ALEKSANDER ŚWIĘTOCHOWSKI TWINKO Opowieść nasza wiąże się z faktem historycznym . Jednym z członków komisji karnej Nowosilcowa w Wilnie na początku XIX w . był niejaki Hieronim Botwinko , którego synowie - jak zapewnia J . Morawski w swym pamiętniku ( Kilka lat młodości mojej , s . 224 ) - postanowili nie żenić się i nie mieć dzieci , ażeby nie utrwalać hańby ojca w jego nazwisku . Odznaczyli się przytem cnotami obywatelskimi . Wieśniacy , jak dzieci , jak wszyscy ludzie prości i nieoświeceni , są bardzo ciekawi . - Jeśli nie mogą kogoś między sobą poznać , to go otoczą zmyśleniami , plotkami , legendą . Niewiadomości około siebie nie znoszą . W Krobinach jednak zdarzył się bardzo rzadki wypadek . Pomimo , że Hieronim Twinko był od pięciu lat właścicielem stuwłókowego , dobrze zagospodarowanego majątku , nieumiejąc o bogatym dziedzicu nic dokładnego powiedzieć , nawet nie osnuto go fantastyczną legendą , bo domyślności i wyobraźni nie dostarczył porządnego materjału . We dworze , oprócz starej milczącej gospodyni , nikogo przy sobie rnie miał ; z cztrech ,synów , zajmujących własne stanowiska i trzech córek żadne dziecko go nie odwiedzało ; ani on do sąsiadów , ani sąsiedzi do niego nie przyjeżdżali , mieszkał samotny w jednym najmniejszym pokoju , nigdy nieuprzątanym i nazewnątrz nieotwieranym . Ze służbą folwarczną komunikował się przez ekonoma , wysłużonego żandarmskiego żołnierza . Z domu wychodził przeważnie wieczorami : wtedy do późnej nocy snuł się po podwórzu i zaglądał do budynków gospodarczych . Spotkania z parobkami unikał , jak gdyby się ich bał , a oni również stronili od niego , jak gdyby ich trwożył . Wiedziano o nim napewno tylko to , że był oszczędny i że posiadał szczególny węch do tropienia winowajców . Gdy popełniono jakieś przestępstwo , nie używał policji , tylko po kilku dniach kazał ekonomowi zgłosić nazwisko sprawcy . Rano , zanim parobcy wyszli do roboty , stawał między nimi ekonom i mówił uroczystym głosem : " postronki ukradł Błażej " . Na to złodziej nic nie odpowiadał i zwykle rzecz skradzioną podrzucał . Dodać trzeba , że nie było wypadku , ażeby oskarżony próbował dowodzić swej niewiności . Ta tajemnicza zdolność dziedzica w wykrywaniu przestępstw służby rzucała na nią zabobonny postrach i odbierała jej odwagę do nadużyć , które też zdarzały się bardzo rzadko . Ponieważ Twinko do miejscowego kościoła nie chodził i żadnych obowiązków religijnych nie spełniał , przeto nie wiadomo było , do jakiego wyznania należał . Dopiero po śmierci okazało się , że był prawosławnym . Umarł , jak umierają zwierzęta : bez skargi , bez lekarza , bez rodziny i przyjaciół . Gdy rano wszedł do jego sypialni ekonom , zastał go martwym . Nie mówiąc o tem nikomu , zamknął pokój na klucz , poszedł do swego mieszkania , wyjął ze stolika kartkę , którą mu pan przygotował na wypadek swej śmierci i pojechał z nią do telegrafu . Była to depesza do najstarszego syna , Jana , dzierżawcy majątku pod Wilnem , który przyjechał nazajutrz . Następnie przyjechali dwaj jego bracia , trzeci bowiem przed tygodniem , zelżony publicznie , skutkiem odmowy pojedynku , odebrał sobie życie , oraz dwie siostry , żony oficerów rosyjskich ; najmłodsza zaś przebywała w szpitalu dla obłąkanych . Synowie nie weszli wcale do pokoju , gdzie leżał ojciec , którym zajęły się córki . - Jaką trumnę ? - zapytał Jana brat Mikołaj , odjeżdżając do miasta . - Drewnianą . Ziemia wchłania ciało prędzej , niż w metalowej . Po załatwieniu formalności , włożono trumnę ze zmarłym na wóz wysłany słomą , na którym obok furmana usiadł ekonom , rodzina umieściła się na bryczkach i wyruszono do odległego o dwie mile cmentarza prawosławnego , gdzie oczekiwał pop , który odprawił nad grobem krótkie modły . Powróciwszy do domu , rodzina odbyła dłuższą naradę , na której odczytano testament , przybity w kopercie gwoździem do ściany przy łóżku . Brzmiał on krótko : " Nie zobowiązuję moich spadkobierców do niczego i nie wyrażam żadnego życzenia , gdyż wiem , że oniby go nie spełnili . Proszę tylko moich synów , ażeby jaknajprędzej zapomnieli o swym ojcu , i nie pluli na niego po śmierci , gdyż dostatecznie opluli go za życia . Ostateczną karę niech pozostawią Bogu , jeśli jest i mnie sądzić będzie " . Umówiono się , że cały majątek ziemski będzie sprzedany , a osiągnięta z niego suma rozdzielona na pięć części z obowiązkiem utrzymania w szpitalu obłąkanej siostry . Pełnomocnictwa udzielono Janowi , a tymczasowy zarząd gospodarczy powierzono ekonomowi , Małczakinowi , który przez cały czas bytności rodziny Twinki na wszystkie pytania i polecenia nie odpowiedział ani słowa . Nie wiadomo było nawet , czy się zgodził pozostać na swem stanowisku . Wszyscy rozjechali się w dniu pogrzebu : Jan do swoich Leniszek , Mikołaj i Leon do Wilna , gdzie prowadzili wspólnie fabrykę nożów , siostry do mężów . Bezwzględne zaufanie rodzeństwa do najstarszego brata nie zrodziło się nagle , lecz istniało oddawna i utrwaliło się mocno . Mózgi większości kobiet są podobne do bryłek mydła , które wszelką swoją formę pierwotną zmieniają w użyciu na bezkształtne i gładkie kawałki , a ostatecznie na płaskie listki . Córki Twinki , chociaż szkolnie ukształcone , miały mózgi mydlane , które łatwo się starły w rękach mężów , pustogłowych oficerów . Nie były to istoty głupie , ani mądre , ani uczciwe , ani niemoralne , ani Polki , ani Rosjanki - porostu zwyczajne , mówiące , ubierające się , . pospolite samice . Najlepsza z nich , melancholiczka , dostała pomieszania zmysłów na punkcie wykradania ojca z piekła . Dwie zdrowe pomimo małej wrażliwości i odsunięcia się od braci przez swe związki , zachowały dla najstarszego szczery szacunek i automatyczną uległość . Panował nad rodzeństwem charakterem bezskaźnej czystości i niezłomnej siły . Z półkrwi litewskiej otrzymał upartą stanowczość , z polskiej ofiarną szlachetność . Gdy raz coś uznał za swój obowiązek lub przedmiot czci , nic nie zdołało go odciągnąć w przeciwną stronę . Obrawszy sobie jakiś cel , nie badał już potem jego wartości , tylko strzegł stałości swojego dążenia . Posiadał twardość , sztywność i ostrość miecza , nieugiętego i nierdzewiejącego . Przymioty ludzkie , jak olejki pachnące , w mocnem stężeniu nabierają woni drażniącej . Ponieważ w ludziach pospolitych jest więcej djabła , niż anioła , przeto uczuwają oni trudność obcowania z jednostkami , w których stosunek tych pierwiastków jest odwrotny . Jan żył w pustce , szedł przez życie bez tłumnego orszaku życzliwych i przyjaciół , ale ci nieliczni , których do siebie magnetyczną siłą przyciągnął , przywierali do niego nieodłącznie . Przyjechał nazajutrz ze swym młodym ogrodnikiem Pawłem Podlaskim , któremu pomógł do wykształcenia się i który u niego pracował od roku * i czekał sposobności , kiedy mógł by dla niego skoczyć w jakąś wodę lub ogień . Oba zabrali się do spisu inwentarza domowego . W sypialni zmarłego oprócz łóżka , stołu i dwu krzeseł było kilka kufrów . Znaleziono w nich najrozmaitsze rzeczy : mundury , spodnie z lampasami , czapki , kapelusze , szpady , ordery , portrety , zwój papierów urzędowych , związanych szarfą , a nadto dwie szkatułki : w jednej było 5.000 starannie ułożonych dukatów , a drugą wypełniały drogiemi kamieniami wysadzane pierścionki , broszki , spinki , zegarki , złote łańcuchy i t . d . Jan patrzył na te przedmioty ze wstrętem , nie dotknął żadnego i polecił Pawłowi spisać wszystkie szczegółowo . Klejnoty sprawiały mu widocznie szczególną odrazę , bo wyszedł z pokoju i przechadzał się przed domem . Gdy Paweł skończył wykaz , zregestrował inwentarz gospodarczy żywy i martwy , poczem skopiował spisy w czterech egzemplarzach , które wysłał pocztą do braci i sióstr . Wieczorem oba wrócili do Leniszek , zabrawszy z sobą szkatułki , które Jan nazajutrz odwiózł do Wilna i oddał jubilerowi do sprzedaży . Po paru dniach otrzymał od obu sióstr listy z żądaniem , ażeby dla nich zachował cztery pierścionki i dwie broszki wymienione w spisie . Odpowiedział im , że się na to nie zgadza nie z powodu trudności sprawiedliwego podziału w naturze , ale dlatego , że na każdym z klenotów widzi plamę haniebnego ich zdobycia , że wszystkie muszą być sprzedane , a osiągnięta za nie suma rozdzielona między biednych za pośrednictwem Towarzystwa Dobroczynności . To postanowienie poparł ostrzegawczy wypadek . Gdy po mieście rozeszła się wiadomość o wystawieniu na sprzedaż klejnotów po zmarłym Twince , zgłosiła się do jubilera staruszka , która między nimi poznała swoją broszkę , zabraną jej , przed 20 laty podczas rewizji policyjnej u jej syna , oskarżonego i wysłanego na Syberję za udział w zakazanym stowarzyszeniu . Twierdzenie ' siwoje udowodniła wiarogodnymi świadkami i broszkę jej wydano . Wkrótce zjawiły się inne osoby , z których trzy również uzasadniły swoje żądania i którym zwrócono kilka pierścionków i zegarków . Reszta została szybko rosprzedana po niskich cenach . Większość nabywców składała się z osób , które mianowały się posiadaczami odzyskanych przedmiotów . Ponieważ Krobiny stanowiły przedtem część wielkich dóbr , należących do możnowładczej rodziny Niebojów , skonfiskowaną przez rząd po 1831 r . , krewni dawnych właścicieli odkupili je chętnie , a ponieważ w stuwłókowym obszarze było 30 włók starodrzewnego lasu , zapłacili bez targu pół miljona rubli . Jan usiłował przekonać siostry , że powinny zrzec się spadku i wraz z legatami braci utworzyć fundusz publiczny , ale zdołał zaledwie uzyskać od nich małe ustępstwa . Sprzeciwiały się temu jeszcze bardziej one same , niż ich mężowie . Opuszczając ostatniego dnia Krobiny , Jam wezwał ekonoma Mołczakina i zapytał , jakiego żąda wynagrodzenia . Ten długo nie odpowiadał , wreszcie rzekł z posępnym wyrazem twarzy , po której rozlał się martwy smutek . Były to jedyne zrozumiałe wyrazy , jakie z siebie wydobył . - Ja wam już niepotrzebny ? - Nam nie . - To i sprawa skończona . - Mołczakin może tu zostać . - Mnie gdzieindziej , gdziem zasłużył i powinien być razem z nieboszczykiem . Duszy już nie zbawię . Wyszedł . Jan nie odgadł znaczenia tych słów . Gdy zamierzał po kilku godzinach wznowić rozmowę z tajemniczym oficjalistą , usłyszał z ogrodu krzyk : - Mołczakin się powiesił ! Odcięto go z drzewa , ale już nie żył . Chociaż dopiero początek kwietnia , wiosna już przygotowywała się do swych godów . Codzień wcześniej zapalała słońce na niebie i budziła ptaki do porannego chóru . Zawieszony w górze dzwonek -skowironek nie przestawał ogłaszać zmartwychwstania natury i wzywać ludzi na to największe i najradośniejsze jej święto . Drzewa pryskały gęstymi pączkami , w powietrzu płynęły łagodne prądy woni rozkosznej i pobudzającej , a potężny instynkt płodności wstrząsał rośliny i zwierzęta dreszczami namiętnych pożądań . Jan nosił w swej duszy bardzo dokładny zegar i całe gospodarstwo urządził zegarowo . Miał on zamiłowanie ładu i rozumiał wydajność działania systematycznego . Gospodarstwo w Leniszkach nie odznaczało się ani nowemi metodami uprawy , ani używaniem udoskonalonych narzędzi , ale zdumiewało znakomitą organizacją , rozumną planowością i niezakłóconym porządkiem . Nie było w niem dorywczości , improwizacji , lenistwa , buntów i szkodnictwa dobrze wynagradzanej i zadowolonej służby . Umiejętnie nastawiona i starannie dozorowana maszyna działała sprawnie i korzystnie . Podczas gdy prawie każdy dzierżawca jest rabusiem i wyzyskiwaczem , Jan podnosił tak niezmordowanie i sumiennie wartość i wydajność folwarku , że jego właściciel , zbytkujący i marnotrawny hrabia , każdą podwyżkę czynszu usprawiedliwiał pokornie wzrostem swych koniecznych potrzeb , a każde swoje żądania cofał natychmiast , gdy zauważył , że ono mogło by zniechęcić dzierżawcę . Dość było spojrzeć na smukłą postać Jana , na jego kształtną głowę , ukoronowaną bujnym , jasnym , nieco falistym włosem , na jego twarz wyrazistą , w której duże niebieskie oczy to otwierały się głęboko , to pokrywały mgłą zamarzenia , ażeby dostrzec , że nie był stworzony na samotnika , że otoczył się pustką nie z naturalnego pragnienia , ale z przymusu . Na jego wąskich ustach , pod gęstym wąsem rzadko zjawiał się uśmiech przelotny , nigdy długi i głośny , a jednak widać było , że te usta pragnęły słodyczy , wesela i upojenia . Co święto przyjeżdżali do niego bracia z Wilna , którzy go kochali i szanowali , dla których , pomimo małej różnicy wieku , był czułym ojcem , rozumnym doradcą i serdecznym przyjacielem . Właśnie dziś w niedzielę , oczekiwał ich , chodząc po