flegmatycznie . Burza szalejąca w piersiach Dagona od razu ucichła . — No , to niech on tu przyjdzie . Gość przysunął krzesło do kanapy i poklepał bogacza w udo . — Dagonie — rzekł — miej ty rozum . Gość pomyślał i odparł : — Ej , Rabsun ! … Powiedz od razu : ile on tobie dał ? — Za co ? … — Żeby się tobie tak dłużnicy wypłacali , jak to prawda ! Pożegnali się . — Gdzież jest ten … Hiram ? — zapytał dumnie gospodarza . — Nie ma go . — Jak to ? … więc ja będę czekał na niego ? — Ja tam nie pójdę ! … — rzekł bankier , siadając na kanapie . Po chwili namysłu Hiram zaczął : — Cicho ! … Zgoda ! … — wtrącił gospodarz . Hiram kilka razy głębiej odetchnął i rzekł : — To prawda , że nam potrzebna zgoda … Ciężkie czasy nadchodzą dla Fenicji … Hiram splunął i zapytał : — Coś pan taki zły dzisiaj ? … — Ja zawsze jestem zły , jak mnie nie nazywają — dostojnością … — Ja mam sto okrętów ! … — wrzasnął Hiram . — Wasze dostojności utopicie ten interes i całą Fenicję ! … — odezwał się już podniesionym głosem Rabsun . Hiram zacisnął pięści , lecz umilkł i odpoczął . — Psyt ! … — szepnął Dagon , zrywając się z krzesła . — Niechże ja się raz dowiem , jakie nieszczęście ? … — przerwał Dagon . — Więc daj mówić Hiramowi , to się dowiesz — odparł gospodarz . — Niech gada … — Nie mam braci pomiędzy szynkarzami ! … — wtrącił szyderczo Dagon . — Parę miesięcy temu stanął w zajeździe Asarhadona niejaki Phut , z miasta Harranu … — Cóż dalej ? — spytał Hiram . — Nic . Znalazł łaskę u jednej kapłanki i za jej radą pojechał szukać swego wierzyciela do Tebów . Dagon zbladł i odparł spokojnym głosem : — Dagon mówi prawdę — wtrącił Hiram . — Bo myślał eś , że będziecie gadali o tym , ażeby kogo oszukać — rzekł Rabsun . — Dosyć ! … — zawołał Hiram , uderzając pięścią w stolik . Hiram odchrząknął i zaczął . — A na co złodziejowi cudzy spichlerz ? … — odparł Hiram . — Co może znaczyć traktat Beroesa z egipskimi kapłanami ? … — wtrącił zamyślony Rabsun . — Oby ich ziemia pochłonęła ! — zaklął Rabsun . — Cóż ty o tym myślisz , Dagonie ? … — spytał Hiram . Hiram zatrząsł się z gniewu . — Co ja mogę ? … — Możesz — ciągnął Hiram — na dworze faraona nie dopuścić traktatu z Sargonem ? … — Bardzo trudno … Ja sam temu nie wydoła m … — Sam dał em dwa talenty ! — szepnął Rabsun . — Co ? … No , dziesięć okrętów — odparł Hiram . — A ty ile zarobisz ? — spytał Dagon . — Mało ci ? … Więc dostaniesz piętnaście … — Ja się pytam : co ty zarobisz ? — nalegał Dagon . — Damy ci … dwadzieścia . Dosyć ? … — Niech będzie . Ale pokażecie mi drogę do kraju srebra ? — Pokażemy . — I tam , skąd bierzecie cynę ? — No … — I tam , gdzie rodzi się bursztyn — zakończył Dagon . Dagon westchnął . — Dosyć ! — wtrącił Rabsun . — Gadajcie o Fenicji . — Daj spokój . Niebezpiecznie mówić , bo do tego będą należeli kapłani . — A przez kogo mógł by ś zepsuć traktat ? Hiram podniósł do góry rękę i odparł : — Cicho ! … cicho ! … — wtrącił Hiram . — Nie dacie mi dokończyć … — To można . — I nomarchów … — Także można . — Przecież nie rozedrę się na dziesięć części … — To się zrobi . — A znasz ty jego kochanki ? — spytał Hiram . Dagon machnął ręką . — Trzeba mu podsunąć taką kochankę , ażeby o tym wiedziała — rzekł Hiram . — Prawdę mówisz — rzekł Hiram . — Ależ to świętokradztwo ! … — oburzał się Rabsun . — Będziemy mieli pieniądze i dla Sary — rzekł Hiram . — Bo myślała , że ją chcesz okpić — wtrącił Rabsun . Hiram pokiwał głową . — Nóż … — syknął Rabsun . — Trucizna … — szepnął Dagon . Tak niech się stanie ! … Po długiej chwili za bramą rozległ się szmer i pytanie : — Kto nas budzi ? — Niewolnik boży , Ramzes — rzekł pokutnik . — Po co przyszedł eś ? — Po światło mądrości . — Jakie masz prawa ? Brama szeroko otworzyła się . Na środku stał kapłan w białej szacie , który wyciągnąwszy rękę , rzekł powoli i wyraźnie : — Widzę , że tutaj naprawdę odpocznę po przyjęciach u nomarchów ! … — wesoło zawołał Ramzes . — Myśl o wieczności — odparł kapłan i oddalił się . „ Oszalał em ! … oszalał em ! … — mówił do siebie Ramzes . „ Jestem przecie namiestnikiem i następcą faraona — pomyślał — cóż mi tu kto zrobi ? … ” Chór I . Wody Nilu płyną , gdy rozkazuję … Chór II . Ale bogowie nie znają jego imienia . ” „ Kto zresztą widział bogów ! … ” — rzekł do siebie książę . — Kto tu jest ? … — zawołał książę i rzucił się między kolumny . Lecz potknął się i omal nie upadł : coś schwyciło go za nogi . — O święta bogini , ratuj ! … — szepnął . Kiedy na drugi dzień obudził się , był już innym człowiekiem : poznał moc bogów i otrzymał obietnicę łaski . Toteż Ramzes zmęczył się samym słuchaniem , wśród którego jedyną rozrywkę stanowiło to , gdy nauczyciel kazał któremu z uczniów wyrysować lub nazwać literę i walił go kijem , gdy się omylił . — Co on mówi ? — spytał książę . Gdy wyszli na pusty dziedziniec , Ramzes rzekł do wielkiego lekarza : Kapłan zamyślił się i odparł : — I czy wszystkim chorym pomagacie w świątyni ? Kapłan potrząsnął głową .