brzeżnej alei starannie utrzymanego ogrodu i spoglądając często na drogę , którą przybywali . Za grupą krzewów usły* szał jakieś głosy . Okrążywszy je , ujrzał na trawniku Pawła bawiącego się z małetn dzieckiem , które potykając się , goniło go lub uciekało , a on umykał lub ścigał je roześmiany . Wreszcie pochwycił malca na ręce i ucałowawszy , oddał stojącej opodal kobiecie . Jan przypatrywał się tej scenie z widocznem zadowoleniem . Spostrzegł go Paweł i zbliżył się . - Rozkoszny chłopaczek i bardzo rozumny . I to syn niegodziwego ojca . . . - Niegodziwego ? - Naturalnie . Nie znam go , ale nie mogę inaczej nazwać , jeśli uwiódł poczciwą dziewczynę i porzucił ją wraz ze ślicznem dzieckiem . - Tym niegodziwym ojcem - odrzekł spokojnie Jan - jestem ja , który ich wcale nie porzucił em . - Pan ? - wymówił zdumiony tem odkryciem i wyznaniem Paweł . - Tak , ja . - Przepraszam , nie przypuszczał em . Powiedziano mi tylko , że Sabina jest panną , a Tadzio jej nieprawem dzieckiem . Tak mi było żal ich obojga , że chciał em nawet zaproponować jej , iż w metryce zapiszę się jako jego nieślubny ojciec . - Szlachetna , ale niepotrzebna twoja ofiara , bo metryka Tadzia jest już spisana , a ja w niej oświadczył em , że jestem jego ojcem . Pozostało to tajemnicą między mną , Sabiną i moimi braćmi , bo nikogo ona nie powinna obchodzić i niktby jej nie uszanował . To zwierzenie było dla Pawła tak wielką niespodzianką , że stał osłupiały i przez chwilę niepewny , czy nie usłyszał żartu . Ale powaga mowy Jana usuwała mu wątpliwość . Wyszeptał wzruszony : - Jeszcze bardziej pana czczę i miłuję . Jan objął go , uścisnął i usłyszawszy turkot rzekł : - Zdaje mi się , że moi bracia jadą . - Tak , oni - powiedział Paweł , spojrzawszy między drzewa . Gdy Jan spieszył ku domowi , bryczka stanęła przed gankiem . Bracia powitali się serdecznie i weszli do dworu , gdzie im podano śniadanie . - Co nowego ? - spytał Jan . Nic . Gnijemy w dalszym ciągu - odrzekł Mikołaj . Podłość wzrosła o kilka stopni , a uczciwość spadła . Barometr naszego życia posuwa się stałe w tym kierunku . Nikt za cnotę nie da dziś jednego tuzina naszych nożów . Zresztą już prawie zniknęła . - Czy nie przesadzasz ? - zauważył Jan . - Bynajmniej . Co się dzieje między myszami żyjącemi pod podłogą domu - nie wiadomo ; ale co się dzieje między ludźmi mieszkającymi w domu - dobrze wiadomo . Może nasze warsztaty społeczne , ukryte przed naszym wzrokiem , są moralnie zdrowe , ale wyższe zarażone . Znasz generałgubernatora : beczka cuchnącego tłuszczu , którego nie jęły by się głodne wilki w zimie . Tymczasem rozmiłowały się w nim dwie najurodziwsze kobiety . Co je rzuciło w jego plugawe ramiona ? Brzydki , głupi , brutalny , pokrywający swoje niezliczone długi kradzieżą i zdzieorstwami . A one ? Piękne , wytworne , bogate , uwielbiane . Nie popchnęła ich nawet rachuba wpływu na to dzikie zwierzę , bo on , lekceważony przez cara i jego otoczenie , nie posiada rozległej władzy i trzymany jest na łańcuchu z Petersburga . Obie te panie mają mężów młodych , zdrowych i wysoko ustosunkowanych , mogących zaspokajać ich namiętności , upodobania i ambicje . Przecie lepszy tytuł żony szambelana lub hrabiego i pana na wielu tysiącach morgów , niż kochanki generała , który już z woli rozgniewanego cara może być zamieniony na prostego sołdata . A jednak nie tylko oddały się potworowi , ale nawet z zazdrości kłócą się i biją o niego . Nie mówię już o wszetecznicy , któfra przeszła przez kilkanaście brudnych rąk i którą dwaj dygnitarze rosyjscy wywiesili raz przez okno , ażeby wiatr podrywał jej spódnice , a przechodnie oglądali półnagą i urągali bezwstydnicy , ale w błocie nurzają się wielkie damy . Opętała je furja rozpusty . Bez niej niepodobna było by zrozumieć również samic , gromadą otaczających pokracznego biskupa , na którym , zdawało by się , wrona nie zechce usiąść . Dla uzupełnienia tej dziwnej zagadki dodać trzeba , że mężowie nie okazują żadnej pretensji do swych wiarołomnych żon i pocieszają się cudzemi . Patrząc na tę ohydę , trudno nie uwierzyć , że znikczemnienie jest przysmakiem życia dla pewnych ludzi , jak ścierwo dla psów . - Niestety , tak jest - potwierdził Leon . - Ale ja zepsucie śród tutejszego społeczeństwa przypisuję temu , że ono stanowi cieniutką warstewkę na obcym podkładzie . Polacy są tu tylko martwym fornirem na żywej dębinie litewskiej , z którą on jest sklejony , ale nie wrośnięty . Robactwo w nim się lęże , próchnieje , - Toż sarno robactwo i to samo próchno występuje śród czystych Litwinów - wtrącił Mikołaj . - Gdzie są czyści Litwini ? - ciągnął Leon . Lud ? Jest zdrów , zresztą nie o nim w tej chwili mówimy , tylko o inteligencji szlacheckiej i urzędniczej . Co to za gatunek ? Ani ja nie wiem , ani wy nie wiecie , kim my właściwie jesteśmy , czy ciałami polskiemi z duszą litewską , czy ciałami litewskiemi z duszą polską . Moi kochani , słowa nasze stąd nie wylecą i nikogo nie zgorszą , więc możemy sobie powiedzieć szczerze , że unja Polski z Litwą nie była pomysłem rozumnym i szczęśliwym . Nie tyle zresztą sama jej idea , jako zamiar zbratania dwóch narodów , ale jej urzeczywistnienie . Bo co ona im dała ? Potworny i pochłonny wzrost kilkunastu rodzin magnackich , królewiąt litewsko - ruskich , które myślały tylko o własnem tuczeniu się , o własnem panowaniu i zbytku . Wogóle żaden naród nie powinien ujarzmiać drugiego , ale jeśli na to pozwala polityka , która uważa się za uprawnioną do regulowania życia ludzkiego , to niechże wykonywują jej nakazy ci , którzy umieją to czynić sprawnie , nie partacko . Zdobywać i przywłaszczać sobie obce ludy bez złych skutków mogą tylko te państwa , które umieją je kolonizować , przekształcać i organizować . Polacy nie są zaborcami - to stanowi nie tylko ich właściwość , ale chwałę . Poco oni tę swoję sławę zamienili na niesławę ? - Jeśli odtrącimy olbrzymie korzyści zuchwałych i samolubnych magnatów oraz płytkie , powierzchowne wpływy kultury , co więcej zdziałali i zyskali Polacy na ziemiach litewsko - ruskich ? Trochę własnych , szybko zanurzających się w cudzem morzu wysepek kolonizacyjnych i ustawiczne , niszczące burze tego morza . A ile stracili ? - Prąc się na wschód , osłabili zachodnią ścianę swego państwa . Runęła ona i otworzyła szeroki wyłom najgroźniejszym falom zalewu niemieckiego , którego dotąd nie zatamowano i który może nigdy zatamowany nie będzie , bo jego potęga nie spotka dość silnego oporu . - Może masz zupełną słuszność - odezwał się milczący dotąd Jan , którego twarz stężała w powadze - może istotnie tak było , ale - jak mówi poetka - " czynów z progu przeszłości sam Bóg nie odwoła " . Gdyby śmy dopiero stwarzali wypadki , które zaszły przed trzystu laty , mogli by śmy je zmieniać i błędy poprawiać , ale my odziedziczyli śmy ich skutki , które stanowią utrwaloną już rzeczywistość i które nie dają nam swobody działania , lecz przymus i obowiązek zastosowania się do nich . Nie możemy liczyć się z tem , co być powinno i czego by śmy pragnęli , ale z tem , co jest . Jest zaś pień polski z wszczepioną w niego gałęzią litewską . Ten zrost został przez wrogów na trzy części rozdarty i gnije , trzeba go ratować , trzeba pracować od zewnątrz i wewnątrz , ażeby się znowu spoił i uzdrowił . Zresztą nie zapominajmy , że na najgorszych bagnach wyrastają niekiedy najpiękniejsze kwiaty , że w narodach żywotnych , a zatrutych powstają leczące odtrutki , że u nich występki wywołują jako przeciwwagę wielkie cnoty , bohaterskie czyny , wspaniałe ofiary , które już są i będą . Do nas , do obecnie żywych i czynnych pokoleń należy przyczyniać się , ażeby odradzająca moc narodu objawiała się z największem natężeniem . Jego części dotknięte gangreną , odpadną , pozostaną tylko zdrowe lub trochę osłabione , ale uleczalne . Zresztą o tem pomówimy dziś jeszcze szczegółowo . Po śniadaniu bracia wyszli w pole i oglądali oziminy , które rozesłały się bujnym , zielonym kobiercem , uśmiechnięte kolorem nadziei . - Zapowiadają się bardzo dobrze - powiedział Mikołaj . - Pragnął by m - odrzekł Jan - mieć w tym roku lepsze zbiory , niż kiedykolwiek , bo mi potrzeba dużo pieniędzy . Doprowadzam moje osobiste wydatki do skąpstwa . Słyszę , że mój dziedzic pogrążył się głębiej w długi . Będzie prawdopodobnie żędał podwyżki czynszu , ale tym razem nie dostanie ani grosza więcej . - Nie wymówi ci dzierżawy ? - Mam zapewnioną jeszcze na dwa lata . Po tym czasie sam opuszczę Leniszki , bo trzeba będzie zmienić pole pracy . Do obiadu usługiwała Sabina , młoda , przystojna dziewczyna wiejska , w której jednak było więcej zdrowia i wdzięku , niż urody . Wchodzącą obaj bracia powitali podaniem ręki , które na jej policzkach wywołało lekki rumieniec . Pozdrowiła ich milczącym , ale widocznie dziękczynnym ukłonem . Po obiedzie sprzątnęła nakrycie szybko i zniknęła . Bracia zamknęli się w pokoju na poufną rozmowę , którą prowadzili przyciszonym głosem . Udzielili sobie wzajemnie wiadomości o nowych gwałtach i okrucieństwach rządu rosyjskiego , który swej zemsty za powstanie listopadowe jeszcze po piętnastu latach nie przestał zaostrzać coraz twardszym uciskiem . Jan malował ten obraz niewoli najczarniejszemi barwami . Starał się w duszach braci zgasić najdrobniejsze iskierki nadziei , ażeby straszna noc niewoli zakończyła się wschodem słońca . Dowodził , że naród nie może żyć w nieprzerwanej ciemności , ośmielającej złoczyńców , że gdy świt jej nie rozrzedza , trzeba zapalać pochodnie i ogniska , któreby ludziom oświetlały pole pracy i drogi dążeń . Zwykle małomówny i spokojny , tym razem rzucał słowa jak strzały . - Zapewniają , że car jest osobiście fanatykiem prawa . Despota może mieć dobrą wolę , ale nie może mieć dobrych wykonawców . Ludzie uczciwi , nie najmują się na katów . Zwykle też podlejsze od głowy tyranji są jej ręce . Kto stracił własną wolę , ten stracił sumienie . Wierzę , że car nie chciał , ażeby Nowosilcowy i Bajkowy wymyślali niepopełnione występki i napychali więzienia niewinnymi ludźmi , ażeby wymuszali okupy , kradli , grabili , nurzali się we wszystkich kałużach łajdactwa , ale ich nie odwoływał , nae karał , owszem , nagradzał orderami , bo wiedział , że dla swej urzędniczej psiarni czystszych łap i większych pazurów nie znajdzie . Zresztą dziś te spuszczone z łańcuchów ikundle , wyżły i jamniki w kosztownych obrożach stanowią jego straż ochronną , bez której onby zginął , zamordowany przez mścicieli krzywd narodu . Ona mu ubezpiecza życie i panowanie . Jeżeli nie chcemy pogodzić się z wynaturzeniem i wyniszczeniem narodu , musimy budzić go ze snu , ożywiać w omdleniu a bronić . Bunt ma wartość sam przez się , niełylko przez swe pożądane skutki . Pełne życie inaroidu może rozwijać się jedynie w wolności , ale samo pragnienie jej ratuje go od śmierci . Bardzo łatwo dowieść , że wyprawy zbrojne garstek emigrantów , wysyłanych z Francji i nieposiadających nawet środków na opłacenie kosztów swej podróży , którzy chcieli rozgromić trzy wielkie mocarstwa , musiały zakończyć się w więzieniach i ma szubienicach , bardzo łatwo nawet ośmieszyć te szalone porywy . A jednakże gdyby nie one , gdyby nie mocne wstrząśnięcia śpiącego , zmęczonego ' i zemdlonego społeczeństwa , było by ono dziś bez pulsu . Ugodowcy podli są niewolnikami , ugodowcy uczciwi są lekarzami , zastrzykującymi narodowi środki znieczulające ; realiści polityczni są budowniczymi dobrych schronisk i dostawcami pożywnej paszy dla stada ludzkiego ; przewodnikami i ratownikami narodu mogą być tylko idealiści , którzy z marzeń tworzą rzeczywistość , ze / smutków radość , z nieszczęść szczęście . Sama wytrwałość nas nie ocali , trzeba ją wesprzeć buntem . Oto dlaczego musimy wziąć w nim udział . Doniesiono mi z Petersburga , że wkrótce ma być ogłoszony ukaz carski , wyzwalający zupełnie chłopów z pod władzy panów i zabezpieczający ich w posiadaniu ziemi . Znowu nas ubiegnie obcy rząd w poprawie położenia ludu , który stanie poza granicami wpływu górne ; warstwy społeczeństwa i zwróci się przeciwko niej . Onegdaj był u mnie tajemny wysłannik emigracji paryskiej z doniesieniem , że w Galicji kręcą się już agenci przygotowujący powstanie , które będzie przeniesione do Królestwa , a może i do zaboru pruskiego . Na to trzeba wielkich środków . Umówili śmy się , że nasze części spadku po ojcu ofiarujemy całkowicie narodowi : czy zgadzacie się , ażeby te pieniądze oddać na użytek rewolucji ? Ślubowali śmy sobie przeciąć " hańbiony ród Twinków , powinni śmy do tego ślubu dołączyć jeszcze pieniądze , ofiarę ostatniego ich pokolenia . Bracia przez dłuższą chwilę milczeli , wreszcie rzekli razem . - Zgadzamy się . - Teraz chodzi tylko o to , kto z nas , gdzie i komu wręczy pieniądze z zatarciem śladu . Otoczeni jesteśmy gromadą jawnych i ukrytych , najętych i dobrowolnych szpiegów , rozpostarło się w społeczeństw amatorstwo podłości , złożonej z tchórzostwa i chęci zdobycia drobnej korzyści ; trzeba się strzedz nietylko mściwych gniewów , ale judaszowych pocałunków . Bezpośrednie , chociażby najbardziej osłonięte stosunki z emigracją i jej delegatami grożą odkryciem . - Sądzę - odezwał się Mikołaj - że najbezpieczniejsza będzie taka droga . Wspominał eś Janie kiedyś , że w Sztokholmie istnieje agentura komitetu paryskiego . Ja albo Leon pojedzie tam po zakup stali ' szwedzkiej dla naszej fabryki nożów , stal tę rzeczywiście nabędziemy i sprowadzimy przez komorę w porcie rosyjskim , a przy tej sposobności złożymy pieniądze . - Dobry pomysł - odrzekł Jan . - W Sztokholmie jest człowiek pewny , doświadczony i ostrożny . Wyrób sobie coprędzej paszport Mikołaju i wyjedź . Pozbędziemy się wreszcie tego złota , wytopionego z ludzkiej krzywdy , chociaż nie uwolnimy się od mniemania ogólnej opinji , że sromotny spadek zużyli śmy dla siebie . Trudno , musimy znosić dalej tę niesławę , która może kiedyś będzie z nas zdjęta . Ktoś lekko zapukał do drzwi . Otworzył je Jan - za progiem stał Mosiek Goldkopf . - Czego ? - Przepraszam - odrzekł żyd z głębokim ukłonem - nie wiedział em , że pan dziedzic ma gości . Może przyjdę później . - Czego chcecie ? - Przyszedł em względem mojej karczmy . - Czy ja nie wyraźnie powiedział em , że kontraktu nie przedłużę , że od lipca Mosiek musi opuścić karczmę , którą zupełnie zamknę . - Pan dziedzic powiedział mi to wyraźnie i ja zapamiętał em , ale co ja mam zrobić z hrabią ? - Dopóki ja dzierżawię Letiiszki , karczma należy do mnie . Umowa hrabiego z Mośkiem kończy się . Wprawdzie dochód z niej policzony jest w warunkach dzierżawy , ta strata jednak będzie tylko moją i nie obchodzi właściciela , fetfóry swoją należność odbierze . " - Ja i o tem wiem i nie po to przyszedł em . Ale pan hrabia przysłał do mnie swojego rządcę , ażeby m mu pożyczył 500 rubli . - Niech Mosiek zrobi , jak mu się podoba , - Mnie by się podobało mieć pewność , a pewności nie mogę mieć bez karczmy . Bo na czem ja mój dług zabezpieczę ? - Na kwicie . Zresztą to nie mój kłopot . - Czy to ostatnie pańskie słowo ? - Ostatnie . - W takim razie hrabia pieniędzy nie dostanie . - Poszuka gdzieindziej . - Nie poszuka , bo nie znajdzie . Jego kredyt już dawno uciekł . Niech pan o tem pomyśli . - Już pomyślał em . Żegnam . Jan zamknął drzwi . - Słyszeli ście - rzekł do braci . - Ręczę , że on sam nastręczył się hrabiemu z tą pożyczką , ażeby utrzymać się przy karczmie . - Dlaczego chcesz koniecznie go się pozbyć ? - zapytał Leon . - Rozpija i demoralizuje mi służbę , jest patronem wszystkich złodziejów w okolicy , a nadto - dodał ciszej - podejrzanym szpiegiem . Przerwał , nasłuchując . - On nie odszedł . Pośpieszył i otworzył drzwi , za któremi stał Mosiek . - Na co czekacie ? - Zapomniał em powiedzieć - odrzekł żyd ! zmieszany - że krowa Rysiaka pasie się na pańskiej łące . - Jeśli jej smakuje ta trawa , niech się pasie , Jan zamknął drzwi , ale nie zdążył oddalić się , gdy usłyszał pukanie . Otworzył z gniewem , - Czy ja się Mośka nie pozbędę ! - Przepraszam , bardzo przepraszam . Ja tylko chciał em dowiedzieć się , czy pan przyjął tego nieznajomego , co onegdaj wstąpił do mnie , pytał , czy pan jest w domu , mówił , że chce się zgodzić na ekonoma . - Co Mośkowi do tego ? - Mnie nic do tego , ale chciał em ostrzedz , że pan dziedzic nie miał by z niego żadnej pociechy . On wcale nie zna się na gospodarstwie . Pytał mnie , czy pszenica już zasiana , na wiosnę , czy dużo się uprawia tytoniu , czy starzy parobcy mają emeryturę - i inne rzeczy , z których moje dzieci bardzo się śmiały , - . Wy śmieli ście się z niego , a on z was . Przyjął by m go , gdyby m ekonoma potrzebował , bo on jeszcze lepiej zna się na gospodarstwie , niż Mosiek na przyprawianiu wódki . Żegnam i proszę mi więcej nie zabierać czasu próżną gadaniną . Zatrzasnął drzwi . - Nie odgadli ście może jego troskliwości . Łotr chciał mnie nastraszyć , dając do zrozumienia , że ów nieznajomy nie przyjeżdżał wcale jako kandydat na ekonoma . Rzeczywiście nie wiem , po co on wstępował do żyda , zamiast wprost do mnie , zwłaszcza , że był em w domu . - Tak , to było bardzo nieopatrzne - zauważył Mikołaj . - Agenci emigracji - mówił podrażniony Jan - nie mogą się oduczyć myszkowania po okolicy , które ma im wyjaśnić położenie , a tylko ich zdradza . Chociaż ich przekonywujecie , nie wierzą , że tu ludzie przeważnie albo ze strachu milczą , albo zdradzają . Obmyślili szczegółowo plan podróży Mikołaja do Sztokholmu , zabezpieczywszy ją rozmaitemi ostrożnościami . Nadszedł czas powrotu młodszych braci do . Wilna , zajechała bryczka . Gdy wyszli na ganek , zobaczyli paroletniego , ślicznego , jasnowłosego , w kędziorkach chłopaczka , który uwijał się koło koni z bacikiem i potrząsając nim , szczebiotał : " Wio , wio , prrr , prr " . Spostrzegłszy Jana zawołał : " pan , pan , ja pojadę " . Wtej chwili z za węgła wybiegła kobieta i chciała porwać dziecko . - Niech Sabina go pozostawi , pojedzie z nami . Bracia wsiedli do bryczki , Jan obok furmana z malcem na kolanach , który poganiał konie bacikiem i ukłoniwszy się jego rozradowanej matce , odjechali . Ona patrzyła za nimi uszczęśliwiona . W odległości kilometra od domu , Jan , pożegnawszy braci , wysiadł z chłopaczkiem , który w powrocie biegł koło niego i ciągle szczebiotał . W połowie drogi , która zaczęła być błotnista , wziął go na ręce i niósł , odpowiadając wesoło na nieprzerwane pytania słowami i pocałunkami . - Pan się zmęczył - rzekła Sabina , oczekująca przy bramie ogrodu . - Mógł sam iść . - Wygodniej nam było rozmawiać - odparł Jan . - Prawda Tadziu ? - Wio , wiol - wołał malec , wywijając bacikiem . - Ktoś do nas jedizie - odezwał się Paweł , zdała , oskrobując nożem z młodego dębu gniazdo szkodliwej ćmy . Wszyscy zwrócili oczy w kierunku drogi , którą posuwała się wolno duża bryka z siedzącym na niej mężczyzną . Zachodzące słońce rozlewało mdły blask , na który narzucały się już cienie , osłabiając wyrazistość przedmiotów . Sabina chwyciła synka za rękę i zniknęła w kuchennych drzwiach dworu . - Nie rozpoznaję - mówił zapatrzony Jan . Spostrzegł go zdała jadący , który zerwał czapkę i zaczął nią potrząsać i krzyczeć jakieś niezrozumiałe wyrazy . Dopiero przy ogrodzie usłyszano . - Kobrycz ! Włóczęga Kobrycz ! Jak się masz Jasiu ! - wołał , gdy bryczka wsunęła się !na dziedziniec . - Rzeczywiście nie poznał em cię - rzekł Jan , pomagając wysiąść przybyłemu , który opieczętował mu głośnymi pocałunkami oba policzki . - Natrętnego gościa poznaje się dopiero wtedy , kiedy przed nim już nie można uciec . Klnij Jasiu , ale ugość , jak chcesz , po polsku lub po litewsku . Był to szlachcic średniego wizrostu , dobrze wypasiony , niedbale ubrany , z głową kulistą , na której rzadkie , już siwiejące , ciemne włosy tak były na czubie rozrzedzone , że z gęstego zarostu przy skroniach , pożyczał i zaczesywał pasma dla pokrycia łysiny . Twarz miał pełną z rozlanym uśmiechem , który żywiej połyskiwał mu w blado - niebieskich oczach , otoczonych pęczkami zmarszczek i drgał na ustach pod grubym wąsem . - Masz tu pół ! rubla - mówił do furmana , wyjmując małą walizkę . - Kup sobie wódki , wypij , zakąś tym kawałkiem kiełbasy i chleba , wjedź po drodze w cudzą koniczynę , a gdy konie będą jadły , prześpij się na bryce . Dziedzicowi podziękuj , że wyprawiwszy mnie głodnymi końmi z głodnym furmanem , pokazał mi , jak mnie będą wieźli po śmierci . Bądź zdrów , jeśli cię nie zamorzą . - Czy mnie spodziewał eś się - prawił Kobrycz , zdejmując palto w sieni - nie wiem , ale żeś kochany Jasiu do mnie nie tęsknił , to wiem . Mimo to przyjechał em , Ale przezornie wybrał em porę przedwieczorną , ażeby ci żal było wypędzić mnie na dwór . - Nie wątpię - odrzekł Jan - że tylko w żarcie tak obmawiasz mnie i siebie . - Ciebie - może , ale siebie - nie . Wiem , com wart . Nie należę do ludzi , którzy przed innymi tak pozują , jak wierszorób przed fotografem . Kobrycz jest wędrownym szczurem . Nic nie umie , więc zarabia na życie natręctwem , no i nieraz bezwstydem . Weszli do pokoju , - Nie poniewieraj się - wtrącił Jan życzliwie . - Nie ja sobą , ale los mną poniewiera . Jest to najwyższy władca ludzi . W stosunku do ciebie mam jednak ulgę w sumieniu . Przyznaj , że rozkładem mojego kwaterunku nie obciążam cię zbyt często , skoro nie był em w Leniszkach już trzy miesiące . Cztery razy na rok wytrzymasz moje odwiedziny , - Gość dla samotnika jest pożądanym , a ty jesteś gościem przyjemnym , - Jak szczerze mówisz , to daj jeszcze raz poczciwej gęby . Ucałowali się , - Jesteś głodny ? - zapytał Jan . - Czy mogę być syty , przyjeżdżając od Prota Krystynowicza , który przez cały rok obchodzi wielki post , a przynajmniej gościom pościć każe ? Wstąpił em do niego wczoraj . Zobaczywszy mnie , złapał się za brzuch i zaczął jęczeć , narzekając , że zjadł surowy ogórek z miodem , zapomniawszy , że o tej porze świeżych ogórków nie ma . Uspokoił em go , że ja gorzej cierpię z niestrawności , bo połknął em koszyk niedojrzałych ulęgałek , które przecie dopiero pączkują . Obawiał em się , że da mi na kolację rumianku , ale uczęstował wspaniałomyślnie kleikiem z jęczmiennej kaszy , okraszonym starą słoniną . Na noc do przykrycia się dostał em brudny żagiel , prawdopodobnie kupiony od złodzieja . Rano nie znalazł em wody do umycia się . Na śniadanie wypili śmy z gospodarzem po kubku zbieranego mleka z kromką razowego chleba , W wieprzu poznał by m , jak go karmią , ale w długim jak drąg , owiniętym w wytartą , łataną kurtę Krystynowiczu nie mogł em odgadnąć , czy on sam tak się żywi . Chociaż mi głód dokuczał , postanowił em przecierpieć cały dzień i trochę skąpcowi dokuczyć . Gdy wyszli śmy do ogrodu , powiedział em , że według ostatnich badań najzdrowszym i najposilniejszym pokarmem są baśki wierzbowe . Wziął em do ust jedną , on oberwał z gałęzi i łyknął ze dwadzieścia . - Zaraz każę ci dać coś zjeść , bo przecie po jednej baśce . . . - mówił Jan , - No , nie . Pan Prot był gościnniejszy : dodał mi obiad - zupkę kartoflamą na pietruszce i buraczki . Za to przy odjeździe obdarzył mnie po królewsku , - Pół łokcia spleśniałej kiełbasy i pół bochenka chleba czerstwego . Przyjmując ten dar , powiedział em : " Bóg ci zapłać , drogi przyjacielu . Gdyby m przewidział , że tak szczodrze mnie opatrzysz , był by m sobie od jakiego dziada torby pożyczył " . Może by m zabrał się do tego przysmaku , ale przypuszczając , że kiełbasa jest zrobiona ze świni chorej na czerwonkę i dorżniętej , karmił em nią po drodze psy wiejskie , ażeby napastując wolno jadącą brykę , nie wpadły do niej , kawałek zostawił em dla furmana bez wyrzutu sumienia , bo jego żołądek lepiej strawi zdechlinę , niż mój . Jan chciał wyjść . - Nie spiesz się , nie ma tragedji . Mnie krótki głód potrzebny , bo na lato będę miał za duży zapas tłuszczu . Łatwo się męczę i duszę . Dla takiej kuli bilardowej , jak ja , którą los gna i która ciągle musi być w ruchu , jest to ładunek bardzo niepożądany . - Nie masz nadziei odzyskania majątku ? - Mam taką samą , jak pasterz , któremu wilk pożarł cielaka . Starał em się oto nawet przez pewną wpływową damę rosyjską , żonę dygnitarza wileńskiego , która ma względem mnie obowiązki wdzięczności , bo przed powstaniem listopadowem , kiedy ja mogł em , a ona chciała , uprzyjemniał em jej bezsenne noce ; ale przywiozła mi z Petersburga wiadomość , która w wolnym przekładzie na język polski brzmi mniej więcej : rząd nie ma nic przeciwko mojemu korzystaniu z serwitutu na cnocie tej matrony rosyjskiej , ale ze skonfiskowanego mi Żebrowca , za wyraźną moją sympatję dla powstania , nie odda nawet tyle ziemi , ile potrzeba na wykopanie mi grobu . Został em wprawdzie za to wynagrodzony chwałą ofiary cierpiącej za obronę ojczyzny , ale nie zapieram się , że wolał by m Żebrowiec , niż cierniową koronę patrjotyzmu . - Przypuszczam , że jesteś lepszym , niż się malujesz . - Nie , mój drogi , nie jestem , a nawet nie mogę być lepszym . Nabrał em wstrętu do pewnych frazesów , które dawniej uważał em za przykazania . Od czasu , jak moi rodacy płodzą prawe i nieprawe dzieci dla ojczyzny , ażeby miała więcej obrońców , hodują bydło , ażeby ojczyzna miała co jeść , pożyczają na lichwę , ażeby ojczyzna była bogata , płaszczą się Moskalom , ażeby łagodniej ją deptali , gdy upadlają się , piją , jedzą , kochają - wszystko dla ojczyzny , obmierzł mi ten frazes . Krystynowicz ozdabia nim swoje skąpstwo , a damy z towarzystwa swoje łajdaczenie się z czynownikami rosyjskimi . Nie chcę mieć nic wspólnego z tym paŁrjotyzmem kieszeni , brzucha i podbrzusza . Wolę być wyrodkiem , cynikiem , mieć swoje własne uczucia narodowe i swoje własne ich nazwy . - Dlaczego zapatrujesz się na znikczemniałe wyjątki ? - Naprzód te wyjątki są tak liczne , że mają prawo do reguły , a powtóre te wyjątki krzyczą , popisują się , używają szacunku , a ogół milczy , kryje się i cierpliwie znosi swoje upokorzenie . Że naród , czy jak tam nazwać tę jego część , która uważa się za całość i nią komenderuje , że więc tak zwany naród , który zaledwie o kilkanaście lat oddalił się od pogromu w powstaniu , jest zgnębiony , wyczerpany z energji , niezdolny do wielkich czynów - to rozumiem i jego słabość szanuję ; ale dlaczego on sam wsuwa kartki w jarzmo niewoli ? Dlaczego brata się z wrogiem i usiłuje go zjednać dla siebie podłością ? Wiesz , jaką czeredą cisną się byli buntownicy do urzędów i z jaką wdzięcznością przyjmują łaski tyrana , jak skwapliwie byłe patrjotki narzucają swe ciała mocnym wrogom ? Ale nie słyszał eś może , że pewien nasz znajomy czyni wytężone zabiegi w Petersburgu , ażeby go urzędownie uznano za złodzieja . Z powodu bowiem zaślubin następcy tronu wydany został manifest z amnestją dla przestępców kryminalnych , a ów pan jest przestępcą politycznym , więc pragnie tą zamianą winy uwolnić się od kary . - Niestety , jest to prawda . - Podobnych prawd jest wiele , a ta nienajgorsza . Ale nie myśl , mój Janie , ażeby m ja Polsko-Litwę uważał za . Sodomę , a siebie za Lota , któryby z niej wyprowadził zaledwie mały orszak cnotliwych . Kto tak mało wart , jak ja , nie może być surowym sędzią innych . Zresztą z natury należę do najpobłażliwszych ludzi , bo jestem przekonany , że droga życia najuczciwszego człowieka nie może być zupełnie prosta i musi niekiedy się zginać lub łamać . Cuchnie tylko i razi zbyt ostry odór padliny moralnej , która ' tak ' zatruwa powietrze , jak padlina zwiezęca i którą również trzebaby uprzątnąć . - Widzę , że stał eś się filozofem , ale ponieważ największy mędrzec musi jeść , więc odejdę na chwilę , ażeby ci coś przygotowano . - Pozwól mi lobstaJować sobie kolację : dzieżkę mleka zsiadłego z kartoflami , a gdyby tego nie było - jajecznicę z pięciu jaj . Nic więcej . Nie chcę tyć . Jan oddalił się . - Nasi ojcowie - mówił Kobrycz , jedząc drugi talerz mleka - dawali nam nieraz zasłużone baty , ale one należały się również naszym ojcom , którzy wychowywali synów na panów , próżniaków i niedołęgów . Mój rodzic - przebacz mu Boże - był przekonany , że gdy mi zostawi Żebrowiec , uzdolni mnie do życia i zabezpieczy od wszelkich złych wypadków . Nie przyszło mu na myśl , że ta edukacja i asekuracja może mi być odebrana , o czem pod rządem moskiewskim powinien być pamiętać . To też gdy mi Żebrowiec skonfiskowano , spostrzegł em , że mniej umiem zarabiać na życie , niż mój fornal , koń , wół , dziki ptak , niż najnędzniejszy robak . Okazało się , że potrafię być tylko pasorzytem - i nim jestem . Mam do wyboru jedynie albo powiesić się , albo żebrać u przyjaciół . Dotąd trzymam się jeszcze drugiego sposobu . Ale najżyczliwsza jałmużna jest bardzo gorzka , to też każdą słodzę sobie humorem , który uważam za najlepszą przyprawę życia . - Jest to rzeczywiście tak cenny dar , że nieraz ci go zazdroszczę . - To jest nie tylko mój pocieszyciel , ale i mściciel . Żebrowiec nadany został prawem dożywotniego posiadania generałowi Sukinowi , który tem się odznaczył w uśmierzaniu powstania listopadowego , że spalił sześć wsi , z których jeden drobny szlachcic wziął udział w wojnie . Do tego Sukina podał em prośbę , ażeby mi pozwolił raz na rok odwiedzić moje miejsce rodzinne , gdzie pozostało wiele drogich mi pamiątek , a między niemi groby moich dziadów i rodziców , pochowanych na cmentarzu przy kościółku . Pozwolił . Wtedy pojechał em do Żebrowca i przez cały dzień obchodził em wszystkie pola , ogrody i zabudowania . Za mną ciągnęła gromada starców , kobiet i dzieci , złorzecząc , płacząc i wyrażając mi współczucie , którego od nich wcale nie oczekiwał em . Był em szczerze wzruszony widokiem mojego rodzinnego gniazda , ale zarazem rozweselony złością jego rabusiów . Doniesiono mi poufnie ze dworu , że generał milczy chmurny , jego żona , była Polka , obrzuca go wymysłami za pozwolenie mi na te odwiedziny , a jedna z córek domaga się natarczywie od rodziców wyjaśnienia mojego związku z Żebrowcem . Gdy burza zaczęła wylewać się krzykami z okien domu , przysłano mi przez furmana , niegdyś mojego chłopca stajennego , polecenie , ażeby m zakończył procesję z dodatkiem , że mogę otrzymać natychmiast konie do odjazdu . Odpowiedział em listem pod adresem pani , że w imieniu własnem i moich przodków , którzy przez dwieście lat żyli w Żebrowcu i których duchy spewnością go nawiedzają , dziękuję za okazaną mi gościnność , oddalę się pieszo znajomą mi drogą a w sąsiedniej wsi wynajmę sobie furmamlkę u dawnych moich przyjaciół włościan . Jak ' baba przełknęła tę pigułkę , nie wiem . przypuszczam , że nią otruła się na długo . - Drugi raz do Żebrowca cię nie wpuszczą . - Nie myślę wcale tego żądać . Ta jedna wizyta , która niewątpliwie , rozrośnie się w legendę , dla mojego celu wystarczy . Zresztą pomimloi zadowolenia z zemsty , wyniosł em tyle bólu wspomnień , że nie miał by m już siły go wznawiać . Jechał em do Żebrowca jak na ' wesele , a wracał em jak z pogrzebu . Po dłuższem milczeniu Kobirycz odezwał się : - Wiesz a może nie wiesz , że dyskrecja jest moim nałogiem . Mam ją z natury , ale umacniam w sobie z potrzeby . Kto , jak ja , jest wędrownym lokatorem i pensjonarzem dworów wiejskich , ten nie powinien ani zaglądać parzez dziurkę od klucza cudzych drzwi , a nawet przyznawać się , że coś przypadkiem zobaczył . Więc możesz mi nie odpowiedzieć na pytanie , które ci zadaję nie dla zadowolenia mojej ciekawości , lecz przyjaźni : czy był u ciebie przed paroma dniaimi młody człowiek , przybyły z zagranicy ? - Był - odrzekł Jan . - Dlaczego o to pytasz ? - Bo jest aresztowany i podejrzany o agitację rewolucyjną . Jest to nawet jeden z powodów mojego przyjazdu do ciebie . - Skąd wiesz o nim ? - Od Płutowa . Starając się o odzyskanie Żebrowca , wszedł em w stosunki z całą zgtrają żandarmską , która nawet darzy mnie pewną sympatją i zaufaniem w mniemaniu , że jestem trochę odpolszczcmym wesołym hulaką na cudzy koszt i że można mi przy kieliszku dać na zakąskę ogonek szpiegowskiej tajemnicy . Wyświadcza mi tę przyjemność szczególnie Płutow , nienajgorszy człowiek ' , trochę pijak , ' trochę łapownik i nienasycony rozpustnik , który mi to wypaplał . - Czy mnie posądzają o jakiś związek z tym przybyszem ? - Nie . Płutow powiedział mi nawet : " Ten agent miał zły adres . Twinko , syn zasłużonego ojca , do roboty przeciw rządowi rosyjskiemu się nie najmie " . Jan , pobladł , twarz skręciła mu się kurczem gniewu , ale wkrótce wygładziła się surowym spokojem . Pomyślawszy chwilę , rzekł : - Czy nie mógł by ś się od Płutowa dowiedzieć czegoś więcej o aresztowanym ? - Owszem , wynalazł em sposób , ale musiał by m przedtem znać jego rzeczywiste lub przybrane nazwisko . - Ma paszport austrjacki pod nazwiskiem Cyprjana Wokalskiego . - Jestem przekonany , że mój plan się uda , ale dla wykonania go potrzeba mi tyle pieniędzy , ile kosztuje bilet ofenibusu stąd do Grodna , dwa bilety z Grodna do Wilna , jeden bilet z Wilna do Grodna i parę rubli na drobne wydatki . Jeśli chcesz i możesz je dać - jutro ma parę dni wyjadę , a po powrocie zdam ci sprawę , jaki zrobił em użytek z tych pieniędzy . Jan otworzył biurko , wyjął dwa banknoty 25- rublowe i wręczył Kobryczowi . Zaledwie noc zapuściła zasłonę gęstych mroków i zapaliła gwiazdy , rozeszli się . Jan , odprowadziwszy gościa do pokoju na górze domu , zszedł do swojej sypialni , w której łóżko już było rozebrane . Za nim wsunęła się cicho Sabina z chłopczykiem . - Czy pan czego nie potrzebuje ? - zapytała . - Tylko snu , kochana Sabimko . Jestem trochę zmęczony . - Pan . . . pan . . . - szczdbiotał malec , wyciągając ręce ku górze . - Dobla noc . Jan uniósł go i roześmianą , już nieco senną buizię ucałował . Uścisnął i również pocałował Sabinę . - Dobranoc , dobranoc . Gdy został sam , usiadł na krześle i głęboko się zamyślił . Na jego poważnej twairzy odbijały się wyrazy wewnętrznej rozmowy , z której .raz tylko wydobyły się szeptem słowa . - Syn zasłużonego ojca . Położył się do łóżka , ale zasnął dopiero wtedy , kiedy brzask ' zaczął budzić najwcześniejsze ptaki . Po paru godzinach wstał , poszedł cło stajni i kuchni , a wkróftce potem zajechała bryczka i podano śniadanie , po którem Kotarycz wyjechał przy wschodzącem słońcu . Żegniając się z Janem żartował : - Jako zabezpieczenie powrotu pozostawiam ci walizkę , w której mieści się cały .mój inwentarz martwy . Jeśli która z ciekawych kobiet zajrzy do niego , za karę każ jej go uprać a ja już ma niej mścić się nie będę . Sabina Rysiak była córką sławnego kłusownika , tępieiela zwierzyny w lasach rządowych , Ictóry pomimo wielokrotnych kar pieniężnych i więziennych nie zniechęcał się do tajemnych polowań i zaniechał ich dopiero wtedy , gdy gajowy przetrącił mu nogę nabojem grubych siekańców . Jakób pozostał kulawym , uganiać się za zwierzyną nie mógł , a ponieważ nie posiadał ani kawałka ziemi i ciężko pracoiwać nie lubił , zigrzązł w nędzę , z której ratował się przygodnym , lekkim zarobkiem . W tym czasie dorosła mu jedyna córka , którą oddał w służbę do dworu , licząc na to , że ona mu oprócz zasiłków z pensji dostarczać będzie wielu rzeczy pożądanych . Rachuba go nie zawiodła i obdarzyła daleko hojniej , ! niż oczekiwał . Sabina podobała się Janowi , który Wszedł z nią w najbliższy stosunek , a gdy mu urodziła syna , kupił dla niego w tejże wsi trzy włóki ziemi , wybudował ładny domek i pomieszczenia gospodarcze , wstawił kilka krów , trzy konie , nabył potrzebne narzędzia i tę osadę oddał w użytkowanie Jakób owi . Kulawy kłusownik nie mógł i nie umiał podołać zadaniom rolnika , dla których musiał przyjąć parobka , ale się zmienił gruntownie ; odżyło w nim nad wszyslfckieini dawnemi uczuciami górujące w chłapie polskim umiłowanie ziemi , został zabiegliwym , czynnym , chociaż skutkiem kalectwa więcej dozorcą , niż pomocnikiem . Na związek córki z panem patrzył , bez najmniejszej urazy , owszem , ze szczerą radością , *bo wogóle z własnego życia nauczył się pobłażliwości dla czynów nieprawnych , przeszedł z ubóstwa do dostatku , wreszcie Jan nie ukrywał swego stosunku z Sabiną i otjcoistwa jej dziecka . Może nawet uszczęśliwiony Rysialk piastował w duszy tajemną niadlzieję , że kiedyś zostanie teściem dziedzica . , , Sabina była dziewczyną prostą , ale hojnie obdarzoną przez naiturę przymiotami , Ikitóre stanowią główną wartość ' kobiety . Ładna świeżą , zdrową urodą , szarooka blondynka , ponętnie kształtna w budowie , miła w łagodnej twarzy , nie nadawała się do ram salonu , ale wyglądała wdzięcznie na tle wsi . Jana kochała silnie , wiernie i ulegle , ani nie wstydziła się , ani nie pyszniła bliskim z nim związkiem ; synka kochała zapamiętale nietylfco dlatego , że był dzieckiem rozkosznem , ale i dlatego , że był dzieckiem człowieka uwielbianego , drogą jego cząsltką , do której miała bezwzględne prawo , której nikt jej loldebrać nie mógł , nawet wtedy , kiedy jej odbierze jego ojca . Ponieważ nie dawała nikomu odczuć swego uprzywilejowanego stanowiska i utrzymywała się na jednakim poziomie z domownikami , więc ją lubili , chociaż towarzyszki We dworze i po za dworem do sympatji dla dobrej i skromnej Sabinki domieszywały nieco zazdrości . Słońce jej jasnego życia przesłaniała tylko jedna chmura - pani Łucja , młoda , piękna , wdowa , dziedziczka odległego o milę Wielopola , do której Jan często jeździł i od której wracał coraz bardziej oczarowany . Zwyczajem istot dobrych i łagodnych , Sabina nie czuła do niej nienawiści , nie stawiała się z nią na równi , uświadamiała sobie , że prędizej ozy później musi się dla niej wyrzec ukochanego pana . Tą rezygnacją wszakże nie mogła usunąć ize swej dusszy spokojnego , ale głębokiego smiuitku i nieprzerwanej obawy , że bolesny wyrok rozstania może spaść na nią każdego dnia . Pod tą groźbą była mjniiej wesołą i częściej milczącą , niż tego wymagała jej szczera natura . Po odjeździe Kobrycza przyprowadziła do ojca , jak zwykle , małego Tadzia , który ucałowany przesz . Jana , wyszczebiotawszy codzienne pozdrowienie , rozpoczął dziecinny szturm pytań , często nie czekając odpowiedzi . Jedno wszakże wydało mu się ważniejszem . - Pan , pan - mówił trzymając Jana za połę surduta - ciemu z tamtym panem nie pojechał eś i nie wziął eś Tadzia ? Tamten pan nie pozwolił ? - Owszem , chciał z tobą się przejechać , ale spał eś . - A ciemu mnie mamusia niie obudziła ? - Bo dla ciebie było jeszcze za rano . - Tajdzio samby się ublal . Ja umiem już buciki obuwać . OL . . Zdjął trzewiczek z nogi i znowiu wciągnął . - Nie wiedział em , że to umiesz - mówił Jan z uśmiechem , ' - Iz dllugiej nogi umiem . Pan diziś pojedzie ? - Pojadę . - I weźmie Tadzia ? - A ktoby dopilnował pojenia koni ? - Tadzio dopilnuje pojenia bani' - powtórzył chłopczyk poważnie , chociaż może nigdy tej czynności nie widział , a w każdym razie nie rozumiał , na czem ma polegać jego rola , Sabina , która z sąsiedniego pokoju słyszała tę rozmowę , posmutniała . Domyśliła isię bowiem łatwo , dokąd Jan pojedzie i dlaczego Tadzia z sobą nie weźmie . Rzeczywiście zaraz po obiedzie wyjechał do Wielopola , Właścicielką tego doskonale zagospodarowanego onająltku ziemskiego była Łucja Wyszogorska , młoda , piękna wdowa po przedwcześnie zestarzałym , już przed śmiercią nieżywym , wielkim panu a jeszcze większym rozpustniku , kitóremu pozostało zaledwie tyle sił , ile potrzeba było na wytrzymanie ceremonji ślubu , odwiezienie żony z kościoła do swego pałacyku i położenie się do łóżka , do którego ona nigdy nie weszła a on z niego nie powstał . Uraczywszy się tytuł em męża przez trzy miesiące , złożył ( r ) wą przedwcześnie osiwiałą i ołysiałą głowę na łonie ziemi , która była jedyną , odpowiednią dla niego kochanką . Małżeństwo Łucji z tym pół- niebosizczykiem było iiworem jej maitlki w młodych latach swawolnej , w dojrzałych próżnej , a przez całe życie bezmyślnej , która w ten sposób postanowiła wynagrodzić swego , byłego a dla niej nieużytecznego kochanka a zarazem uszczęśliwić swoją córkę . Uważała to za najwyższy dowód swej wspaniałomyślności i rozumu , że jemu dała śliczną elektryzującą żonę , którą on zachował w dziewictwie dla swego następcy a jej tytuł baronowej , rozległe stosunki w górnych sferach i wystarczający na zbytki majątek . Ojciec Łuicji , rozdeptany i ! pozbawiony głosu przez jej matkę , nawykły do posłuszeństwa dymisjonowany urzędnik i właściciel folwarku , był przy tym akcie tylko niemym świadkiem . Gdy weźmiemy pod uwagę nie wyjątki , lecz regułę , okaże się , że zwykła kobieta nie jest głębokiem i nieprzeniltnionem w swem wnętrziu morzem , ale płytką sadzawką , której czyste dno dostrzec łaltwo i tylko zamulone lub ! zamącone sprawia złudzenie głębi . Mimo to jesit ona rzeczywiście istotą tajemniczą , bo jest nienaturalna , sztuczna . Wsizystkie czynniki wychowawcze - tradycja , atmosfera rodzinna , religja , prawo , zwyczaj , - składają się na to , ażeby ją wynaturzyć , stłumić jedne zdolności i popędy , a nadmiernie roizwinąć drugie . Jak z formy jej ubrania nie można odgadnąć jej ksizitałtów , tak z mowy trudno odgadnąć jej duszę . Naj despotyczniej władająca nią siła , najbardziej czczona przez nią bogini , moda , nie pozwala ujawnić się i ustalić jej naturze , którą ciągle przetwarza . Dla kobiety normalnej wiedzą jest moda , moralnością moda , estetyką anoda , religją moda , prawem moda , higieną moda , a ponieważ moda jest przeważnie głupia i ciągle się zmienia , przeto kobieta jest przeważnie bezmyślna i ciągle inna . Łucja zanadto była z natury żądna panowania , zanadto wielka uroda i wielki majątek dawały jej władzę nad ludźmi , zanadto pragnęła wyzyskać swe wyzwolenie samodzielnością , ażeby mogła poddać się wpływowi Jana bezwzględnie . Ale najbardziej niepodległą i najdumniejszą istotę ukorzy miłość , która w sercu Łucji zakiełkowała i rozrastała się szybko . Umysł mężczyzny zapala się sam , umysł kobiety musi być zapalony przez mężczyznę . Łucja jednak nie miała w swej naturze materjału łalflwopalnego , bo go nie wytworzyło w niej ani niedbałe wychowanie , ani błyszczący pył życia w pustce , ami wielka uroida , która oziębia charaktery samolubstwem . Pani Wyszogorska była tak piękna , że moda , która umie z Wenery zrobić Meduzę , nie zdołała jej oszpecić , Ale jak skąpiec nigdy nie jest nasycony swym slkairbem i nie przestaje go pomnażać , podobnie kobieta nigdy nie je ;slt zadowolona ze swych wdzięków i ciągle stara się je powiększyć . Zwierciadło , matka , ojciec , znajomi , służący wszyscy powtarzali Łucji , że jest piękna i że może hyc jeszcze piękniejsza , nic też dziwnego , że ona w tym kierunku zwróciła ' Wszystkie swoje pragnienia i usiłowania , zaniedbawszy imne szlachetne uczucia , które rodziły się w jej duszy . Twinkb pobudził w niej rozwój tych uczuć , wyjął ją z ram , w których była mocno osadzona od dzieciństwa . Od pierwszego spotkania jeszcze za życia męża oddziałał na nią magnetycznie swym męskim dorodnym wyglądem , głębokością i czystością spojrzenia , mową prostą , szczerą i stanowczą . Ujrzała w nim człowieka , który miał duszę czystą i jasną , nie było w niej ciemnych i brudnych zakątków , zasłoniętych obłudą , kłamstwem i blichtrem ; była tylko skrytka dla tajemnic , ujawniających się przyjaciołom , którzy umieją jc uszanować . Gdy Jan zajechał , Łucja stała pod modrzewiem i głaskała świeże , miękie igiełki w zwieszonej gałązce . Zobaczywszy go , zarumieniła się iróżem pączków rozwitających po za nią ozdobnej jabłoni . - Dlaczego tak długo nie widziała m pana ? - rzekła podając mu rękę , którą om ucałował . - Nie mógł pan , czy nie chciał ? - Czyż pani jeszcze nie wie , że ja nie mogę tego nie chcieć ? - Troszkę wiem , ale pragnęłabym nigdy nie wątpić . - Doprawdy matematyka nie ma lepszych pewników . Miał em trochę przykrości , których nie lubię wywozić po za domi a zwłaszcza do pani . - A mnie się zdaje , że wszelkie przykrości najskuteczniej złagodzi serdeczna przyjaciółka . - Jestem już wielkim a był by m niewypłacalnym dłużnikiem dobroci pani , gdyby m z tej rady korzystał . - Przesada . Te długi może pan łatwo skwitować mokną u pana i jeszcze ( pozostanie panu duża reszta . - Mój rachunek wykazuje przeciwną różnicę . - Mniejsza o to , jak tam wyglądają te nasze rachunki , dość że w moim jest wyraźnie zapisane pragnienie widzenia pana , - Ja tę pozycję nazwę mojem szczęściem . - Niechże pan z tego szczęścia korzysta jak najczęściej . A jak się postępuje z przyjaciółmi w kłopotach , dam panu przykład , zwierzając się z moim . - Któż śmiał go pani sprawić ? - ' Ktoś bardzo zacny i życzliwy , nieoceniony gospodarz mojego mająjtku i żywiciel mój . - Grudek ? - Tak . , , podał się do dymisji . - Dlaczego ? - Z dość dziwnego powodu , którego nigdy nie domyśliła by m się . Wczoraj oświadczył mi , że oddawna zrodziło się w mim pewne uczucie , którego spełnić nie może , które nie pozostaje w żadnym związku z jego rolą rządcy a nawet nie pozwala mu jej spełniać należycie . Doszedł do przekonania , że źle gospodaruje i prosi o uwolnienie . - Rozumiem go . - A ja nie . Przecież jeżeli ma dla mnie jakąś szczególną sympatję , powinna ona go zachęcić do pozostania . - Tak , gdyby to była tyllko sympatja . Pani czarować będzie wszystkich mężczyzn , którzy nie sitracili wrażliwości na urok pięknej kobiety . Żaden wysiłek woli przeciw temu ich nie zabezpieczy . Grudek jako człowiek rozumny , szlachetny i dumny wsłuchał się w głos swego serca bez złudzeń i Woli smutek w oddaleniu , niż mękę w bliskości przedmiotu swego uwielbienia . Ma nadzieję , że czas i odległość go uleczy . - Może i pan - rzekła kokieteryjnie - zaczął się leczyć ode mnie długą przerwą w odwiedzinach . - Jeszcze nie , ale . . . - Doprawdy , to " ale " jesit wcale niepotrzebne . Weszli do domu , rozmawiając o rozmaitych przedmiotach i przyczepiając do najobojętniejszych słowa czułe , które ze strony Łucji brzmiały ponętą a ze sitirony Jana powściągliwością , miłością . Te dwa tony odzywały się ciągle w ich wszysltkich rozmowach i gdy się zdawało , że co chwila przekroczą wąską tamę , która ich dzieli i nie pozwala na szczere wyznania , nagle zatrzymywali się przed nią jak gdyby unieruchomieni tajemnym zakazem . Zawsze Jan był pierwszym w tej wstrzemięźliwości* która nieraz wywoływała na twarzy Łucji widoczne zdziwienie . - ,Czy nie zechciał by pan towarzyszyć mi w wycieczce na pole ? Podobno zboża wyglądają pięknie i obiecująco . Nie -widziała m ich , bo sama jeździć nie lubię i czekała m na pana , - Wdzięczny jestem za tę wielką przyjemność . - Czy ! mojej przyjemności wcale pan nie liczy ? Niech pan przestanie ciągle patrzeć w siebie i czasem spojrzy we mnie . Chociażby dla ciekawości , - Boję się , - Powinien pan jako mężczyzna mieć więcej odwagi , niż ja - rzekła , śmiejąc się i wyszła . Wkrótce powróciła ubrana do konnej jazdy a przed domem stanęły dwa kształtne , osiodłane wierzchowce . Rzeczywiście łany zbóż ozimych okryte były puszystymi kobiercami bujnej zieleni , która lekko falowała pod muśnięciami łagodnego powiewu . - Istotnie piękne oziminy - zaczął Jan , - Nawet one starają się zasłużyć na pochwałę pani . - Chyba pana Grudka , bo o mnie nic nie wiedzą . Po chwili milczenia rzekła : - Jaka to szkoda , że pan uwięził się w dzierżawie Lenitszek . Gdyby one przynajmniej leżały w sąsiedztwie Wielopola . - Mila odległości to drobiazg . - Dla przejazdu blisko , ale dla mojego korzystania z życzliwości pańskiej za daleko . - Niechże się pani tym drobiazgiem nie krępuje , bo om nie maże mieć żadnego wpływu na mogą gotowość do wyświadczenia pani wszelkiej usługi . Łucja zamyśliła się , potem utkwiła badawczy wzrok w Jana i rzekła : - Nawet gdyby m prosiła o objęcie zarządu Wielopola po odejściu Grudka ? Jan drgnął i ze skurczoną boleśnie twarzą odpowiedział : - Tego zrobićbym nie mógł . - Dlaczego ? - Z tej samej przyczyny , która usuwa stąd Grudka . - Ta przyczyna - odparła Łucja żywo - nie istnieje dla pana . Różnica mojego stosunku do obu panów jest zbyt widoczna , żeby można jej nie dostrzec , - Pomimo to wyznaję , że mie miał by m siły . - Po raz drugi muszę zaznaczyć dziwny w panu brak odwagi . - Nie była by moja nieśmiałość dla pani tak dziwną - odrzekł Jan poważnie - gdyby parni znała rzeczywiste jej źródła , które pragnął by m odsłonić jaknajpóźniej . - Pozostaje mi więc ( tylko czekać cierpliwie tej chwili , kiedy pan uzna za stosowne to źródło mi odsłonić . Tymczasem poprzestanę ma domyśle , ! który mi się wydaje najbliższym prawdy . Dalsza rozmowa snuła się z przerwami , między któremi Łucja rzucała uwagi pozornie luźne , w jej myślach jednak powiązane . - Byłabym wdzięczna mędrcowi , któryby mi wyjaśnił , czy mie ma tak wielkiej i ważnej potrzeby , któraiby usprawiedliwiała sprzedanie dwom kupcom ' tego samego zboża ? . . . Czy hipoteka serca ludzkiego może mieć kilka numerów miłości , czy tylko jeden ? Jan odczuł ironję tych słów i ich ukryte znaczenie . Nie mógł mówić szczerze , więc milczał . Powrócili do domu jak gdyby odsunięci od siebie do granic chłodnej przyjaźni . To odsunięcie Łucję zmroziło a w duszy wywołało burzę , którą on daremnie usiłował pokryć udanym spokojem i zmęczony wewnętrznem pasowaniem się z sobą odjechał . Pytającej go Sabinie odpowiedział ' Opryskliwie a przymulającemu się Tadziowi nie odpowiedział wcale . Wieczorem kazał sprzątnąć podaną kolację , zamknął się w swojej sypialni , w której już nie odbyło się zwykłe pożegnanie nocine z Sabiną i synem . Mechanizim zajęć gospodarczych przywrócił jego myślom równowagę i nadał im ruch ' spokojniejszy . Przemykały między niemi wspomnienia rozmowy z Łucją , ale już słabiej targały jego nerwami . Najuparciej napastowało go pytanie : czy jednaik nie mógł by zarządzać Wielopolem bez niebezpieczeństwa dla !tego zamiaru , który mu nakazał odmowę ? Były chwile , ' kiedy mocno się wahał a nawet przechylał się na stronę życzenia kobiety , ( którą kochał i względem której opór był dla niego grzechem i męką . W jego duszy nic nie leżało ani na wierzchu , ani w ukryciu płytkiem , a zwłaszcza wspomnienia bolesne zakopywał w niej tak głęboko , że Ityłko sam o nich wiedział . Toteż już nazajutrz nie można było dostrzec w nim żadnej zmiany a po kilku dniach powitał przybywającego Kobrycza ze zwykłym ! spokojem . - Daj mi jeść - rzekł gość - 'bo na to zasłużył em . Jestem zmęczony i głodny , jak parowóz , któremu zbrakło węgla . Język mi zdrętwiał , opowiem ci dokładnie moją podróż , gdy będę mógł nim ruszać . - Zaraz go odżywimy - powiedział wesoło Jan . Podano przyśpieszony obiad . Kobrycz pochłaniał go , żartując . - Spotkał em Prota na ulicy , przed pocztą . Przywitał em go i zaprosił em do bufetu . Wzdragał się . " Zrób mi -pan tę łaskę - mówił em - bo jestem głodny , w podróży nic nie dostanę a sam jeść nie lubię " . Zgodził się . Wypił kieliszek starki , połknął kilka bułek z kawiorem i łososiem , a ja tylko sucharek . Gdy się najadł , zawołał em sięgnąwszy do kieszeni : " Fatalność ! Widocznie złodziej wyciągnął mi portmonetkę przy kasie . Zapłać pan : , przy sposobności zwrócę " . " Kiedy nie mam ani kopiejki " - wybełkotał przerażony . " Ale masz pan zegarek , zastaw go pan w bufecie , ja wykupię " . " Nie mogę , nie mogę " - powtarzał , trzęsąc się ze strachu i gniewu i dbszukując kieszenie . - " Ach , na szczęście , pozostał mi jeszcze rubel . Pożyczę go panu na parę dni " . Ale do rachunku brakło jeszcze 20 kopiejek , które ja znalazł em w mtoijej kamizelce i dołożył em . Odprowadził mnie do omnibusu i przy pożegnaniu wyskomlił błagalnie : " Nie zapomnij , drogi panie , odesłać mi tego rulbla prędko . Widział eś sam , że to ostaitni mój pieniądz " . " Nie skarż się pan - odpowiedział em - przecież ja stracił em więcej , pan za swego ruibla przynajmniej zjadł eś coś smacznego , a ja za moje 20 kopiejek tylko marny sucharek " . " A dużo panu skradziono ? " - zapytał , jak gdyby chciał się upewnić , że nie padł ofiarą żartu . " Portmonetka była pusta , a nawet nie jestem pewien , czy ją miał em w kieszeni czy w torbie " - odrzekł em i spiesznie wskoczył em do wagonu . Przypuszczam , że zaklął . - Zbyt ostry żart - zauważył Jan . Trzeba mu odesłać rubla . - Odeślę albo nawet sam odwiozę , ale oprawię go w ramki . Poco ta szykana ? - Poto , ażeby Krystynowicz widział , że nim gardzę , źe wart jest , ażeby go walić po gębie a z litości tylko się z niego drwi . Powiedział o nim Płutow : " On pochodzi od polskiej świni zmieszanej z rosyjskim lisem : dziękował mi , że wyłapujemy agentów emigracji waszej a małe złe oczki wbił we mnie jak gwoździe " . - Powiedzże mi , jak ci się udała tajemnicza wyprawa ? - Udało mi się zupełnie . W Grodnie mieszka niejaka Zuzia Garczyk , prześliczna dziewczyna z wulkanicznym temperamentem , której ja był em drugim kochankiem - pierwszy , który ją uwiódł , wyjechał zagranicę - a która teraz służy wszystkim mogącym opłacać bardzo kapryśne jej wymagania . Obecnie ministrem jej spraw wewnętrznych i skarbu jest książę Niedźwiedź Rudy . Dla mnie zachowała przyjaźń nieproporcjonalną do mojej golizny , gdyż zaledwie stać mnie na kupienie jej czasem kilku brzoskwiń , które lubi namiętnie . Zaciekle nienawidzi moskali , którzy za nią szaleją . Pojechał em do niej z propozycją , ażeby wydobyła z Płutowa wiadomość o aresztowanym młodzieńcu . Projekt mój zachwycił ją . Natychmiast udała się ze mną do ! Wilna i pospieszyła do żandarma z prośbą o wiadomość , czy prawdą jest , że aresztowany został jej kuzyn z Galicji Cyprjan Wokalski . Przy jej urodzie , sztuce podobania się i lubieżności moskala łatwo go rozmiękczyła i wycisnęła z niego tajemnicę . Wyznał jej , że po porozumieniu się telegraficznem z policją krakowską stwierdzono , że Cyprjan Wokalski nie wyjechał , że uwięziony nazywa się inaczej , że posiadany przez niego paszport jest albo pożyczony , albo skradziony , albo sfałszowany . Wtedy wymogła na nim , że sprowadził więźnia do siebie niby dla dalszego badania a jej pozwolił obejrzeć go przez szparę w portjerze sąsiedniego pokoju . " Siedem lat nie widziała m mojego kuzyna - odpowiedziała Płutowowi - przez maleńki otwór nie mogła m rozpoznać go dokładnie " . Do mnie zaś przybiegła blada , drżąca , ze łzami w oczach i krzykiem . " To jest on , Zdziś Zieliński , mój pierwszy kochanek , który odszedł ode mnie , ale pozostał dotąd w mojem sercu . Co ja mam zrobić , ażeby go uwolnić ? Płutow mi go nie odda , chociażbym ja mu się oddała . Panie , radź mi , na wszystko się zdobędę " . Próbował em uspokoić ją zapewnieniem , że go wypuszczą , gdy mu niczego nie dowiodą . Odrzekła smutnie : " Dowiodą . Na moją podobną uwagę Płutow odpowiedział : " Żyd karczmarz lepiej przegląda człowieka , niż najprzenikliwszy żandarm . Przez ciało widzi jego duszę " . " Nie wiem , o jakim karczmarzu on mówił " . Ja wiedział em , ale ją zapewnił em , że to jest zwykłe kłamstwo żandarmskie . Odjechała zgnębiona do Grodna a ja do ciebie . Jan wysłuchawszy tej opowieści , zamyślił się długo , wreszcie rzekł : - Zieliński się nie wyratuje i mnie za sobą pociągnie . Ale to lepiej . Po chwili dodał : - Może ta twoja Zuzia więcej warta od innych podobnych , ale ja wolał by m się obyć bez jej pośrednictwa , przynajmniej w zdobywaniu informacji o mnie i dla mnie . - Ale gdyby tę usługę wyświadczyła ci marszałkowa Cybińska , która nie przestrzega patrjotyzmu w łóżku i nietylko od swoich młodych dobroczyńców nie bierze pieniędzy , ale im jeszcze płaci , czy także by ś nią pogardził ? - Tak . - Pozwól wątpić takiemu znawcy , jak ja , który nietylko z wielu rozmaitych pieców chleb jadał , ale piekarzom dobrze się przyjrzał . Ty kochany Janie jesteś od innych odmienny , bardzo szczery , bardzo czysty , bardzo zacny , ale z twojej skóry nie wylazła jeszcze wszystka szerść starych przesądów , jeszcze działają na ciebie pewne nałogi myśli . Marszałkowa , chociaż jest ladacznicą pozostaje ciągle marszałkową a prostytutka , chociaż jest w gruncie dobrą dziewczyną , pozostaje ciągle prostytutką . Gdyby tu przyjechała pani Cybińska , przyjął by ś ją w salonie , rozmawiał z nią długo i grzecznie , ale gdyby przyjechała Garczykówna , przyjął by ś w przedpokoju , rozmawiał krótko i opryskliwie . Czy nie tak ? - Masz słuszność , ale to nie zmienia mojej niechęci do jakiegokolwiek zetknięcia się z istotami moralnie zbrukanemi . Nie przeczę , że w pewnych szczególnych wypadkach zachodzi konieczność posługiwania się niemi , nie usuwa ona jednak odrazy . Szpieg jest wstrętny , mimo to używamy go . - Mój drogi , jeżeli wywozisz na pole gnój , to nie pamiętasz o jego woni , ale o jego pożytku . Ogół ocenia zwykle ludzi jak zwierzęta dzikie - według futer , a nie jak domowe - według ich korzyści . Dla niego więcej wart niebieski lis , niż czarny wieprz . Ja już nie popełniam tej omyłki . - Zazdrościł em ci humoru , a teraz zazdroszczę filozofji . - Dobrym filozofem może być tylko człowiek , który niczego nie posiada - ani rodziny , ani majątku , ani urzędu , ani władzy , bo z tych wszystkich dobrodziejstw rodzą się przesądy i zakuwają duszę w kajdany . Każdy żebrak jest daleko mądrzejszy , niż bogacz , tuczący się dobrobytem . Z wędrującym po wsiach dziadem warto zawsze pomówić a z dającym mu jałmużnę zamożnym gospodarzem - nie . Najrozumniejszym gatunkiem ludzi są biedni i nieszczęśliwi , bo nędza i smutek zmuszają ich do ciągłego rozmyślania , do którego nikt dobrowolnie się nie kwapi . Nie zapieram się , że wolał by m być właścicielem Żebrowca , żyć w dostatku , wygodzie i wszelkich rozkoszach obywatela ziemskiego na 30 włókach bez długu , zajętego tylko doborem przyjemności , niż być wędrownym szpakiem , nieposiadającym własnej dziupli i żerującym na cudzych polach . Ale gdy los w postaci moskala odarł mnie do naga i rzucił w głębokie i burzliwe morze życia , nie chcę tonąć , usiłuję pływać i zbadać do dna głębokość toni , nad którą się unoszę . Wspomniał em ci już , że nie przywiązuję żadnej wagi do wyrazów i nie poczuwam się do żadnego względem nich obowiązku , bo one są zawsze nieme a jeśli coś mówią , to zwykle kłamią . Patrjotyzm , uczciwość , szlachetność i inne uroczyste słowa , przypięte do ozdobionych niemi osobników , tak mnie nie uczą , jak rzeczowniki Prot Krystynowicz nie objaśniają mnie , kim jest jegomość używający tego nazwiska . Nie zawstydza mnie też wyrazik , który nieraz rzucają przyzwoitki i obłudnicy , nazywając mnie cynikiem . Jednej z takich moralistek , która uważa , że niedość skromnym jest nawet żółw , wysuwający gołe nogi ze swej skorupy , odpowiedział em : " Czy pani nie jest cyniczką , rozbierając się do badania lekarskiego i doktór , który opukuje gołe ciało pani ? " " To co innego " - pisnęła jak przekłuty balonik . " Lew to także , co innego niż kot , ale oba są kotami " . Coś tam jeszcze zasyczała głupia gęś i odeszła . Kochany Jasiu , przyznaj , że ty również najwięcej mądrości zawdzięczasz nieszczęściom i że również w przekonaniu ogółu jesteś cynikiem . Jan wysłał wzrok z ciężkiemu myślami w przestrzeń i milczał . - Czy cię uraził em ? - zapytał Kobrycz . - Bynajmniej . Zastanowił em się tylko nad twoją ostatnią uwagą . Masz słuszność : jestem uczniem nieszczęść . - Pomimo korzyści , jaką one dają , nie życzę ci , ażeby ś otrzymał od nich nową naukę , którą przewiduję . - Jaką ? - Z półsłówek Płutowa do Garczykówny wnoszę , że albo dawmiej kłamał wiarę w twoją lojalność , albo zmienił przekonanie i zwiąże cię z uwięzionym . - Ja mu do tego pomogę . - A to co znowu ? - Konieczność , którą kiedyś zrozumiesz . Kobrycz znając twardą stanowczość Jana we wszelkich postanowieniach , zląkł się , zwłaszcza że uważał siebie za winowojcę , który go pobudził do jakiegoś niebezpiecznego zamiaru . Zaczął więc przekonywać o potrzebie ostrożności , nienarażania się , obwarowywania swego bezpieczeństwa i zużywania swych sił na działalność obywatelską . Zakończył uwagą , - Lepiej wyciosać z drzewa podwalinę dla społecznego domu , niż szubienicę dla siebie . - Nie zawsze lepiej - odrzekł Jan , - Chrystus stworzył potęgę ze swojej krzyżowej szubienicy a nie dokonał by niczego podwaliną domu społecznego . Rozmowę w tym przedmiocie przerwali i nawiązali ją o sprawach pospolitych . Kobrycz , który przez kilka lat dzieciństwa zdmuchiwał - o ile same nie zgasły - światła zapalane w jego głowie przez domowego nauczyciela , który nie uczęszczał do żadnej szkoły i czerpał swą wiedzę wyłącznie z życia , który młodość spędził na rozpasanem używaniu i próżniactwie , który nie był uzdolniony do żadnej pracy i po utracie majątku skazany na ciągłą wędrówkę gościa po dworach , nie mógł tym , których nawiedzał , dać niczego z mądrości , zawartych w książkach . Był zupełnym nieukiem , niewiedzącym napewno , czy średniowiecze było po starożytności , czy przed nią , czy w kwadracie wszystkie boki są równe , lub czy Kolumb jechał do Ameryki żaglowcem czy parostatkiem , Ale życie jest także szkołą , może najznakomitszą a w każdym razie dla niektórych umysłów jedyną i pouczającą . Z tej szkoły Kobrycz wyniósł wielką sumę bystrych spostrzeżeń , przenikliwych wejrzeń i oryginalnych wniosków . Był on z natury wesół , ale tę wesołość podniecał w sobie sztucznie , bo ona stanowiła środek , znieczulający go na dolegliwości bezdomnego i bezradnego ubóstwa . Z temi właściwościami był wogóle towarzyszem przyjemnym a dla Jana Twinki szczególnie pożądanym . Rozpraszał mu bowiem melancholję , która ciągle osiadała na jego duszy . Nietylko z usposobienia , ale też z potrzeby nieurażania ludzi , z których uprzejmości i łaski musiał korzystać , był dyskretnym , szczera jednak życzliwość , połączona nawet z najwstrzemięźliwszą ciekawością , pobudza i ośmiela w dłuższem obcowaniu do uchylania , jeśli nie wielkich , to małych zasłonek życia przyjaciół , - Czy nie zamierzasz się żenić ? - zagadnął Jana po kilku dniach pobytu w jednej z poufnych rozmów . - Nie , - A wiesz , że panie okoliczne już dawno cię ożeniły ? - Ach , to jest jedno z ich głównych zajęć . One ciągle wiążą pary , jeśli nie w kościołach , to w schadzkach . - Chociaż ten produkt jest mi dziś mniej potrzebny , ciągle jednak kobiety wysoko cenię . Nie można zaprzeczyć , że jest to najpiękniejszy z utworów boskich i najrozkoszniejsza z używek . Ale zarazem jest ta przyjemna ślicznotka chyba najprzemyślniejszą śród istot żywych . Samice zwierząt są mądrzejsze i poważniejsze . Po za instynktem płciowym nie rozumie ona dobrze żadnego innego pragnienia i celu . Jest tak niezdolna , że nie umie nawet porządnie zrobić żadnej innej plotki . Rzucał em rozmaite prawdziwe i zmyślone wiadomości między najruchliwsze plotkarki , przyjmowały je chłodno i puszczały w obieg leniwie . Ale daj im kawałek szarej nitki miłosnej , za parę dni utkają z niej wielką i wzorzystą tkaninę . Mimo to ja je bardzo lubię i każdy musi je lubić , kto nie wymaga od nich niczego więcej , prócz przyjemności . Pieczona pularda lub kuropatwa jest jeszcze głupsza a jednak smakuje . Czy nie ? - Nie mam w tym przedmiocie żadnego zdania , bo dobrze znam tylko jedną kobietę - Sabinę . Matkę stracił em w dzieciństwie , z siostrami obcował em mało a panią Wyszogorską tylko uwielbiam , nie badam . - Właśnie z nią ożeniono cię przedwcześnie , - Gorzej , bo daremnie . - W każdym razie przepraszam cię , jeżeli mojemi uwagami o kobietach jej ubliżył em . Rzeczywiście znajdują się między niemi nadzwyczajnie rzadkie wyjątki . Najsprawiedliwszy sąd o kobietach krzywdzi może jedną w miljonie , chociaż wszystkie obraża . Przypuszczam , że pani Wyszogorską jest tą jedną , - Jest mi zupełnie obojętnem , jaką ona posiada wartość i jak się przedstawia innym ludziom . Dla mnie jest najpiękniejszą z kobiet i uwielbiam tylko jej piękność . Innych przymiotów w niej nie szukam , a nawet odnaleść ich by m nie chciał , bo one wciągnęły by mnie w miłość , której pragnę się ustrzec , - Po raz drugi już spostrzegam , mój Janie , że twoje serce jest skarbonką zagadek . - Jeśli ona kiedyś się otworzy , zobaczysz , że w niej zamknięta jest tajemnica , którą wszyscy znają . Po chwili dodał : - Pani Wyszogorska potrzebuje rządcy . Może chciał by ś przyjąć ten obowiązek ? - Kochany Janie , czy kpisz , czy o drogę pytasz ? Ja umiał by m gospodarować tylko we własnym majątku , w którym za moją nieumiejętność był by m odpowiedzialnym jedynie przed sobą . Chyba że pani Wyszogorska chce zmarnować Wielopole - w takim razie jej służę , chociaż nie ręczę , czy z moim nałogiem cygana potrafił by m pomagać jej do tego długo . Dlaczego Grudek odchodzi ? - Zakochał się w dziedziczce . - I ty mnie chcesz wystawić na taką pokusę ? Grzać się zdała przy dużym ogniu lubię , ale parzyć się - nie . Kobrycz zakochany - bez wzajemności ! Czy wyobrażasz go sobie w głupszej roli ? Nie jestem egoistą , ale tak okrutnym wrogiem dla siebie być nie mogę . Natomiast sądzę , że ty powinienby ś odstąpić dzierżawę Leniszek i objąć zarząd majątkiem kobiety , którą uwielbiasz i dla której , jak słychać , nie jesteś obojętny . - Nigdy . Mimo tej stanowczości Jan nie przestawał rozmyślać nad możliwością zajęcia stanowiska rządcy w Wielopolu . Wyobraźnia malowała mu urocze obrazy ciągłego przebywania z kobietą , która go oczarowała , którą on - jak twierdził - tylko uwielbiał a w rzeczywistości lękliwie kochał . Wszystkie sprężyny w jego charakterze były mocne a ta po miłości ojczyzny była najsilniejszą . Dla niego życie nie było ani hazardowną grą , swawolną zabawą lub rozpustą , ani bezmyślną gonitwą za doraźnemi przyjemnościami , ani chwytaniem i szpilkowaniem barwnych motyli lub zrywaniem wonnych kwiatów , lecz pracą i walką nietylko ze złem po za sobą , ale i w sobie . Przerąbywał się i przedzierał przez życie jak przez dziką , gęstą i zdradną puszczę , przebijał tunel przez jego skałę , nie męczył się najcięższym trudem i baczył uważnie , ażeby nie zmylić prostego kierunku , . Więc chociaż upajał się myślą o ciągł em obcowaniu z Łucją aż do rozmiękczenia swej twardej natury , zaraz trzeźwił się i tężał w chłodzie postanowienia , które nakazywało mu spłonąć dobrowolnie na stosie ofiarnym . Stosunek z Sabiną nie był wcale mętem jego uczucia dla Łucji : były dwa odmienne rachunki jego serca , niemające z sobą związku i nieprzeczące sobie wcale : z pierwszą łączyła go potrzeba posiadania kobiety i dziecka , z drugą uwielbienie , nieprzekraczające swej idealnej granicy i nieprzechodzące w sferę żądzy . Kobrycz nie znał właściwej przyczyny mroków duszy Jana , ale je wyraźnie widział i pragnął rozproszyć swoją wesołością , do której nastrajał się łatwo . Przygód miał wiele , anegdot zebrał duży zapas , a gdy jednych i drugich zabrakło , zmyślał niebywałe . - W podróży z Grodna - opowiadał przy obiedzie - miał em przepyszną uciechę . Zuzia jeszcze się nie maluje , ma twarz świeżą , jest urodzoną komedjantką , umie zachowywać się przyzwoicie a przytem ubrała się skromnie . Ponieważ odzywał em się do niej po imieniu a ona do mnie w formie nieokreślonej , przeto młody ziemianin kowieński , który jechał z ładną , ale chudą i drzemiącą żoną , mógł nas wziąć za małżeństwo . Ponieważ zaś szlachcic zawsze poluje i kobiety zalicza do zwierzyny , więc mój panek zaczął miotać czułe spojrzenia na Zuzię , która natychmiast odgadła jego zamiary i udawała , że te strzały utwiły w niej głęboko . Nie znam świata po za rogatkami PolskoLitwy , ale zdaje mi się , że nigdzie - może tylko we Francji - nie jest tak , jak u nas : każdy mężczyzna gotów do uwiedzenia i znieprawienia młodej dziewczyny , córki swego dobroczyńcy , żony lub siostry przyjaciela , wogóle każdej ponętnej kobiety bez względu na jej wiek , nastrój moralny i położenie . Nie mam prawa potępiać za to moich lubieżnych rodaków , bo sam nie doznawał em żadnego skrupułu w tej niecnocie i zaczął em odczuwać do niej odrazę dopiero wtedy , kiedy we mnie osłabła chęć a raczej zdolność do popełnienia grzechu . Był em samcem , jak inni mężczyźni i dlatego pragnienia samców odgaduję łatwo . Mój towarzysz podróży posuwał się w swych zalotach szybko . Podczas przeprzęgu koni na stacji pocztowej uprowadził Zuzię z omnibusu do poczekalni i tam - jak mi potem opowiadała - zaczął ją namiętnie całować . Nagle wszedł em do nich . Miał wystraszoną minę , winowajcy schwytanego na gorącym uczynku , ale przybrał niewymownie głupią , gdy ująwszy go pod rękę i odciągnąwszy na stronę , szepnął em : " Mogę panu służyć jej adresem i cennikiem " , " Ja , ja - bąkał z wymuszonym uśmiechem - właściwie . . . Dziękuję , bardzo dziękuję . . . " I umknął do żony . Ze zmieniającej się jego twarzy , którą daremnie usiłował uspokoić , widać było , jak mu dokuczają moje ironiczne spojrzenia . W [ Wilnie wyskoczył z ( omnibusu jak wystrzelony i wpadł w dom pocztowy , nie oglądając się na żonę , której pomogł em wysiąść . Jan słuchał tej opowieści i innych z nieuwagą , chwytając jedynie oderwane zdania , które nie zawsze umiał powiązać . Wogóle nie smakował w tłustych anegdotach , któremi męczyźni chętnie się raczą , a obecnie codzień częściej napastowały go tajemne myśli , które pochłaniały całą jego uwagę . - Gdyby Wielopole było bliżej - rzekł , jak gdyby rozmawiając z sobą - mógł by m ostatecznie objąć nad niem dozór gospodarczy , Ale z tej odległości niepodobna , a przenieść się tam i porzucić Leniszki - to było by zbyt ryzykowne . - Z tak mocnym pancerzem charakteru , jak twój , można bez obawy wystawić się na strzały Kupidyna . - Tu chodzi nie tyle o Kupidyna , ile o Płutowa , - Ten pijany rozpustnik nie wydaje mi się groźnym . Gdy z powodu tego więźnia zacznie dobierać się do ciebie , dasz mu kobietę i butelkę , zaraz się cofnie . - Naprzód ja mu nie dam ani kobiety , ani butelki , a powtóre nicby to nie pomogło . Najbardziej zdemoralizowany i przekupny żandarm rosyjski nie przestaje nigdy być żandarmem . Jeśli weźmie łapówkę to wywdzięczy się za nią tylko o tyle , że w protokóle do twoich zeznań nie dołączy swoich kłamstw i może da ci w więzieniu suchszą i widniejszą celę . Przesuwały się tygodnie w spokoju , Twince w pracy , Kobryczowi w próżniactwie . Statał się on wyświadczać przyjacielowi drobne usługi : pomagał w rachunkach gospodarczych , kontrolował niektóre roboty , załatwiał sprawunki , ale najwięcej czasu zużywał na spanie , odpoczynki i błahe zajęcia , któremi każdy leniwiec umie zapełnić pustkę swego życia . Pewnego dnia rzekł poważnie : - Kochany Janie , mam do ciebie gorącą prośbę : powiedz mi szczerze , bez żadnych osłonek , gdy okażę się dla ciebie uciążliwym . Jest mi u ciebie zbyt dobrze , ażeby m sam poczuł chęć odjazdu a jednocześnie napastuje mnie obawa , że nadużywam twojej gościnności . - Jeśli ci u mnie dobrze , siedź , bo i mnie lżej żyć z tobą . Mówił prawdę , samotność gryzła go mocniej . Kobrycz nie uwalniał go zupełnie od dręczących myśli , ale je przerzedzał . Kilkakrotnie Twinko postanawiał jechać do Wielopola i cofał się , jak gdyby tam widział ciemną chmurę , z której miał spaść na niego piorun , W miarę jednak jak wydłużała się przerwa jego odwiedzin , czuł w sobie coraz większy rozstrój . W silniejszych napadach smutku wybiegał w pole i błąkał się bez celu . Podczas jednej z wycieczek zauważył syna karczmarza , Dawida Goldkopfa , który zwykle chodził po miedzach i rowach . Pewnego dnia Twinko spotkał siedzącego przy drodze i wpatrzonego w ziemię . Był to chłopiec osiemnastoletni , wątły , blady , jak gdyby chory lub zagłodzony . Daremnie ojciec zapędzał go do handlu , daremnie przez jakiś czas trzymał w Wilnie , ażeby ćwiczył się w Talmudzie i kształcił na " duchownego " . Dawid albo w izbie czytał pożyczone książki , albo wałęsał się po polach . Na łajania ojca odpowiadał , źe rozmawia z Bogiem , ale ponieważ nie okrywał się przy tem rytualną płachtą i nie przywiązywał do czoła przykazań , stary Goldkopf uznał go naprzód za bezbożnika i próżniaka a wreszcie za uszkodzonego w rozumie . - Co ty tu robisz ? - zapytał Jan surowo . - Przypatruję się stwarzaniu - odrzekł chłopiec spokojnie . - Nie wiesz , że świat został dawno stworzony ? - Tak mówi Biblia , ale to nieprawda . Przecie Bóg nie stworzył odrazu wszystkiego , co istnieje , on tworzy ciągle , bez przerwy i od początku . - A człowiek nic nie robi ? - W człowieku przebywa i działa Bóg . - Któż to ci powiedział ? - Ja sam sobie powiedział em , bo inaczej być nie może . Pan jest mądry a Dawida nawet rodzony ojciec uważa za głupiego , więc na co panu usłyszeć , skąd to wie marny żydek ? - Owszem jestem ciekaw . - Nie spodziewał em się tego . Wytłomaczę - a pan może się śmiać , to mnie nie zawstydzi , bo ja wierzę . Otóż sprawa świata ma się tak . Biblia opowiada , że Bóg w sześć dni stworzył świat a siódmego odpoczął i odpoczywa dotąd . Czasem poprawia swoje omyłki , ludziom radzi lub dopomaga , dobrych nagradza , a złych karze . Ma on być tylko sędzią i to nie bardzo sprawiedliwym , bo karze ludzi za swoje własne winy . Przecież mógł wszystkich uczynić dobrymi , skoro są jego dziełem . Więc za coby się mścił ? Ale on takim nie jest , nie jest żadną osobą , lecz duchem , przenikającym wszystko , co istnieje . Od początku bez początku powstał jako dusza świata , który jest jej ciałem i która go przekształca . Proszę pana , czy w żołędziu jest dąb z konarami i liśćmi ? Czy w nasienia mojego ojca był Symcha , który handluje szczeciną . Ruchla , która jedyna między jego dziećmi ma żółte włosy i piegi , Dawid , który nie umie namówić chłopa na wypicie kieliszka wódki ? Przecie jego nasienie było zawsze to samo . Skąd się bierze ta rozmaitość ? Stwarza ją Bóg . - Stwarza dobre i złe , piękne i brzydkie , pożyteczne i szkodliwe ? - wtrącił ironicznie Twinko . - Bóg nie rozróżnia dobrego od złego , pięknego od brzydkiego , pożytecznego od szkodliwego , on stara się jedynie o stworzenie nowości . Że zaś ludziom pewne jego twory podobają się a inne nie podobają , to go wcale nie obchodzi , jak nie obchodzi go to , że woda nie lubi ognia a owca nie lubi mięsa . Bóg , duch świata nie ma ani oczu , ani uszu , ani węchu , ani dotyku , niczego nie czuje , przeto wszystkie twory posiadają dla niego równą wartość . One same się rozróżniają i oceniają . Dla Boga tyle wart kruk , lub jastrząb , ile słowik lub skowronek - Czemu ty właściwie się przyglądasz ? - Chcę zobaczyć chociaż jedną chwilkę stwarzania świata . Pan wie , że nieraz kwiat ma rano zamknięty pączek a w kilkanaście godzin jego płatki są zupełnie otwarte . Otóż ja pragnę widzieć , jak on się rozwija . Dotąd nie udało mi się dostrzedz jego ruchu , pracy Boga , Jeden student z Wilna radził mi , ażeby m przypatrywał się powojowi , który rośnie szybko i właśnie znajduje się w tej miedzy . Siedzę przy nim od pięciu godzin i nie zauważył em najmniejszego przyrostu . - Ja ci dam inną radę : przestań śledzić swego boga i jeżeli nie chcesz , szynkować i znieprawiać ludzi jak twój ojciec , zajmij się jakąś pożyteczną robotą . Oto nadchodzi czas pielenia , płacę 15 kopiejek dziennie . 1 - ' Przepraszam , czy pan nie ma książki Borucha Spinozy ? ' - A ona tobie na co potrzebna ? - Ten student mówił mi , że Spinoza myślał trochę podobnie do mnie , - Książki taluej nie mam , ale tyby ś jej wcale nie zrozumiał . Najmij się lepiej do pielenia . Odszedł . Twinko powiedział to bez przekonania , bo chociaż o Spinozie słyszał , jego filozofji nie znał . W niewiadomości rozgniewał się na prośbę żydka , który wydał mu się mędrkującym głuptasem . Zamiast uspokojenia powrócił do domu rozdrażniony . Gdy opowiedział spotkanie Kobryczowi , ten rzekł : - Mylisz się , mój przyjacielu . Żyd może nie mieć ani jednego przymiotu aryjczyka , ale rozum zawsze ma . Żydów stworzył djabeł , z którym nawet wszechmocny Bóg nie daje sobie rady , skoro go dotąd nie zgładził . - Tak , to mocna rasa , zwłaszcza w oszustwie . - Są jednak lepsi mistrze w tym kunszcie . Raz pijany Płutow w przystępie szczerości powiedział do mnie : " Podziwiacie zręczność i pomysłowość waszych żydów w fałszerstwach . Tymczasem są oni partaczami wobec mistrzów wielkoruskich . Pewien muzyk , utrapiony przez żonę , przyszedł do popa z prośbą , ażeby go rozwiódł . - " Człowieku - zawołał pop - czego ty żądasz ! Rozwodu w prawosławiu udziela tyko car " . - A ja by m dał wam za to sto rubli srebrem " . Sto rubli tak olśniło biednego popa , obarczanego gromadą dzieci , że oświadczył : " Przyjdź jutro , będę rozmyślał przez całą noc , może wy najdę jakiś sposób " . Nazajutrz muzyk przychodzi a pop mówi uradowany : - " Będziesz miał rozwód " . Co on zrobił ? W akcie ślubu wyskrobał nazwisko iwana Pamfiła i jakie natomiast wpisał ? Wasz żyd wpisał by inne a on - to samo . Nasuwał się prosty wniosek , że przedtem było inne i że akt został sfałszowany " , - Prawda , że pomysł dowcipny - rzekł Jan , podchodząc do otwartego okna , przez które dolatywał turkot zbliżającej się bryczki . Wysiadł z niej Mikołaj Twinko . Kobrycz , przywitawszy go , wyszedł . Załatwił eś pomyślnie ? - spytał Jan brata . - Pieniądze wręczył em Barkowskiemu , który je zaraz przesłał za pośrednictwem konsulatu francuskiego do Paryża dla komitetu powstańczego w Towarzystwie Demokratycznem . Patrzy on jednak na całe przedsięwzięcie z zupełną niewiarą i smutkiem . Według niego emigracja nasza przez kilkanaście lat odcięta od kraju widzi go przez szkła swoich złudzeń , swojej rozpaczy i tęsknoty . Jej nieokreślone zamiary są raczej grą hazardowną , niż trzeźwo obmyślanym planem . Nie wie ona , czy ma wywołać powstanie tylko w jednym zaborze , czy kolejno lub odrazu w trzech . W stosunku do potęgi wrogów posiada siły i środki tak nikłe , że one nie zaważyły by wcale na szalach walki . Liczy na to , że wywoła powstanie na całym obszarze Polski i że niektóre rządy i narody europejskie okażą dyplomatyczną i czynną pomoc . Wszvstko to jest rachunkiem fantazji . Wysłano z Paryża kilkunastu emisariuszów , których Rosja i Niemcy prawie już wyłapały , Austrja zaś jeszcze im pozwala krążyć , ale po to tylko , ażeby się ujawnili i ażeby mogła tem łatwiej zgarnąć wszystkich do więzień . Są niewątpliwe dowody porozumienia się i łącznego działania trzech rządów , którem kieruje nikczemny Metternich . - Czy to nie przesada czarnowidzów ? Czy podobna przypuścić , ażeby kierownicy rewolucji podjęli ją bez pewności , że ona tak silnie rozwinie się w kraju i będzie miała poparcie zewnątrz ? - To samo pytanie zadał em Barkowskiemu . Odpowiedział mi : " Gdyby ś pan widział cierpienia patriotyczne emigrantów , ich gorączkowy nastrój , ich szał w pragnieniu zmiany obecnego położenia za wszelką cenę ofiar , wreszcie ich wiarę w sprawiedliwość Ooatrzności - zrozumiał by ś ten skok w przepaść z nadzieją , że im podczas spadania wyrosną skrzydła i uchronią od rozbicia się " . - Dziś już cofnąć się niepodobna - zauważył Jan . - Wiele znaków wskazuje - mówił Mikołaj - że rząd rosyjski wie o wspieraniu ruchu zbrojnego , przygotował się do stłumienia go i że go lekceważy . Na komorze morskiej przy wyjeździe i powrocie obrewidowano mnie jak złodzieja ; nie tylko walizkę , ale i kieszenie , omal że nie zaglądano mi pod język i w dziurki nosa . Wczoraj spotkał mnie na ulicy Płutow i zaczepił wesoło : - " Pan był w Sztokholmie . Żałuję , że o tem nie wiedział em , bo poprosił by m o pozdrowienie ode mnie Barkowskiego . Wprawdzie on teraz nazywa się Melin i uchodzi za francuza , ale ja nie zapomniał em ani towarzysza hulanek w Świsłoczy , ani jego dawnego nazwiska . Był on nawet przyjacielem ojca pańskiego . Jakże mu się powodzi w konsulacie francuskim ? " " Nie umiem panu powiedzieć - odrzekł em , usiłując nie zdradzić zaniepokojenia - bo nie znam ani Barkowskiego , ani Melina " . " To dziwne " . . . - bąknął , patrząc mi badawczo w oczy . " Zresztą - dodał em - tyle miał em zajęcia z moim obstalunkiem w fabryce Simonsa , że o niczem innem myśleć nie mogł em " . " Na odwiedzenie dobrych znajomych zawsze czas się znajdzie " - rzekł z uśmiechem . Ja jeżdżę do Petersburga w ważnych sprawach , a jednak zawsze urwę sobie kilka godzin na biesiadę z ładną dziewczyną " . - Płutow - rzekł po namyśle Jan - nie jest najgorszym i ma odrobinę sympatji dla Polaków a może tylko dla syna Hieronima Twinki ; pomimo to jednak pozostaje żandarmem . Jestem przekonany , że z Barkowskim nigdy się nie znał i tylko udaną znajomością chce podać go w podejrzenie . Z drugiej strony dał ci do zrozumienia , że o twojej bytności u Barkowskiego - Melina wie , czyli że rząd za pośrednictwem miejscowych zagranicznych szpiegów fest dokładr -' " poinformowany o zamiarach i robotach emigracji . W żartach ukrył przestrogę dla nas . Położenie jest lasne , chodzi już tylko o to , iak mamy się w niem zachować . Według mnie powstanie zbrojne w którymkolwiek z zaborów wywoła wspólne przeciwdziałanie trzech rządów i skończy się ! klęską . Ponieważ jednak temu zapobiec nie można , ja nie chce się wyosobnić z tej klęski i połączę się w niej z ogółem . Jestem na to bezwzględnie zdecydowany i przygotowany . - Postąpimy tak , jak ty . - Nie mój Mikołaju , nasza potrójna ofiara dla zdjęcia hańby z nazwiska Twinków była by za wielka , wystarczy jedna . A wtedy możecie się nawet żenić . - Postąpimy , jak każesz . T ścisnąwszy się , wyszli do ogrodu i połączyli się z Kobryczem , który nadał rozmowie ton wesoły . - Drzewo owocowe - mówił - to najgenjalniejszy fabrykant : dają mu najobrzydliwsze świństwa a ono je przerabia w swych owocach na najcudniejsze soki . Człowiek nigdy nie dojdzie do tego w swych wynalazkach , ażeby śmierdzącą mierzwę zamienić na wonna i słodką gruszkę lub brzoskwinię . - W laboratoriach chemicznych - zauważył Mikołaj - już wyrabiają sztuczne pachnidła . - Pachną one jednak tylko zakatarzonym z urodzenia kobietom , bo mężczyzna woli wąchać asafetydę . Przynajmniej ja wolał by m wsadzić nos w mierzwę , niż między piersi najpiękniejszej kobiety opryskane perfumami chemicznemi . - Czy pan miał dawniej taki gust ? - wtrącił Mikoiaj . - Przysięgam , że zawsze - odparł Kobrycz - nawet wtedy , kiedy był em cietrzewiem na tokowisku . Jan był ciągle zamyślony i prawdopodobnie nie słyszał żartów Kobrycza . Do odjeżdżającego brata powiedział ; - Odwiedzajcie mnie częściej . Wszystkie opisy męczarni za rządów cara Mikołaja są tylko bladem odbiciem rzeczywistości . Zdawało się , że ten tyran uważa ludzi za zwierzęta , przeznaczone do jego użytków i zadowolenia jego samowoli , że on nie przypuszcza w nich wrażliwości na katusze , że można ich nękać , chłostać , zabijać a największe względem nich okrucieństwo jest nie tylko karą słuszną , ale słabo przez nich odczutą . Nie wyobrażał sobie , ażeby piętnowanie rozpalonem żelazem , kilkonastoletnie więzienie w ciemnych , zimnych i wilgotnych lochach , dożywotnia praca w katordze , tysiące uderzeń prętami odrywającymi ciało mdlejących skazańców - ażeby to wszystko przewyższało " ich winę i wytrzymałość . Jęki ofiar , zdolne wywołać pioruny Boga , gdyby on je słyszał , dla tego potwora władzy były wyciem drapieżnych zwierząt albo niekiedy przyjemnym śpiewem . To też sto miljonów jego niewolników żyło w ciągłej trwodze , rozpaczy i stłumionym buncie . Drżeli nawet ci , którzy byli posłusznemi narzędziami jego samowoli i gniewu . Jan wiedział , że ruch powstańczy , któiy zrodził się wkrótce po powstaniu listopadowem a teraz dojrzewał do wybuchu , pobudzi rozjątrzonego cara do zwiększonej mściwości , ale postanowił ją wyzwać do walki , W związku z tem postanowieniem pojechał do Łucji . Przywitała go radosną wiadomością , że Grudek cofnął swoją dymisję i pozostaje nadal rządcą w Wielopolu . - Nie ma pan pojęcia , jak wielki ciężar spadł mi z piersi i jak jestem szczęśliwą . Poczciwy pan Wojciech ! Gdy wreszcie uległ mojej prośbie , ażeby mnie nie opuszczał , ten kolos , który , zdawało się , tak nie jest zdolny do czułości , jak spiżowy rycerz w pomniku , płakał jak dziecko . Nienawykia do wzruszeń jego twarz połamała się bólem i długo nie mogła się wyrównać , pomimo że starał em się uspokoić go najtroskliwiej , jak umiała m . - 1 ja się cieszę z jego ustępstwa . Kłamał , Chociaż bowiem nie chciał zająć miejsca Grudka i rad był , że Łucja nie straci doskonałego , uczciwego i przywiązanego do niej gospodarza , uczuł dotkliwe ukłucie w sercu , spostrzegłszy , że między nim a uwielbianą kobietą stanął nagle człowiek , który ją kochał , któremu ona kochać się pozwoliła i którego przy sobie mieć pragnęła . Rysująca się już wyraźnie w bliskiej przyszłości i szybko zbliżająca się ku niemu groźna katastrofa potęgowała mu ten smutek . Nie wiedział , jak się wydrzeć z jego szpon i wejść w rozmowę swobodniejszą . - . Widząc znakomite urodzaje w Wielopolu - rzekł wreszcie - można zrozumieć , jaką wartość ma dla pani Grudek . - Niechże pan do tych urodzajów dołączy jego zacną i oddaną mi duszę . - Naturalnie - powiedział Twinko słabym głosem i uczuł nowe ukłucie w sercu . - A teraz proszę mi dać jakąś dobrą nowinę o sobie . - Niestety , nie mam żadnej . - Ale nie ma złej ? - Nie zastanawiam się nad tem , bo powoli zamykam rachunki mojego życia osobistego . - Podobno . Wiem o tem więcej od ludzi , niż od pana , chociaż powinno być przeciwnie . Nie znając szczegółów , powiem tylko ogólnie : jeśli ktoś nie chce być samobójcą , nie powinien oddawać społeczeństwu całej sumy swego życia , wystarczy jakiś jej procent . Niech pan wypłaci mu wysoki , ale poco ofiarować wszystko ? Trzeba przecie pozostawić dla siebie przynajmniej tyle szczęścia , ile jest koniecznem do istnienia . - Czy tak może rozmawiać skazaniec , któremu odebrano wolę ? - Panie Janie , przestań do mnie mówić zagadkami . Jeżeli jesteiji niegodna pańskiej szczerości , powiedz mi to wyraźnie , a ja wtedy przestanę pukać do pańskiego zamkniętego serca . Obecnie czynię to nie dla zadowolenia mojej ciekawości , ale z potrzeby przeniknięcia człowieka , o którym nie przestaję myśleć , gdy ode mnie odejdzie . Jan pochwycił rękę Łucji , ucałował , kilkakrotnie i głosem nasiąkłym łzami rzekł : - Dziękuję pani za tę potrzebę i zarazem proszę , ażeby pani jej się pozbyła . - Nowa zagadka ! - wykrzyknęła Łucja . - Nie , kochany panie , ta gra dłużej między nami trwać nie może . Nie chcę być względem pana spowiednikiem w konfesjonaie , ale żądam tej szczerości , która jest konieczna w naszym stosunku , jeżeli go pan , podobnie jak ja , nie uważa tylko za życzliwą znajomość . To odgadywanie szarad mnie męczy , zniechęca a nawet obraża . - Pani Łucjo - przyjdzie i to bardzo prędko czas , w którym tak otworzę przed tobą moją duszę , że w nią wejrzysz zupełnie . Wtedy wyspowiadam się przed tobą nie z grzechu , którego nie mam , ale z nieszczęścia , które jeszcze kryć muszę . Jeśli zaś to cię męczy i obraża , nie pokażę ci się aż do chwili , w której będę mógł być zupełnie szczerym . Powstał do odejścia . Zatrzymała go . - Zostań pan . Zgadzam się . Kobieta iubi być pielęgniarką i pocieszycieiką . Troskę o rannego w bitwie posuwa tak daleko , że zwykle ją kończy miłością . Łucja była rada , że w tajemnicy Jana kryje się nie grzech , lecz nieszczęście . iNabrał on dla niej szczególnej wartości i uroku , bo mogła go pielęgnować , mogła być siłą wobec słabości , i o też w dalszej rozmowie okazywała niezwykłą wesołość . Natomiast Jan był ciągle smutny . Myśl uparta , połączona z bólem , nie łatwo daje się usunąć z rozmowy i wciska się w najobojętniejszą . Fomimo , że oboje postanowili nie dotykać punktu drażliwego w ich stosunku , ich myśl krążyła ciągle koio niego . - Zdaje mi się - zwróciła uwagę Łucja , gdy jej wspomniał o swoim wstręcie do ludzi pogodzonych z niewolą - że pan oszczędził by sobie wiele przykrości , ustępując przeciwnościom , których pokonać nie można . Szkoda sił straconych na walkę z oporem niezłomnym . - Miała by pani zupełną słuszność , gdyby m ja na to mógł się zdobyć . Niestety , nie mogę .